OKO.press poznało szczegóły orzeczenia sądu oddalającego wniosek o areszt dla Ryszarda Krauzego i innych osób w sprawie, w której zatrzymano też Romana Giertycha. Wynika z niego, że sąd w ogóle nie widział podstaw do aresztu, bo podważył zarzuty prokuratury
Na areszt nie zgodził się poznański sąd późnym wieczorem w sobotę 17 października. Puścił wolno biznesmena Ryszarda Krauzego oraz cztery inne osoby, w tym byłych współpracowników adwokata Romana Giertycha. W sobotę było wiadomo, że sąd podjął taką decyzję, ponieważ prokuratura w wysokim stopniu nie uprawdopodobniła czynów zarzucanych podejrzanym. A to podstawowa przesłanka do zastosowania aresztu.
To uderzyło w wiarygodność zarzutów prokuratury. Bo po raz pierwszy wstępnie ocenił je sąd - gdyby decydował o areszcie dla Giertycha, najprawdopodobniej również oddaliłby wniosek prokuratury. Jednak na areszt dla adwokata z powodu jego stanu zdrowia nie zgodzili się lekarze - prokuratura zastosowała wobec niego inne środki zapobiegawcze m.in. w postaci zawieszenia wykonywania zawodu i 5 mln zł poręczenia.
OKO.press poznało więcej szczegółów orzeczenia sądu o odmowie aresztu. Są one dla prokuratury jeszcze bardziej druzgocące.
Żeby lepiej zrozumieć argumentację sądu, przypomnijmy, co zarzuca biznesmenowi Ryszardowi Krauze, Romanowi Giertychowi i pozostałym osobom prokuratura (w sumie podejrzanych jest kilkanaście osób, w tym byli współpracownicy Giertycha i osoby związane ze spółkami objętymi śledztwem).
Prokuratura Regionalna w Poznaniu stawia podejrzanym zarzuty związane z dwiema operacjami finansowymi, które miały narazić spółkę deweloperską Polnord na 92 mln zł straty.
Wszyscy mieli brać udział w operacjach finansowych pomiędzy Prokomem a Polnordem, spółkami, które przed laty były związane z Ryszardem Krauze.
Pierwszy zarzut prokuratury dotyczy sprzedaży przez Prokom wierzytelności dotyczącej roszczenia za wybudowanie kanalizacji w Miasteczku Wilanów w Warszawie. Prokom miał umowę z miastem o bezpłatne przekazanie kanalizacji, ale zmienił zdanie i zażądał pieniędzy od magistratu - chodzi o sumę w wysokości ok. 73 mln zł. I właśnie roszczenie o takiej wysokości sprzedano Polnordowi.
Prokuratura uważa, że wierzytelność jest jednak bezwartościowa, a chodziło tylko o wyprowadzenie pieniędzy z Polnordu.
Drugi zarzut, jaki stawia prokuratura, dotyczy sprzedaży działki pod Poznaniem. Prokom sprzedał ją za 7 mln, a Polnord finalnie kupił za 27 mln.
Według prokuratury winą Romana Giertycha, który obsługiwał biznesy Krauzego, była pomoc w przeprowadzeniu tych transakcji m.in. poprzez przepuszczenie pieniędzy przez specjalne spółki.
OKO.press szczegóły uzasadnienia orzeczenia sądu ustaliło w rozmowie z rzecznikiem Sądu Okręgowego w Poznaniu Aleksandrem Brzozowskim. Czego się dowiedzieliśmy?
Sąd nie zgadzając się na areszt i badając uprawdopodobnienie stawianych zarzutów, dokonał wstępnej oceny dowodów prokuratury. Uznał, że Polnord nie kupił działki po zawyżonej cenie - jak zarzuca prokuratura – bo z dostępnego sądowi operatu szacunkowego wynikało, że w tamtym czasie takie po prostu były stawki za ziemię w tamtym rejonie.
Sąd odniósł się też do drugiego zarzutu dotyczącego sprzedaży Polnordowi bezwartościowej wierzytelności wynikającej z budowy kanalizacji.
Sąd uznał, że toczy się o nią skomplikowany spór w sądzie pomiędzy spółką deweloperską a miastem. Więc zarzut, że wierzytelność jest nic nie warta, jest przedwczesny.
Sąd stwierdził też, że osoby obsługujące zakup wierzytelności po stronie Polnordu zeznały, że nikt ich nie zmuszał do jej zakupu i nie wywierał na nich presji. Ponadto orzekł, że gdyby nawet zarzuty prokuratury były wysoce uprawdopodobnione to i tak nie zgodziłby się na areszt badając przesłanki szczegółowe.
Sąd zgadza się na areszt, gdy jest obawa matactwa i ukrywania się podejrzanych. W tej sprawie poznański sąd uznał, że nie ma takiej obawy, bo prokuratura śledztwo prowadzi od 2017 roku i ma zabezpieczone dowody - 90 procent z nich to dokumenty. Ponadto przesłuchano już podejrzanych i inne osoby. Prokuratura przekonywała, że chce jeszcze przesłuchać kolejne osoby, ale nie wskazała kogo.
Sąd podkreślił niekonsekwencję prokuratury. Bo mówiąc o obawie matactwa, nie wystąpiła jednocześnie o areszt wobec pozostałych podejrzanych, wobec których zastosowano środki wolnościowe.
Tak druzgocące dla prokuratury uzasadnienie orzeczenia o odmowie aresztu dla Krauzego i pozostałych czterech osób wydała sędzia Renata Żurowska. Jak pisaliśmy w OKO.press, nie należy do stowarzyszenia niezależnych sędziów Iustitia, które broni praworządności i wolnych sądów. Była wykładowczynią Krajowej Szkoły Sądownictwa i Prokuratury, na którą wpływ ma Ministerstwo Sprawiedliwości. Pisaliśmy też, że wystartowała przed nową KRS w konkursie na wakat w Sądzie Okręgowym w Poznaniu.
Więcej szczegółów o sędzi napisał Piotr Żytnicki z poznańskiej „Gazety Wyborczej”. Wiadomo, że sędzia Żurowska ma 41 lat, jest doktorem nauk prawnych, autorką prac o korupcji. Nominację na sędziego dostała w 2009 roku od prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Orzeka w wydziale karnym na poznańskim Starym Mieście, wykłada na prywatnych uczelniach.
Żurowska mimo apeli Iustitii, by bojkotować współpracę z nową KRS, wystartowała w konkursie na wakat w Sądzie Okręgowym w Poznaniu. Jest jedyną kandydatką. Jak napisała „Wyborcza”, sędzia wizytator tak pisał o niej w opinii na potrzeby tego konkursu:
„W swoim orzecznictwie nie boi się trudnych rozstrzygnięć. Nie ogranicza się wyłącznie do typowych, zachowawczych czy też sztampowych rozwiązań, ale wykazuje się sporą innowacyjnością i odwagą w granicach obowiązującego prawa. Jednocześnie cechuje się stanowczością. Postępowania prowadzi niezwykle sprawnie”.
Wizytator podkreślał, że ma stabilne orzecznictwo oraz że pisze uzasadnienia do wyroków w terminie:
„Sędzia w pełni panuje nad powierzonymi sprawami, posiada koncepcję ich prowadzenia. Wiedzę potrafi odpowiednio zastosować w praktyce. Uzasadnienia są obszerne i wyczerpujące"
– podkreślał wizytator.
Co ciekawe, jej kandydaturę nowa KRS pozytywnie zaakceptowała w środę 14 października, czyli na trzy dni przed odrzuceniem przez sędzię wniosku o areszt w głośnej sprawie. Na posiedzeniu w KRS jej kandydaturę zachwalał Marek Ast, poseł PiS i członek KRS. Teraz jej awans zależy od decyzji prezydenta Andrzeja Dudy, który wręcza sędziom akty powołania. Jak widać, sędzia swoją decyzję o areszcie podjęła niezależnie, nie kalkulując czy może to zablokować jej powołanie przez prezydenta.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze