0:000:00

0:00

Prawa autorskie: AFPAFP

W ręce ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) wpadł w niedzielę 1 maja egzemplarz naddniestrzańskiej gazety "Pridniestrowje" datowany na 2 maja. Jest w nim mowa o "krwawych zamachach" podczas majowych świąt, w których zginęły dziesiątki ludzi. Jak podkreśla HUR gazeta została wydrukowana w przeddzień majówki.

Z ustaleń ukraińskiego wywiadu wojskowego wynika, że "Pridniestrowje" z 2 maja zawiera szereg materiałów propagandowych o "krwawych zamachach terrorystycznych, które spadły na Naddniestrza w święta majowe, w wyniku których zginęło kilkadziesiąt osób, w tym dzieci, osoby starsze i kobiety".

"Ponieważ gazeta została wydrukowana w przeddzień świąt, istnieje niebezpieczeństwo, że władze Kremla planują przeprowadzić szereg aktów zastraszania wśród miejscowej ludności, za które tradycyjnie zrzucą odpowiedzialność na Ukrainę i kolektywny Zachód" - ostrzegł HUR w komunikacie opublikowanym w serwisie Telegram 1 maja 2022.

Półmilionowa Naddniestrzańska Republika Mołdawska to samozwańcza republika separatystyczna ze stolicą w Tyraspolu. Oderwała się od Mołdawii w 1990, gdy po rozpadzie ZSRR byłe republiki związkowe przekształciły się w suwerenne państwa. Utworzyli ją dowódcy stacjonującej tam 14 armii ZSRR. Nie jest uznawana na arenie międzynarodowej, ten obszar jest traktowany jako część Republiki Mołdawii (3,5 mln mieszkańców).

Mimo podpisania stosownego traktatu w Stambule w 1999 roku Rosja dotąd nie wycofała swoich sił zbrojnych z terenów Naddniestrza, traktując je jako bazę dla swojego sprzętu wojskowego. Siły rosyjskie zostały zredukowane do około 1800 osób.

Publikujemy analizę sytuacji w Naddniestrzu i wokół Naddniestrza, która ukazała się w piątek 29 kwietnia na portalu Balkan Insight. Dziękujemy za udostępnienie tekstu.

Naddniestrze się broni przed wciągnięciem w wojnę na Ukrainie. Ale może mu się nie udać

Ze względu na geograficzną bliskość Ukrainy i dużą liczbę ukraińskich obywateli mieszkających w Naddniestrzu, władze tego separatystycznego regionu Mołdawii starały się zachować neutralność w trwającym konflikcie. Jednak, mimo najlepszych chęci przywódców separatystów, wydaje się, że wojna w Ukrainie rozprzestrzeniła się w końcu i na Naddniestrze.

Choć przetrwanie reżimu separatystów uzależnione jest od Rosji, jego władze odmówiły oficjalnego poparcia rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Konsekwentnie zapewniały swoich obywateli, a także społeczność międzynarodową, że Naddniestrze nie ma zamiaru angażować się w wojnę w Ukrainie.

Ostatnie zarzuty rządu w Kijowie, że rosyjscy żołnierze stacjonujący w Naddniestrzu przygotowują się do ataku na Ukrainę, zostały odrzucone przez separatystyczny reżim w Tyraspolu.

Przeczytaj także:

20 tysięcy uchodźców z Ukrainy

Jako „dowód” na to, że nie mają zamiaru atakować Ukrainy, wskazują fakt, że przyjęli ponad 20 000 uchodźców.

W ostatnich dniach doszło jednak do eskalacji napięcia w Naddniestrzu. 25 kwietnia trzech mężczyzn ostrzelało z granatników budynek siedziby separatystycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego w Tyraspolu. Został on poważnie uszkodzony, ale dzięki temu że stało się to w święto narodowe, prawosławną Wielkanoc, nie było żadnych ofiar.

Tej samej nocy doniesiono o kilku eksplozjach, które słychać było w bazie wojskowej na wsi tuż pod Tyraspolem.

Następnego dnia, we wtorek 26 kwietnia, mieszkańców Naddniestrza obudziła wiadomość, że dwie duże wieże radiowe we wsi Majak zostały zniszczone.

Wieże te były jednymi z największych w regionie i rzekomo służyły do nadawania rosyjskiej propagandy.

To tylko "nacjonaliści"

Według władz Naddniestrza, napastnicy pochodzili z Ukrainy. Starano się jednak nie obwiniać bezpośrednio rządu w Kijowie. Zamiast tego twierdzono, że to „nacjonaliści” przekroczyli granicę i przeprowadzili ataki.

Prezydent Mołdawii, Maia Sandu, stwierdziła, że ataki były wynikiem walk wewnętrznych między różnymi frakcjami w separatystycznym rządzie. Nie rozwinęła jednak tej kwestii. Nic dziwnego więc, że władze Naddniestrza odrzuciły te zarzuty.

W środę, 27 kwietnia, pojawiły się doniesienia, że w okolicach Cobasny, małej wioski w północnym Naddniestrzu, gdzie znajduje się skład amunicji z czasów sowieckich, strzeżone przez Grupę Operacyjną Sił Rosyjskich, słychać było strzały.

Władze szybko zdementowały te doniesienia, twierdząc, że ostrzał pochodził ze Stanisławki, wioski położonej po drugiej stronie Cobasny, tuż za granicą po ukraińskiej stronie.

Mimo to sytuacja pozostaje napięta. Według Ministerstwa Bezpieczeństwa Wewnętrznego separatystów, ukraińskie drony przeleciały w czwartek wieczorem nad składowiskiem amunicji. Potwierdził to szef administracji Cobasny, który stwierdził, że w ciągu ostatnich kilku dni widział drony latające nad składowiskiem amunicji, a następnie wracające na Ukrainę.

Wciąż nie wiadomo, kto przeprowadził te ataki. Podczas gdy Mołdawia i Tyraspol przedstawiają sprzeczne narracje, warto również zauważyć, że ataki nastąpiły zaledwie kilka dni po tym, jak rosyjski generał dywizji Rustam Minekajew powiedział, że Rosja zamierza „wyzwolić uciskane osoby rosyjskojęzyczne” w Naddniestrzu.

Takie stwierdzenia podsyciły spekulacje, że ostatnie wydarzenia mogą być częścią operacji pod fałszywą flagą (false flag operation).

Zorganizowany nacisk, żeby zdestabilizować region?

Obserwując wydarzenia w Naddniestrzu w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, trudno nie dojść do wniosku, że ostatnie ataki są częścią działań mających na celu destabilizację tego regionu i być może wciągnięcie go w konflikt.

Na początku wojny na platformie Telegram krążyły pogłoski, że mężczyźni w wieku wojskowym są proszeni o wyjazd do Tyraspolu żeby zaciągnąć do wojska. Plotki te rozeszły się tak szeroko, że Wadim Krasnosielski, prezydent Naddniestrza, poczuł się zmuszony publicznie je zdementować.

Następnie, 21 marca, prawie każda szkoła w Naddniestrzu otrzymała e-mail z informacją, że wokół budynku zostały podłożone miny. W ciągu następnych dni pojawiło się jeszcze kilkadziesiąt tego typu pogróżek; kilka fabryk, centrów handlowych, szpitali, a nawet Uniwersytet Naddniestrzański otrzymały informacje, że ich budynki zostały zaminowane.

Chociaż nie znaleziono żadnych bomb, władze separatystyczne potraktowały te pogróżki poważnie. Wiele instytucji edukacyjnych powróciło do nauczania zdalnego, a Krasnosielski obiecał postawić „mailowych terrorystów” przed sądem.

W świetle tych wydarzeń można sądzić, że ostatnie ataki w Naddniestrzu są częścią szerszej kampanii mającej na celu destabilizację regionu i być może wciągnięcie go w toczącą się wojnę.

Władze Naddniestrza starają się uspokoić ludzi, że sytuacja jest pod kontrolą. Krasnosielski wydał oświadczenie, w którym stwierdził, że Naddniestrze nie zostanie wciągnięte w wojnę.

Podobnie Witalij Ignatiew, pełniący funkcję ministra spraw zagranicznych separatystów, stwierdził, że Naddniestrze nie ma zamiaru zażądać wysłania do regionu większej liczby wojsk rosyjskich.

Czerwony poziom zagrożenia

Mimo to władze zostały zmuszone do wdrożenia nowych ograniczeń w związku z ostatnimi atakami. We wtorek, 26 kwietnia, Krasnosielski ogłosił, że zostanie wprowadzony „czerwony poziom” zagrożenia terrorystycznego.

Zapowiedział również, że obchody Dnia Zwycięstwa 9 maja będą musiały zostać odwołane. Był to ogromny cios dla władz. Władze secesjonistyczne bardzo krytycznie oceniły decyzję Mołdawii o zakazie noszenia wstążki z okazji Dnia Świętego Jerzego. W odpowiedzi na to w Tyraspolu zaplanowano jeszcze większe obchody Dnia Zwycięstwa.

Przed wszystkimi miastami i miasteczkami ustawiono punkty kontrolne. Na platformie Telegram szeroko rozpowszechniane są nagrania wideo z zatrzymywania i przeszukiwania samochodów. Rząd Mołdawii skrytykował władze Naddniestrza za wprowadzenie tak restrykcyjnych metod. Przywódcy separatystów twierdzą natomiast, że takie działania są konieczne ze względu na wydarzenia ostatnich dni.

Uciekają do Mołdawii

Wydaje się, że wysiłki władz mające na celu zapewnienie ludzi, że sytuacja jest pod kontrolą, nie do końca się powiodły. Jeszcze przed ostatnimi zamachami, po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym, liczba mieszkańców Naddniestrza ubiegających się o obywatelstwo mołdawskie gwałtownie wzrosła.

Po atakach w Tyraspolu i Grigoriopolu, a także domniemanych walkach w okolicach Cobasny, wielu mieszkańców Naddniestrza uciekło do Mołdawii. W różnych punktach kontrolnych wzdłuż granicy między Naddniestrzem a Mołdawią ustawiają się długie kolejki.

Nie wiadomo, co będzie dalej. Władze separatystów, choć obwiniają Ukraińców za ataki, są przekonane, że Naddniestrze nie zostanie wciągnięte w wir wojny. Biorąc pod uwagę niewielką liczbę ludności i brak nowoczesnego sprzętu wojskowego, jest mało prawdopodobne, aby Naddniestrze mogło odegrać znaczącą rolę militarną.

Niemniej jednak, biorąc pod uwagę fakt, że Rosja najwyraźniej zamierza zająć ukraiński port w Odesie, znajdujący się niedaleko granicy z Mołdawią, w najbliższej przyszłości napięcie w Naddniestrzu nadal pozostanie wysokie.

(Tłumaczyła Anna Halbersztat)

;

Udostępnij:

Keith Harrington

Jest stypendystą NUI Travelling Scholar w dziedzinie nauk humanistycznych i społecznych, doktorantem na Wydziale Historii, Centrum Studiów Europejskich i Euroazjatyckich, Uniwersytetu Maynooth.

Komentarze