Dwoje inteligentów. Żonaty z córką polskiego kosmonauty-komunisty, zamężna z austro-niemieckim arystokratą. On trochę, ona bardzo w antykomunistycznej opozycji, najpierw studenckiej, potem dorosłej. On największy polityczny wędrowniczek, ona zawsze z opcji demokratycznej i europejskiej. W grudniu 2017 roku on porównał ją do szmalcowników
W 2009 roku w wyborach do europarlamentu Państwowa Komisja Wyborcza rejestrowała kandydatów pod pełnymi nazwiskami. Róża Thun musiała więc wystartować jako Róża Maria Gräfin von Thun und Hohenstein (nazwisko ma po mężu z austro-niemieckiej arystokratycznej rodziny). Już wówczas Ryszard Czarnecki - wtedy kandydat PiS - twierdził, że może zaszkodzić jej niemieckie nazwisko.
Niemal w tym samym momencie się okazało, że sam został zarejestrowany jako Richard Henry - bo urodził się w Londynie i tak miał zapisane w metryce oraz w systemie PESEL.
W życiorysach obojga polityków jest trochę podobieństw - oboje wywodzą się z inteligenckich rodzin, oboje działali w opozycji demokratycznej i zajmują się sprawami zagranicznymi i integracją europejską. Ale znacznie więcej jest różnic.
Połączyła ich obelga. W grudniu 2017 roku Czarnecki porównał Thun do szmalcowników. I przynajmniej na razie nie chce przeprosić - mimo groźby utraty stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
Pochodzi z arystokratycznej polskiej rodziny - według genealogii Minakowskiego ma wśród przodków posła na Sejm Wielki (1788-1792). Jest córką prof. Jacka Woźniakowskiego, wybitnego działacza katolickiego z czasów PRL, a później m.in. prezydenta Krakowa (1990-1991).
Róża Woźniakowska skończyła filologię angielską na UJ. Była rzeczniczką Studenckiego Komitetu Solidarności, opozycyjnej organizacji krakowskich studentów, założonej po śmierci (prawdopodobnie zamordowanego przez SB w maju 1977) studenta Stanisława Pyjasa.
Wyliczenie różnych rodzajów inicjatyw społecznych, w których brała udział, zajęłoby książkę. Spędziła kilkanaście lat za granicą - jeszcze w czasach studenckich przejechała autostopem całą Europę, w latach 80. mieszkała w Niemczech i w Nepalu.
Od 1992 do 2005 roku kierowała Polską Fundacją im. Roberta Schumana - dużą organizacją pozarządową zajmującą się promowaniem idei integracji europejskiej, założoną przez krąg działaczy społecznych i politycznych związanych z Unią Wolności. W 2005 roku została dyrektorem Przedstawicielstwa Komisji Europejskiej w Polsce, a w 2009 - europosłanką z listy PO. Zawsze zajmowała konsekwentnie proeuropejskie stanowisko.
„Ja mam pochodzenie takie, jakie mam, wyszłam za mąż jak wyszłam, wydałam książkę "Róża", tam wszystko jest opisane. A zajmuję się pracą, do której zostałam wybrana przez mieszkańców Świętokrzyskiego i Małopolski. Ponieważ jestem osobą praktyczną, dbam o to, żeby nie traktować Parlamentu Europejskiego jak klubu dyskusyjnego tylko, ale wykonywać swój mandat tak, żeby moja praca służyła konkretnym osobom w bardzo konkretny sposób”
- mówiła w jednym z wywiadów.
„Hejt dotyczy każdego, kto bierze pod uwagę rozwiązania inne niż zamknięcie Polski przed przybyszami ze świata o innej kulturze i innej religii.
Hejtem w najwulgarniejszy sposób oblewani są migranci z dalekich krajów, ale też ci, którzy publicznie śmią sugerować, że w przybyszach często tkwi potencjał dla rozwoju myśli i gospodarki.
Hejt bezkarnie szaleje wśród anonimowych autorów, jest wstrętny, głupi, prymitywny i bardzo niepokojący, bo agresja i ksenofobia jeszcze nigdy w historii nie doprowadziły do niczego dobrego” - pisała w 2015 roku w czasie kryzysu wywołanego napływem do Europy uchodźców z Afryki i Bliskiego Wschodu.
Od zwycięstwa PiS jest jedną z najczęściej atakowanych polityczek opozycji. Media prorządowe z upodobaniem przypominają jej niemieckie nazwisko, a w sierpniu 2017 roku internetowe trolle próbowały zmienić w jej biogramie w wikipedii narodowość na niemiecką.
W programie „Bez Retuszu” TVP redaktor naczelny „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz zarzucił Thun, że „nie czuje się Polką”. Wyszła wtedy ze studia.
Nietrafione i obraźliwe porównania do czasów II wojny światowej zdarzały się Czarneckiemu już wcześniej. 30 sierpnia 2017 roku napisał na twitterze, że obchody rocznicy wojny na Westerplatte organizuje „związek VOLKSDEUTSCHÓW” (pisownia Czarneckiego).
Nie było jasne, kogo dokładnie Czarnecki porównał do Polaków „zapisujących się” w czasie okupacji do narodu niemieckiego (co było uważane za narodową zdradę). Jak zgadywał portal Gdansk.pl, polityk PiS nawiązał do zgody miasta Gdańska na urządzenie obchodów Sierpnia '80 przez KOD, a nie NSZZ „Solidarność”. Decyzję miasta unieważnił potem wojewoda z PiS.
W życiorysie opublikowanym na stronach europarlamentu Czarnecki wspomina swoje studia (historia, Uniwersytet Wrocławski) oraz pracę dziennikarską na przełomie lat 80. i 90. (m.in. w piśmie „Głos”, organie prasowym Antoniego Macierewicza; był tam sekretarzem redakcji). Urodził się w 1963 roku Londynie, gdzie jego matka była na stypendium naukowym.
Jest po raz trzeci żonaty, tym razem z córką pierwszego polskiego kosmonauty (lipiec 1977) generała Mirosława Hermaszewskiego (od 1962 roku w PZPR, a w latach stanu wojennego członka WRON - Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego, której przewodził gen. Jaruzelski).
W latach 80. Ryszard Czarnecki działał w opozycyjnym ruchu studenckim. Pod koniec lat 80. współzakładał Unię Polityki Realnej. Był też od roku 1990 redaktorem w "Głosie" Antoniego Macierewicza.
Na początku 90. był związany przede wszystkim z ZChN - Zjednoczeniem Chrześcijańsko-Narodowym - najważniejszym wówczas ugrupowaniem religijnej prawicy, zarówno w nazwie, jak i personalnie nawiązującym do przedwojennej Narodowej Demokracji. (Prezesem ZChN był Wiesław Chrzanowski, działacz endecki jeszcze przed II wojną światową; w 1994 roku zastąpił go Czarnecki).
Kariera Czarneckiego rozkwitała niezależnie od zmian w polskiej polityce - ponieważ wraz z nimi zmieniał barwy klubowe. Do Sejmu dostał się z list ZChN w 1991 roku, kiedy wybory wygrała prawica (miał wtedy 28 lat).
W 1997 roku wszedł do Sejmu z list Akcji Wyborczej „Solidarność”. Kiedy w 2001 roku nie wszedł do Sejmu (AWS się rozpadł i poniósł sromotną klęskę), jako (prawie) czterdziestolatek związał się z Samoobroną Andrzeja Leppera, która wówczas przeżywała apogeum swoich wpływów i w niektórych sondażach miała nawet drugie miejsce wśród polskich partii politycznych.
W Samoobronie Czarnecki stał się doradcą Leppera ds. międzynarodowych i należał do komitetu wyborczego Leppera w 2005 roku w wyborach prezydenckich. Lepper odwdzięczył się Czarneckiemu wystawiając go w wyborach do Parlamentu Europejskiego w 2004 roku. Dawni koledzy z ZChN zarzucali mu wtedy publicznie koniunkturalizm.
Dziennikarzowi „Newsweeka” tłumaczył później, że Lepper skusił go, ponieważ Samoobrona była ugrupowaniem antyestablishmentowym.
"A pan nie jest częścią establishmentu?" — pytał dziennikarz.
"Nie wystarczy być w Sejmie lub w rządzie. Dla mnie establishmentem jest grupa, która blokuje wystąpienia w obronie interesu narodowego".
Chociaż stał się zaufanym Leppera, szybko zaczął zbliżać się do PiS. W 2005 roku poparł Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich, a później ogłosił się „ojcem chrzestnym” rządu PiS, Ligi Polskich Rodzin oraz Samoobrony.
Z Samoobrony Czarneckiego wyrzucono w 2007 roku, kiedy po ujawnieniu w Samoobronie afery "praca za seks" Kaczyński wyrzucił Leppera z rządu, a Czarnecki opowiedział się wówczas za pozostaniem Samoobrony w koalicji.
Transferowi sprzyjał także fakt, że ugrupowanie Leppera zaczęło błyskawicznie tonąć. Czarnecki podobno wytrwale wyczekiwał przed drzwiami Kaczyńskiego. Złośliwi koledzy mówili później dziennikarzom, że zastosował metodę „na wycieraczkę”.
W 2009 Czarnecki startował już w eurowyborach z list PiS, a od 2011 roku należy do komitetu politycznego tej partii - grona ludzi podejmujących w niej najważniejsze decyzje.
Jest członkiem Rady Nadzorczej spółki Forum S.A., która wydaje „Gazetę Polską Codziennie”. Informację tę trudno znaleźć w artykułach w „GPC” czy powiązanym z nią portalu niezalezna.pl, które zorganizowały obronę Czarneckiego przed wyrzuceniem ze stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego za porównanie Róży Thun do szmalcowników z okresu okupacji.
„Niezniszczalny. Zawsze spada na cztery łapy. Niegdyś doradzał Lepperowi, dziś szepcze do ucha Kaczyńskiemu. Dlatego będzie europosłem po raz trzeci” — pisała w 2014 roku w sylwetce Czarneckiego „Wyborcza”.
Autor przypominał żart Krzysztofa Daukszewicza ze „Szkła Kontaktowego”: "Normalny człowiek składa się w 90 proc. z wody, a europoseł Ryszard Czarnecki - w 90 proc. z wazeliny".Czarnecki się tym nie przejął. „Polityk musi mieć twardą skórę. Ja idę do przodu, jestem skuteczny”.
W 2009 roku pozwał Lecha Wałęsę do sądu za wypowiedź, że Czarnecki „nie walczył o wolną Polskę, przyjechał, gdy Polska była gotowa”. Czarnecki przypominał „Byłem m.in. szefem NZS na Uniwersytecie Wrocławskim. Lech Wałęsa nie może zmieniać mi życiorysu. Nie może wymazywać go gumką myszką. Tu chodzi o prawdę historyczną”.
Opisująca tą sprawę w 2011 roku „Gazeta Wyborcza” przypomniała Czarneckiemu, że sam usuwał ze swojego życiorysu niewygodne epizody. Według „Wyborczej” usunął np. z niego informację, że w 2004 startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego z list Samoobrony. Faktycznie, epizodu z Samoobroną nie można znaleźć w biogramie Czarneckiego na stronie www.ryszardczarnecki.pl.
„Czyżby tak bardzo wstydził się w swym życiorysie Samoobrony, Andrzeja Leppera i biało-czerwonego krawatu, w którym paradował po wrocławskim Rynku, że wymazał to wszystko gumką myszką?” — pytał wówczas we wrocławskiej „Wyborczej” Mirosław Maciorowski.
W 2014 roku Czarnecki na pytanie o częste zmiany ugrupowań partyjnych, odpowiedział: "Prezydent Komorowski był w pięciu czy sześciu partiach. Ja tylko w trzech, tak jak Donald Tusk. To średnia krajowa".
Jest zawsze dostępny dla dziennikarzy, uprzejmy, chętnie podaje swój numer telefonu komórkowego. Jest mistrzem autopromocji i politycznego surwiwalu. Nawet znany z pamiętliwości Jarosław Kaczyński zdołał zapomnieć Czarneckiemu to, że w połowie lat 90. zablokował negocjacje zjednoczeniowe prawicy. Bliscy Kaczyńskiemu ludzie z dawnego Porozumienia Centrum go nie znosili. "Jak się nie zna Ryszarda Czarneckiego, to można go nie lubić. Jak się go pozna, to się go polubi — mówił o sobie Czarnecki w 2010 roku w wywiadzie dla „Gazety Wrocławskiej”.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Dziennikarz OKO.press, historyk i socjolog, profesor Uniwersytetu SWPS w Warszawie.
Komentarze