0:000:00

0:00

Na zdjęciu: pracownicy rosyjskiej sekcji Culture.pl, którzy promowali polską kulturę dla rosyjskojęzycznych odbiorców, zwolnieni przez Instytut Adama Mickiewicza. Pożegnalne zdjęcie umieszczone na FB Polina Kozerenko.

Po 7 latach działalności rosyjska sekcja portalu Culture.pl została zawieszona. 11 kwietnia 6-osobowa redakcja sekcji - wszyscy pochodzą z Rosji i mieszkają w Polsce - dowiedziała się o decyzji Instytutu Adama Mickiewicza - i od razu otrzymała wypowiedzenia.

IAM zarządza portalem Culture.pl, a sam podlega Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Od 2020 roku dyrektorką Instytutu jest Barbara Schabowska, była szefowa TVP Kultura.

Zamknięcie rosyjskiej sekcji portalu to kolejna z serii skandalicznych decyzji IAM. W OKO.press pisaliśmy o tym, jak niegdyś poważana instytucja publiczna, której celem była promocja polskiej kultury za granicą, zaczęła się sypać pod rządami PiS.

“Zwykle zmiany struktury robi się, żeby coś usprawnić. Tutaj wyszło odwrotnie. Pewne procesy wydłużyły się, zamiast skrócić, jest więcej biurokracji i kontroli. Część ludzi czekała na to, by zobaczyć zmiany. Teraz wiedzą już, że lepiej nie będzie – dlatego już nie czekają, odchodzą” - mówiła o "rewolucji" w IAM nasza informatorka.

Zwolnienia, eliminowanie niewygodnych projektów, kumoterstwo - stały się codziennością instytutu.

Przeczytaj także:

“Przyzwoitość cywilizowanego człowieka”

O tym, jaki jest oficjalny powód zamknięcia sekcji czytamy w komunikacie na stronie instytutu:

“Tak nakazuje przyzwoitość cywilizowanego człowieka w obliczu rosyjskiego barbarzyństwa i zbrodni, jakich Rosja dopuszcza się na Ukrainie”.

Tyle że sekcja nie zajmowała się promocją rosyjskiej, tylko polskiej kultury wśród rosyjskojęzycznych odbiorców/czyń.

Decyzja IAM wywołała protest wśród ludzi kultury - petycję do dyrektorki IAM i ministra kultury Piotra Glińskiego o przywrócenie sekcji podpisali m.in. Mariusz Szczygieł, Krystyna Kurczab-Redlich, Agnieszka Romaszewska-Guzy, Andrzej Stasiuk, Dariusz Stola i Magdalena Grzebałkowska.

“Obawiamy się, że »zawieszenie« będzie w tym przypadku równoznaczne z zamknięciem. Uważamy tę decyzję za błędną, krótkowzroczną, a dla popularyzacji kultury polskiej zwyczajnie szkodliwą” - piszą autorzy/ki petycji.

Jednocześnie IAM poinformował, że od 14 kwietnia rusza ukraińska sekcja portalu Culture.pl.

“Prace nad powstaniem sekcji ukraińskiej Culture.pl Instytut Adama Mickiewicza rozpoczął na długo przed rosyjską inwazją (...). Sam fakt wypowiedzenia wojny Ukrainie, a następnie szokująca brutalność i bestialstwo dokonywane przez armię rosyjską na ludności cywilnej, spowodowały podjęcie przez Dyrekcję Instytutu decyzji m.in. o przyspieszeniu prac nad opublikowaniem ukraińskiej wersji portalu” - pisze IAM.

Oskarżenia o naruszenia przepisów

Współzałożycielką i byłą redaktorką naczelną rosyjskiej sekcji jest Anna Mirkes-Radziwon. W piątek, 8 kwietnia, dostała wezwanie w sprawie “rażących naruszeń przepisów IAM”. Rozmawiamy z nią tydzień później.

“Zarzucono mi próbę obchodzenia sankcji nałożonych na Rosję. Chodziło o wypłaty dla naszych rosyjskich autorów z Rosji. Zostałam więc oskarżona za chęć zapłacenia ludziom za ich pracę dla Culture.pl - i to nie przelewem bankowym, tylko gotówką z upoważnieniem. To zwyczajnie niesprawiedliwe" - mówi.

Dodaje, że chodzi przede wszystkim o autorów: publicystę Borisa Sokołowa i tłumaczkę oraz ukrainistkę Madinę Alekseevą, mieszkających w Moskwie.

"Dla jasności - to osoby o jasnych postawach antyputinowskich, o czym wyraźnie świadczą teksty Sokołowa i życiorys Alekseevej” - tłumaczy. I dodaje, że jeśli to faktyczny powód zawieszenia sekcji, to konsekwencje powinna ponieść ona sama, a nie cała 6-osobowa redakcja.

Instytut wydał w tej sprawie kolejne oświadczenie, w którym tym razem potwierdza, że powodem zawieszenia sekcji są nałożone na Rosję sankcje.

“Ich funkcjonowanie faktycznie wyklucza możliwość rozliczeń z autorami tekstów pisanych na potrzeby rosyjskiej sekcji Culture.pl, a mieszkającymi na terenie Federacji Rosyjskiej, bez których zdaniem osób współpracującym z IAM przy tworzeniu sekcji rosyjskiej, nie jest możliwe prowadzenie dalszej działalności sekcji” (pisownia oryginalna - red.).

“Jednak żadnych rozmów z nami o prowadzeniu sekcji na innych warunkach nie było" - mówi Anna Mirkes-Radziwon.

Co więcej, nasze rozmówczynie - byłe dziennikarki portalu - przekonują, że bez autorów i autorek z Rosji sekcja nadal mogłaby się rozwijać i normalnie funkcjonować. Mówią też, że o planach ukraińskiej sekcji rzeczywiście wiedziały od dawna.

Nie wiedziały za to, że sekcja ukraińska będzie działać zamiast, a nie obok, sekcji rosyjskiej. Chociaż to właśnie ich redakcja naciskała na dyrekcję instytutu, by umożliwić czytanie o polskiej kulturze również po ukraińsku.

Mirkes-Radziwon: “Zaprosiłam do współpracy znaną tłumaczkę i redaktorkę Natalię Rymską, która od 2016 roku tworzyła podstronę ukraińską i budowała podstawy dla ukraińskiej sekcji. Przez kilka lat słyszeliśmy od IAM, że nie ma funduszy na jej uruchomienie. Wreszcie stanęło na tym, że sekcja otworzy się w 2022 roku - tylko, jak się okazało teraz, również niespodziewanie dla naszych koleżanek i kolegów ukraińskich, jednocześnie zniknie nasza redakcja”.

Podkreśla, że sukces powstania sekcji ukraińskiej jest zasługą całej redakcji Culture.pl, przede wszystkim Natalii Rymskiej, która o nią walczyła.

IAM nie ma nic do dodania

Na długo przed całą sprawą - 26 lutego - redakcja rosyjskiej sekcji wydała oświadczenie, w którym sprzeciwia się rosyjskiej agresji na Ukrainę:

“Wierzymy, że naszą misją jest budowanie mostów między krajami i narodami (...) To, co robi dziś Rosja, jest zbrodnią przeciwko innemu narodowi, innemu państwu, innej kulturze. My, Rosjanie, znamy tę kulturę od dawna i wiele z niej czerpiemy. Niemniej jednak nie powstrzymało to prezydenta Putina, jego generałów od potworności, których jesteśmy dziś świadkami w Ukrainie.

To, co się dziś dzieje, niszczy Ukrainę, jest niszczące także dla Rosji. Każdy, kto aprobuje agresję i masowe mordy, niszczy przyszłość narodu rosyjskiego i jego kulturę. Uważamy, że obowiązkiem każdego Rosjanina jest walka z Putinem i jego zbrodniczym reżimem. Ta wojna jest prowadzona NIE w naszym imieniu”.

Oficjalnie o zawieszeniu działalności sekcji zadecydowała dyrekcja IAM. Jednak na stronie angielskiej sekcji Culture.pl przez kilka godzin było opublikowane oświadczenie, z którego wynika, jak podaje "Wyborcza", że likwidacja sekcji rosyjskojęzycznej była spowodowana żądaniem Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Zwróciliśmy się z pytaniami do instytutu. Zapytaliśmy o motywacje, które stały za zawieszeniem sekcji rosyjskiej portalu, dlaczego redakcja otrzymała wypowiedzenia skoro sekcja została oficjalnie zawieszona, a nie zamknięta, oraz o to, kiedy i na jakich zasadach miałaby zostać przywrócona.

Rzeczniczka IAM odesłała nas do oświadczenia o “przyzwoitości cywilizowanego człowieka” i poinformowała, że instytut “nie ma nic więcej do dodania w tej sprawie”.

Wysłaliśmy również wiadomość do ministerstwa kultury z pytaniem, czyją decyzją było zawieszenie sekcji - instytutu czy ministerstwa. Do chwili publikacji tego artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

“Za podejmowanie decyzji dotyczących bieżącej działalności instytucji kultury odpowiada dyrektor tej instytucji” - to z kolei informacja, jaką Wirtualne Media otrzymały od centrum informacyjnego MKiDN.

Póki co na tym stanęły wyjaśnienia.

“Nie chciałam mieszkać w Rosji”

Rozmawiamy także z innymi byłymi pracowniczkami sekcji rosyjskiej portalu Culture.pl

Sveta pracowała w Culture.pl od 2015 roku, czyli od samego początku działania rosyjskojęzycznej sekcji. Zajmowała się redagowaniem, tłumaczeniami, była też autorką tekstów, a do Polski przyjechała w wieku 21 lat na studia polonistyczne. “Nie chciałam mieszkać w Rosji, bo nie podobała mi się rosyjska polityka, chciałam żyć w europejskim kraju. Wtedy Polska była jeszcze nieco inna” - mówi.

“Culture.pl to portal o polskiej kulturze, a nie o rosyjskiej. Teksty w naszej sekcji były pisane przez autorów polskich, rosyjskich, białoruskich i ukraińskich. Od samego początku mieliśmy też teksty pisane po ukraińsku, które tłumaczyliśmy na rosyjski” – wyjaśnia.

Dodaje, że odbiorcami rosyjskojęzycznego Culture.pl byli nie tylko Rosjanie, ale też Ukraińcy mówiący w tym języku, Białorusini, Kazachowie, Gruzini czy Ormianie. Do tego jeszcze osoby rosyjskojęzyczne w Polsce i w innych krajach.

“O zwolnieniu zostałam poinformowana 11 kwietnia. Nasza sekcja nie była w ogóle na to przygotowana. Mieliśmy spotkanie całej redakcji Culture.pl z dyrekcją IAM. To redakcja była inicjatorem spotkania, chcieliśmy porozmawiać o różnych niepokojących sytuacjach, które miały miejsce”.

Pod koniec spotkania dyrektorka IAM ogłosiła, że zgodnie z jej decyzją sekcja rosyjska zostaje zawieszona.

“W teorii pracujemy jeszcze przez miesiąc, ale tego samego dnia zostaliśmy pozbawieni dostępu do redagowania i zamieszczania treści na portalu, więc w praktyce nasza praca już się zakończyła. Nie usłyszeliśmy też żadnego konkretnego powodu zawieszenia sekcji, tylko że będzie ono obowiązywać na czas nieokreślony.

Ale skoro dostaliśmy wypowiedzenia, to możemy się spodziewać, że nikt nie planuje w najbliższym czasie przywracać naszej sekcji”.

Dodaje też, że cały zespół otrzymał olbrzymie wsparcie ze strony innych sekcji, również nowopowstałej sekcji ukraińskiej. “Nikt się nie cieszy z naszego zwolnienia”.

Decyzja służy propagandzie

W rosyjskiej sekcji Culture.pl pracowała również Olga, studentka warszawskiej ASP. Pracę w portalu zaczęła w 2019 roku jako specjalistka od mediów społecznościowych i autorka tekstów i ilustracji.

Olga tak wspomina rozmowę z 11 kwietnia:

“Mimo że to my zaprosiliśmy dyrektorkę IAM na spotkanie, to ona przejęła agendę. Nie było żadnego dialogu ani odpowiedzi na nasze skargi. Na koniec powiedziała nam, że pracownicy rosyjskiej sekcji dostaną jakąś propozycję. Okazało się, że tą propozycją było rozwiązanie umowy z miesięcznym okresem wypowiedzenia”.

Olga odnosi się też do oświadczenia IAM dotyczącego rosyjskich sankcji. Jej zdaniem problemy z płatnościami dla autorów mieszkających w Rosji nie stanowią przeszkody dla istnienia sekcji. “My też możemy pisać teksty, możemy zamawiać teksty od autorek i autorów którzy mieszkają w Polsce i tu płacą podatki”.

Sveta z kolei odnosi się do usprawiedliwiania decyzji “przyzwoitością cywilizowanego człowieka”:

“Jako jedni z pierwszych, tuż po agresji Rosji na Ukrainę, wydaliśmy oświadczenie, w którym wyraziliśmy nasz sprzeciw i opowiedzieliśmy się jednoznacznie po stronie ukraińskiej. Zresztą od lat byliśmy proukraińscy i dawaliśmy temu wyraz w publikowanych tekstach, w akcjach poparcia Olega Sencowa, wówczas więzionego w Rosji. Dużo pisaliśmy o Ukrainie. Kompletnie nie rozumiem jak ten komunikat ma się do naszej redakcji”.

Jej zdaniem decyzja IAM tak naprawdę służy rosyjskiej propagandzie.

“Zawsze otwarcie pisaliśmy o tym, co się dzieje w Ukrainie. A, że nie byliśmy blokowani przez rosyjską cenzurę, to wszyscy Rosjanie mogli nas czytać.

Zamykając rosyjską wersję portalu, dyrekcja dała znakomity powód, by Rosja mówiła: patrzcie, Rosjan wyrzucają z pracy, nie chcą mieć z nimi do czynienia, Rosjanie są dyskryminowani, w Polsce panuje rusofobia” - tłumaczy Sveta.

“Podam przykład: Igor Belov, znakomity autor tekstów o literaturze polskiej na Culture.pl, tłumacz poezji polskiej i chyba najbardziej cytowany tak w polskich jak w niezależnych mediach rosyjskich, spotkał się z hejtem w prasie i social mediach, m.in. ze strony putinowskiego propagandzisty Zachara Prilepina, który cieszył się, że »Polacy wyrzucili na bruk podlizującego się im poetę, który nawoływał do potępienia Rosji«" - dopowiada Anna Mirkes-Radziwon.

“Całym sercem za Ukraińcami”

Czy zwolnienie was z pracy jest dla was przejawem dyskryminacji i rusofobii? - pytamy.

Olga: “To przede wszystkim decyzja populistyczna, wykorzystanie wojny w politycznych celach. Czy ministra, czy dyrektorki? Tego nie wiem”.

Dodaje, że przedtem żadnej rusofobii w Polsce nie doświadczyła. “Póki co mam szczęście, ale nie neguję negatywnych doświadczeń znajomych z Rosji. Umówmy się - Polska nie jest tolerancyjnym krajem i już przed wojną zdarzały się przejawy rusofobii czy ukrainofobii."

“Dla mnie jednak skala tego zjawiska nie jest na tyle istotna, by o tym krzyczeć, tak jak robią to media propagandowe w Rosji. A komentarze w internecie? Cóż, ludzie w sieci wylewają z siebie to, co najgorsze, a na żywo nigdy tego nie powiedzą. Skala hejtu może przerażać, ale ja nie wchodzę w dyskusję z ludźmi, których nie znam”.

Sveta: “Poza wyrzuceniem mnie z pracy, nie zetknęłam się jeszcze z dyskryminacją. Ale coraz częściej słyszę, że komuś nie otworzyli konta w banku czy porysowali samochód. Tyle że dla mnie to jest nieporównywalne z tym, co przeżywają Ukraińcy”.

Sveta od samego początku wojny angażuje się w pomoc dla uchodźców i nie zdarzyło się, by ktoś miał problem z jej pochodzeniem. “Ale gdy czytam komentarze, także Polaków, że wszystkich Rosjan trzeba deportować, że wszyscy są winni – to ten hejt boli. Ukraińcy - oczywiście, to zrozumiałe, że tak uważają, mają prawo nas wszystkich nienawidzić. Ale dlaczego piszą to Polacy? W każdym razie ja, jako Rosjanka czuję wstyd za mój kraj. Dlatego postanowiłam zaangażować się w pomoc uchodźcom - chociaż tyle mogę zrobić”.

Olga: “Jestem całym sercem z Ukraińcami i życzę im zwycięstwa”.

Udostępnij:

Anna Mikulska

Dziennikarka i badaczka. Zajmuje się tematami wokół praw człowieka, głównie migracjami i uchodźstwem. Publikowała reportaże m.in. z Lampedusy, irackiego Kurdystanu czy Hiszpanii. Przez rok monitorowała sytuację uchodźców z Ukrainy w Polsce w ramach projektu badawczego w Amnesty International. Laureatka w konkursie Festiwalu Wrażliwego. Współtworzy projekt reporterski „Historie o Człowieku".

Komentarze