0:000:00

0:00

Nagłówki w lokalnych tytułach prasowych nieśmiało informują o kolejnych cichych bohaterach epidemii. "Pracownicy socjalni w akcji. Zrobią zakupy, wyniosą śmieci, wyprowadzą psa".

"Zdajemy sobie sprawę z gwałtowności sytuacji, ale nie należy wysyłać żołnierzy na wojnę bez broni"

— mówi OKO.press Paweł Maczyński z Polskiej Federacji Pracowników Socjalnych i Pomocy Społecznej.

Bronią w tym wypadku jest podstawowy sprzęt zabezpieczający przed zakażeniem - maseczki i rękawiczki, a także jasne wytyczne dotyczące roli Ośrodków Pomocy Społecznej podczas epidemii koronawirusa.

Przeczytaj także:

Maczyński uważa, że rządzący i wojewodowie, w pierwszych dniach zawieruchy związanej z organizacją pomocy dla osób, które pozostają w izolacji, wszystkie niechciane zadania zrzucili na pomoc społeczną.

"Przekaz był taki: jeśli jesteś w kwarantannie albo nie wiesz co robić i potrzebujesz pomocy, zwróć się do MOPS-u".

Efekt? Ośrodki Pomocy Społecznej nie nadążają z weryfikacją zgłoszeń. "Dzwonią do nas mieszkańcy, głównie osoby starsze, które życzą sobie, żeby im przynieść ulubiony krem z pobliskiej drogerii albo konkretny posiłek. Inni proszą, żeby wyrzucić śmieci lub przyjść trzy razy dziennie wyprowadzić psa.

Gdy zbieramy wywiad, okazuje się, że osoba nie jest w kwarantannie, nie mieszka sama, a jeśli nawet mieszka, to ma bliskie otoczenie sąsiedzkie, które może ją wesprzeć w tych codziennych czynnościach. Z kolekcji absurdów, mogę powiedzieć, że była nawet osoba, która zadzwoniła do ośrodka pomocy społecznej, by zamówić butelkę Prosecco [red. - włoskie wino musujące]" — opowiada Maczyński.

Radziwiłł rozczarowany postawą pracowników socjalnych

Część pracowników - jak donoszą lokalne media - bez zabezpieczenia pomaga też osobom w kwarantannach. Federacja wystosowała w tej sprawie list do Ministerstwa Rodziny i Wojewodów. Zwracała w nim uwagę, że bezpośrednia pomoc nie leży w ich kompetencjach, uprawnione do tego są wyłącznie służby mundurowe. A wyjście w teren bez zabezpieczeń, których do dziś (1 kwietnia) nie doczekali się pracownicy socjalni, naraża zdrowie i życie pracowników, ich rodzin, a także wszystkich, z którymi po drodze się spotkają.

Na dramatyczny apel Federacji, z "żalem i rozczarowaniem" zareagował wojewoda mazowiecki, były minister zdrowia z PiS Konstanty Radziwiłł. W odpowiedzi zaznaczył, że nagłość sytuacji

wymaga "ponadprzeciętnego zaangażowania", a postępowanie służb powinno być "przykładem postawy odpowiedzialności za najsłabszych i solidarności ze społeczeństwem".

"Pominę element braku empatii, ale list wojewody mazowieckiego najlepiej pokazuje niezrozumienie" — mówi OKO.press Maczyński i dodaje, że instytucje publiczne nie wprowadziły wtedy żadnych rozwiązań, które umożliwiałyby niesienie pomocy w osobom w kwarantannie. "Nie trzeba przekonywać ludzi, którzy zawodowo są oddani pomaganiu, że należy to robić z pełnym zaangażowaniem. Ale trzeba w tym zachować bezpieczeństwo. Nie można prosić, żebyśmy na wiwat bez rękawiczek, sprzętu ochronnego nieśli pomoc wszystkim potrzebującym Polakom. To wilcza przysługa.

Dlatego prosimy rządzących o to, żeby - jeśli nie potrafią pomóc - przynajmniej nam nie przeszkadzali, bo ich komunikaty póki co wprowadzają jedynie chaos".

Pracownicy społeczni wykorzystują mobilizację obywateli

Faktyczną rolą Ośrodków Pomocy Społecznej podczas epidemii jest koordynacja zaspokajania podstawowych potrzeb. Co to oznacza? Sanepid wysyła aktualizację listy osób, które na danym terenie są objęte kwarantanną. Pracownicy socjalni dzwonią do wszystkich i weryfikują czego brakuje. Jeśli nie ma żywności, kontaktują się z magazynami - Bankiem Żywności, PCK czy Caritasem - a dyspozycje o dostarczeniu przekazują do Wojsk Obrony Terytorialnej albo Ochotniczej Straży Pożarnej.

"Staramy się też sprawdzać, czy niezbędne jest wsparcie opiekuna dla osób starszych albo z niepełnosprawnościami. Jeśli nie ma możliwości, by na czas epidemii osobą zajęła się rodzina, to oczywiście usługi tj. pielęgnacja, sprzątanie, zakupy czy załatwienie sprawunków muszą być świadczone z zachowaniem rygorów bezpieczeństwa" — opowiada Maczyński.

Przyznaje też, że MOPS-y starają się wykorzystać potencjał grup samopomocowych, harcerzy czy wolontariuszy. "Jeśli ktoś nie jest w kwarantannie, ale jest w grupie ryzyka i absolutnie nie może wychodzić do sklepu czy apteki, staramy się zorganizować lokalne wsparcie, prosząc o interwencję zwykłych obywateli".

"W czasach epidemii naszym narzędziem jest telefon"

Działalność MOPS-ów nie jest zawieszona. Wszystkie bieżące zadania trzeba wykonywać w warunkach izolacji. Część pracuje zdalnie, z domów. Reszta siedzi w zamkniętych ośrodkach, gdzie praca odbywa się w trybie rotacyjnym. I podobnie jak instytucje opieki zdrowotnej czy DPS-y, także MOPS-y już dziś borykają się z brakami kadrowymi. "Jedno, to urlopy opiekuńcze związane z zawieszeniem działania szkół. Drugie: kwarantanny i zakażenia koronawirusem wśród pracowników np. DPS-ów" — tłumaczy Maczyński.

Wsparcie materialne to nie jedne obowiązki. Ośrodki Pomocy Społecznej monitorują rodziny, w których dochodzi do przemocy. "Jedynym narzędziem, które dziś mamy jest telefon. I to nie zawsze się sprawdza. Co zrobić, gdy krzywdzą rodzice, a cierpią dzieci? Możemy też wysłać policję, by sprawdziła, co dzieje się w domach, ale to szalenie trudne zadanie.

Wiemy, że gdy ludzie siedzą w domach, tragedii zapewne będzie więcej".

Pomocy potrzebują też osoby w kryzysie zdrowia psychicznego, którymi opiekują się MOPS-y. "Boimy się wysypu sytuacji kryzysowych. Szczególnie, że poradnictwo psychologiczne i psychiatryczne przeszło w tryb pracy zdalnej" — dodaje Maczyński.

Pracownik socjalny potrzebny od zaraz

Ale największym wyzwaniem dla Ośrodków Pomocy Społecznej będzie walka ze skutkami epidemii. "Już dziś wiemy, że będziemy mieć dziesiątki a może setki tysięcy osób, które stracą pracę. Część z nich znajdzie się w sytuacji ubóstwa. Potrzebne też będą usługi opiekuńcze dla osób, które szczęśliwie opuszczą szpitale, a także reakcja na kryzys zdrowia psychicznego, który z pewnością jest już na horyzoncie" — wymienia Maczyński.

I tego wszystkiego nie da się zrobić bez ludzi. "Już przed epidemią brakowało pracowników socjalnych, asystentów rodziny i opiekunów, a teraz wydaje się, że sytuacja tylko się pogłębi" — mówi Maczyński.

Skalę problemu kadrowego w pomocy społecznej obnażyły wyniki kontroli NIK z 2019 roku. Z raportu wynika, że aż 16 z 24 skontrolowanych ośrodków nie spełniało ustawowego wymogu zatrudnienia jednego pracownika socjalnego na 50 rodzin lub osób objętych pomocą.

Niektórzy przekraczali normy trzykrotnie, zajmowali się ponad 150 osobami.

Z badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Gdańskim wynika też, że 84 proc., ankietowanych pracowników chciałoby porzucić pracę. Państwowa Inspekcja Pracy ujawniła nieprawidłowości w działaniu Ośrodków Pomocy Społecznej: nadużywanie umów cywilnoprawnych, nieprzestrzeganie rozkładu pracy (nadliczbowe godziny i nieprzestrzeganie przepisów o udzielaniu niewykorzystanych urlopów).

Przepracowanie to nie jedyny problem.

Pracownicy żyją w ciągłym stresie, padają ofiarą agresji, mobbingu, są zdemotywowani, ich miejsca pracy przypominają często rudery, a świadczenia, które przyznają są czasem wyższe niż ich pensja.

Udostępnij:

Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze