Jak ustaliło OKO.press, Przemysław Radzik zażądał od poznańskiego sądu kopii akt dotyczących sprawy zażalenia adwokata Romana Giertycha na decyzję prokuratury o nałożeniu na niego środków zapobiegawczych. Środki takie zastosowała wobec niego Prokuratura Regionalna w Poznaniu w połowie października 2020 roku. Giertych miał wpłacić poręczenie majątkowe 5 mln zł, dostał zakaz opuszczania kraju i dozór policyjny.
Najbardziej dotkliwe było zawieszenie w prawach wykonywania zawodu adwokata. Prokuratura nałożyła na Giertycha takie środki, bo biegli lekarze nie zgodzili się na jego aresztowanie w związku ze sprawą dotyczącą biznesmena Ryszarda Krauzego. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Radzikowi nie spodobała się decyzja sądu
Giertych nie wpłacił poręczenia majątkowego, bo tak jak jego obrońcy uważa, że środki zapobiegawcze są nieskuteczne. Kwestionuje bowiem legalność postawienia mu zarzutów karnych w tej sprawie. Prokurator mu je odczytał, gdy leżał w szpitalu w stanie nieświadomości. Giertych złożył zażalenie na środki zapobiegawcze do Sądu Rejonowego Poznań-Stare Miasto.
W połowie listopada 2020 sąd na wniosek Giertycha wstrzymał wykonanie decyzji prokuratury o tych środkach. Było to dużym sukcesem adwokata, bo mógł wrócić do wykonywania zawodu. W czwartek 3 grudnia ten sam sąd rejonowy w trzyosobowym składzie rozpozna merytorycznie zażalenie Giertycha.
Jak dowiaduje się OKO.press, kilka dni temu do sprawy zażalenia Giertycha wkroczył symbol „dobrej zmiany” w sądach, czyli zastępca rzecznika dyscyplinarnego Przemysław Radzik.
Zażądał on kopii akt tej sprawy. Radzik zainteresował się decyzją sądu o zawieszeniu środków zapobiegawczych. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że Radzik uważa, iż sąd wstrzymując decyzję prokuratury miał rażąco naruszyć przepisy. Jak? Nie wiadomo. Radzikowi mogło nie spodobać się to, że posiedzenie w tej sprawie było niejawne, bez udziału stron, w tym prokuratury.
Żądanie kopii akt przez rzecznika dyscyplinarnego ministra Ziobry na kilka dni przed wydaniem przez sąd merytorycznej decyzji w głośnej sprawie jest odbierane jako wywieranie presji i stosowanie efektu mrożącego w stosunku do sędziów.
To może być bowiem sygnał, że mogą grozić im za orzeczenie – które nie spodobało się prokuraturze i obecnej władzy – co najmniej dyscyplinarki, a kto wie, może nawet zarzuty karne.
„Zgadzam się z tym, że to próba wywarcia presji na sąd, który ma wydać w czwartek merytoryczne orzeczenie. Już samo zażądanie akt sprawy powoduje taką presję na niezawisłym sądzie. Ale nic mnie już chyba nie zaskoczy w działaniach rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów” – mówi OKO.press adwokat Jakub Wende, jeden z obrońców Giertycha. Mecenas broni też niepokornych sędziów ściganych przez rzeczników dyscyplinarnych ministra Ziobry: „Posiedzenia co do zasady są niejawne. Na takim posiedzeniu sąd zawiesił wykonanie środków zapobiegawczych. Jest to sprawa wpadkowa, która może odbyć się bez udziału stron, w tym prokuratora. Sąd zrobił wszystko zgodnie z procedurą karną”.
Podwójna porażka prokuratury w sprawie Giertycha
Prokuratura Regionalna w Poznaniu ściga Romana Giertycha w sprawie dotyczącej wyrządzenia rzekomej szkody w kwocie ponad 90 mln zł spółce deweloperskiej Polnord.
W połowie października 2020 roku doszło w tej sprawie do zatrzymań kilkunastu osób, w tym Romana Giertycha i biznesmena Ryszarda Krauzego. Prokuratura łączy ich z dwoma transakcjami na szkodę Polnordu. Krauze przed laty był związany z tą spółką, podobnie jak z Prokomem. Pomiędzy tymi spółkami doszło do dwóch transakcji: Prokom sprzedał Polnordowi wierzytelność dotyczącą roszczeń za wybudowanie kanalizacji w Miasteczku Wilanów w Warszawie, które budował. Firma kanalizację miała wybudować za darmo, ale potem uznała, że powinno za nią zapłacić miasto. Jest teraz o to spór w sądzie cywilnym. Prokuratura uważa jednak, że Polnordowi sprzedano fikcyjną wierzytelność.
Druga transakcja dotyczyła sprzedaży przez Prokom – za pośrednictwem spółek – działki pod Poznaniem. Ostatecznym nabywcą był Polnord. Prokuratura uważa, że działkę sprzedano po zawyżonej cenie. Pisaliśmy o tych zarzutach w OKO.press:
Z tej sprawy prorządowe media przez kilka dni robiły igrzyska. Ale prokuratura szybko zaliczyła pierwszą porażkę, bo sąd rejonowy w Poznaniu nie zgodził się na areszt dla Krauzego i kilku innych osób. Sąd decydując o odmowie aresztu wstępnie ocenił dowody prokuratury i orzekł, że nie uprawdopodobniają one w wysokim stopniu popełnienia przestępstwa. Czyli uznał, że dowody są słabe.
Sąd orzekł, że o wierzytelność za kanalizację toczy się skomplikowany spór w sądzie cywilnym pomiędzy Polnordem, a urzędem miasta w Warszawie. Ocenił też, że działkę pod Poznaniem sprzedano według obowiązujących wtedy rynkowych stawek. Orzeczenia te nie obejmowały Giertycha, który podczas przeszukania jego domu zasłabł i trafił do szpitala (to dlatego lekarze nie zgodzili się na jego areszt), ale mają znaczenie dla jego sytuacji procesowej. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Bezpardonowy atak Prokuratora Krajowego
Po tym orzeczeniu do „rewelacji” prokuratury ws. Giertycha i Krauzego trzeba podchodzić z dużą rezerwą i wątpliwościami. Tym bardziej, że odmowę aresztu w pełni utrzymał Sąd Okręgowy w Poznaniu, który podzielił ustalenia sądu rejonowego.
To bardzo nie spodobało się prokuraturze Ziobry. W bezprecedensowy sposób poznański sąd zaatakował sam Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski, zaufany Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry. W wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” w lekceważący sposób o mówił o sędziach:
„Kuriozalne orzeczenia sądów dotyczące braku zastosowania środków zapobiegawczych wobec podejrzanych utrudniają postępowanie, ale go nie uniemożliwiają i nie powstrzymają. Jestem przekonany, że w trakcie procesu sąd uważnie przeczyta wielotomowe akta i wnikliwie zapozna się z dowodami. W przeciwieństwie do sądu, który decydował o środkach zapobiegawczych”.
To zapowiedź, że w tej sprawie prokuratura będzie szła jak taran i żaden sąd jej nie powstrzyma.
Dziennikarki „Rz” dopytywały, dlaczego więc prokurator nie przekonał sądu w sprawie aresztu. A Święczkowski dalej atakował: „Sąd nie udźwignął zadania rzetelnego przeanalizowania gigantycznej ilości akt przekazanych przez prokuraturę. Na materiał zebrany w 110 tomach składają się zeznania kilkudziesięciu świadków, opinie biegłych, dokumentacja, w tym bankowa, dane pochodzące od generalnego inspektora informacji finansowej, zabezpieczona poczta elektroniczna i wiele innych dowodów”.
Święczkowski sugeruje, że sąd wydał nierzetelne orzeczenie i źle wykonał swoją pracę. W ten sposób podważa prawo sądu do własnej oceny zebranych przez prokuraturę dowodów. I jeszcze jedna wypowiedź Prokuratora Krajowego: „W tym świetle zapadłe orzeczenie oceniam jako porażkę sądu, a nie prokuratury”. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Czy atak Święczkowskiego na sąd ośmielił zastępcę rzecznika dyscyplinarnego Przemysława Radzika? Czy też Radzik współpracuje z prokuraturą lub działa na jej wniosek, bo skąd miałby wiedzę o rzekomych „nieprawidłowościach” w orzeczeniu poznańskiego sądu?
Roman Giertych, wróg publiczny numer 1
Do działań prokuratury w sprawie Giertycha trzeba podchodzić z dużą rezerwą i nieufnością jeszcze z jednego powodu. Giertych w latach 2005-2007 był z ramienia LPR w koalicji z PiS i Samoobroną. Potem stał się wielkim przeciwnikiem PiS i Jarosława Kaczyńskiego oraz ostrym ich krytykiem. A jako adwokat występuje w sprawach głośnych i uderzających w PiS. Był m.in. pełnomocnikiem Donalda Tuska.
Jego zatrzymanie w połowie października 2020 roku też mogło nie być przypadkowe. Zrobiono to na dzień przed ważnym posiedzeniem warszawskiego sądu ws. biznesmena Leszka Czarneckiego. Prokuratura chce dla niego aresztu w związku ze sprawą GetBacku. A Giertych jest jego obrońcą.
Poprzez jego zatrzymanie pozbawiono Czarneckiego obrony. Sąd warszawski zgodził się jednak na odroczenie tej sprawy do czasu rozpoznania zażaleń Giertycha na zawieszenie go w prawach adwokata.
Widać, że prokuratura Ziobry chce dopaść Giertycha za wszelką cenę. Śledztwo obejmujące Polnord przez kilka lat prowadziła wrocławska prokuratora (z zawiadomienia Polnordu). Ale nie chciała stawiać zarzutów, planowała zlecić kolejne ekspertyzy finansowe. Kilka miesięcy temu śledztwo przeniesiono jednak do Poznania, a tu szybko zdecydowano o zarzutach i zatrzymaniach. Prokuratura była zdeterminowana, by Giertych trafił do aresztu, bo zarzuty ogłoszono mu w szpitalu, gdy był w stanie nieświadomości.
Potem, jak ujawniła „Gazeta Wyborcza”, w prokuraturze powstał zespół do zajmowania się sprawą Giertycha, Krauzego i innych. To nie koniec. Prokurator Krajowy Bogdan Święczkowski atakując poznański sąd zapowiedział, że Giertych dostanie kolejne zarzuty. Pozwoli to prokuraturze na nakładanie na niego kolejnych środków zapobiegawczych, w tym wniosku o areszt. W końcu może trafią one do sędziego, który wyda orzeczenie zgodne z żądaniami prokuratury.
Zastępca rzecznika dyscyplinarnego dla sędziów Przemysław Radzik.
To jest typowe dla śmieciowego prawa i skorumpowanych prokuratorów. Wytworzyć 110 tomów pseudo dokumentacji, a potem mieć pretensje, że sąd nie przeczytał. Jak zauważył kiedyś słynny inżynier Lockheeda "Kelly" Johnson – jak ktoś przedstawia projekt na więcej niż dwóch stronach papieru, to znaczy, że to bełkot. Pewnie nie da się zaspokoić prawa na 2 stronach, ale 110 tomów wskazuje jasno, że nic tam nie ma.
Bo też na 1 stronie, albo i w 1 zdaniu można ująć tę sprawę: "Zamkniemy Giertycha za cokolwiek, bo nam bruździ w kradzieżach."
No i kto powie, że reforma wymiaru sprawiedliwości nie jest wyłącznie po to by wykorzenić w krajowym wymiarze sprawiedliwości decydujące resztki postkomunistycznej kasty, neomarksizmu i innego lewactwa?
Taki Giertych, pochodzący z rodziny o tradycjach prawicowo-nacjonalistycznych, syn Jędrzeja-endeka, współpracownika Dmowskiego, były prezes Młodzierzy Wszechpolskiej, były prezes narodowo-klerykalnej LPR, były minister edukacji z homofobicznym programem, jako cel oczyszczającej reformy Zbigniewa Ziobro, to najmocniejszy argument przeciw rzucanym przez UE na Polski rząd niesprawiedliwym oskarżeniom o podporządkowywanie funkcjonalności prawa interesom politycznym lub nawet prywatnym waśniom.
cd.: Drobnostka, czyli od ponad 3 lat trwająca wojna między Giertychem a Ziobro, o wniosek ukarania prawnika za wypowiedziane w 2016 słowa krytyki pod adresem Zbigniewa Ziobry i prokuratury, umorzony w 2017 przez Sąd Dyscyplinarny Izby Adwokackiej w Warszawie, naturalnie nie ma nic wspólnego z rzekomym łamaniem praworządności przez władzę RP. Zaskarżenie przez (nie dającego za wygraną) prokuratora generalnego, orzeczenia organu adwokatury, wnioskiem kasacyjnym do czynnej od marca 2019 Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, będące w maju 2019 pierwszą tego typu sprawą rozstrzyganą przez izbę, to zwykła formalność. Oczywiście po tym, jak krytyka adwokata z 2016 wobec Ziobry, nawet jego dumy nie drasnęła, zrozumiałym jest że konflikt ma podłoże tylko czysto prawnicze. W obliczu rozwoju sprawy, komentarz Giertycha, o tym specyficznym postępowaniu, jako próbie „zastraszania adwokatów przez najwyższe organy prokuratury”, nie mógł niczego eskalować u wyważonego w swych emocjach prokuratora generalnego, który jako obecnie również i minister sprawiedliwości, ma i tak w ręku cały jej aparat. Co naturalnie pozbawia przypuszczeń, cienia osobistej złości, urażonej dumy czy niskiego instynktu chęci satysfakcji pana Ziobry spowodowanej, latami odwlekającym się ostatecznym wymierzeniem kary nieuchwytnemu Giertychowi. W tychże to okolicznościach, jedno może być pewne: to oczywisty i czysty profesjonalizm, a przede wszystkim misja zadośćuczynienia sprawiedliwości, której poświęcił cały swój żywot, przekonały Zbigniewa Ziobrę o konieczności aresztowania Romana Giertycha z Ryszardem Krauze przez CBA 15.10., przeszukania jego kancelarii i domu, gdzie adwokat stracił przytomność i trafił do szpitala. Całość wieńczy, rewelacyjny i błyskawicznie, bo 2 dni później przedstawiony niebagatelny zarzut wyprowadzenia kwoty ca. 92 mln PLN z akcyjnej firmy deweloperskiej.
A teraz kochane dzieci, pora na dobranoc, morda w kubeł i nie podskakiwać, bo skończycie z tą waszą prawożądnością jak Giertych!
Nie ważne, czy z tej kasty, czy też z innej elity. W naszym, w prawopożądnym kraju przynależność do tego typu elitarnych kast, weryfikuje się tak dokładnie, że porównywana jest na świecie do badań przy pomocy tomografu, który skanując delikwenta, znajduje pasujący paragraf. System pracuje na bazie wysokiej klasy oprogramowania polskiej filii renomowanego w Brazylii i Francji TFP, którą jest Ordo Iuris – instytutu, którego określanie jako \"finansowanych przez Kreml katolickich fundamentalistów\" jest w Polsce zabronione. Na razie, jeszcze bez sankcjonowania tradycyjnej kary poprzez spalenie sprawcy żywcem na stosie.