Jak dowiedziało się nieoficjalnie OKO.press, w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej oraz Ministerstwie Sprawiedliwości trwają prace przygotowujące do wypowiedzenia Konwencji Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej, zwanej konwencją antyprzemocową
Informację o pracach nad wypowiedzeniem ustawy OKO.press potwierdziło w trzech niezależnych, bliskich rządowi źródłach. Urzędnicy nie chcą wypowiadać się oficjalnie, a ministrowie mówią, że o niczym nie wiedzą.
Beata Kempa, szefowa kancelarii premier Beaty Szydło, która nadzoruje prace legislacyjne rządu, zapytana o konwencję odesłała nas do pełnomocnika rządu ds. równego traktowania, Adama Lipińskiego. Minister w rozmowie telefonicznej z OKO.press nie potwierdził naszych informacji.
"Nic o tym nie wiem. Kto mógł wydać takie polecenie, jeśli nie ja? Dementuję" - powiedział nam Lipiński w niedzielę, 27 listopada 2016.
Po rozmowie potwierdziliśmy, że w rządzie trwają prace nad wypowiedzeniem konwencji. Jak powiedział nam kolejny informator, "serce tej sprawy bije w ministerstwie sprawiedliwości, ale nie wiadomo, jak zareagowałaby Rada Ministrów. Rząd ma w pamięci czarny protest kobiet, reakcja mogłaby być podobna".
Konwencja została uchwalona w 2011 roku podczas posiedzenia Rady Europy w Stambule. Polska podpisała ją - jest jednym z 37 sygnatariuszy - w 2012 roku. Ratyfikacja konwencji odbyła się w drodze ustawowej. W lutym 2015 roku, de facto rozpoczynając kampanię wyborczą, koalicja prowadzona przez Ewę Kopacz uchwaliła ustawę ratyfikującą, którą w kwietniu podpisał Bronisław Komorowski.
Tryb ratyfikacji konwencji powoduje, że jej wypowiedzenie również powinno odbyć się w drodze regulacji ustawowej. Odpowiedni akt prawny powinien zostać najpierw uchwalony przez Sejm, a potem podpisany przez prezydenta Andrzeja Dudę. Dopiero wtedy wprowadzić będzie można w życie art. 80 konwencji, regulujący tryb jej wypowiedzenia.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych w imieniu Polski skieruje powiadomienie o wypowiedzeniu konwencji do Sekretarza Generalnego Rady Europy, które "stanie się skuteczne pierwszego dnia miesiąca następującego po upływie trzech miesięcy od dnia otrzymania rzeczonego powiadomienia przez Sekretarza Generalnego".
Gdyby PiS zdążyło wysłać powiadomienie do końca roku, konwencja przestałaby obowiązywać Polskę 1 kwietnia 2017 roku. "To byłby skandal na całą Europę" - tak informację OKO.press skomentowała Joanna Piotrowska, prezeska działającej na rzecz kobiet od 2005 roku Fundacji Feminoteka.
Już podczas przygotowań do ratyfikacji konwencji wprowadzono do polskiego prawa zmianę trybu ścigania sprawców gwałtów - przez wiele lat Polska gwałt ścigała tylko na wniosek ofiary. Od 2014 roku zgwałcenie jest przestępstwem ściganym z urzędu.
Konwencja wprowadziła także do polskiego prawa pojęcie przemocy ekonomicznej. Ponadto nakazuje między innymi walkę ze stereotypami związanymi ze społeczną rolą płci, uznając je za źródło przemocy i nierówności - dokument zakłada bowiem, że istnieje związek przemocy z nierównym traktowaniem oraz usprawiedliwianiem jej tradycją i religią. Te właśnie zapisy budziły największe kontrowersje wśród opozycji poprzedniej kadencji Sejmu.
Zapisy o płci społeczno-kulturowej, czyli słynny gender najbardziej oburzały posłanki i posłów PiS oraz Jarosława Gowina. Konwencja ich zdaniem godzi w tradycję i religię chrześcijańską, uderza w konstytucję, wiarę ojców i definicję rodziny i kobiety.
Beata Kempa, dziś szefowa Kancelarii Premier Szydło, zgłaszała w Sejmie wniosek by jej nie ratyfikować. Dowodziła, że nie ma czegoś takiego, jak równość płci. "Jak facet urodzi dziecko, pogadamy o równości płci. Równość szans - tak, ale równość płci to herezje" mówiła Kempa w parlamencie.
Podobne obiekcje miał ówczesny minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Zastrzeżenia ministra budziły te artykuły konwencji, które nakazują państwom, by promować zmiany w społecznych i kulturowych wzorcach zachowań kobiet i mężczyzn, choć chodzi o wykorzenienie tych uprzedzeń, zwyczajów i tradycji, które oparte są na przekonaniu o niższości społecznej kobiet lub na stereotypowych rolach kobiet i mężczyzn, a także tych, które są wykorzystywane jako usprawiedliwienie dla aktów przemocy.
Gowina niepokoił również nakaz edukacji i promocji równości między kobietami i mężczyznami.
Podobnie wypowiadał się Andrzej Duda, jeszcze jako kandydat na prezydenta. "Konwencja - poza dobrymi treściami - niesie także treści obce, wręcz sprzeczne z naszą tradycją i kulturą, z tym, w czym zostaliśmy wychowani, z tym, co zawsze budowało siłę naszego narodu, w sile rodziny. Nie może być zgody na to, żeby do polskiego systemu prawnego były wprowadzane takie przepisy, jak te, które nakazują wykorzenianie stereotypów i ról kobiet i mężczyzn, które wynikają z naszej tradycji i kultury".
"Przepraszam bardzo, a co ono oznacza, czy nie jest tak, że taką rolą jest moja tradycyjna rola ojca i męża. Ja sobie nie pozwolę jej odebrać" - mówił kandydat Duda.
Przeciwko konwencji protestowały środowiska katolickie. Kwestionowały zawarte w niej definicje płci - gender. Według Episkopatu Polski "promowanie niestereotypowych ról płci to promocja homoseksualizmu i transseksualizmu". Hierarchowie uznali, że konwencja "zbudowana jest na ideologicznych i niezgodnych z prawdą założeniach, których w żaden sposób nie można zaakceptować".
Według różnych danych co roku w Polsce ofiarami przemocy fizycznej lub seksualnej pada ok. 800 tysięcy kobiet. Zdecydowana większość przypadków to przemoc domowa.
Co roku z powodu przemocy w rodzinie ginie 150 kobiet i 40 dzieci.
Raport "Przełamać tabu" Fundacji Ster, opublikowany w sierpniu tego roku przyniósł szokujące dane o przemocy seksualnej. Prawie każda kobieta zetknęła się z jakąś jej formą. Tylko 9 procent kobiet po ukończeniu 15. roku życia nigdy nie doświadczyło przemocy seksualnej.
O opinie poprosiliśmy Krystynę Kacpurę z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny oraz Urszulę Nowakowską z Centrum Praw Kobiet.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Dziennikarz radiowy i telewizyjny, producent, reżyser filmów dokumentalnych. Pracował w m.in Polskim Radiu, „Panoramie” TVP2. Był redaktorem naczelnym programu „Pegaz” i szefem publicystyki kulturalnej w TVP1. Współpracuje z Krytyką Polityczną, gdzie przeniósł zdjęty przez „dobrą zmianę” program „Sterniczki” z Radiowej Jedynki. Tworzy cykl „Kamera OKO.press”.
Komentarze