0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Lukasz Cynalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Lukasz Cynalews...

Rolnicy zaprotestowali, sporo wywalczyli, ale debata o nich nie poszła do przodu. Tak może brzmieć główny wniosek z raportu Instytutu Spraw Publicznych, który podsumował polską debatę o rolnictwie. Jak wskazują eksperci ISP i nowopowołanego, zajmującego się tematyką rolnictwa Instytutu „Grunt”,

w dyskusji brakuje głębi, skupienia się na związkach przyczynowo-skutkowych, a opinia publiczna odwraca oczy od tego, jak wygląda branża produkcji żywności.

A poważnej dyskusji niezbędnie potrzebujemy. W innym przypadku możemy przegapić poważne kryzysy, związane między innymi z adaptacją do zmiany klimatu – mówi OKO.press Paulina Sobiesiak-Penszko, jedna z autorek raportu „Wielkie nieporozumienie. Narracje o rolnikach, rolnictwie i bezpieczeństwie żywnościowym„ i analityczka Instytutu Strategii Żywnościowych „Grunt”. Jak podkreśla, opinia publiczna karmi się wyobrażeniami o nieznanej większości z nas branży. Rzadko odpowiadają one rzeczywistości.

Przeczytaj także:

Rolnicy, czyli kto? W większości nie wiemy

„Zaniedbaliśmy temat, nie interesujemy się rolnictwem, niedostatecznie je dotychczas obserwowaliśmy. W tym czasie do przodu poszło mnóstwo różnych procesów, choćby mocna intensyfikacja produkcji, powolna zmiana jej modelu. W Polsce wciąż mamy spore rozdrobnienie, ale mimo wszystko postępuje koncentracja, coraz większy jest udział większych gospodarstw, mniejsze zanikają. Przy okazji mamy proces modernizacji, mechanizacji, rozwoju rolnictwa przemysłowego i ferm przemysłowych" – mówi ekspertka.

„W naszych głowach wciąż żywe są wyobrażenia osadzone w głębokiej przeszłości, być może nawet XIX wieku, że rolnicy żywią i bronią albo że rolnicy to są prawdziwi strażnicy ekosystemów i obrońcy przyrody. Takie są stereotypy, którymi myślimy, dlatego że straciliśmy z oczu rolnictwo. Mamy też problem natury językowej, dlatego że wszystkich nazywamy rolnikami. Niezależnie od tego, czy to rolnik mały, średni czy wielkoobszarowy, czy to jest hodowca zwierząt futerkowych. Obserwujemy też polaryzację: albo rolnicy są obrońcami przyrody, albo wręcz trują nas, żywność i przyrodę. Wynika to z niezrozumienia tego sektora gospodarki i wciągnięcia go w grę polityczną" – twierdzi ekspertka w rozmowie z OKO.press.

Ekologia na drugim planie

Polityka i jej wpływ na rolnictwo to jeden z głównych tematów raportu. Powstał on jako reakcja na zeszłoroczne napięcia między rządem a rolnikami. Analiza opiera się w dużej mierze na cytatach z mediów, które relacjonowały rolniczy sprzeciw. Do czego doszły autorki opracowania?

  • W debacie publicznej nie było widać reprezentacji najpoważniejszych problemów rolnictwa, takich jak koncentracja produkcji w rękach gigantów;
  • W mediach widać zróżnicowanie obrazu rolników. Opisy ich sytuacji często sobie przeczą (bywają opisywani jednocześnie jako ludzie żyjący w niedostatku i bogacze), nie ma za to rozróżnienia rolników drobnych od na przykład wielkoobszarowych czy hodowców zwierząt;
  • Na dyskusję o rolnictwie wpływa dezinformacja, która zadziałała szczególnie w przypadku unijnych przepisów Nature Restoration Law i Europejskiego Zielonego Ładu;
  • Na dalszy plan schodzą wątki klimatu i potrzeby dostosowania się rolników do warunków kryzysu klimatycznego.

Zła Unia? Ale to dzięki niej rolnictwo się rozwija

Jednym z głównych powodów protestów były zbyt niskie według rolników ceny głównych oferowanych przez nich towarów, w tym zbóż. Przyczyny swoich niepowodzeń doszukiwali się w konkurencji tańszej żywności z Ukrainy – choć wszystko wskazywało na to, że hurtowe ceny w skupach spadały na całym świecie, czego nie mógł powodować napływ produktów zza naszej wschodniej granicy.

Protestujący z nieufnością patrzyli też na zapowiadane zmiany Europejskiego Zielonego Ładu, który mógłby zmusić ich do porzucenia niektórych ze środków ochrony roślin, a także zostawiania części ziemi bez uprawy. W OKO.press pisaliśmy, że obawy te były często albo nieuzasadnione, albo przesadzone. Co więcej, opór wobec unijnych regulacji może obrócić się przeciwko rolnikom, którzy będą cierpieć przez skutki kryzysu ekologicznego i klimatycznego. A polska wieś Unii wiele zawdzięcza i na obecności w UE wciąż może skorzystać – wskazywał na naszych łamach dr Jerzy Plewa.

„Jednolity rynek i akcesja do UE przyniosły polskim rolnikom ogromne korzyści. 2/3 polskiego eksportu żywności ląduje w krajach Unii.

Przed akcesją do UE cały nasz eksport rolniczy to około 4 mld euro, dziś – 58 mld euro. Polski sektor rolniczy od 2004 roku otrzymał już około 80 mld euro transferów z budżetu unijnego w postaci dopłat bezpośrednich i wsparcia na modernizację gospodarstw i rozwój wsi” – stwierdził ekspert. Po roku od protestów w działaniach rolników można dopatrzyć się początków antyukraińskiego zwrotu w opinii publicznej.

„Działania tych, którzy wysypują zboże, są albo cyniczne, albo głęboko naiwne – to nielegalne i niczego nie zmieni. Mnie to bulwersuje. Ja negocjowałem członkostwo Polski w Unii Europejskiej. Rolnicy na tym bardzo dużo zyskali. A teraz bardzo wielu z nich widzi przeciwnika w tej właśnie Unii. I w Ukrainie. Tymczasem Ukrainie trzeba pomóc i to zrobić w taki sposób, by nie ucierpieli na tym polscy rolnicy" – mówił nam rok temu były wiceminister rolnictwa.

Sprzeciw wobec ekologii przeciwskuteczny

W rok po protestach możemy zauważyć siłę rolniczego głosu i jego wpływ na polityków. Widać to było po debacie o Nature Restoration Law. Prawo o odbudowie zasobów przyrodniczych w UE tylko częściowo dotykało rolników, którzy błędnie wskazywali na zagrożenia związane z NRL.

„Mieliśmy protesty rolników przeciwko Europejskiemu Zielonemu Ładowi, którego Nature Restoration Law jest częścią. Z tym że NRL w ogóle nie dotyka spraw, które były przedmiotem protestów, nie zawiera chociażby zapisów dotyczących ugorowania czy użycia pestycydów. Z naszych analiz wynika, że większość rolników w ogóle nie wiedziała o istnieniu tego prawa – już nie mówiąc o tym, że nie wiedziała, co w nim jest. To kolosalne zaniedbanie naszego rządu” – mówiła nam Marta Klimkiewicz, prawniczka z ClientEarth.

„Polska zagłosowała przeciwko niemu, przede wszystkim ze względu na opór rolników. Oni obawiają się, że przez UE produkcja stanie się trudniejsza, że nie będą mogli używać nawozów czy oprysków w dotychczasowy sposób. Bardzo dużo dezinformacji pojawiło się wokół kwestii ugorowania. Dyskusja na ten temat była jednak powierzchowna i nie wykorzystaliśmy szansy, by ją pogłębić" – mówi Paulina Sobiesiak-Penszko.

Media nie wiedzą, jak traktować rolników?

Z analizy narracji na temat rolniczych protestów wynika, że media lubią opisywać tę grupę społeczną w skrajny sposób. Z jednej strony mamy „wsi spokojna, wsi zielona", z drugiej – roszczeniowość i wstecznictwo. Rolnicy są albo obrońcami przyrody, albo nas trują, produkują jedzenie bardzo słabej jakości – wskazuje ekspertka.

„W ostatnim roku nie weszliśmy z refleksją o rolnictwie na wyższy poziom, mimo że mówiliśmy o nim dużo w związku z protestami rolników. To cały czas było relacjonowanie protestów, mówienie o poglądach czy żądaniach rolników. Wiemy więc, że irytuje ich biurokracja, nie podoba im się polityka klimatyczna i Zielony Ład, ale co dalej? Jakiego rolnictwa chcemy? Jak wzmacniać jego konkurencyjność? Niestety ta dyskusja nie doprowadziła nas do ważniejszych wątków. Ono nadal jest pokazywane w oderwaniu od otaczającego je świata i wyzwań, które przed nami stoją" – mówi nam Sobiesiak-Penszko.

W dyskusji nie pomaga kontekst polityczny. Politycy często chodzą wokół rolnictwa i jego problemów na palcach, próbując zjednać sobie potencjalny elektorat – według Spisu Rolnego z 2020, półtoramilionowy. Utrudnia to podejmowanie tematów zagrożeń i wyzwań, które mogą czekać branżę w niedalekiej przyszłości. Politycy wolą skupiać się na doraźnych rozwiązaniach skomplikowanych problemów.

Rolnicy nie przetrwają bez przyrody

„Mimo że wiemy, że rolnictwo potrzebuje przyrody i nie przetrwa bez jej ochrony, to kwestia ta jest postrzegana jako przeszkoda dla jego rozwoju, coś ideologicznego. Takim klasycznym przykładem jest susza, która dotyka rolników, jednak w mediach najczęściej mówi się nie o jej przeciwdziałaniu, ale o dopłatach dla rolników za suszę. Nie mówimy też zbyt wiele o wpływie produkcji żywności na jej jakość i na zdrowie publiczne„ – przekonuje ekspertka Instytutu ”Grunt". Zauważa jednak, że rolnicy nie muszą odwrócić się na pięcie w odpowiedzi na poważną dyskusję o przyczynach swoich problemów.

„O wielu zjawiskach i wątkach dotyczących środowiska, klimatu i rolnictwa mówimy w debacie publicznej »naokoło«, by nie wywoływać emocji ani napięć. Ale już na przykład prasa branżowa pisze o klimacie i ochronie środowiska wprost, i otwarcie nazywa różne rzeczy. Natomiast w debacie politycznej trudno prowadzić rzeczową rozmowę na temat niektórych kwestii, w tym związków przyczynowo-skutkowych między kryzysem klimatycznym a kondycją rolnictwa. Politycy są tu ostrożni. Asekurują się. Bardzo dobrze było to widać także przy okazji zeszłorocznych protestów” – mówi nam Sobiesiak-Penszko.

„Żeby zabezpieczyć swoje bezpieczeństwo żywnościowe, musimy pójść o krok dalej. Musimy zastanowić się, jak wzmacniać odporność produkcji żywności na kryzysy, odpowiedzieć sobie, jak będzie wyglądać jej dostępność i cena w cieplejszym klimacie? Jak możemy się przygotować do tych zmian? Na co mamy wpływ, a na co nie? Dzięki debacie publicznej wyższej jakości będziemy też lepiej radzić sobie z dezinformacją, z emocjami i stereotypami, bo pójdzie za tym też lepsze rozumienie rolnictwa" – podsumowuje ekspertka.

;
Na zdjęciu Marcel Wandas
Marcel Wandas

Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl.

Komentarze