„Odmawiając zastosowania tymczasowego i ograniczonego w czasie mechanizmu obowiązkowej relokacji osób ubiegających się o ochronę międzynarodową, Polska, Węgry i Republika Czeska uchybiły zobowiązaniom, które na nich ciążą na mocy prawa Unii” – oświadczyła rzeczniczka generalna Trybunału Sprawiedliwości UE Eleanor Sharpston w opinii z 31 października 2019.
Już za kilka tygodni poznamy ostateczny wyrok TSUE. Unijny Trybunał potwierdzi, czy odmawiając przyjęcia uchodźców w latach 2015-2017, polski rząd złamał unijne prawo.
Sprawa trafiła do Luksemburga po skardze Komisji Europejskiej przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom. To te trzy kraje najostrzej bojkotowały mechanizm relokacji przyjęty jesienią 2015.
Ostateczny wyrok TSUE poznamy dopiero za kilka tygodni. W większości przypadków orzeczenia Trybunału w Luksemburgu pokrywają się z opiniami rzeczników generalnych.
Polsce nie grożą kary finansowe jak w przypadku wycinki Puszczy Białowieskiej, czy reformy Sądu Najwyższego. Bo postępowanie dotyczyło przepisów przejściowych, które obowiązywały w latach 2015-2017. Jeżeli polski rząd ostatecznie przegra sprawę w Luksemburgu, nie będzie już mógł dostosować się do decyzji Rady UE, które ignorował (więcej poniżej).
Wyrok będzie więc miał znaczenie symboliczne, nie praktyczne. Polska zapewne zostanie obciążona kosztami postępowania.
Kempa: „Pomagamy na miejscu”
Rzeczniczka Sharpston zwróciła uwagę na zasadę praworządności, obowiązek lojalnej współpracy i zasadę solidarności. „Niewykonywanie tych obowiązków z tego powodu, że w konkretnym przypadku mogą być one źle przyjęte lub niepopularne, jest niebezpiecznym pierwszym krokiem w kierunku załamania się uporządkowanego i zorganizowanego społeczeństwa opartego na rządach prawa” – podkreśliła.
Sharpston odrzuciła też argument o konieczności zapewnienia bezpieczeństwa, na który powoływał się podczas rozprawy przedstawiciel polskiego rządu Bogusław Majczyna z MSZ. Jej zdaniem nie można zasłaniać się bezpieczeństwem, by uniknąć stosowania wiążącego aktu prawa UE.
Na opinię szybko zareagowała Beata Kempa, była minister odpowiedzialna za pomoc humanitarną, dziś europosłanka PiS. Na Twitterze przypomniała starą argumentację PiS o doskonałej pomocy humanitarnej „na miejscu”.
Argument ten wielokrotnie demaskowaliśmy w OKO.press.
Rzecznik rządu: „To dyskryminacja”
Do opinii rzeczniczki TSUE odniósł się także rzecznik rządu Piotr Müller.
Decyzje relokacyjne nie zostały wykonane w całości przez większość państw członkowskich, co potwierdza wadliwość [...] mechanizmu relokacji. KE wniosła skargi jedynie przeciwko Polsce, Czechom i Węgrom. Budzi to wątpliwości co do równego traktowania
zbity zegar. Polska, Czechy i Węgry przyjęły najmniej uchodźców i demonstrowały pogardę dla mechanizmu relokacji. Stąd skarga KE.
Efektywność mechanizmu relokacji może budzić zastrzeżenia – rzeczywiście Unii udało się rozdystrybuować mniej uchodźców, niż planowano – ok. 33 tys. zamiast 120 tys.
Ale już powody skargi przeciwko Polsce Czechom i Węgrom są jasne. To te trzy kraje w najmniejszym stopniu dostosowały się do decyzji Rady UE, demonstracyjnie okazując lekceważenie wobec unijnego prawa.
Do Polski nie przyjechał żaden z obiecanych 6182 uchodźców, Węgry nie przyjęły ani jednego z 1294. Do Czech wpuszczono 12 uchodźców z Grecji, choć rząd w Pradze miał przyjąć 2691. Nigdzie indzie w UE wyniki te nie były tak niskie, zwłaszcza w stosunku do deklarowanych możliwości.
Słowacja przyjęła zaledwie 16, ale obiecywała tylko 902. Austria przyjęła 45 w ramach relokacji, ale w międzyczasie poprosiła o zawieszenie mechanizmu, bo do jej własnych granic zaczęli masowo napływać ludzie.
Żaden uchodźca nie przyjechał do Danii i Wielkiej Brytanii, ale kraje te skorzystały z przysługującego im na mocy traktatów prawa do nieuczestniczenia w tych decyzjach Rady. Irlandia, która także mogła się wycofać, przyjęła 1 022 osoby.
Skarga KE
W grudniu 2017 roku Komisja Europejska postanowiła zaskarżyć decyzję rządów Polski, Czech i Węgier do Trybunału Sprawiedliwości UE.
Bo odmawiając relokacji uchodźców rządy każdego z trzech państw miały naruszyć zobowiązania, jakie nałożyły na nie decyzje Rady UE z września 2015 roku.
To wtedy, w kulminacyjnym punkcie kryzysu uchodźczego, państwa członkowskie postanowiły, że solidarnie podzielą się uchodźcami, których większość docierała do granic Włoch i Grecji. Według danych Fronteksu – unijnej agendy z siedzibą w Warszawie zajmującej się ochroną granic – w samym 2015 roku granicę UE nielegalnie przekroczyło prawie dwa miliony osób.
Do Grecji przybyło ich w sumie 872 938, a do Włoch 153 946, głównie drogą morską. Większość ubiegała się ochronę międzynarodową.
Decyzje Rady nakładały na państwa członkowskie obowiązek rozdzielenia między sobą 120 tys. z nich. Członkowie Unii mieli co trzy miesiące zgłaszać możliwość przyjęcia uchodźców. Ale, jak czytamy w skardze Komisji:
„Chociaż prawie wszystkie pozostałe państwa członkowskie podjęły kroki w celu wypełnienia zobowiązań w tej sprawie, łącznie z relokacją, Polska nie przeprowadziła żadnej relokacji, a od grudnia 2015 r. nie zaproponowała żadnego miejsca gotowego na relokację”.
Dlatego w czerwcu 2017 roku Komisja wszczęła wobec Polski procedurę naruszeniową z art. 258 Traktatu o Funkcjonowaniu UE – dotyczącą uchybienia obowiązkom członka Unii. Rząd PiS dwukrotnie przedstawiał KE swoje wyjaśnienia, które uznano za niewystarczające. Dlatego sprawa trafiła do TSUE.
PiS przeciw uchodźcom
Kwestia podziału przybywających do Unii uchodźców, przede wszystkim z ogarniętej wojną Syrii, ale także z Afganistanu, Iraku, Iranu i Pakistanu, od początku budziła w Polsce duże emocje. Rząd Ewy Kopacz negocjował w Brukseli przyjęcie jak najmniejszej liczby uchodźców; głosował w Radzie przeciwko systemowi obowiązkowych kwot.
Ostatecznie, w październiku 2015 roku, Polska zobowiązała się przyjąć 6182 osoby.
Ale niedługo potem władzę przejęło PiS, które oparło swoją kampanię wyborczą na straszeniu uchodźcami. Politycy partii Kaczyńskiego obiecywali wyborcom, że wyłamią się z unijnej solidarności i nikogo do Polski nie wpuszczą. Słowa dotrzymali – do dziś żaden z 6182 uchodźców nie przekroczył polskiej granicy.
To z tej liczby do dzisiaj rozlicza nas Komisja Europejska i TSUE.
Kolejne odmowy relokacji były okazją do kuriozalnych wypowiedzi przedstawicieli rządu. Narrację PiS demaskowaliśmy wielokrotnie w OKO.press.
Retoryka antyuchodźcza była paliwem wyborczym PiS jeszcze w 2018 roku. To wtedy, przed październikowymi wyborami samorządowymi wyemitowano skandaliczny spot, który na wniosek RPO trafił do prokuratury. Rzecznik chciał, by śledczy sprawdzili, czy nie narusza zakazu publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych i wyznaniowych.
Prokuratura wszczęła postępowanie dopiero, gdy zmusił ją sąd i tylko po to, by je umorzyć. RPO walczy jednak dalej – na początku września odwołał się od decyzji śledczych. Sprawa jest w toku.
Po co PiS trzyma nas w Unii skoro wszystko mu w niej nie pasuje?
Bo Unia miała być rozwinięciem Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, opartej na ekonomii, a nie na wysyłaniu do Polski emigrantów, którzy tak jak w Niemczech we Francji, czy w Holandii będą żyć na koszt społeczeństwa, gwałcić, rabować i bezkarnie mordować.
Ale to była akurat dobra decyzja rządu? Czy może Polska powinna jednak była przyjąć 7000 najeźdźców ekonomicznych i dać im wikt i opierunek na koszt wszystkich Polaków?
A czy obecnie Unia Europejska powinna pozwolic na 2,5 miliona polskich emigrantow zarobkowych i ponad 500 tys pracownikow delegowanych?
–
Przypomne, ze w 1980 r. za Odre wyprawilo sie 2,5 mln Polaków, a w nastepnym roku – 1,5 mln. W czasie stanu wojennego mozliwosc uzyskania paszportu do krajów kapitalistycznych zachowali jedynie pracownicy delegowani przez tzw. firmy polonijne i przedstawicielstwa przedsiebiorstw dzialajacych za granica (po uzyskaniu poparcia Ministerstwa Handlu Zagranicznego) oraz duchowni, jesli ich podania poswiadczyl Episkopat. Do pozostania na Zachodzie – szacuje sie, ze taka decyzje podjelo 150 tys. obywateli PRL. Stanowiska porzucilo nawet 500 pracowników polskich placówek zagranicznych, w tym ambasadorzy w Tokio (Zdzislaw Rurarz) i Waszyngtonie (Romuald Spasowski), którzy zostali za to zaocznie skazani na smierc przez sady PRL.
–
Najbardziej zdesperowani porywali samoloty – w 1981 i 1982 r. doszlo do kilkunastu takich prób. Nazwe LOT przekornie odczytywano jako skrót od "Linii Obslugi Tempelhof", bo na to zachodnioberlinskie lotnisko kierowali sie porywacze.
–
Mieczyslawowi Rakowskiemu kolega z MSW chwalil sie, ze na poczatku lat 80-tych cale województwo katowickie zostalo ogolocone z prostytutek. – Bo jak zlapia jakas, to pierwsze pytanie brzmi: "A czy zlozylas juz podanie o wyjazd do RFN?".
–
Wtedy oprócz dziesiatek tysiecy niebieskich ptaków czy dlugoterminowych kryminalistow, takie propozycje otrzymywali m.in. internowani. Zdarzalo sie, ze opozycjonistom odmawiajacym wyjazdu esbecy grozili, ze ich dzieci moze spotkac wypadek drogowy. Do konca 1982 r. wniosek o zezwolenie na wyjazd zlozylo ok 5 tys. osob, w tym 1387 internowanych, m.in. 36 czlonków Komisji Krajowej "S", 229 czlonków wladz regionalnych zwiazku, a takze po kilkudziesieciu dzialaczy KOR i KPN.
–
Na koniec poczytaj sobie o Austrii i "polskiej zarazie" z lat 1980-81.
Przyzwoity człowiek sam przed sobą potrafi się przyznać do własnej niewiedzy i nie popisuje się nią publicznie. Są niestety dość liczni osobnicy, którzy niczego złego nie widzą w upowszechnianiu swoich braków umysłowych.
No i dlatego dziwie się autorowi tego artykułu…
Jan kowalski czy EU nie powinno sie bronic przed najezdzcami z Polski ktorzy tylko chca kasy ale nie demokracji wiec powinni ich z EU wywalic i powinni sie bronic przed falszywa religia z Polski
A jaka jest prawdziwa religia? religia homoseksualna wprowadzana w szkołach i w przedszkolach?
Tych, którzy chcą sprowadzić, karmić i utrzymywać na koszt pracujących Polaków uchodźców i pozwolić im aby – tak jak to jest w Zachodniej Europie – bezkarnie kradli, gwałcili i mordowali trzeba wysłać do kilku osiedli w Niemczech, Holandii Francji. Gdy napadnie ich zgraja uchodźców, zgwałci ich córki, to odechce im się sprowadzać uchodźców do Polski.