Rozłam u Republikanów. Szykują się do życia bez Trumpa. Ale Schwarzenegger pyta o ich odpowiedzialność, bo umożliwili Trumpowi głoszenie kłamstwa i zdradę
Mitch McConnell, szef klubu Republikanów w Senacie, powiedział współpracownikom, że prezydent Trump popełnił przestępstwo kwalifikujące do przeprowadzenia procedury impeachmentu, i że się cieszy z decyzji demokratów z Izby Reprezentantów, by rozpocząć procedurę. Taką informację podała we wtorek Maggie Haberman z „New York Timesa”.
Obserwatorzy amerykańskiej sceny politycznej doszli w tej sytuacji do wniosku, że piekło zamarzło.
Najbardziej lojalny wobec Trumpa na Kapitolu człowiek, który przez cztery lata z maestrią przeprowadził przez Senat wszystkie prezydenckie inicjatywy, w tym nominacje trojga sędziów Sądu Najwyższego, zresztą w atmosferze sporych kontrowersji, obrócił się przeciwko niemu.
McConnell miał dojść do wniosku, że to dobry moment, a poza tym najwyższy czas, by oczyścić Partię Republikańską z Trumpa i jego ludzi.
Senator nie rozmawiał z urzędującym prezydentem od połowy grudnia, kiedy oświadczył mu, że nie będzie blokować procedur potwierdzających formalnie zwycięstwo Joego Bidena w wyborach prezydenckich i uznaje demokratę za prezydenta-elekta.
Biden zadzwonił w poniedziałek do McConnella, żeby ustalić czy przesłuchania kandydatów na ministrów jego rządu mogą się toczyć w tym samym czasie, co impeachment Trumpa, oraz czy w ogóle będzie to możliwe, jeżeli ten nie będzie już głową państwa.
Szef klubu republikanów obiecał skonsultować się z konstytucjonalistami i udzielić Bidenowi pilnie odpowiedzi.
Coraz więcej republikanów występuje przeciwko Donaldowi Trumpowi i wysyła do całego świata sygnały, że prawica w Ameryce może istnieć bez niego i wrócić do doktryny z czasów, kiedy jej liderami byli obaj Bushowie, John McCain oraz senator Mitt Romney, który zresztą napisał wprost, że Trump wywołał rebelię i jest za nią odpowiedzialny.
Chyba najwięcej uwagi w mediach społecznościowych poświęcono jednak byłemu gubernatorowi Kalifornii Arnoldowi Schwarzeneggerowi.
„Jako imigrant chciałbym powiedzieć kilka słów moim rodakom Amerykanom i naszym przyjaciołom na całym świecie na temat wydarzeń ostatnich dni. Dorastałem w Austrii. Jestem bardzo świadomy zbrodni jaką była Noc Kryształowa. Był to okrutny atak na Żydów przeprowadzony w 1938 roku przez nazistowskich odpowiedników Proud Boys. (…)
Prezydent Trump jest upadłym przywódcą. Przejdzie do historii jako najgorszy prezydent w historii. Dobrze, że wkrótce będzie tak samo nieistotny, jak stary tweet. Ale co mamy zrobić z tymi wybranymi urzędnikami, którzy umożliwili jego kłamstwa i zdradę?
Przypomnę im o tym, co powiedział Teddy Roosevelt: „Patriotyzm oznacza stanąć po stronie kraju. A to nie znaczy stać przy prezydencie". A John F. Kennedy napisał książkę "Profile odwagi". Wielu członków mojej partii, z powodu braku kręgosłupa, nigdy nie zobaczyłoby swoich nazwisk w takiej książce” – powiedział w nagraniu wideo były gubernator.
https://twitter.com/Schwarzenegger/status/1348249481284874240
Jeszcze dalej poszedł były szef dyplomacji w republikańskim rządzie Busha juniora, gen. Colin Powell. Oświadczył w CNN, że w związku z tym iż republikanie poparli rebelię, nie może się on już dalej uważać za republikanina. Dodał też, że chciałby, aby pilnie przeprowadzono impeachment Donalda Trumpa.
Dzisiaj, kiedy emocje sięgają zenitu, trudno ocenić czy skłócone frakcje Partii Republikańskiej, która przetrwała wszystkie wewnętrzne kryzysy od 1860 roku, w tym wojnę secesyjną i co najmniej trzy wielkie kryzysy gospodarcze, a także szereg społecznych zmian, będą w stanie ze sobą dalej rozmawiać.
Na razie, jak wynika z zacytowanych wypowiedzi, górą zdają się ci, którzy chcą oczyścić stronnictwo z populistów spod szyldu Make America Great Again. I pewne sygnały wskazują na to, że mogą zwyciężyć.
Stara zasada dziennikarstwa śledczego mówi: „Follow the money – Podążaj wedle kanału, którym płynie forsa”. Kwestia pieniędzy może zdecydować o losie republikańskiego senatora Ricka Scotta z Florydy, który jako jeden z ośmiu członków Senatu poparł odrzucenie oficjalnych wyników wyborów prezydenckich ze stanów, w których Trump kłamliwie utrzymuje, że wygrał.
Scott jest szefem National Republican Senatorial Comittee, czyli republikańskiego zespołu zajmującego się rekrutacją kandydatów partii do Senatu na wybory uzupełniające w 2022 roku, ale przede wszystkim zbieraniem środków na ich kampanie.
Tymczasem wiele dużych korporacji, w tym Goldman Sachs, Citigroup i JPMorgan Chase, ogłosiło, że wstrzymuje wszelkie datki polityczne na najbliższą przyszłość. A niektóre, w szczególności sieć hoteli Marriott, wyraźnie zapowiedziała, że nie będzie przekazywać darowizn na rzecz takich polityków jak Scott, czyli tych, którzy głosowali przeciwko potwierdzeniu wyboru Bidena na prezydenta.
Jeżeli świat wielkiej finansjery odwróci się od republikanów, ich szanse na prowadzenie udanej kampanii spadają do zera. Dlatego w Senacie panuje presja, by Scott zrezygnował z przewodzenia NRSC.
Buntują się też tradycyjnie republikańskie media. Lokalna gazeta z hrabstwa York w Pensylwanii, wydawana od 1876 roku „York Dispatch”, zwróciła się do kongresmana Scotta Perry’ego, który reprezentuje ten okręg w Izbie Reprezentantów, do pilnego złożenia rezygnacji.
“W dniu, w którym Kongres powinien był podjąć ostatnie kroki w kierunku formalnego zatwierdzenia wyniku wyborów, proces ten utknął w martwym punkcie, gdy do Kongresu wdarły się tysiące zwolenników prezydenta Donalda Trumpa, którzy bezpodstawnie domagali się ogłoszenia go prezydentem. Do tego bezprawia po północy przyłączył się nasz kongresmen Scott Perry i próbował oszukać własnych wyborców propagując kłamstwa na temat wyniku wyborów prezydenckich w Pensylwanii. Powinien on złożyć urząd. Natychmiast” - napisano w redakcyjnym komentarzu.
Konserwatywny republikański kongresmen z Kentucky Brett Guthrie wezwał kolegów z Izby Reprezentantów, by powołali międzypartyjną komisję, która przeprowadzi dochodzenie w sprawie oblężenia Kapitolu z 6 stycznia oraz okoliczności w jakich do nich doszło. „Celem jest zbadanie sprawy, ustalenie faktów i przygotowanie raportów, aby nigdy więcej się to nie powtórzyło” – powiedział polityk.
https://twitter.com/RepGuthrie/status/1349372532806311938
Kongresmenka Nancy Mace z Południowej Karoliny, która w listopadzie prowadząc kampanię na pro-Trumpowskiej platformie pokonała demokratę Joego Cunninghama, oświadczyła, że jej zdaniem prezydent jest winien wydarzeń z poprzedniej środy, ale że nie poprze wniosku o postawienie prezydenta w stan oskarżenia, bo jest za mało czasu, by wszystko odbyło się zgodnie z procedurami.
https://twitter.com/DomenicoNPR/status/1349371951626772480
We wtorek Izba Reprezentantów głosowała nad niewiążącą rezolucją wzywającą wiceprezydenta Mike’a Pence’a do uruchomienia 25. Poprawki do konstytucji. W jej sekcji czwartej znajduje się przepis, na podstawie którego urzędującego prezydenta można uznać za niezdolnego do sprawowania władzy.
"Ilekroć wiceprezydent i większość kierowników departamentów lub innego ciała określonego przez Kongres, w drodze ustawy złoży Przewodniczącemu pro tempore Senatu i Przewodniczącemu Izby Reprezentantów pisemne oświadczenie, że prezydent nie może sprawować władzy i zadań swojego urzędu, wiceprezydent niezwłocznie przejmuje władzę i zadania tego urzędu jako pełniący obowiązki prezydenta".
Rezolucja przeszła, w zasadzie według barw partyjnych. Demokratów poparł tylko jeden republikanin, Adam Kinzinger z Illinois, który jeszcze przed wyborami należał do dystansujących się wobec prezydenta Trumpa polityków prawicy.
Jednak wiceprezydent Pence odmówił wszczęcia procedury z 25. Poprawki. Republikańska organizacja The Lincoln Project, która w minionych wyborach wypowiedziała posłuszeństwo Trumpowi i oficjalnie poparła Joego Bidena, uznając Trumpa za zagrożenie dla bezpieczeństwa Ameryki, zapłaciła za emisję reklamówki, w której krytykuje wiceprezydenta za niepodjęcie tego kroku i brak moralnego kręgosłupa.
”Mike Pence, jako wiceprezydent udowodnił, że nawet w obliczu kryzysu konstytucyjnego, z którym tylko on miał wyjątkowe możliwości uporania się, pozostaje nieugięty w swoim zobowiązaniu do niepodejmowania żadnych działań. To czyni go oczywistym i najlepiej wykwalifikowanym przywódcą, aby przejąć rolę lidera ruchu MAGA. To główny kandydat, by w 2024 roku poprowadzić nasz naród w kolejną erę rozczarowania” – mówi z szyderstwem narrator spotu.
Ale z tego, co się dowiedziało OKO.press w Waszyngtonie, o ile oficjalnie wiceprezydent i ministrowie nie chcieli się podjąć usunięcia Trumpa z urzędu, to de facto rząd działa bez prezydenta.
Akademicy i praktycy prawa konstytucyjnego będą się pewnie przez lata zastanawiać, czy w związku z tym nie doszło do pełzającego zamachu stanu, bo kierownicy resortów nie mogą ot tak sobie „nie gadać z prezydentem”, ale w rzeczywistości właśnie tak od co najmniej czterech dni wygląda sytuacja w Waszyngtonie.
Z tego, co usłyszeliśmy, szef dyplomacji Mike Pompeo i minister finansów Steve Mnuchin konsultowali się ze sobą jak rządzić bez prezydenta.
Ministrowie i szefowie agencji federalnych robią swoje licząc, że prezydent nie zadzwoni, a ten jak na razie nie dzwonił.
Na razie tylko dwie członkinie rządu zrezygnowały: szefowa resortu edukacji Betsy DeVos oraz ministra transportu Elaine Chao, prywatnie żona Mitcha McConnella.
O ile wielkie projekty infrastrukturalne mogą poczekać aż w gabinecie ministra transportu zasiądzie wytypowany przez Bidena Pete Buttigieg, a testy przesiewowe nauczycieli i tak nadzorują władze stanowe, więc szkolnictwo może działać w miarę normalnie, aż zajmie się nim demokrata Miguel Cardona, to w kwestiach bezpieczeństwa przestoju być nie może.
Dlatego republikańscy senatorowie zaapelowali do szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Roberta O’Breina, by pozostał na stanowisku do czasu, aż 21 stycznia zastąpi go Jake Sullivan (obsadzenie tego stanowiska nie wymaga zgody Senatu, w przeciwieństwie do konstytucyjnych ministrów).
Pozostaje jeszcze sprawa niesławnego guzika atomowego, która tak bardzo pobudza wyobraźnię ludzi na całym świecie. Nancy Pelosi wezwała dowódców armii, by odcięli prezydenta od niego. Formalnie nie miała ku temu podstaw, skoro de iure Trump pozostaje głową państwa.
Ale „guzik” to pojęcie symboliczne. W rzeczywistości to teczka, którą nosi za prezydentem wojskowy adiutant, a gospodarz Białego Domu dysponuje dokumentem z serią kodów, by mechanizm schowany w teczce odbezpieczyć.
Gdyby jednak Trump postanowił przekroczyć tę nieprzekraczalną granicę, to z dużym prawdopodobieństwem dowództwo zjednoczonych sztabów wypowie mu posłuszeństwo. Probierzem tego były czerwcowe zamieszki w Waszyngtonie na tle rasowym, po zamordowaniu z Minneapolis Afroamerykanina George’a Floyda.
Trump chciał wtedy w uproszczeniu mówiąc wypuścić wojsko na ulice, ale ani armia, ani cywilne kierownictwo Pentagonu nie zgodziło się na wyprowadzenie z koszar żołnierzy przeciwko amerykańskim obywatelom.
Autorka zrezygnowała z honorarium, wyrażając w ten sposób wsparcie dla OKO.press
Komentarze