0:000:00

0:00

„W aptekach wciąż brakuje wielu lekarstw, zwłaszcza wydawanych na recepty. Braki mogą powodować wydłużenie kolejek do lekarzy w związku z koniecznością zmiany zapisanego wcześniej leku. Tymczasem lek tzw. drugiego czy trzeciego rzutu może nie gwarantować skutecznej terapii - a to może zagrażać nie tylko zdrowiu, ale i życiu pacjentów” - czytamy na stronie RPO, który zwraca się w tej sprawie do Ministra Zdrowia i pyta: co zrobiono w sprawie braku leków w aptekach.

Ministerstwo sukces odtrąbiło jakiś czas temu, ale poza tym, że niektóre leki pojawiły się nagle w aptekach (nie wiadomo na jak długo), nic nie wskazuje na to, żeby kryzys został rozwiązany. Na liście leków zagrożonych niedostępnością jest ponad 300 pozycji.

Lista brakujących leków coraz dłuższa

"Za pierwszym razem nie wierzą. Za drugim zaczynają wątpić, ale siłą rozpędu jeżdżą po mieście dalej. Do szóstej apteki wchodzą w szale” - mówił OKO.press Jerzy Przystajko, aptekarz z Opola i działacz partii Razem. Na początku lipca pacjenci pielgrzymowali w poszukiwaniu leków nawet po kilku województwach.

Przeczytaj także:

„Problem braku leków istnieje i pogłębia się odkąd pamiętam, a pracuje jako aptekarz prawie 10 lat. Stan wyjątkowy ogłoszono dopiero teraz, bo zaczęło brakować dwóch bardzo często stosowanych substancji: lewotyroxyny i metforminy" - komentował Przystajko.

8 lipca Naczelna Izba Aptekarska alarmowała ministra zdrowia: „W ostatnim czasie otrzymujemy wiele sygnałów, wskazujących na brak dostępności do produktów leczniczych, przede wszystkim wydawanych na podstawie recepty w aptekach ogólnodostępnych".

„Łącznie z grupą ponad trzystu leków stale zagrożonych brakiem dostępności, mamy problem z blisko pół tysiącem produktów leczniczych, niedostępnych dla pacjentów” – pisała NIA.

Wszystko wskazuje na to, że brak leków to efekt nałożenia się dwóch problemów:

  • nielegalnego eksportu leków za granicę (polskie ceny są wielokrotnie niższe niż te w innych krajach UE);
  • uzależnienia od importu substancji czynnych z Chin, które zamknęły kilkanaście fabryk odcinając dostawy.

Z tzw. mafią lekową rząd walczy od lat, dość bezskutecznie. Uzależnienie od importu substancji czynnych to efekt długoletnich zaniedbań, m.in. kryterium cenowego przy ustalaniu listy leków refundowanych (medykamenty zawierające polskie substancje są zwykle droższe, więc nie dostawały się na listę i traciły sprzedaż).

Problem zamknięcia chińskich fabryk odbił się na produkcji leków na całym świecie, ale na Polsce szczególnie dotkliwie. Przez niskie ceny (ustalane w oparciu m.in. o średnie wynagrodzenie) jesteśmy na szarym końcu zainteresowania koncernów farmaceutycznych - szczególnie że to, co nam sprzedawane jest taniej i tak trafia do innych krajów UE dzięki mafii lekowej (za granicą to legalna sprzedaż z importu równoległego).

Jak widać, problem jest złożony i wymaga przemyślanej i długoterminowej strategii. Co proponuje rząd?

Ministerstwo: problem załatwiony

Ministerstwo Zdrowia kilka dni po liście Naczelnej Rady Aptekarskiej odtrąbiło sukces:

„W tej chwili już ten problem jest rozwiązany, leki trafiają do hurtowni, trafiają do aptek, wznowiona została dystrybucja i dostarczanie substancji do Polski” – powiedział Łukasz Szumowski podczas konferencji prasowej 10 lipca 2019.

Żeby potwierdzić tę tezę ministerstwo uciekło się do podstępu. Zaproszono prezes Naczelnej Rady Aptekarzy na spotkanie w sprawie kryzysu lekowego, nic nie mówiąc o tym, że czeka na nią konferencja prasowa - niespodzianka.

Jej wypowiedź w optymistycznej relacji wiadomości TVP brzmi tak: „znajdują się w hurtowniach farmaceutycznych, mam nadzieję, że w najbliższym czasie zostaną one wydane aptekom”. Z kontekstu wiadomo, że chodzi o leki, nie wiadomo, że odnosi się do danych, które przed chwilą przedstawił jej minister, których nie miała jeszcze szans sprawdzić.

„Absolutnie nie możemy się podpisać pod twierdzeniem ministerstwa, że kryzys lekowy został zażegnany, bo nie został. Wypowiedzi prezes zostały przez niektóre media wręcz zmanipulowane” – mówił OKO.press Marek Tomków, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej.

„Mówimy o kilku lekach z kilkuset. Nawet jeśli leki faktycznie dojadą, co musimy jeszcze zweryfikować, to nie wiadomo, na jak długo wystarczą ani co będzie dalej. O tym nikt nie informuje, a takiego kryzysu nie rozwiązuje się w kilka dni”.

A leków ciągle brakuje

I najwyraźniej nie rozwiązano. Na liście leków zagrożonych niedostępnością (czyli takich, których brakuje w co najmniej 5 proc. aptek w danym województwie) pojawia się coraz więcej pozycji. W kwietniu 2019 roku było na niej jeszcze 288 pozycji, teraz jest 324, a zdaniem Naczelnej Rady Aptekarskiej lista i tak nie jest kompletna.

Pacjenci wciąż skarżą się na brak leków, aptekarze nie mogą doszukać się ich w hurtowniach. "Jeśli coś się pojawia, natychmiast znika. Nie można powiedzieć, że w hurtowniach nic nie ma, ale nie jesteśmy w stanie zaspokoić zapotrzebowania wynikającego z recept – mówił Rzeczpospolitej przewodniczący Związku Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek Marcin Wiśniewski, który często ma problemy z zamówieniem do apteki nawet tych leków, z którymi wcześniej nie było problemu. Deklarowana przez rząd zwiększona dostawa, jeśli faktycznie dotarła do hurtowni, mogła nie wystarczyć na zaspokojenie zapotrzebowania.

Politycy opozycji deklaracje Ministerstwa i chodzą po aptekach wypisując braki. Minister prosi o "umiar i odpowiedzialność" i mówi: są zamienniki.

Zapytaliśmy ministerstwo o podjęte w tej sprawie kroki. Odpowiedź była wymijająca: "sytuacja poprawia się, leki, których do tej pory brakowało, docierają do coraz większej liczby hurtowni" - napisała rzecznik podając jako przykład cztery leki. Mowa o "podejmowaniu interwencji", wspomniano też o podwyższeniu kary za nielegalny wywóz.

RPO: zagrożenie dla życia i zdrowia

Zdaniem Rzecznika, mimo zapewnień resortu zdrowia, że podjęte zostaną zdecydowane działania, dostęp do leków dalej jest utrudniony. "Dla przykładu, w Toruniu od kilkunastu dni spośród najbardziej popularnych leków nadal brakuje leków na nadciśnienie tętnicze, kropli do inhalacji, pasków do mierzenia poziomu cukru, a także szczepionek . W Rybniku sytuacja jest podobna - prawie 90 proc. brakujących leków jest ważna dla mieszkańców" - pisze do Ministra Zdrowia RPO i wylicza braki.

"Pacjenci mogą mieć w szczególności problem z zakupem niektórych rodzajów insuliny dla cukrzyków, leków przeciwpadaczkowych, czy przeciwzakrzepowych, leków na nadciśnienie, choroby tarczycy, astmę, alergię. Zaczyna również brakować leków onkologicznych i neurologicznych. Na liście znajdują się także szczepionki m.in. te chroniące przed błonicą, tężcem, krztuścem, odrą, świnką i różyczką oraz grypą. Zgodnie z dostępnymi informacjami lista leków zagrożonych jest coraz dłuższa".

Rzecznik zwraca uwagę, że braki leków mogą pogorszyć sytuację w służbie zdrowia, która już dziś jest opłakana.

"Pacjentów, którzy nie otrzymali leków w aptece skieruje się ponowienie na wizytę lekarską w celu zmiany zaordynowanego leku, co może wydłużyć kolejki oczekujących na leczenie oraz wpłynąć na proces przyjmowania pacjentów już się w niej znajdujących".

Naczelna Izba Lekarska zwróciła uwagę, że zamienniki niektórych niedostępnych leków nie gwarantują takiej samej skuteczności terapeutycznej.

"Oznacza to, że pacjenci będą mieli ograniczony bądź też wyłączony dostęp do produktów leczniczych dających gwarancję skuteczności terapeutycznej. A to bez wątpienia może stanowić zagrożenie dla ich zdrowia, a w części przypadków - nawet życia" - alarmuje Rzecznik i przypomina, że Konstytucja gwarantuje obywatelom prawo do ochrony zdrowia.

"Prawo do ochrony zdrowia jest konstytucyjnie gwarantowane i to nie tylko jako prawo, które nadane zostaje przez władzę państwową, ale jest to prawo podstawowe wynikające z przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka, którego przestrzeganie władza państwowa jest zobowiązana ochraniać".

Na koniec Rzecznik zwraca się do Ministra z prośbą o zajęcie stanowiska i poinformowanie o podjętych oraz planowanych działaniach, w celu poprawy sytuacji i zapobiegania podobnym kryzysom w przyszłości. Z niecierpliwością czekamy na odpowiedź.

;

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze