Kraje UE nadal kupują rosyjską ropę i gaz za miliardy. Komisja Europejska zapowiada embargo na ten import od 2027 roku. Z pewnością wywoła to opór Węgier i Słowacji, wciąż uzależnionych od rosyjskich dostaw
Rosyjski gaz, rosyjska ropa i rosyjskie paliwa jądrowe ma zniknąć z UE do końca 2027 roku. To plan przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen dla krajów członkowskich. Mimo odgórnych ograniczeń i dobrowolnych deklaracji poszczególnych państw w 2024 import rosyjskich węglowodorów do Unii wzrósł o 18 proc. W ten sposób kraje członkowskie narażają się na uprawnione zarzuty o wspieranie Kremla. Moskwa pieniędzmi z wyeksportowanych surowców może podreperować nadwyrężony wojną budżet i kontynuować działania zbrojne w Ukrainie. Możemy być niemal pewni, że przynajmniej w dwóch europejskich stolicach propozycja ta spotka się z oporem.
„Przychody z paliw kopalnych pozostają kluczowym źródłem finansowania rosyjskiej machiny wojennej. Naszym podstawowym interesem w dziedzinie bezpieczeństwa jest więc zaprzestanie finansowania putinowskiego skarbca wojennego. W tym celu musimy przestać wydawać miliardy na import rosyjskiej energii” – stwierdziła w środę (7 maja 2025) von der Leyen. Dodała, że powrót do uzależnienia od rosyjskich paliw po wojnie lub utrzymywanie ograniczonych ich dostaw byłoby błędem, bo Rosja zwyczajnie nie jest wiarygodnym dostawcą. W czerwcu Komisja Europejska ma przedstawić propozycje aktu prawnego zakazującego zawierania nowych umów od początku 2026 roku. Kontrakty długoterminowe według wizji von der Leyen powinny wygasnąć z początkiem 2027 roku.
Deklarację tę poprzedziły słowa szefa rosyjskiej dyplomacji, Siergieja Ławrowa z marca. Członek kremlowskiego reżimu stwierdził, że „interesującym” rozwojem wypadków byłoby, „jeśli Amerykanie wykorzystają swój wpływ na Europę i zmuszą ją, by nie odmawiała rosyjskiego gazu”. Na razie nie widać takich sygnałów.
Niektórzy jednak nie spieszą się z całkowitym zerwaniem z rosyjskim surowcem. Do grudnia zeszłego roku do UE wciąż można było ściągać rosyjski gaz LPG, używany przede wszystkim jako paliwo samochodowe, na podstawie podpisanych już kontraktów. W połowie 2024 tanie, rosyjskie LPG stanowiło aż 53 proc. całego autogazu dostępnego na polskich stacjach. Unijne zakazy nie obejmują też dostaw gazociągiem Przyjaźń ani skroplonego gazu LNG dostarczanego statkami – choć Polska, po otwarciu Baltic Pipe i przerzucenie się na dostawy z USA czy Kataru już go nie sprowadza. Toá jednak jedynie dobrowolne działania. W mocy jest z kolei embargo na ropę naftową, jednak Węgry i Słowacja korzystają z jego czasowego zawieszenia. W zamierzeniu miało ono umożliwić im stopniową rezygnację z rosyjskiego surowca.
Kraje UE w zeszłym roku przeznaczyły na rosyjskie węglowodory 23 miliardy euro. To kwota przekraczająca sumę całej pomocy militarnej dla Ukrainy. Zmniejszenie tej kwoty do zera będzie trudnym zadaniem, a solidnie dołoży się do tego zapewne opór Budapesztu i Bratysławy.
Obie stolice walczyły, by po wprowadzeniu ewentualnego embarga pozostać poza jego nawiasem. Nic dziwnego, w końcu udział rosyjskiego surowca w imporcie na Węgry sięgał 80 proc. Na Słowacji było to okrągłe 100 proc. całej zużytej ropy. W przypadku gazu było to kolejno 85 proc. i 67 proc.
Bruksela przystała na prośby obu krajów, które zobowiązały się jednak do szukania nowych kierunków importu węglowodorów. Trzy lata później możemy powiedzieć, że do całkowitej niezależności Słowacji i Węgier od rosyjskich surowców jest daleko. Słowacja zredukowała swoją zależność od rosyjskiego gazu do 50 proc., od ropy – do 75 proc. Węgry zwiększyły import rosyjskiego gazu z 4,5 milionów metrów sześciennych w 2021 do 6,7 milionów metrów sześciennych w 2024 roku. Państwowy MOL twierdzi, że stara się odejść od zużycia rosyjskiej ropy. Ta w 2024 roku wciąż jednak stanowiła ona 70 proc. surowca zużytego przez jego rafinerie.
Rosja wciąż dostarcza gaz na Węgry i Słowację mimo zablokowania tranzytu „Przyjaźnią” przez Ukrainę. Kijów w styczniu nie przedłużył umowy na korzystanie z przesyłu przez swoje terytorium Gazpromowi. W utrzymaniu rosyjskiego eksportu pomaga gazociąg TurkStream, biegnący przez Turcję i Bułgarię.
Premier Węgier Viktor Orbán i jego słowacki odpowiednik Rober Fico utrzymują wyjątkowo ciepłe jak na europejskie warunki stosunki z Moskwą. W ocenie Ośrodka Studiów Wschodnich Węgry chcą zabezpieczyć swoją energetykę na wypadek końca wojny w Ukrainie i powrotu do „bussiness as usual” w kontaktach z rosyjskimi dostawcami surowców. Słowacja może stosować podobną logikę.
„Budapeszt liczy, że po zakończeniu wojny relacje Zachodu z Rosją wrócą na dawne tory, w związku z czym dywersyfikacja źródeł dostaw gazu i ropy nie jest konieczna. Tamtejsze władze nie widzą też powodu, aby zawieszać realizowaną przez Rosatom rozbudowę elektrowni jądrowej Paks. Węgry są zatem zdeterminowane, aby utrzymać dotychczasowe dostawy z Federacji Rosyjskiej mimo ryzyka tranzytu przez Ukrainę oraz rosnących kosztów politycznych związanych z pogłębiającą się nieufnością partnerów zachodnich” – zauważają analitycy OSW.
Z całych sił przed odcięciem się od rosyjskich dostaw broni się też Słowacja. Według obliczeń rządu Ficy ich zastąpienie będzie kosztowało 500 mln euro rocznie.
„Uznajemy strategiczny cel zmniejszenia zależności energetycznej Unii Europejskiej od krajów trzecich. Nie zgadzam się na jednak na ekonomiczne samobójstwo” – powiedział premier Słowacji po zapowiedzi von der Leyen. – „Gaz, energia jądrowa, ropa naftowa – wszystko musi się skończyć tylko dlatego, że budowana jest nowa żelazna kurtyna między światem zachodnim i być może Federacją Rosyjską i innymi krajami” – stwierdził lider rządzącej partii Smer.
Bratysława milczy jednak na temat zysków, które czerpie między innymi z tranzytu rosyjskiego gazu do innych krajów – na przykład do Austrii.
„Chociaż zeszłoroczny import stanowił zaledwie 50 proc. w stosunku do 2021 roku, jego wolumen od przejęcia przez Ficę władzy w październiku 2023 wzrósł z 12,2 mld m³ do 13,5 mld m³ w ubiegłym roku. Przyniosło to znaczące dochody państwowemu operatorowi sieci przesyłowych Eurostream, który zgodnie z umową z Gazpromem, ważną do 2028 roku, otrzymuje 400–600 mln euro rocznie za udostępnioną przepustowość. Jego rzeczywisty zysk za lata 2023–2024 spadł do 155 mln euro (w latach 2021–2022 wynosił 350 mln euro). Reeksportująca rosyjski gaz także państwowa spółka SPP odnotowała ponadto dochody w wysokości 321 mln euro za 2023 rok. Wartość importu gazu z Rosji na Słowację w 2024 roku to ok. 1,4 mld euro” – wskazuje Polski Instytut Spraw Międzynarodowych.
Bratysława nie chce też odciąć się od możliwości korzystania z rosyjskiego paliwa jądrowego, który teraz jest jedną z podstaw systemu energetycznego Słowacji. Dopiero od 2027 roku dostawy do tamtejszych bloków atomowych ma odpowiadać francuski Framatome. Elektrownie jądrowe odpowiadają za 60 proc. miksu energetycznego Słowacji.
Podsumowując: w negocjacjach dotyczących embarga Komisja Europejska musi spodziewać się ostrego sprzeciwu Ficy i Orbána. Możliwe, że przyjmujący często prorosyjską postawę liderzy znów wywalczą jakąś formę wyłączenia spod wspólnotowych regulacji.
Paradoksem może się wydawać, że UE mimo deklaracji odejścia od rosyjskiego importu chce zwiększyć swoje możliwości importu LNG. Zwracają na to uwagę eksperci z think-tanku Ember i Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA). „Zamiast inwestować w prawdziwe alternatywy, takie jak odnawialne źródła energii i efektywność, aby odciąć rosyjski import, państwa członkowskie przepalają pieniądze na drogie w eksploatacji moce LNG, które nie będą nawet wykorzystywane” – komentował dr Paweł Czyżak z Ember. Komisja Europejska chce, by państwa członkowskie zwiększyły możliwości swoich gazoportów o 54 proc. Według wyliczeń Ember i CREA nie ma takiej potrzeby, a możliwości przeładunkowe UE w 2030 roku będą przewyższały popyt o 26 proc.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Reporter, autor tekstów dotyczących klimatu i gospodarki. Absolwent UMCS w Lublinie, wcześniej pracował między innymi w Radiu Eska, Radiu Kraków i Off Radiu Kraków, publikował też w Magazynie WP.pl i na Wyborcza.pl. Jeden ze współautorów podcastu "Drugi Rzut Oka". Interesuje się tematyką transformacji energetycznej, transportu publicznego, elektromobilności, w razie potrzeby również na posterunku przy tematach popkulturalnych. Mieszkaniec krakowskiej Mogiły, fan Eurowizji, miłośnik zespołów Scooter i Nine Inch Nails, najlepiej czujący się w Beskidach i przy bałtyckich wydmach.
Komentarze