0:00
0:00

0:00

Wielokrotnie miałem okazję przyglądać się rykowisku w Karpatach, gdzie należy ono do tych najbardziej widowiskowych. Z pewnością jest to niezapomniany spektakl przyrody, którego trwanie może przerwać strzał. Są też takie miejsca w Polsce, gdzie pomimo - wydawałoby się - dogodnego siedliska, rozległych lasów, jeleni tak często nie usłyszymy. Być może dużą rolę w tym wyciszeniu jeleni odgrywa presja łowiecka. W poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o rykowisko postanowiłem porozmawiać z ekspertami i ekspertkami, osobami, które zajmują się nie tylko biologią, ale i etyką.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, zaskakują właśnie.

Jaki jest nasz jeleń?

W 2021 roku liczebność jeleni w Polsce była szacowana na 275 tysięcy osobników. Przynajmniej tak wynika z danych GUS. Z tymi informacjami statystycznymi jest zawsze problem. Różne jest ich źródło, a liczenie zwierząt może skutkować mało precyzyjnymi wynikami. O to, jak wygląda sytuacja jelenia w Polsce i czy da się policzyć ten gatunek pytam badacza kopytnych, prof. Jakuba Borkowskiego z Katedry Leśnictwa i Ekologii Lasu Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.

„W naszym kraju po wojnie na niektórych obszarach jelenia nie było. Wojna mu nie sprzyjała, jednak na wschodzie Polski jeszcze w latach 50. i 60. reintrodukowano jelenia. Od lat notowano systematyczny wzrost jego liczebności. Ta populacja zaczyna się teraz stabilizować. A czy da się policzyć jelenie? Są metody, które pozwalają bardziej oszacować niż policzyć, zresztą tak naprawdę nie ma takiej potrzeby. Jedno nie ulega wątpliwości. Nie jest go mało, to nie jest gatunek nieliczny. W zależności od miejsca różne są jego zagęszczenia, ale przyjmuje się, że średnio jest to około pięć osobników na 100 hektarów lasu. Oczywiście są miejsca, gdzie będzie ich mniej, albo takie jak Słowiński Park Narodowy, gdzie występują w bardzo wysokim zagęszczeniu, w niektórych częściach parku nawet do 50 jeleni na 100 hektarów".

„A z czego wynika to wysokie zagęszczenie w Słowińskim Parku Narodowym"? – drążę temat zainteresowany tymi danymi. „To jest coś niesamowitego" – mówi Borkowski. „Okazuje się, że w okresie poza sezonem polowań jelenie przemieszczają się również poza park. Czasami są w parku, czasami wychodzą daleko poza jego granice. Kiedy zaczyna się sezon polowań na jelenie, w zasadzie od pierwszych dni radykalnie zmieniają się zachowania tych zwierząt. Jeśli wychodzą z parku, dzieje się to nocą i wychodzą dosłownie na 100-150 metrów z tej ostoi". Zdaniem eksperta doskonale zdają sobie sprawę, gdzie jest niebezpiecznie i jak należy unikać tego niebezpieczeństwa. „Nasze podejście do zwierząt jest takie, że one gdzieś idą, żeby gdzieś dojść i się najeść, ale to znaczne uproszczenie" - kontynuuje. „Orientacja jeleni, jeśli chodzi o różne kwestie, a szczególnie te dotyczące bezpieczeństwa, jest na bardzo wysokim poziome i są w stanie bardzo precyzyjnie wyczuwać miejsca, które są niebezpieczne i unikać przebywania w nich".

Kiedy mowa o jeleniu jako gatunku łownym, pojawia się pojęcie hodowli, stosowane w gospodarce łowieckiej. Zawsze zastanawiało mnie, skąd się tam wzięło. Prof. Jakub Borkowski wyjaśnia mi, że jest to podejście mocno zootechniczne, ilustrujące problemy z brakiem profesjonalnego zarządzania populacjami zwierząt w Polsce. „W wielu krajach istnieje taki zawód i taki kierunek studiów jak biologia dzikich zwierząt i kształci się ludzi, którzy znają podstawy zarządzania ich populacjami, a u nas tego nie ma. Stąd zaadaptowano ten termin z zootechniki, ale jest to pomylenie pojęć. W przypadku dzikich zwierząt, nie powinno być mowy o żadnej hodowli".

Być może z traktowania jelenia jako zwierzęcia hodowlanego, przeznaczonego do odstrzału, wynikają upowszechniane przez myśliwych opinie na temat wilka. Wilki konkurują bowiem o ten sam gatunek, co myśliwi w sezonie polowań. Pojawiają się nawet stwierdzenia, że nie będzie jeleni z powodu wilków. W odpowiedzi na tak postawioną tezę Borkowski uspokaja. Owszem, tam, gdzie są wilki, jelenie są gatunkiem najchętniej przez nie zjadanym. Jednak wilk jako gatunek terytorialny, broniący granic obszaru, na którym funkcjonuje wraz ze swoją grupą rodzinną, nie dopuści do tego obszaru innych wilków. Tam, gdzie jeleni jest dużo, wilki nie są w stanie znacząco wpływać na liczebność populacji swojej ofiary.

W ocenie mojego rozmówcy zagęszczenie jeleni w Polsce jest na tyle wysokie, że na większości obszarów wilk nie jest realną konkurencją dla myśliwych.

Mogłoby się wydawać, że rykowisko jest czasem, kiedy jelenie stają się łatwą ofiarą tak ludzi, jak i wilków. Samce zaaferowane zewem natury oznajmiają głośno swoją obecność i zachowują się zupełnie inaczej niż w pozostałych okresach swojego życia. Zdaniem Jakuba Borkowskiego nie są jednak znacząco łatwiejsze do odstrzału i nie padają częściej ofiarą wilków. Jako dowód naukowiec przytacza kwestię udziału dużych samców jeleni w wilczym jadłospisie. Jest ich zdecydowanie mniej niż łań i cieląt, a rozbudowane poroże skutecznie zniechęca potencjalnych napastników.

Dodaje, że wszędzie tam, gdzie jest silna presja łowiecka rykowiska odbywają się głównie w nocy, a jelenie w ciągu dnia przebywają w miejscach trudno dostępnych, w których część też może ryczeć. Instynkt przeżycia, nawet w tak krytycznym okresie, przeważa nad podnieceniem. Borkowski zauważa też, że poza sezonem polowań rzeczywiście można zaobserwować, że jelenie w pewnym stopniu są mniej płochliwe. Można rzec, że doskonale zdają sobie sprawę z zagrożenia stwarzanego przez myśliwych. W tych miejscach na świecie, gdzie nie poluje się na zwierzęta jeleniowate, obserwuje się wręcz brak reakcji na obecność ludzi.

Przeczytaj także:

Dlaczego jelenie ryczą? Dlaczego myśliwi polują?

Jednak żeby zrozumieć rykowisko, należy lepiej poznać jego przebieg. To, co wydaje się nam walką na śmierć i życie wcale nią nie jest. Prof. Jakub Borkowski mówi, że ryczące samce mogą zachowywać się tak, jakby były nastawione na konfrontację, konkurując o samice. W czasie rykowiska chodzi jednak o to, żeby unikać tej konfrontacji, podkreśla ekspert.

Walki między samcami są stosunkowo rzadkie, ponieważ wiążą się z dużym wysiłkiem energetycznym i ryzykiem zranienia.

W czasie rykowiska samce nie żerują. Tracą nawet do 30 procent masy ciała w tym krótkim okresie. Jeśli w rezultacie tej rywalizacji w czasie godów dążyłyby do fizycznego wyeliminowania konkurentów, działałyby na niekorzyść gatunku. Stąd, jak wyjaśnia Borkowski, do konkurów służą im inne zmysły. Wśród nich wymienia zapach, który już wstępnie pozwoli ocenić potencjalnemu rywalowi kondycję innego osobnika.

W okresie rykowiska samce są tam, gdzie samice, zaś samice tam, gdzie pokarm. Kontrolowana przez samca grupa samic tworzy jego harem, który może utracić, jeśli pojawi się silniejszy od niego byk. Jednak aby ostudzić zapędy innych osobników, samiec posługuje się również ryczeniem. „Siła jego głosu nie jest udawana" - słyszę od mojego rozmówcy. „Jelenie nie oszukują. Nie udają silniejszych, żeby zrobić wrażenie na innych. Ich ryk oddaje ich rzeczywistą tężyznę. Dopiero po tej analizie zapachu i dźwięku może dojść do ewentualnej walki, jeśli okaże się, że konkurent ma szansę na odbicie haremu".

„Jeśli już dochodzi do takiego starcia, to rozgałęzione poroże skutecznie pozwala odparować atak i zminimalizować ryzyko zranienia" – dodaje Borkowski.

„Musimy też pamiętać, że to samice też dokonują wyboru partnerów. Oceniają, jak dany byk wygląda, jakie ma poroże, czy odpowiednio rozwinięte, co zapewni przekazanie dobrych genów ich potomstwu".

Poroże jelenia jest poszukiwanym trofeum przez myśliwych. „Z mojego punktu widzenia jest fascynującym biologicznie tworem" – mówi ekspert. „Istnieje szereg różnych czynników wpływających na masę poroża. Dostęp do odpowiedniego pokarmu, wiek, kondycja zdrowotna". Jak tłumaczy Borkowski: „poroże wszystkich gatunków jeleniowatych jest zrzucane raz w roku. W przypadku dużych gatunków, takich jak jeleń, zbudowanie takiego poroża przez samca trwa parę miesięcy i pod względem wysiłku energetycznego, jest to proces porównywalny z ciążą u samicy. To wielkie obciążenie dla samców, ale do tego, jak będzie wyglądać jego poroże, będzie zależał jego sukces w czasie rykowiska. Co ciekawe, te najmocniejsze byki zrzucają swoje poroże stosunkowo wcześnie i od razu spada ich silna pozycja w hierarchii społecznej. Poroże jest tworem kostnym i bezpośrednio po starciu scypułu – tkanki, która umożliwia jego wzrost - jest białe. Ciemnieje na skutek wycierania o drzewa, w wyniku działania substancji zawartych w korze".

Pytam jeszcze Borkowskiego o to, czy z biologicznego punktu widzenia polowania na jelenie w czasie rykowiska stanowią zagrożenie dla ich populacji w Polsce. „Z takiego czysto biologicznego punktu widzenia konfliktu między jednym a drugim nie dostrzegam" - odpowiada. Podkreśla, że od lat pomimo polowań liczebność jeleni się zwiększała.

Nie ma dowodów na to, żeby zachodziła negatywna interakcja między polowaniami w czasie rykowiska a przyrostem populacji.

Jego zdaniem myśliwi w tym okresie mogą być bardziej precyzyjni. Istnieje też możliwość lepszej oceny kondycji byków.

„A gdyby skrócić sezon łowiecki?" - dopytuję eksperta. Borkowski odpowiada, że musiałaby wtedy wzrosnąć intensywność odstrzałów w pozostałych miesiącach obecnego sezonu, który trwa od 21 sierpnia do końca lutego. Jednocześnie zaznacza, że potrzebujemy profesjonalnego podejścia do polowań, a badań zaprojektowanych stricte pod kątem zarządzania populacjami w zasadzie w Polsce się nie prowadzi.

„Odstrzał w okresie rykowiska nie powinien mieć miejsca”

O potrzebie zmian w zarządzaniu populacja jelenia mówi mi inny badacz ssaków kopytnych, profesor Rafał Kowalczyk z Instytutu Biologii Ssaków Polskiej Akademii Nauk w Białowieży. „Narzędzia dotyczące zarządzania takim gatunkiem jak jeleń są przestarzałe" - argumentuje. „Nie są oparte na nowoczesnej wiedzy ekologicznej. Nie jest to zarządzanie adaptacyjne stosowane powszechnie na świecie". Odstrzały jelenia zaczynają się przed rykowiskiem, od niedawna w niektórych województwach już 1 czerwca. „Samo rykowisko zaczyna się w Polsce pod koniec sierpnia" – dodaje Kowalczyk. „Jest to okres specyficzny w biologii jelenia. Wiąże się ze zmianą w jego zachowaniu. Samce jelenia w czasie rykowiska oznajmiają swoją obecność, zmieniają aktywność, częściej pojawiają się na terenach otwartych, a wysoki poziom hormonów powoduje, że są mniej bojaźliwe i ostrożne. Podporządkowują się zachowaniom związanym z przedłużeniem gatunku, stając się łatwym celem dla myśliwych. Zbyt łatwym".

„Odstrzał w okresie rykowiska nie powinien mieć miejsca" – kontynuuje Kowalczyk. „Kiedy ekspozycja jelenia jest większa niż normalnie, samce jeleni powinny móc w niezakłócony sposób przystępować do rui.

Odstrzał powoduje płoszenie, rozbijanie grup zwierząt, eliminację dorodnych byków, najlepiej dostosowanych do warunków środowiskowych, które są cenne dla przetrwania populacji.

Odstrzelenie starszych osobników zaburza udział klas wiekowych w rykowisku i często w rozrodzie biorą udział osobniki, które w naturalnych warunkach nie miałyby na to szansy. Przesunięcie polowań na okres po rykowisku wymagałoby od myśliwych więcej wysiłku. Obecnie łowiectwo to jest coraz częściej zasiadanie na ambonie lub penetrowanie terenu samochodem. Aktywne łowiectwo jest coraz rzadziej praktykowane".

Kowalczyk jest nie tylko naukowcem, ale również fotografem przyrody i zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt rykowiska. „To jedno z bardziej spektakularnych misteriów przyrody, które nie powinno być zakłócone. Ryczące jelenie są coraz częściej obserwowane przez fotografów i miłośników przyrody, których z roku na rok przybywa. Społeczeństwo polskie ma coraz bardziej krytyczne podejście do łowiectwa, i oczekiwania społeczne, dotyczące zakazu polowań na jelenie w czasie rykowiska, powinny być uwzględnione".

Z tym, że polowania na jelenie w okresie ich godów są niefortunnym pomysłem, zgadzają się teriolożki [badaczki ssaków - red.] Jolanta Jurkiewicz-Azab i Katarzyna Kozyra-Zyskowska. „Każdy, kto idzie z bronią i chce zabić w tym okresie bezbronnego jelenia powinien zastanowić się, czy to jest etyczne. Myśliwi polują, ponieważ łatwiej zabić zwierzęta, które z powodu burzy hormonalnej nie są czujne. Te na ogół skryte ssaki właśnie w tym czasie, nie zwracając uwagi na zagrożenia, wychodzą na tereny otwarte, gdzie stają się łatwym celem dla myśliwych. W okresie rozrodu jelenie powinny przekazywać swoje geny, a nie być zabijane".

Jurkiewicz-Azab, która od 2005 roku uczestniczy w projektach dotyczących jelenia szlachetnego, dodaje: „Łatwiej jest odstrzeliwać zwierzęta, które są w amoku i w ten sposób »wykonać« część rocznej normy. Myśliwy, który wierzy w konieczność realizacji planów, ale jednocześnie na swój sposób szanuje przyrodę i nie traktuje zwierząt jak przedmioty czy chodzące trofea, mógłby włożyć trochę więcej wysiłku w realizację planu poza rykowiskiem i osiągnąć ten sam efekt. Rykowisko stanowi ułatwienie dla myśliwych, ale niech nikt nie mówi, że bez niego realizacja planu łowieckiego jest niemożliwa".

Wtóruje jej Kozyra-Zyskowska, która przypomina, że jeleń ma naturalnych “wrogów”, a drapieżnictwo przyczynia się do zmniejszenia liczebności tego gatunku. „Dbając o rozwój populacji, choćby wilka, w którego diecie przeważają jelenie, możemy ograniczyć szkody powodowane w lasach gospodarczych czy uprawach rolnych. Zgodnie z wiedzą naukową dotyczącą tzw. krajobrazu strachu, jelenie po rozpoznaniu wilczych odchodów stają się bardziej ostrożne i żerują krócej. Unikają miejsc, gdzie wilki stanowią dla nich zagrożenie. W pobliżu świeżych odchodów jelenie są bardziej czujne niż w pobliżu starych. Ponadto badania prowadzone w Puszczy Białowieskiej wykazały, że miejsca, gdzie są duże leżące drzewa, pełniące rolę kryjówek dla drapieżników, są uznawane przez jelenie jako obszary ryzykowne. W takiej strefie rosnące młode drzewo może przetrwać, a las się regeneruje. Zauważmy, że w lasach coraz częściej spotykamy uprawy i młodniki funkcjonujące bez grodzeń. Szkody w uprawach leśnych były o wiele mniejsze w miejscach, w których notowano wilki, niż w obszarach, gdzie ich nie było".

„Absolutnie niemoralne polowanie”

Tematem często podnoszonym w przypadku rykowiska są również kwestie etyczne. Dlatego następną osobą, która pytam o polowanie w czasie rykowiska jest etyk, dr hab. Marcin Urbaniak z Instytutu Filozofii i Socjologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

„Oceniam to jako absolutnie niemoralne, godne potępienia praktyki, które powinny być jak najszybciej prawnie zakazane" – odpowiada. „Niezależnie, czy mówimy o okresie godowym dużych ssaków, jak jelenie, daniele bądź sarny, czy o godach ssaków mniejszych i ptaków, zawsze polowanie w tym szczególnym dla zwierząt okresie jest ze wszech miar karygodne. Podczas rykowiska wokół byków gromadzą się większe grupy łań, a z drugiej strony na rykowisku konkurują ze sobą najsilniejsze samce. Tym sposobem polujący myśliwy - wbrew wszelkim zasadom racjonalnego gospodarowania zwierzyną - zabija najsilniejsze genetycznie osobniki w danej populacji, które na krótki okres w roku poddają się instynktowi i popęd ogranicza ich czujność. Pamiętajmy, że podczas godów byki przestają żerować, co dodatkowo je osłabia i utrudnia swobodną ucieczkę wyczerpanym osobnikom". Zdaniem Urbaniaka strzelanie do zwierząt, gdy są one w trakcie prezentacji zachowań godowych, jest bezmyślną egzekucją, która nie ma nic wspólnego z ochroną przyrody, ani dbałością o równowagę ekologiczną.

Z etycznej perspektywy to zaprzeczenie zasadom etyki łowieckiej i wszelkiej moralności.

Urbaniak przytacza jeszcze 24 punkt "Etyki łowieckiej", który brzmi: "Myśliwy swoim postępowaniem nie wprowadza w łowisku nadmiernego niepokoju". „Strzelanina podczas zachowań godowych jest, bez najmniejszych wątpliwości, wprowadzaniem niepokoju o intensywności panicznego strachu, skutkując zakłóceniem naturalnych wzorów aktywności, co może prowadzić do anomalii behawioralnych: nadpobudliwości, nerwowości, rozdrażnienia. Anomalie takie są źródłem cierpienia psychicznego; zakłócają codzienne wzorce żerowania i odpoczynku; obniżają odporność organizmu i zwiększają ryzyko chorób o podłożu bakteryjnym oraz - co oczywiste - uniemożliwiają swobodny przebieg godów, w tym krycia samic i posiadania potomstwa. Poza zabijaniem najsilniejszych osobników, myśliwy wywołuje u zwierzęcia skojarzenie danego miejsca i specyficznego rytuału z głęboką traumą. Tymczasem byki jeleniowatych powracają na rykowiska z poprzednich okresów godowych - najpewniej nie wrócą one w miejsce, które zostało zapamiętane przez nich jako źródło potężnego stanu lękowego.

Ponadto okres godowy jest czasem głodówki, kiedy stopniowo słabnące osobniki powinny mieć czas na odzyskiwanie kondycji. Silny stres i pozostawanie w głębokim niepokoju z powodu strzelaniny drastycznie ogranicza czas, który wyczerpane zwierzęta powinny spędzać na odpoczynku. Na dobrą sprawę straumatyzowane polowaniem zwierzęta w ogóle nie odpoczywają, gdyż zostają brutalnie przymuszone do wzmożonej czujności, kiedy powinny skupiać się na poszukiwaniu partnera czy partnerki lub na regeneracji sił. Jak dowiodła Susanne Reimoser, już lekki niepokój u sarny europejskiej i jelenia szlachetnego zmniejsza czas odpoczynku tych gatunków o 10 proc., a co dopiero, gdy myśliwi nagle zaczynają kanonadę podczas rykowiska. Wówczas polowanie powinno być ostatnią rzeczą, o jakiej pomyślałaby osoba, która kieruje się »Etyką łowiecką„, biorąc pod uwagę 14 punkt tego kodeksu: »Myśliwy stara się być kompetentny i odpowiedzialny, pogłębiając wiedzę, w szczególności dotyczącą ekologii«".

;
Na zdjęciu Paweł Średziński
Paweł Średziński

Publicysta, dziennikarz, autor książek poświęconych ludziom i przyrodzie: „Syria. Przewodnik po kraju, którego nie ma”, „Łoś. Opowieści o gapiszonach z krainy Biebrzy”, „Puszcza Knyszyńska. Opowieści o lesunach, zwierzętach i królewskim lesie, a także o tajemnicach w głębi lasu skrywanych” i „Rzeki. Opowieści z Mezopotamii, krainy między Biebrzą i Narwią leżącej”.

Komentarze