Sejm odesłał w czwartek 22 czerwca do komisji ustawodawczej obywatelski wniosek o referendum edukacyjne. Posłowie opozycji obawiają się, że projekt zostanie tam zamrożony. W debacie referendalnej min. Anna Zalewska powtórzyła kłamstwa, na których PiS zasadził pomysł reformy. OKO.press przypomina kanon kłamstw Zalewskiej
Wniosek o skierowanie projektu referendalnego do dalszych prac sejmowych zgłosił w nocnej debacie PiS. Choć poparli go niemal wszyscy posłowie (441, dwie osoby wstrzymały się od głosu), parlamentarzyści opozycji podejrzewają, że PiS chce w ten sposób przeciągnąć sprawę i apelują, o jak najszybsze zwołanie komisji.
Min. Anna Zalewska swoją wypowiedź podczas wtorkowej nocnej debaty zaczęła od karcącej uwagi, którą skierowała w stronę tzw. totalnej opozycji, czyli partii opozycyjnych i ZNP. Jednak minister nie tylko źle dobrała argument, ale przede wszystkim adresata.
Każda debata o edukacji jest ważna, ale wtedy gdy ci dyskutujący posługują sie manipulacją, nieprawdami, półprawdami i zwyczajnym kłamstwem jest niebezpieczna, dlatego że wzbudza emocje i niepokoje.
To min. Zalewska i PiS od ponad roku wprowadzają opinię publiczną w błąd, powtarzając w koło te same - nieprawdziwe - argumenty dotyczące wdrażanie reformy edukacji. OKO.press rekonstruuje kanon kłamstw Zalewskiej.
Zarówno Dariusz Piontkowski, który w debacie referendalnej reprezentował klub PiS, jak i min. Zalewska 20 czerwca 2017 r. podkreślali, że legitymacja do przeprowadzenia reformy została im już udzielona - w wyborach. I stało się to nawet dwukrotnie. Pierwszy raz w wyborach prezydenckich, w których wygrał Andrzej Duda. Drugi raz, w wyborach parlamentarnych, po których rządy objęła Zjednoczona Prawica.
Jednak jak wynika z sondaży poparcie dla reformy zaczęło spadać, gdy rodzice, uczniowie i nauczyciele namacalnie przekonali się, jak realnie - a nie deklaratywnie - wygląda proces wdrażania i skutki reformy. Z marcowego sondażu IPSOS dla OKO.press wynika, że:
Również zebranych 910 tys. podpisów pod wnioskiem o referendum świadczy o tym, że obywatele domagają się, co najmniej realnej dyskusji nad kształtem wprowadzanych zmian. A gdyby referendum się odbyło (i było wiążące), to utopiłoby reformę Zalewskiej. Według sondażu OKO.press z marca 2017 – 52 proc. Polaków głosowałoby przeciw, a 43 za (reszta by nie poszła). W sondażu Kantar Millward Brown z 24-25 kwietnia 2017 już 60 proc. respondentów zadeklarowało głosowanie przeciw reformie, za było 37 proc.
Min. Zalewska podkreślała, że projekt jest owocem szerokich konsultacji. I przypomniała o debatach "Rodzic - Uczeń - Nauczyciel" organizowanych przez MEN. Nadała im szczególną rangę, mówiąc: "Pierwszy raz w historii odbyły się nie konsultacje, które są obowiązkiem ustawowym, lecz debaty". Podstawą były też opinie ekspertów. To kłamstwo storpedowała w przemówieniu Dorota Łoboda, jedna z przedstawicielek Komitetu Referendalnego i działaczka ruchu Rodzice Przeciw Reformie. Zwracała uwagę na fasadowość konsultacji.
Zalewska 20 czerwca 2017 w Sejmie, tego samego dnia, gdy ZNP podało najnowsze dane dot. nauczycielskich zwolnień, zastrzegła wyłączność na prawdę: "Jesteśmy jedynym dysponentem prawdziwych danych, które gromadzimy w SIO [System Informacji Oświatowej]. Monitorujemy na co dzień sytuację w poszczególnych szkołach. To są twarde dane. Matematyka jest bardzo prosta".
I powtórzyła papierowe wyliczenia: "Proponowane zmiany przyczynią się do zwiększenia liczby etatów. Liczba oddziałów klas 7 i 8 będzie większa niż tych w gimnazjach. W roku szkolnym 2017/2018 przewidujemy o 1,8 tys. więcej oddziałów, a w 2018/2019 o 1, 9 tys. więcej. To jest konsekwencja tego, że w podstawówce klasy są mniej liczne. Liczba etatów wzrośnie o 3 tys. w roku szkolnym 2017/2018 i o 3 200 w 2018/2019. Łącznie będzie to 6 200 więcej etatów w stosunku do kończącego się roku szkolnego. Na 20 czerwca 2017 mamy w bazie 14 tys. ogłoszeń, a w kulminacyjnym momencie było ich 23 tys. - w tym ponad 5 tys. to pełne etaty". Tymczasem:
Min. Edukacji zaznaczała, że trzeba zbudować szkołę "na miarę dwudziestego pierwszego wieku". Elementem tego progresywnego podejścia miały być nowoczesne podstawy programowe. Jednak te deklaracje nie znalazły uznania w opiniach ekspertów i naukowców. Ministerstwo nie chce też ujawnić nazwisk twórców nowych podstaw.
W debacie min. Zalewska nie odnosiła się bezpośrednio do innych zarzutów przedstawianych przez Komitet Referendalny. Krążyła naokoło tematu finansowania reformy czy komfortu uczniów podczas reorganizacji pracy. OKO.press za Dorotą Łobodą przypomina inne kłamstwa szefowej MEN.
To ostatnie to najważniejsze w kontekście głosowania nad referendum. Dorota Łoboda twierdzi, że reformę można jeszcze zatrzymać: „Reforma jest na razie tylko na papierze, jeszcze żadna szkoła nie została zlikwidowana, jeszcze żadne dziecko nie zaczęło się uczyć ze zmienionej podstawy programowej, wypowiedzenia wręczone nauczycielom można cofnąć, powrócić do starej sieci szkół.
Nie mówcie nam też Państwo, że niszcząc ponad 17-letni dorobek tysięcy polskich szkół, wypełniacie jakąś „wolę suwerena” głosującego na PiS przed dwoma laty w wyborach parlamentarnych.
O tym, jak bardzo społeczeństwo nie zdawało sobie sprawy z tego, co się konkretnie kryje za kilkoma ogólnikami w programie PiS, świadczą ostatnie badania CBOS. Po dwóch miesiącach uświadamiania ludziom, co się naprawdę kryje za tzw. reformą, poparcie dla referendum oświatowego wzrosło – według ostatniego sondażu CBOS – do 62 proc. Wśród zwolenników referendum jest m.in. prawie 40 proc. wyborców PiS, a także 59 proc. wyborców Kukiz’15. Gdyby do referendum doszło, cieszyłoby się ono prawdopodobnie rekordową po 1989 roku frekwencją – w głosowaniu chce bowiem wziąć udział aż 78 proc. ankietowanych, w tym 56 proc. – zdecydowanie. Nawet 83 proc. wyborców PiS zadeklarowało, że wzięłoby udział w referendum edukacyjnym, gdyby zostało ono rozpisane.
Przeciwnicy pomysłów Anny Zalewskiej dzielą się na głośnych i cichych. Głośni to my – protestujemy, ostrzegamy w mediach, chodzimy na manifestacje, zbieramy podpisy. Są też przeciwnicy cisi, jak choćby wiceminister edukacji Maciej Kopeć, któremu udało się uratować przed likwidacją gimnazjum, w którym wcześniej pracował. Szkoda tylko, że jest to jedyne gimnazjum uratowane w ten sposób. Gdyby przy innych liceach udało się utworzyć klasy 7. 8. Liczba chętnych do tych oddziałów pokazałaby, że rodzice i dzieci nie chcą ośmiu lat w tej samej szkole. Dlatego nie zgodzili się Państwo na wprowadzenie poprawki umożliwiającej takie rozwiązanie.
Wierzę, że są wśród Państwa osoby, które zdają sobie sprawę, że w ten sposób nie wprowadza się reformy edukacyjnej. Podejmijcie odważną decyzję. Oddajcie głos Polkom i Polakom, niech wypowiedzą się, jakiej chcą szkoły dla swoich dzieci.
Wielu mówi nam, to sprawa przegrana, przeciwnik jest silniejszy. Ale my nie chcemy się poddać, bo racja jest po naszej stronie, bo tą racją jest dobro naszych dzieci. Nie chcemy słyszeć, że jest za późno. Na uczciwość nigdy nie jest za późno.
Obiecywali Państwo wielokrotnie w kampanii, że będziecie słuchać obywateli i nie będziecie wyrzucać podpisów do kosza. Za chwilę w dyskusji padnie argument: a nasi poprzednicy wyrzucili podpisy rodziców. Tak. Tak było. ALE ZMIANA MIAŁA BYĆ DOBRA!
Od tygodni próbują Państwo podważyć obywatelskość wniosku próbując przylepić mu łatę akcji partyjnej. Poseł Żalek mówi, że to nie obywatele podpisali się pod wnioskiem, wtórują mu inni przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. Nie dzielcie nas na lepszych i gorszych obywateli i rodziców. Obrażacie w ten sposób tysiące ludzi, które na ulicach stały i w trudnych zimowych miesiącach zbierały podpisy.
Były wśród nich matki i ojcowie, byli przedstawiciele organizacji pozarządowych, ruchów społecznych, a także partii politycznych. Nie wstydzimy się tego. Udało nam się zbudować wokół referendum szeroką koalicję.
Jesteśmy takimi samymi obywatelkami i obywatelami, niezależnie od przynależności do jakiejkolwiek organizacji. Mamy obywatelskie prawo domagać się referendum. To reguły demokratycznego Państwa. One nie są zarezerwowane dla określonych grup. Rozmawiajmy merytorycznie, a nie prześcigajmy się w udowadnianiu, kto ma prawo być obywatelką, a kto tego prawa nie ma.
Nie patrzmy na to w kategoriach wygranych i przegranych. W tej rozgrywce wygrane muszą być dzieci. Niech Państwo pomyślą o nich. Dla posłanek i posłów głosowanie to tylko chwila, ale w tej chwili ważą się losy naszych dzieci. Jeśli zatrzymacie tę reformę, zwolnicie tempo, skonsultujecie zmiany, wszyscy będziemy wygrani.
Większość z Państwa ma dzieci lub wnuki w wieku szkolnym. Czy naprawdę jesteście gotowi zafundować im ten edukacyjny koszmar: przepełnione klasy, naukę na zmiany, lekcje z nauczycielami jeżdżącymi od szkoły do szkoły, naukę z niekompetentnie przygotowanych programów? Czy naprawdę ze względu na polityczne racje skażecie wasze dzieci i wnuki na naukę w zdeformowanej – przez minister Zalewską – szkole. czy będziecie potem mogli spokojnie spojrzeć sobie w oczy? Czy będziecie mogli spokojnie spojrzeć w oczy dzieci, które znacie? Rodziców, których znacie? I wreszcie – waszych potencjalnych wyborców?”.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.
Komentarze