0:000:00

0:00

Ponad 20 ognisk zakażeń, setki chorych, heroiczna walka personelu o utrzymanie placówek, ewakuacje — tak wygląda przebieg epidemii w najczulszych miejscach, Domach Pomocy Społecznej i Domach Opieki Całodobowej.

Mimo kolejnych dramatów, takich jak historia lekarza z kaliskiego DPS-u, który mimo choroby nie chciał odejść od łóżek pacjentów i zostawić ich samych, a dziś leży w szpitalu w stanie ciężkim, rząd wciąż reaguje nieadekwatnie, a odpowiedzialność zrzuca na innych.

17 kwietnia 2020 Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro pracowników odmawiających pracy w warunkach zagrażających życiu straszył postępowaniami prokuratorskimi. Za to minister obrony Mariusz Błaszczak winą za podbramkową sytuację obarcza samorządowców.

"Konieczność udzielania pomocy [red. - DPS-om] przez Wojsko Polskie wynika m.in. ze zbyt małego zaangażowania samorządów w walkę ze skutkami epidemii koronawirusa"
Rząd nie zapewnił samorządom ani dodatkowych środków, ani ram prawnych umożliwiających zarządzanie kryzysową sytuacją. A reakcja władz centralnych była spóźniona
komunikat MON,15 kwietnia 2020

System pomocy na skraju wytrzymania

Dziś mszczą się lata zaniedbań i niedofinansowania. Jak mówi OKO.press Paweł Maczyński, przewodniczący Polskiej Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej, rząd skoncentrował się na dystrybucji pieniędzy do rodzin, zapominając o podnoszeniu jakości świadczonych usług. "Brak inwestycji spowodował, że praca stała się nieznośna i często nieopłacalna. Kadry zaczęło ubywać, a niskie wynagrodzenia nie przyciągają do zawodu nowych".

Przeczytaj także:

Kontrola NIK prowadzona w 2019 roku w 24 ośrodkach pomocy społecznej (MOPS) pokazała skalę problemu. Aż 16 z nich nie spełniało ustawowego wymogu zatrudnienia jednego pracownika socjalnego na 50 rodzin lub osób objętych pomocą. Niektórzy przekraczali normy trzykrotnie, zajmowali się ponad 150 osobami. A, jak mówi Maczyński, sytuacja MOPS–ów jest znacznie lepsza niż DPS-ów. Co zrobił rząd, żeby rozwiązać problem?

"Gdy zauważono, że brakuje rąk do pracy stworzono wygodny wytrych, który umożliwił pracownikom - często zarabiającym minimalne wynagrodzenie - łączenie etatów w kilku miejscach.

A władza centralna się cieszyła. Miała taniego pracownika, który jeszcze łata dziury kadrowe.

Niby wszyscy zadowoleni, no może poza pracownikami, którzy ledwo wiążą koniec z końcem. O tym wiedzieli wszyscy i nikt nie szukał rozwiązań" — mówi Maczyński.

A podobnie jak w szpitalach, to właśnie personel pracujący w kilku miejscach, najczęściej był źródłem transmisji wirusa w placówkach.

Władza odrealniona

Władze centralnie nie zareagowały też na czas. Pierwsze wytyczne dotyczące zabezpieczeń w DPS-ach pojawiły się w połowie marca. I były zupełnie oderwane od rzeczywistości. Wojewodowie tłumaczyli jak myć ręce i bezpiecznie izolować osoby dodatnie od reszty pacjentów. "W warunkach DPS-u zachowanie reżimu sanitarnego, takiego jak w domu, jest niemożliwe. Dziś, z dużym opóźnieniem, zakażonych przewozi się do szpitali, a ośrodki się ewakuuje".

O odrealnieniu rządzących świadczą też według Maczyńskiego prośby o ograniczenie pracy do jednego miejsca. "Część pracowników dochodzi do ściany, odchodzą na urlopy. Dlaczego? Bo władza każe im rozwiązywać dylematy etyczne, do których nie powinni być przymuszani. Czy pracować w jednym miejscu i zmusić się do życia za minimalne wynagrodzenie, czy ryzykować zdrowiem i życiem swoim i pacjentów".

Federacja postuluje, by w tym czasie rząd rekompensował wynagrodzenia pracowników. Ale postulaty płacowe są ignorowane. "To absurd. A w miejsce odchodzących pracowników socjalnych do DPS-ów na nakazach wysyła się medyków, którym i tak trzeba zamortyzować pensje, sfinansować koszty dojazdu i wyżywienia" — mówi Maczyński.

W ośrodkach wciąż brakuje też sprzętu zabezpieczającego przed zakażeniem. "Większość to datki od osób prywatnych. Maseczki, które dostają od wojewodów, wystarczają im na 1-2 dni".

"Cała ironia polega na tym, że to rząd jest odpowiedzialny za to, w jakich warunkach pracujemy. I to rząd tworzy ramy prawne do funkcjonowania pomocy społecznej. Oni udają, że to nie oni. Oni są od karcenia, recenzowania, wydawania instrukcji, żeby nie pracować w kilku miejscach i przerzucania się odpowiedzialnością z samorządem.

Od strony prawnej samorządy faktycznie są odpowiedzialne za działanie pomocy społecznej, ale to połowiczna prawda. Rząd wyznacza ramy dla samorządów i powinien zapewnić im stosowne środki na wykonanie powierzonych zadań. Ale tego od rządzących nie usłyszymy" — mówi Maczyński.

;

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze