0:00
0:00

0:00

„Musimy bronić polskich kościołów, musimy ich bronić za każdą cenę. Wzywam wszystkich członków PiS i wszystkich, którzy nas wspierają do tego, by wzięli udział w obronie Kościoła, w obronie tego, co dziś jest atakowane i jest atakowane nieprzypadkowo" - mówił 27 października Jarosław Kaczyński w swoim "orędziu".

"Ten atak ma zniszczyć Polskę, doprowadzić do tryumfu sił, których władza w gruncie rzeczy zakończy historię narodu polskiego, tak jak go dotąd żeśmy postrzegali, tego narodu, który jest naszym narodem, który mamy w naszych umysłach i sercach, który jest przedmiotem polskiego patriotyzmu”.

Z powodu scenerii i estetyki nagrania, został już porównany do gen. Wojciecha Jaruzelskiego ogłaszającego stan wojenny. To jednak tylko częściowo trafne porównanie. Stan wojenny był atakiem państwa na społeczeństwo i stopień eskalacji przemocy zależał od polityki państwa. Tymczasem Kaczyński wezwał jedną część społeczeństwa do ataku na inną.

Grupy, które już atakują uczestników protestów, otrzymały nie tylko pozwolenie, ale i wezwanie do działania od faktycznego szefa państwa, który oficjalnie jest - ponura ironia - wicepremierem ds. bezpieczeństwa.

Przemoc ta nie będzie kontrolowana przez państwo ani partię i nie będzie można jej wstrzymać dekretem.

Z czyjej strony grozi uczestnikom protestów największe zagrożenie? Oto krótki przegląd.

Przeczytaj także:

Narodowcy eskalują napięcia

Niektórzy politycy obozu władzy już wspierają Straż Narodową Roberta Bąkiewicza. To były członek "Klubu Gazety Polskiej" w Pruszkowie, a następnie działacz ONR. Obecnie jest prezesem Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, organizatorem stowarzyszenia Roty Niepodległości. I właśnie Straży Narodowej, którą powołał w reakcji na strajk kobiet. Doszło już do pierwszych incydentów z jej udziałem.

Sam Bąkiewicz cieszy się pobłażliwością policji. Na schodach św. Krzyża dyrygował "obroną" kościoła bez maseczki, nie niepokojony przez policjantów.

Nie miał jej również wtedy, kiedy jedna uczestniczek protestów została zrzucona ze schodów Kościoła św. Krzyża przez niego oraz jego kolegę (ten z kolei miał maseczkę - z antysemickim symbolem).

Wyrazy uznania dla działań Bąkiewicza wyrażają m.in. Dariusz Matecki i Sebastian Kaleta.

W kwestii wyroku Trybunału Konstytucyjnego nastąpił zgrzyt w środowisku Konfederacji. O ile konserwatywni liberałowie boją się konsekwencji wniosku, który sami poparli, i starają się wmawiać opinii publicznej, że mieli na myśli coś zupełnie innego, o tyle narodowcy stoją konsekwentnie za zaostrzeniem prawa aborcyjnego. Robert Winnicki z mównicy sejmowej dolał oliwy do ognia podsycanego już przez Kaczyńskiego.

„W Poznaniu lewicowi bojówkarze zranili nożem jednego z obrońców Kościoła” - grzmiał prezes Ruchu Narodowego.

Wtórują mu inni.

Jak podają media, w Poznaniu faktycznie doszło do bójki. Na nagraniach z monitoringu nie widać jednak w użyciu narzędzi, a incydent dźgnięcia nożem zdementowała już policja.

Ruch Narodowy to doświadczeni prowokatorzy, od wielu lat wykorzystujący konflikty społeczne do eskalacji napięć.

W 2012 roku narodowcy wykorzystali incydent o charakterze kryminalnym do szczucia na imigrantów z Turcji sugerując, że oskarżony o zabójstwo łódzkiego licealisty jest Turkiem, co było nieprawdą.

W Andrychowie w 2014 roku doszło do serii ataków na członków społeczności romskiej. W eskalowanie groźnych napięć zaangażowali się narodowcy, którzy straszyli ogromną liczbą Romów zjeżdżających do miasta w celu wzięcia odwetu na Polakach.

W 2018 roku Krzysztof Bosak, spędziwszy trzy dni w Białymstoku, alarmował: „Nieletni uchodźcy czeczeńscy z Ośrodka dla Cudzoziemców w Białymstoku zaatakowali z nożem dziś po południu polskie dzieci przy Al. 1000-lecia Państwa Polskiego. Nikt nie ucierpiał. Trwa interwencja policji”. Do tablicy wywołał ówczesnego ministra MSWiA. Zareagował Urząd ds. Cudzoziemców: „Poniższe informacje są nieprawdziwe. Dzieci mieszkające w ośrodku nie zaatakowały nikogo nożem. Potwierdza to miejski monitoring oraz informacje policji. Doszło do sprzeczki słownej między 9-, 10-, 11- i 12-latkami z ośrodka i ich rówieśnikami ze szkoły”.

Dziwne działania grup kibicowskich

Środowiska kibicowskie w Polsce od lat uchodzą za sympatyzujące ze skrajną prawicą. Nic dziwnego - w przeszłości nie brakowało incydentów ksenofobicznych podczas meczów piłkarskich, a kibicowskie bojówki brały udział w zamieszkach podczas Marszy Niepodległości w latach 2010-2014.

Sytuacja zmieniła się, gdy po zamieszkach w 2014 roku kierownictwo Ruchu Narodowego odcięło się od kibiców, a ich samych spotkały represje ze strony aparatu państwowego, nad którym rok później władzę przejął PiS. Kibice poglądów nie zmienili, ale starali się przez wiele lat nie angażować w działania polityczne i rozgrywać się politykom. Protesty, jakie wybuchły po ogłoszeniu wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji początkowo nie angażowały ich do walki przeciwko uczestnikom. Protestujący, zarówno kobiety jak i mężczyźni, padali ofiarami ataków ze strony narodowców. Przemoc spotykała ich również ze strony policjantów, którzy albo przyglądali się użyciu przemocy przez narodowców - jak w kościele św. Krzyża - albo sami pacyfikowali protest m.in. przy pomocy gazu łzawiącego. Słynny kierowca, którzy potrącił uczestników blokady ulicy na Mokotowie, także okazał się funkcjonariuszem służb - konkretnie ABW.

Biuro posła PiS Marcina Horały zostało zaatakowane przez kibiców Arki Gdynia, a na blokadzie Ronda de Gaulle'a w Warszawie pojawiła się grupa zamaskowanych osób w koszulkach kojarzonych ze środowiskiem piłkarskich chuliganów oraz szalikach Legii Warszawy, którzy nie zaczepiali protestujących, a jedynie uczestniczyli w zgromadzeniu.

Początkowe wezwania kibicowskich profili społecznościowych do obrony kościołów spotkały się z jednoznacznie negatywnymi reakcjami. Później część grup zgromadziła się wzorem Straży Narodowej pod kościołami w kilku miastach w Polsce.

Udało się jednak zaobserwować nowe zjawisko.

Część grup kibicowskich za pośrednictwem mediów społecznościowych, a także lokalnie, stara się powielać narrację o słusznym proteście kobiet, zawłaszczanym przez „lewicę” i „Antifę”, które wykorzystują okazję do atakowania kościołów.

Wizja, wedle której lewica infiltruje protesty kobiet, może służyć za wytłumaczenie atakowania poszczególnych jego uczestników. Nakłaniając do sprzeciwiania się PiS, ale też lewicy, oraz do obrony tradycji, używa się symboliki zapowiadającej ataki (symbol Anarchii na szubienicy). Stosowne oświadczenia wydają też grupy kibicowskie za pośrednictwem portalu Stadionowi Oprawcy, który mobilizuje swoich czytelników także na Marsz Niepodległości. Jest to taktyka obliczona na podział protestu oraz rozbicie solidarności między jego uczestnikami. Co ciekawe, robi to kilka grup w różnych miastach ze zwaśnionych środowisk.

Jest to spójna strategia, w której grupa pod pozorem „obrony kobiet przed lewakami” może być aktywna w najbliższy piątek – możliwy punkt kulminacyjny protestów.

We wtorek 27 października w Warszawie i Poznaniu odbyły się tzw. chuligańskie patrole zorganizowane przez kibiców Legii i Lecha, a blog Świat Kibiców donosi o historycznym porozumieniu kibiców Widzewa i ŁKS. W stolicy Wielkopolski doszło do ataku chuligana na konia policyjnego, który spłoszony rzuconą w jego kierunku petardą stratował Piotra Żytnickiego z „Gazety Wyborczej”. Do podobnych incydentów doszło w Białymstoku gdzie protest został obrzucany petardami. Na profilu Młodzieży Wszechpolskiej czytamy: „Kilkanaście minut temu kibice Jagiellonii pokazali strajkującym co o nich myślą wbrew wczorajszemu »banerowi«. PANOWIE Z JAGIELLONII - PRZY JAKICHKOLWIEK PROBLEMACH PRAWNYCH ZAPRASZAMY DO KONTAKTU”.

Do znacznie groźniejszych wydarzeń doszło natomiast we Wrocławiu, gdzie manifestację „Nie przeciw kobietom, ani na zlecenie reżimu pisowskiego, ale w obronie tradycji i niszczonego dziedzictwa narodowego” zorganizowało Stowarzyszenie Wielki Śląsk. Wielki Śląsk to założone w 2008 roku stowarzyszenie Stowarzyszenie Wielki Śląsk powstało z inicjatywy „Fanatyków Śląska”. Prezes stowarzyszenia był do niedawna pracownikiem klubu piłkarskiego odpowiedzialnym za kontakty z kibicami. Został jednak z tej funkcji zwolniony po incydencie pirotechnicznym w wykonaniu kibiców podczas meczu z Legią w 2019 roku. Stowarzyszenie znalazło się też na cenzurowanym po bójce z kibicami Widzewa. Ponownie został przyjęty w styczniu 2020 roku.

Grupa 40 bojówkarzy uzbrojona w pałki, noże i gaz pieprzowy zaatakowała demonstrację. Dwie osoby trafiły do szpitala, pobite zostały także dwie dziennikarki. Na jednym z nagrań napastnik atakuje kobietę, która po popchnięciu upadła na krawężnik.

Ten konkretny człowiek ma na sobie kurtkę opatrzoną napisem „Ave Silesia”. To znak rozpoznawczy jednej z grupy kibiców Śląska Wrocław. Kurtki z takim napisem nosi grupa Silesia wyodrębniona ze Stowarzyszenia Wielki Śląsk, która jest w swoim środowisku odpowiedzialna za „bezpieczeństwo” na stadionie.

Stowarzyszenie wydało oświadczenie, w którym twierdzą, że „Przy tak masowych protestach i tylu podsycanych emocjach z różnych stron dochodzi i będzie dochodzić do różnych incydentów”. Na zdjęciu z akcji nie widać jednak „masowego” charakteru protestu kibiców. Według ich własnych szacunków było ich 200, w atakach na uczestników i uczestniczki protestów wzięło udział 40.

Na materiałach zamieszczanych w sieci kibice podają narrację jakoby toczyli epickie starcia z Antifą, gdy w rzeczywistości atakują przypadkowo napotkane osoby.

Policja?

Incydenty ze strony policji i poszczególnych funkcjonariuszy były już szeroko opisywane. W jej szeregach znajdują się osoby różnie nastawione wobec nowego prawa. Oprócz agresji miały miejsce także symboliczne gesty zdjęcia kasków i opuszczenia tarcz.

Istnieje prawdopodobieństwo, że partia władzy nie widzi na dłuższą metę w policji wiernego wykonawcy poleceń pacyfikowania tych protestów. Wezwanie Kaczyńskiego ma za zadanie mobilizację ideowo wiernej siły, która spacyfikuje protest zagrażający nie tylko jego autorytetowi, ale także pozycji jego partii. Ponieważ prezes darzy wielu swoich wrogów nienawiścią, a niektórych oskarża o zdradę stanu w słowach „wszyscy jesteście ruską agenturą” skierowanych w stronę posłanek Lewicy, należy liczyć się z wieloma scenariuszami.

Policjanci wierni Kaczyńskiemu mogą być sprawcami samowolnych incydentów z użyciem przemocy lub biernymi uczestnikami zajść ze strony kiboli oraz nacjonalistów.

;

Komentarze