To nie jest sytuacja ambicji indywidualnych, to jest sytuacja rzeczywistego ratowania ostatków demokracji w Polsce - przestrzega Rzecznik Praw Obywatelskiej, dr hab. Adam Bodnar
"Zbyt łatwo się zasklepiamy w takim poczuciu, że nas to nie dotyczy. Jeżeli tak będziemy myśleli, to faktycznie nas nie będzie to teraz dotyczyło, ale nas dotknie, kiedy osiągniemy taki status, jak ma Rosja, Azerbejdżan czy Turcja. Tylko że wtedy już będzie za późno.
Chodzi o przesuwanie granic tego, co dopuszczalne, ale także przesuwania i zagarniania coraz większych obszarów władzy po to, aby zapewnić i doprowadzić do zwycięstwa wyborczego, ale zwycięstwa, które jest poprzedzone nierównym startem".
W przejmującym wystąpieniu Rzecznik Praw Obywatelskich dr hab. Adam Bodnar przedstawia główne zagrożenia dla demokracji i praw człowieka w kontekście globalnym: konieczność harmonizacji prawa do ochrony zdrowia w skali całego świata, a także erozję demokracji w skali globalnej. Szczegółowo wyjaśnia, w jaki sposób Polska w 2021 roku wypełnia kryteria teorii konkurencyjnego autorytaryzmu. Oprócz diagnozy, przedstawia też pomysły na naprawę: zachęca obywateli, głównie tych zwykle nie zaangażowanych, do przebudzenia.
Tekst jest zapisem wystąpienia dr. hab. Adama Bodnara 20 kwietnia 2021 roku na spotkaniu inaugurującym cykl „Demokracja - diagnoza i pomysły na naprawę”, organizowanym przez Staromiejski Dom Kultury w Warszawie. Zapis wydarzenia jest dostępny wraz z tłumaczeniem na polski język migowy. W OKO.press opublikujemy również tekst na podstawie dalszej dyskusji.
Dziękuję, że Staromiejski Dom Kultury zorganizował spotkanie, że mogę się podzielić kilkoma refleksjami na temat wyzwań dla praw człowieka, zarówno krajowych, jak i globalnych.
Zacznę od wyzwań globalnych. Niby są one powszechnie znane, ale wydaje mi się, że należy je przypomnieć i wyraźnie zasygnalizować, że mają też wpływ na sytuację w Polsce, na procesy, które tu zachodzą.
Przede wszystkim najważniejsze wyzwania związane są z pandemią Covid, która zmieniła sposób funkcjonowania całego świata, doprowadziła do kryzysu gospodarczego, zahamowała proces globalizacji. Pandemia, pomimo tego, że być może nam się już wydaje, że powoli z niej wychodzimy, będzie miała gigantyczny wpływ na finanse publiczne, na nasze podejście do ochrony zdrowia, ale także na nasze relacje międzyludzkie.
Bardzo konkretnym i bieżącym wyzwaniem jest dostępność szczepionek. Nie tylko u nas w Polsce, nie tylko w Europie, ale na różnych kontynentach. Wszystko wskazuje na to, że w wielu biedniejszych państwach południa, w tym roku nie będzie dostępu do szczepionek. Pojawi się dopiero w kolejnym roku. Stanowi to zagrożenie nie tylko dla obywateli tamtych państw, ale także dla nas, tu w Polsce. Może to doprowadzić do tego, że nie będziemy sobie mogli poradzić z pandemią przez kolejne lata, ponieważ będą powstawały nowe mutacje wirusa.
Jesteśmy odpowiedzialni, również tu, w Polsce, aby myśleć i dyskutować o tym, jak uwolnić ochronę patentową szczepionek, a także o tym jaka jest międzynarodowa gwarancja prawa do ochrony zdrowia.
Traktowaliśmy prawo do ochrony zdrowia trochę po macoszemu. Nie wystarczająco zadbaliśmy, żeby gwarantować jednolity poziom ochrony prawa do zdrowia na całym świecie. Zbieramy teraz tego konsekwencje.
Postulat jednolitych gwarancji prawa do ochrony zdrowia może być jeden z czynników integrujących Unię Europejską. Oczywiście teraz rozważamy kwestie funduszu odbudowy, ale powstaje pytanie, na jakich wartościach ma się opierać integracja europejska w kolejnych latach, w 2030, 2035, 2040 roku. Być może pójście w kierunku równoważnej ochrony praw socjalnych w całej UE to właśnie ten krok naprzód. Nie tylko koordynowanie, nie tylko harmonizacja niektórych standardów, ale właśnie tworzenie jednolitego, stabilnego poziomu ochrony praw socjalnych.
Niedawno rozpoczęła się Konferencja o przyszłości Europy. Uważam, że harmonizacja standardów ochrony praw socjalnych powinna być jednym z tematów dla UE. Istotne, żebyśmy oprócz integracji gospodarczej mieli także pewną misję, wokół której koncentruje się integracja europejska.
Zastanawiając się nad różnymi kryzysami, które występują na świecie, pewnym truizmem jest powiedzenie, że następuje erozja demokracji. Z jednej strony wybór prezydenta Joe Bidena na prezydenta USA, daje nadzieję, że być może jednak ten proces erozji się odwróci. Jednak mijają miesiące, państwa, w tym USA, skupiają się na walce z koronawirusem, także na różnych kwestiach geopolitycznych, w tym relacjach z Rosją, walką o bezpieczeństwo Ukrainy czy walką o bezpieczeństwo Aleksieja Nawalnego. Na razie odsuwany jest w czasie Szczyt dla Demokracji, który miał się odbyć wiosną. Zobaczymy, jaki naprawdę będzie wpływ amerykańskiej administracji na kształtowanie standardów demokratycznych w USA i na świecie.
Być może to, co nam bardziej grozi, to nie tyle odnowa demokracji, ale jej dalsza erozja. W duchu tej, którą w swojej książce „Zmierzch demokracji” przedstawiła Anne Applebaum. Wskazuje ona na zjawisko połączenia populizmu z polityką tożsamości, czego doświadczamy m.in. w Polsce. Pisze też, że ze względu na wzrost znaczenia mediów społecznościowych, rośnie poziomu dezinformacji. Applebaum zauważa, że utrudnia to stworzenie wspólnej narracji, dotyczącej wartości, które są bliskie różnym osobom. Pisze, że doświadczamy tzw. kaskad fałszywych informacji.
Pewna obserwacja wyjątkowo mną wstrząsnęła. Applebaum pisze, że nie mamy już nawet wspólnego miejsca dla narracji. Miejsca, które stanowiłoby przestrzeń do wspólnej debaty dla nas wszystkich. Wcześniej różniliśmy się odnośnie opinii na różne tematy, tak różnimy się odnośnie faktów. Każdy z nas, w zależności od tego, jakie media czyta, z jakich korzysta, ma różną wiedzę na temat faktów, co bardzo utrudnia podejmowanie decyzji w społeczeństwach demokratycznych. Zobaczymy do czego nas to może doprowadzić.
Kolejnym wielkim tematem jest kryzys demokracji liberalnej, który my, w Polsce, przeżywamy bardzo wyraźnie. Pytanie, na ile ten kryzys będzie miał przełożenie na inne państwa europejskie oraz na politykę w UE. Można przyjmować różne perspektywy do oceny tego, co się dzieje w UE, ale jednak w Unii wyrosły dwa państwa, Polska i Węgry, które dalece odbiegają od standardów demokratycznych.
A wydaje się, że Unia cały czas nie ma pomysłu, jak skutecznie sobie z tym poradzić. To jest dyskusja o przyszłości UE, na ile w Unii mogą się zmieścić państwa, które przestają być państwami demokratycznymi.
Chciałbym zatem przejść do Polski i do Węgier. Staram się promować obserwację, że w Polsce w coraz większym stopniu przesuwamy się, nawet nie tyle już w kierunku demokracji hybrydowej, nieliberalnej, czy systemu nieskonsolidowanej demokracji, ale w kierunku konkurencyjnego autorytaryzmu, czy wyborczego autorytaryzmu. Uważam, że określenie "konkurencyjny autorytaryzm" lepiej oddaje w czym rzecz, ponieważ w takim systemie rządzącym chodzi o stałe zachowywanie przewagi konkurencyjnej nad tymi, którzy aspirują do przejęcia władzy.
Na ten temat napisałem duży tekst do księgi pamiątkowej prof. Mirosława Wyrzykowskiego, w którym oceniłem sytuację w Polsce. Pisałem go we wrześniu i październiku 2020 roku. Od tej pory mogę dorzucać dalsze argumenty na poparcie mojej zasadniczej tezy: że Polska wypełnia już kryteria konkurencyjnego autorytaryzmu, jak w swojej teorii rozumieją go politolodzy Lucan Way i Steven Levitsky. Tę teorię Levistky i Daniel Ziblatt przedstawili bardziej publicystycznie w książce "Jak umierają demokracje".
W skrócie, ta teoria mówi, że są systemy, w których wprawdzie mamy zachowane wszystkie mechanizmy demokratyczne, istnieją wszystkie instytucje demokratyczne, ale stają się one coraz bardziej fasadowe ze względu na koncentrację władzy w jednym ośrodku dyspozycji politycznej. Ten ośrodek, poprzez różne mechanizmy i wpływy, ma możliwość osiągania trwałej przewagi konkurencyjnej nad konkurentami.
Czyli Levistsky i Way mówią, że to jest trochę tak, jak byśmy mieli dwie drużyny piłkarskie. W jednej gra cały czas jedenastu zawodników, a w drugiej ośmiu bądź dziewięciu. Oczywiście tych ośmiu-dziewięciu może wciąż wygrać mecz, strzelić bramki i osiągnąć sukces, bo jednak o tym, czy mamy demokrację, decydują wybory. A te są organizowane w sposób rzetelny. Natomiast dla osłabionej drużyny znacznie trudniejsze jest wygranie meczu, a dla opozycji wyborów, ze względu na utrwalane i wzmacniane przewagi konkurencyjne jednej drużyny.
W Polsce mamy już kilka elementów tego systemu.
Pierwszy, chyba najważniejszy, który trwa już od 2016 roku, to zaangażowanie mediów publicznych po stronie tylko i wyłącznie jednej strony, dość aktywne wspieranie jednej strony sporu politycznego, czyli rządzących.
Media publiczne, które powinny służyć wszystkim, stają się instrumentem władzy. W zasadzie, w Polsce już nawet nie trzeba tego udowadniać, bo zostało wykazane w kontekście wyborów prezydenckich, które miały miejsce w 2020 roku. Organizacja Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie w swoim raporcie z monitorowania wyborów napisała, że wybory prezydenckie były nieuczciwe ze względu na zaangażowanie telewizji publicznej po stronie kandydata związanego z obozem władzy, czyli prezydenta Andrzeja Dudy.
Drugi element, to wsparcie ze strony innych mediów dla obozu rządzącego. Nie jest to wsparcie za darmo, nie jest wsparcie wynikające z sympatii, z tego, że podzielają one te same poglądy. Jest to wsparcie, które w dużej mierze jest pośrednio finansowane przez państwo, a mianowicie poprzez reklamy i patronaty, które są udzielane przez spółki skarbu państwa, różnym podmiotom działającym po prawej stronie naszego rynku medialnego.
Z tym jest związane kolejne, jak uważam, zagrożenie dla demokracji. Dlatego też jako Rzecznik Praw Obywatelskich tak ostro występuję w tej sprawie.
Przejęcie Polska Press przez PKN Orlen to nie jest transakcja neutralna dla demokracji, ale transakcja, która ma doprowadzić do zwiększenia jednolitego przekazu prorządowego, na szczeblu lokalnym.
Ma także doprowadzić do tego, aby wykorzystać do być może mikrotargetowania dane subskrybentów wszystkich stron internetowych, które są w posiadaniu wszystkich portali Polska Press. W związku z tym, ta przewaga obozu władzy się zwiększy.
Kolejna kwestia to wykorzystywanie środków publicznych dla celów politycznych. Przykładów dostarczają konferencje czy wystąpienia polityków większości rządzącej w kontekście wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. A także nierównomierna dystrybucja środków przez premiera, także w kontekście przedwyborczym.
Trzeba też pamiętać o procesie związanym z podporządkowaniem władzy różnych instytucji, zwłaszcza prokuratury, a także dążeniom do podporządkowania sądów.
Ma to zmierzać i w dużej mierze zmierza, do dwóch zjawisk. Po pierwsze, do osiągnięcia stanu tzw. dyskryminacyjnego legalizmu, czyli podejmowania intensywnych działań prawnych w stosunku do przeciwników politycznych, a swoistej pobłażliwości, bądź ignorowania, czy zapominania o krzywdach, przewinieniach i różnych czynach nagannych, popełnianych przez zwolenników władzy.
Dlaczego ten dyskryminacyjny legalizm jest tak ważny? Ponieważ on pokazuje, że można stać się ofiarą państwa. Widzimy, że niektórzy aktywiści, działacze, niektóre osoby, które podejmują działania w obronie interesu publicznego, stają się ofiarami tego typu intensywnych działań prawnych, w tym tzw. powództw typu SLAPP (Strategic Lawsuits Against Public Participation, strategiczne pozwy przeciwko zaangażowaniu w sprawy publiczne) lub innych działań prawnych, które mają osiągać efekt zastraszenia i zniechęcenia do udziału w życiu publicznym. Dobrym przykładem są sprawy wytaczane prof. Wojciechowski Sadurskiemu przez TVP.
W tych działaniach nie tylko chodzi o uciszanie krytyków, ale też o tworzenie atmosfery nieodpowiedzialności, w której władza, nawet kiedy popełniła błędy, nie ponosi za nie odpowiedzialności prawnej, nie wspominając o odpowiedzialności politycznej.
Z tym także wiążę się marginalizowanie roli parlamentu.
W tej sytuacji oczywiście ochrona praw i wolności człowieka i obywatela jest znacznie trudniejsza.
Rzecznik Praw Obywatelskich jest i mam nadzieję, że jeszcze będzie organem, który będzie starał się pokazywać, na czym polega odpowiedzialne podejście do prawa. Natomiast ostatni wyrok TK w sprawie przepisów ustawy o RPO, sposób wydania, wszystkie potężne wątpliwości formalne, wskazują, że nawet RPO prawdopodobnie zostanie pozbawiony możliwości reagowania na te wszystkie sytuacje.
Po co to wszystko? Wszystko po to, aby osiągnąć stałą przewagę konkurencyjną, która zostanie zrealizowana w wyborach. Wybory zostaną przeprowadzone w taki sposób, aby właśnie z tych wszystkich przewag skorzystać; z przewagi medialnej, infrastrukturalnej, finansowej nad konkurentami.
Możemy się spodziewać, że cały aparat władzy zostanie wykorzystany tak, jak był wykorzystany w kontekście wyborów prezydenckich, czyli aby zagwarantować zwycięstwo i przedłużenie władzy dotychczas rządzących.
Nie twierdzę, że inny wynik wyborów nie jest możliwy. Ale wymagał on będzie według teorii konkurencyjnego autorytaryzmu znacznie większego wysiłku, niż typowo byśmy się spodziewali w demokracji.
I patrzmy na to w ten sposób. Nie patrzmy na to, co się dzieje tu i teraz, w danym momencie i nie koncentrujmy się tylko i wyłącznie na bieżących wydarzeniach, które nas angażują, tylko zastanawiajmy się nad tym, że z każdym kolejnym dniem postępuje pewien proces, który się układa w określoną całość.
Chodzi o przesuwanie granic tego, co dopuszczalne, ale także przesuwania i zagarniania coraz większych obszarów władzy po to, aby zapewnić i doprowadzić do zwycięstwa wyborczego, ale zwycięstwa, które jest poprzedzone nierównym startem.
To jest zwycięstwo, w którym jedna drużyna będzie grała pełnym składem, a druga będzie miała tylko tych ośmiu zawodników. Być może będzie miała wybitnych napastników i jeszcze lepszych bramkarzy, będzie jeszcze lepiej skoordynowana, być może wtedy jej się uda wygrać, ale w normalnych warunkach demokratycznych nie na tym powinna polegać walka o głosy, nie na tym powinna polegać walka o demokrację.
Teraz powstaje pytanie, bo oczywiście można łatwo diagnozować, trudniej powiedzieć, co zrobić.
Nie chciałbym wchodzić w analizy polityczne, mówić, co politycy powinni zrobić. Moim zdaniem powinni sobie przede wszystkim uświadomić, o co jest gra. A jeżeli brakuje im wyobraźni, to niech spojrzą na sytuację Węgier i to, jak kolejne media prywatne straciły tam swój status. Niech spojrzą na 92 miejsce Węgier na 180 państw w rankingu wolności mediów przygotowywanym przez Reporterów Bez Granic. Niech spojrzą na retorykę i sojusze, które są zawierane przez Wiktora Orbána i niech się zastanowią nad tym, że sytuacja jest niezwykle poważna.
To nie jest sytuacja ambicji indywidualnych, to jest sytuacja rzeczywistego ratowania ostatków demokracji w Polsce.
Musimy się zastanowić, czy każdy z nas robi wszystko co może, aby ocalić demokrację? To była teza mojego wywiadu dla "Gazety Wyborczej".
Wierzę, że te osoby, które są przed ekranami i które oglądają dzisiejsze spotkanie w Staromiejskim Domu Kultury pewnie robią wszystko, co mogą i zastanawiają się, co mogliby zrobić jeszcze więcej.
Mi chodziło o kogoś innego. Kiedy pomyślę, że w Polsce mamy kilkanaście uniwersytetów, tysiące organizacji pozarządowych, setki tysięcy osób, które wykonują zawody regulowane, czyli duże grupy profesjonalistów, a także przedstawicieli biznesu, którzy przecież powinni być świadomi, po co biznesowi są standardy praworządności i demokracji i na jakim etapie Polska jest obecnie.
Z drugiej strony widzę, jak słabe wsparcie mają na przykład organizacje broniące demokracji, jak słabe wsparcie mają organizacje broniące sądów, sędziów, prokuratorów. Widzę, że gdzieś tu czegoś brakuje.
Nawet czasami brakuje porządnej debaty o tym, co się w Polsce dzieje, pewnego poziomu zwyczajnej odwagi w podjęciu niektórych tematów.
Zbyt łatwo się zasklepiamy w takim poczuciu, że nas to nie dotyczy. Jeżeli tak będziemy myśleli, to faktycznie nas nie będzie to teraz dotyczyło, ale nas dotknie, kiedy osiągniemy taki status, jak ma Rosja, Azerbejdżan czy Turcja. Tylko że wtedy już będzie za późno.
Jeżeli chcemy zachować demokrację, to naprawdę musimy o nią zabiegać każdego dnia. Trudno mi to mówić, bo trudno jest mówić komuś "obudźmy się", ale wydaje mi się, że po tym, co się stało z moim urzędem w Trybunale Konstytucyjnym, mam teraz prawo w ten sposób mówić.
Na czym to obudzenie powinno polegać?
Na głębokim zrozumieniu, że mamy kilka podstawowych praw politycznych, wolności politycznych. To nie jest tylko prawo oddawania głosu w wyborach, to nie jest tylko art. 62 Konstytucji, to jest wolność zrzeszania się, wolność zgromadzeń, wolność słowa, prawo do petycji, prawo dostępu do informacji publicznej.
Te kilka prostych prawd, z których przy odrobinie kreatywności, przy rzeczywistym zainteresowaniu można wykreować przecudowne inicjatywy społeczne.
I ja wierzę, że to jest ten czas, kiedy my się naprawdę zdobędziemy na to, aby te nowe inicjatywy powoływać, tworzyć, bądź wzmacniać te istniejące. I nie mam tutaj gotowych rozwiązań, jaka powinna to być inicjatywa, ale uważam, że na poziomie każdego miasta, powiatu, gminy tego typu inicjatywy powinny powstawać.
Niech one się zaczną nawet od małej debaty, niech zaczną się od rzeczywistego zainteresowania tym, co się dzieje. Niech one się zaczną od wspierania mediów lokalnych.
Nie zostawiajmy tego tak, że będziemy wyłącznie biernie się przyglądać i korzystać z względnego luksusu, komfortu naszego życia.
Nie daję gwarancji powodzenia. Nie mówię, że jeżeli się zaangażujemy więcej niż tego moglibyśmy oczekiwać, to że to powodzenie nadejdzie, ale przynajmniej każdy z nas w swoim sumieniu będzie mógł powiedzieć, że zrobił to, co do niego należy w tym trudnym momencie.
Bo to jest trudny moment i niech nas nie zwiedzie pandemia. Pandemia w którymś momencie, miejmy nadzieję, się zakończy. Pandemia będzie musiała być także pod każdym względem rozliczona, ale niezależnie od pandemii cały czas jesteśmy obywatelami, którzy są odpowiedzialni za przyszłość naszej wspólnoty.
Po prostu musimy się organizować, współpracować, korzystać z tych praw, aby naszą wspólnotę demokratyczną zachować, aby także zachować nasze członkostwo w Unii Europejskiej.
Polski prawnik i nauczyciel akademicki, doktor nauk prawnych, działacz na rzecz praw człowieka. W latach 2004-2015 związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, najpierw jako współtwórca i koordynator Programu Spraw Precedensowych, a następnie jako szef działu prawnego i wiceprezes zarządu. Ekspert Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej. W latach 2013-2014 członek rady dyrektorów Funduszu ONZ na rzecz Ofiar Tortur. W latach 2010–2015 wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2015 roku Rzecznik Praw Obywatelskich. W 2018 roku rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar i jego Biuro zostali odznaczeni norweską Nagrodą Rafto przyznawaną obrońcom praw człowieka na świecie.
Polski prawnik i nauczyciel akademicki, doktor nauk prawnych, działacz na rzecz praw człowieka. W latach 2004-2015 związany z Helsińską Fundacją Praw Człowieka, najpierw jako współtwórca i koordynator Programu Spraw Precedensowych, a następnie jako szef działu prawnego i wiceprezes zarządu. Ekspert Agencji Praw Podstawowych Unii Europejskiej. W latach 2013-2014 członek rady dyrektorów Funduszu ONZ na rzecz Ofiar Tortur. W latach 2010–2015 wiceprezes Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Od 2015 roku Rzecznik Praw Obywatelskich. W 2018 roku rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar i jego Biuro zostali odznaczeni norweską Nagrodą Rafto przyznawaną obrońcom praw człowieka na świecie.
Komentarze