Pod naciskiem obywateli 30 maja rząd znosi zupełny zakaz zgromadzeń. Będzie można organizować manifestacje do 150 osób pod warunkiem zgłoszenia ich do gminy. Dla każdego przypadku sanepid będzie musiał wydać opinię, ale nie wiadomo jakie zastosuje kryteria
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział dopuszczenie zgromadzeń do 150 osób w środę 27 maja. Projekt stosownego rozporządzenia Rady Ministrów pojawił się na stronie ministerstwa zdrowia dopiero w czwartek po południu. Ministerstwo dało niecałą dobę na zgłoszenie uwag, do godz. 12:00 w piątek 29 maja. Przepisy wejdą w życie następnego dnia.
Rząd znosi całkowity zakaz zgromadzeń, który wprowadził w połowie marca. W ostatnich tygodniach podtrzymywania tego zakazu nie dało się już wytłumaczyć względami epidemiologicznymi.
Gdy krzywa zakażeń w Polsce zaczęła się wypłaszczać, rząd pozwalał na msze z udziałem 50 osób i otwieranie galerii handlowych, ale wciąż nie pozwalał na zebranie się podobnej liczby osób w celu manifestacji poglądów politycznych.
Policja wspólnie z sanepidem uciszała manifestujących drakońskimi karami od 5 tys. zł do 30 tys. tys. zł. Nie liczyło się przy tym to, czy stanowią realne zagrożenie epidemiczne. Karani byli zarówno uczestnicy strajków przedsiębiorców, gromadzących setki osób, w tym część nieprzestrzegających ograniczeń, jak i pojedyncze osoby protestujące pod Sądem Najwyższym, Sejmem lub radiową Trójką.
Rzecznik Praw Obywatelskich w swoich pismach kierowanych do rządu i sądów wielokrotnie wskazywał, że zupełny zakaz zgromadzeń jest niekonstytucyjny i ogranicza prawo do odwołania się od zakazu do sądu, a kary za jego łamanie - nieproporcjonalne. W końcu rząd się ugiął.
Najnowsze rozporządzenie pozwala na organizowanie zgromadzeń do 150 osób, pod warunkiem, że są zgłoszone w jednym z trzech trybów, przewidzianych w ustawie o zgromadzenia. Są to:
Podtrzymany natomiast jest zakaz zgromadzeń spontanicznych, których zgodnie z ustawą o zgromadzeniach nie trzeba zgłaszać nikomu.
Od 6 czerwca za to maksymalnie 150 osób będzie mogło zebrać się na weselach, stypach, przyjęciach komunijnych, "a także innych przyjęciach okolicznościowych". Czym jest przyjęcie okolicznościowe? Czy np. imieniny są wystarczającą okazją do zorganizowania imprezy na 150 osób? Nie wiadomo. W rozporządzeniu ani w innych aktach prawnych nie jest to zdefiniowane.
O komentarz poprosiliśmy Marcina Wolnego, prawnika z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka:
"Cieszy, że rząd poluzował ograniczenia, ale tego rozporządzenia mogłoby w ogóle nie być.
Ustawa o zwalczaniu chorób zakaźnych nie daje Radzie Ministrów kompetencji do ograniczania w ten sposób konstytucyjnej wolności zgromadzeń. Sama ustawa o zgromadzeniach pozwala urzędom gminnym uwzględniać w swoich decyzjach zagrożenie epidemiczne.
Niejasny jest też powód, dla którego ograniczono liczbę uczestników akurat do 150 osób. To, że tyle samo osób może brać udział w weselach w zamkniętych pomieszczeniach, nie jest wystarczająco dobrym argumentem” - mówi OKO.press Marcin Wolny.
Kiedy urząd gminy dostanie zawiadomienie od organizatora zgromadzenia, musi niezwłocznie poinformować o tym wojewódzki inspektorat sanitarny, a ten może przedstawić mu „opinię w zakresie zagrożeń dla uczestników zgromadzenia i innych osób, w związku z sytuacją epidemiczną w tej gminie”.
Opinia nie jest wiążąca. Nawet jeśli inspektorat odradzi organizowanie manifestacji, urząd może ją zarejestrować. Musi jedynie publikować tę opinię i przekazać ją organizatorowi, a organizator powiadomić uczestników o zasadach udziału w zgromadzeniu, które z niej wynikają.
Rozporządzenie nie mówi, jakimi kryteriami inspektorat ma kierować się w swoich zaleceniach ani jakiego rodzaju zasady może narzucić manifestantom.
„To niepokojące - komentuje Marcin Wolny. - Rozporządzenie powinno wskazywać obiektywne kryteria, którymi musi kierować się inspektorat, np. wskaźnik reprodukcji wirusa na danym terenie.
Może okazać się, że w praktyce zasady inspektoratu są niespełnialne, więc zakaz zgromadzeń de facto wciąż obowiązuje” - dodaje Wolny.
Choć te zasady nie są wiążące na etapie rejestracji zgromadzenia, przedstawiciel urzędu gminy albo wojewody musi uwzględniać je, oceniając bezpieczeństwo uczestników. Jeśliby je naruszali, urzędnik będzie zmuszony zgromadzenie rozwiązać. O to samo może go też poprosić policja.
Zgromadzenie powinno też zostać rozwiązane, jeśli uczestnicy nie będą zachowywać dwumetrowego dystansu, zasłaniać nosa i ust lub jeśli zgromadzi się ich więcej 150.
„To rozwiązanie wydaje mi się nieproporcjonalne” - mówi OKO.press Marcin Wolny. - „Przedstawiciel urzędu będzie musiał rozwiązać zgromadzenie, nawet jeśli 151 uczestników będzie stało w trzymetrowych odstępach. Po przekroczeniu limitu decyzja o rozwiązaniu powinna być uzależniona od bieżącej oceny sytuacji”.
Trzeba też pamiętać, że to rozporządzenie nie znosi możliwości wymierzania kar za łamanie zakazów, dotyczących przemieszczania się.
Za zbliżenie się do innych uczestników zgromadzenia na odległość mniejszą niż 2 metry policja może wystawić mandat do 500 zł lub skierować wniosek do sanepidu o nałożenie kary do 30 tys. zł.
Jeśli policjanci nadal będą nadużywać tej możliwości - co zdarzało się już choćby w przypadku artystów, którzy manifestowali przed Sejmem - protestować wciąż będą jedynie najodważniejsi i najzamożniejsi.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze