"Pomagamy na miejscu" - powtarza PiS, odmawiając podpisania Porozumienia ONZ dotyczącego migracji. Problem w tym, że na tle innych państw pomagamy bardzo mało i niezbyt skutecznie. A imigrantów będziemy wkrótce potrzebować bardziej niż oni nas
Przy okazji polskiej odmowy podpisania porozumienia Global Compact (GCM) na rzecz bezpiecznej, uregulowanej i legalnej migracji rząd PiS znowu sięga po swoje ulubione usprawiedliwienie: pomagamy, ale na miejscu.
Tym argumentem politycy PiS bronili się już przed przyjęciem uchodźców w ramach unijnej relokacji. Mimo, że fala migracji nieco opadła, a projekt solidarnej relokacji został dawno zapomniany, rząd nie przestaje wracać do tematu uchodźców przy każdej rozmowie dotyczącej migracji. Idea pomagania na miejscu zaczęła urastać do miana "polskiej filozofii". Tak przynajmniej twierdzi minister ds. pomocy humanitarnej Beata Kempa.
"To jest filozofia, do której skłaniają się już w tej chwili inne kraje - nie tylko Unii Europejskiej, ale również na świecie" - mówiła. "Jeżeli będziemy łączyć wysiłki ku temu, żeby pomagać - szczególnie wewnętrznie i zewnętrznie przesiedlonym - tam, na miejscu, w ich szerokości geograficznej i w ich warunkach kulturowych, to jest to jak najbardziej odpowiedzią na ich potrzeby".
Okazuje się jednak, że Polska nie tylko nie jest przodownikiem w tej dawno już istniejącej "filozofii", ale jesteśmy jednym z państw, które pomaga najmniej (jak na swoje możliwości) i w dodatku mało efektywnie.
Wbrew temu, co wydaje się twierdzić rząd - idea pomocy na miejscu to niezbyt nowatorski pomysł. Opierają się na niej wszystkie przedsięwzięcia na rzecz zrównoważonego rozwoju, które wspiera na przykład Komitet Pomocy Rozwojowej (DAC) OECD, do którego Polska należy od 2013 roku.
Zgodnie z Agendą na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030 przyjętą przez wszystkie państwa ONZ (w tym Polskę) w 2015 r., wielkość środków przeznaczonych na pomoc rozwojową powinna w 2030 osiągnąć 0,33 proc. dochodu narodowego brutto (DNB).
Okazuje się, że Polska nie tylko nie przoduje w finansowaniu pomocy rozwojowej, ale plasuje się na szarym końcu.
W raporcie z 2018 roku sporządzonym dla OECD, Polska chwali się, że w latach 2005-2016 Oficjalna Pomoc Rozwojowa (OPR) utrzymywała tendencję wzrostową. "Wskaźnik ODA/DNB pozostaje stabilny i stanowił 0,15 proc. DNB w 2016 roku". Zręcznie pomija się fakt, że już rok później wskaźnik spadł do 0,13 proc.
"Pod względem wielkości udzielanej pomocy w stosunku do wielkości gospodarki Polska znalazła się na 27. miejscu na 29 państw należących do Komitetu Pomocy Rozwojowej OECD (Development Assistance Committee, DAC)” – czytamy w raporcie Grupy Zagranica.
Z przeglądu sporządzonego przez DAC OECD w 2017 roku wynika, że w Polsce brakuje też strategii zwiększania wielkości pomocy tak, żeby osiągnąć oczekiwane 0,33 proc. w 2030 roku. OECD zwróciło uwagę, że jego osiągnięcie „wymaga aktywniejszego udziału w globalnym partnerstwie na rzecz zrównoważonego rozwoju”. Zaleca zwiększenie precyzyjności oraz bardziej "strategicznego i analitycznego podejścia" do współpracy rozwojowej.
Centrum Globalnego Rozwoju (CGDEV) opublikowało nowy ranking darczyńców zmieniając kryteria oceny. "W ostatniej dekadzie darczyńcy przestali skupiać się na skuteczności pomocy, ograniczając w ten sposób jej efektywność" - czytamy na stronie CGDEV.
Wskaźnik QuODA (Quality of Official Development Assistance) ma tę sytuację zmienić i, zamiast na ilości, skupić się na jakości pomocy. Stworzenie uniwersalnych zasad oceny jakości pomocy to wyjątkowo karkołomne zadanie. "QuODA jest użyteczne, ale musi być ostrożnie interpretowane" - pisze Stephen Howes, dyrektor Centrum Polityki Rozwojowej Narodowego Instytutu Australii.
Opierając kryteria na zasadach ustalonych przez państwa OECD, QuODA mierzy działalność państw na rzecz rozwoju uwzględniając cztery obszary:
Polska znajduje się w grupie krajów, których pomoc jest niska ilościowo i jakościowo, choć pod względem jakości plasujemy się zdecydowanie wyżej niż np. Niemcy.
[caption id="" align="alignnone" width="1111"] Źródło: https://oxfamblogs.org/fp2p/how-can-we-rate-aid-donors-two-very-different-methods-yield-interesting-and-contrasting-results/[/caption]
Centrum Globalnego Rozwoju w oparciu o QuODA stworzyło także ranking zaangażowania w pomoc, który przy ocenie państw uwzględnia m.in. takie obszary działania jak: finanse (przejrzystość w sektorze finansowym oraz wspieranie inwestycji w krajach rozwijających się), pomoc (jej ilość i jakość - QuODA), technologię (badania i rozwój oraz dzielenie się dostępem do technologii), środowisko (walka z globalnym ociepleniem) i migrację.
W dziedzinie migracji wypadamy fatalnie przez brak polityki integracyjnej oraz bardzo małą procentową ilość rozpatrzonych pozytywnie wniosków o azyl (11 proc. wszystkich złożonych wniosków).
Wypadamy też daleko poniżej średniej we wskaźniku "napływ migrantów", głównie dlatego, że promuje on szczególnie te państwa, które przyjmują obywateli krajów najmniej rozwiniętych (Ukraińcy "liczą się" więc mniej niż np. imigranci z biednych państw afrykańskich).
"Międzynarodowa mobilność pracowników jest potencjalnie najpotężniejszym narzędziem redukcji ubóstwa i redystrybucji dochodów" - czytamy na stronie CGDEV. Dlaczego?
"Kiedy pracownicy z krajów biednych migrują do bogatych, poszerzają swoje możliwości zdobywania wyższych dochodów, uzyskiwania dostępu do wiedzy i zdobywania umiejętności" - pisze CGDEV.
"Pracownicy wysyłają łącznie do swoich krajów miliardy dolarów, co wielokrotnie przewyższa pomoc zagraniczną" - wynika z danych CGDEV.
"Emigranci powracający do krajów ojczystych, zwłaszcza studenci, przynoszą nową wiedzę i umiejętności, a często kapitał, który mogą wykorzystać, otwierając firmy [...] Migranci mogą wzmacniać i budować sieci handlowe, transferować technologie i zapewniać zasoby inwestycyjne dla rodzimych gospodarek" - czytamy na stronie CGDEV.
"Ponadto migracja skutecznie i w krótkim czasie może zmniejszyć konkurencję na lokalnych – słabiej rozwiniętych – rynkach pracy, ograniczyć presję na lokalne zasoby (żywności, ziemi, wody), a także dać ludziom szansę rozwinięcia ich potencjału" - pisze Grupa Zagranica.
Idea pomagania na miejscu jest bardzo słuszna i dość stara - PiS jej nie wymyślił. Nie może być jednak jedyną strategią pomocy. Nie zastąpi drogi ucieczki uchodźcom, którym w kraju pochodzenia grozi niebezpieczeństwo ani możliwości pracy i rozwoju tym, którzy walczą o lepsze warunki życia.
Porozumienie Global Compact, którego nie chcemy podpisać, ma być pierwszym międzynarodowym dokumentem zbierającym dobre praktyki na rzecz bezpiecznej, uregulowanej i legalnej migracji. Jednym z jego kluczowych punktów jest minimalizacja czynników, które zmuszają ludzi do opuszczenia kraju pochodzenia - czyli "polska filozofia".
Rząd PiS woli jednak być w kontrze do wszystkiego co wiąże się z migrantami, mimo że jest prawdziwym rekordzistą w ich przyjmowaniu - mamy ich w Polsce między 1,5 a 2 mln.
Według raportu Eurostat w 2017 roku Polska przyjęła najwięcej imigrantów w Europie, wydając ponad 683 tys. pierwszych dokumentów pobytowych dla obywateli krajów spoza Unii – głównie w związku z pozwoleniem na pracę. Nic dziwnego, bo imigrantów potrzebujemy - i to bardzo. Na naszym rynku brakuje rąk do pracy.
Brak polityki migracyjnej, otwarta wrogość rządu wobec migrantów i mało atrakcyjne warunki pobytu (bardzo trudno o pobyt stały, dominują krótkie pozwolenia na pracę) powoduje, że Polska staje się jednak na tle innych państw Europejskich coraz mniej atrakcyjna. Jeśli nie zapewnimy imigrantom bezpiecznej, uregulowanej i legalnej drogi migracji, przed którą tak się wzbraniamy - naszej gospodarce grozi katastrofa.
Prawa człowieka
Uchodźcy i migranci
Beata Kempa
Rząd Mateusza Morawieckiego
Globalne Porozumienie ONZ w sprawie migracji
polska pomoc rozwojowa
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).
Komentarze