0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

Na zdjęciu u góry: Dzieci na dziedzińcu strażnicy w Michałowie. Za kilka godzin zostaną znów wywiezione do lasu i wypchnięte na granicę przez funkcjonariuszy Straży Granicznej. Fot. Agata Kubis. Na końcu tego tekstu kilka kolejnych jej zdjęć pokazujących, co naprawdę działo się w strażnicy w Michałowie. To ta sytuacja posłużyła prawicy do rozpętania hejtu przeciw dziennikarzom

Film portalu Onet.pl, bez wskazania źródła, ze sfałszowaną informacją o tym, co przedstawia, posłużył propisowskim kontom na Twitterze do ataku na niezależnych dziennikarzy. Weekendowa akcja, w którą włączyły się także prorządowe media: TVP, TV Republika i portal niezalezna.pl miała prawdopodobnie posłużyć do dewaluacji słynnych zdjęć dzieci imigrantów spod strażnicy w Michałowie. Tych dzieci, które po kilku godzinach od wykonania fotografii zostały wywiezione przez polską Straż Graniczną z powrotem na granicę, do lasu, w ramach procedury push-back.

To może się wydawać nieprawdopodobne, ale prawica wykorzystała fakt, że kobieta, obserwująca przywiezioną grupę irackich Kurdów na placu strażnicy w Michałowie, chciała im pomóc, przede wszystkim nakarmić kilkuletnie dzieci. Cudzoziemcy zostali właśnie przywiezieni z lasu znad granicy. Byli głodni i spragnieni, ale nie chcieli wejść do budynku strażnicy. A ponieważ funkcjonariusze zabronili im podchodzenia do ogrodzenia, rzucała im słodycze na środek placu.

Fałszywe treści na ten temat rozpowszechniali na Twitterze między innymi: dyrektor TVP3 Opole oraz redaktor naczelny dwóch dzienników lokalnych należących do Polska Press. Mimo dementi ich tweety nie zostały usunięte. Film z fałszywą informacją pokazano także w głównym wydaniu niedzielnych „Wiadomości” TVP.

Przeczytaj także:

Gdzie są dzieci?

Pytanie: „Gdzie są dzieci?” od kilku dni jest stale zadawane politykom PiS przez opozycję, dziennikarzy i internautów. Chodzi o dzieci cudzoziemców, które razem z rodzicami zostały znalezione na polsko-białoruskiej granicy, potem przewiezione do strażnicy Straży Granicznej w Michałowie.

Cała grupa nie chciała wejść do budynku, dlatego przez kilka godzin znajdowała się na placu przed nim. Dotarli tam dziennikarze (Michałowo leży poza strefą stanu wyjątkowego) i fotoreporterzy. Przez kilka godzin dokumentowali sytuację, ale w końcu zabrali ich strażnicy.

Długo nie było wiadomo, co się z nimi stało, ale na podstawie późniejszych wyjaśnień Straży Granicznej media ustaliły, że

całą grupę, razem z małymi dziećmi, wywieziono z powrotem na granicę, czyli do lasu. I tam zostawiono.

Zdarzenie zostało opisane, pokazano je w stacjach telewizyjnych. Spotkało się z szerokim odzewem społecznym. Nie ma co prawda jeszcze najnowszych badań opinii publicznej, ale wydaje się, że właśnie zdjęcia kilkulatków mogły zmienić nastawienie części Polaków do kryzysu migracyjnego na granicy wschodniej, w sposób niekorzystny dla PiS. Każda próba osłabienia wpływu tej informacji mogła więc z perspektywy partii rządzącej i jej akolitów wydawać się opłacalna.

W tym celu w ostatni weekend wykorzystano minutowe nagranie, będące fragmentem reportażu „Kraina strachu. Strefa wyjątkowa”, autorstwa dziennikarzy Onet.pl, Marcina Wyrwała i Mateusza Baczyńskiego. Pominięto zarówno informację o źródle filmu i jego autorach, jak i zamieszczony przez nich w artykule opis sytuacji. Wygenerowano własną, nieprawdziwą narrację na temat tego, co ów film ma przedstawiać. Fałszywie zidentyfikowano także osobę, widoczną na nagraniu.

Grecki internauta wie lepiej, co się wydarzyło w Michałowie?

1 października o godz. 16:03 greckie konto @stavroforos_ (po polsku krzyżowiec) opublikowało na Twitterze film z imigrantami, siedzącymi na placu przed strażnicą Straży Granicznej w Michałowie. Na nagraniu widać, jak kobieta z ciemnymi włosami rzuca coś do imigrantów, wśród których jest kilkoro dzieci. Kiedy dzieci próbują podejść do ogrodzenia, są zatrzymywane przez funkcjonariuszy. „Pozwólcie im odebrać, ludzie, przecież już podchodzili do płotu” – mówi do strażników kobieta. Po jakimś czasie ci przepuszczają dzieci, które zabierają spod ogrodzenia paczuszki. To prawdopodobnie jakieś przekąski.

„Polska, na granicy z Białorusią (Michałowo). Solidarność w obecności kamer za ogrodzeniem, rzucanie czekoladkami, aby przyciągnąć dzieci i robienie zdjęć, których potrzebują, aby manipulować publicznością poprzez emocjonalny szantaż” – tak film opisał @stavroforos_, używając języka greckiego.

Jego komentarz jest niezgodny z prawdą. Nie ma też informacji, że film pochodzi z portalu onet.pl (na zamieszczonym na Twitterze wideo jest logo Onetu, ale słabo widoczne).

"To mój film, bez wątpienia" – potwierdzi później Marcin Wyrwał, jeden z autorów reportażu.

W artykule Wyrwał i Baczyński dokładnie opisali okoliczności zdarzenia. Film umieszczono tak, że akapit tekstu nad i pod nim opisuje tę sytuację: „Zgromadzeni przy bramie ludzie próbują podawać jedzenie przez pręty bramy. Strażnicy w ostry sposób nakazują imigrantom pozostać na miejscu i nie podchodzić do ogrodzenia. Ludzie rzucają batony, paczki ciastek, banany, pieluchy, butelki z wodą – tak, by doleciały do potrzebujących”.

Na nagraniu słychać, jak jeden z mężczyzn krzyczy do Polaków za ogrodzeniem: „Thank you, thank you very much!” (tłum. „Dziękuję, dziękuję bardzo!”).

I dalej w reportażu: „Dzieci próbują przejść do ogrodzenia pomiędzy strażnikami. Ci z początku je zatrzymują, potem odpuszczają. Dzieci odbierają wodę, soczki, słodycze pod siatką ogrodzenia”.

Czy da się zmanipulować taką sytuację? Okazuje się, że tak.

Opis zdarzenia, zamieszczony w artykule, nie przeszkodził użytkownikowi @stavroforos_ w kreowaniu własnej narracji, uderzającej w media. Zarzucił fotoreporterem „manipulowanie publicznością poprzez emocjonalny szantaż”. Stwierdził to, pomimo że – jak wynika z jego wpisów na Twitterze – nie mieszka w Polsce, znajduje się z dala od polsko-wschodniej granicy i od podlaskiego Michałowa, nie był też świadkiem zdarzenia.

Dla wykreowania własnego przekazu posłużył się trwającym minutę nagraniem, choć cała sytuacja trwała kilka godzin. A jednak to jego przekaz okazał się wiarygodny dla prorządowej części Twittera.

Antymuzułmańska siatka na Twitterze

Na użytkownika @stavroforos_ po raz pierwszy natknęłam się w 2020 roku, kiedy analizowałam konta z Twittera, współpracujące ze sobą w międzynarodowej, antymuzułmańskiej siatce. Opisaliśmy ją potem w OKO.press razem z Andrzejem Górskim jako klan #MEGA (ze względu na próbę przeniesienia polityki Donalda Trumpa do Europy). W tej rozległej sieci funkcjonowali m.in. poseł PiS Dominik Tarczyński czy publicysta Matthew Tyrmand. @stavroforos_ to konto, które - by użyć wojskowego porównania – pełniło rolę żołnierza, a nie dowódcy. I z tej pozycji komunikowało się z innymi „żołnierskimi” kontami w siatce.

Klan #MEGA łączy użytkowników z wielu krajów europejskich, akurat @stavroforos_ reprezentuje tam Grecję. Wszystkie konta klanowe mają skrajny przekaz antymuzułmański i antyimigrancki, tak samo jest w tym przypadku. @stavroforos_ często publikuje filmy dotyczące muzułmańskich imigrantów – kontrowersyjne, budzące niechęć, wywołujące oburzenie.

Standardową jego praktyką jest niepodawanie źródeł ani autorów nagrań, tak jak w przypadku opisywanego wideo z portalu Onet.pl. To sprawia, że materiały są trudne do weryfikacji, łatwo też do nich dopisać własną interpretację, która nie musi być prawdziwa.

W przypadku filmu z Michałowa weryfikacja była jednak prosta – na filmie pozostało oryginalne logo Onetu. Wystarczyło odszukać materiał na portalu źródłowym, by zorientować się, jak wyglądała ta sytuacja. O taką weryfikację nie pokusił się jednak nikt z polskiej, prawicowej bańki.

@stavroforos_ ma międzynarodowe zainteresowania. Na Twitterze obserwuje nie tylko konta greckie, cypryjskie, tureckie, ale też rosyjskie (prezydenta Putina, rosyjskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych), oraz polskie: Straży Granicznej, policji, ministra Mariusza Błaszczaka, ministra Mariusza Kamińskiego, rzecznika służb Stanisława Żaryna czy dziennikarza TVP Michała Rachonia.

Sprawa wybucha w niedzielę rano

Przez pierwszą dobę nikt z Polski nie zainteresował się wpisem @stavroforos_. Dopiero 2 października późnym popołudniem konto @Jan34733995 podało tweet dalej, razem z własnym komentarzem: „Czy ktoś wie, z jakiej agencji byli ci fotografowie, co rzucają dzieciom pralinki, by zrobić dobre ujęcie? Bo szukam i nie mogę znaleźć”.

Post zaczyna się powoli rozchodzić, pojawiają się komentarze, np. użytkownik Jacek Janicki tweetuje: „Czy tylko ja mam wrażenie, że tym dzieciom »dziennikarze« batoniki rzucają, jak małpą w zoo?” (pisownia oryg. – przyp. red.).

Wpis retweetowany jest przez całą noc, wciąż z tym samym przekazem, głównie przez anonimowe konta. O godz. 5.20 rano znane trollerskie konto propisowskie @Wiktor Kos/5/ retweetuje video, dodając swój wpis: „Dziennikarze rzucają dzieciom słodycze jak zwierzętom w zoo, aby je przyciągnąć i zrobić zdjęcia, których potrzebują, aby manipulować społeczeństwem poprzez emocjonalny szantaż”.

W ciągu 40 minut, do godz. 06:00 rano w niedzielę, jego tweet poda dalej 14 kont, najczęściej anonimowych. Wszystkie – tak samo jak Wiktor Kos, sprzyjające PiS. W kolejnych godzinach zrobią to następni użytkownicy. Fałszywy przekaz rozchodzi się coraz szerzej.

Sprawa na dobre wybucha po godz. 10:00 rano w niedzielę. Najpierw film retweetuje duże prawicowe konto Żelazna Logika, potem - skrajnie prawicowy polityk Marek Jakubiak oraz Mateusz Magdziarz, dyrektor TVP 3 Opole.

Magdziarz pisze: „Jak zrobić lepsze zdjęcie dzieciom, które nie pchają się przed obiektyw? Rzucić im słodycze! Hipokryzja i cynizm na niebywałą skalę. Krzycz najgłośniej, że dzieciom dzieje się krzywda, a potem traktuj je jak dokarmiane kaczki w parku. Byle tylko walnąć w PiS”.

Na tym etapie przekaz jest już ustalony. Nikt w prawicowej bańce nie zastanawia się, co to za film, czemu rozpowszechnia je greckie konto, co naprawdę na nim widać.

Działa klasyczny efekt potwierdzenia – pasująca do poglądów użytkowników informacja rozpowszechniana jest bez jakiejkolwiek weryfikacji. Zaś narracja o dziennikarzach, którzy „wabią dzieci czekoladkami, by mieć lepsze zdjęcia” – staje się oczywistą prawdą, choć nie ma ku takiemu twierdzeniu żadnych podstaw.

Fake-newsowe pytanie dyrektora TVP 3 Opole

Z upływem czasu dochodzi nawet do fałszywej identyfikacji kobiety, widocznej na filmie – i jej także dokonuje między innymi dyrektor TVP3 Opole Mateusz Magdziarz. O godz. 12:07 publikuje drugiego tweeta:

„Mam pytanie do @wyborcza_bstok: Czy Wasza fotoreporterka Agnieszka Sadowska zawsze chodzi na zdjęcia z torbą słodyczy i rzuca nimi w bohaterów swoich zdjęć?”

To fake news, choć zapisany w formie pytania. Kobieta na filmie, rzucająca słodycze, to nie fotoreporterka "Gazety Wyborczej" Agnieszka Sadowska.

Sadowską widać przez chwilę we fragmencie kadru – z aparatem. Niczego nie rzuca. Nie jest też sama, pod ogrodzeniem stało ileś ekip reporterskich, które przez wiele godzin dokumentowały sytuację w Michałowie – na teren strażnicy dziennikarze nie zostali wpuszczeni, mogli stać właśnie pod ogrodzeniem.

"Robiliśmy tam zdjęcia przez kilka godzin. Osoby, które starały się pomóc, podawały im jedzenie przez kilka minut, najpierw przez ogrodzenie prosto do ich rąk, potem gdy strażnicy zabronili im podchodzenia do siatki, rzucając jedzenie, soczki, pieluchy na środek placu. My dokumentowaliśmy całą sytuację znacznie dłużej i nikt nikogo nie przekupywał, nie było też pozowania" – mówi Agata Kubis, fotoreporterka OKO.press, która także była tego dnia w Michałowie.

Kobieta rzucająca słodycze to nie fotoreporterka GW

Skąd pomysł, że słodycze rzucała Sadowska? To prawdopodobnie najprostsza myślowa zbitka. Agnieszka Sadowska, wieloletnia fotoreporterka „Gazety Wyborczej”, pracująca w białostockim oddziale tej gazety, jest autorką najpopularniejszych zdjęć dzieci grupy z Michałowa (to zdjęcia z placu, nie spod ogrodzenia).

Zapewne prawica dokonała skrótu myślowego: skoro film ma przedstawiać wabienie dzieci dla lepszych kadrów, a słodycze rzucała kobieta, musi to być autorka tych zdjęć.

Tyle że to nieprawda.

- Twierdzenie, że dawałam czekoladki dzieciom, by zrobić im lepsze zdjęcia, to bzdura. Obecne przy strażnicy w Michałowie osoby, niezwiązane z mediami, próbowały te dzieci nakarmić, napoić. Przypuszczały, że spędziły one kilka dni w lesie i mogą być głodne. Dokumentowałam wszystko, co się tam działo - na tym polega moja praca – mówi Agnieszka Sadowska i dodaje - Żadne zdjęcie nie jest pozowane, to typowy reportaż. Nigdy nikogo nie przekupuję, by zrobić fotografie.

Tę wersję potwierdza również autor filmu, Marcin Wyrwał z Onet.pl: "Filmowałem to, co się tam działo. Nic nie było ustawiane, żadne ujęcie. Jedzenie i napoje rzucała osoba prywatna, niezwiązana z mediami. Rzucała to, co dostarczyła na miejsce jedna z organizacji pomocowych".

Na Twitterze po godz. 15:00 w niedzielę fake newsa dyrektora Magdziarza prostowało konto Stowarzyszenia Fotoreporterów, ale to nie zmotywowało Magdziarza do usunięcia wpisu.

TV Republika i Niezależna: „Rzucali czekolady dzieciom jak psom”

Jeszcze przed południem w niedzielę Katarzyna Gójska w programie „W punkt” TV Republika przepytywała zaproszonych polityków na temat filmu z Michałowa.

Przebieg dyskusji portal niezalezna.pl opisał w artykule o znaczącym tytule: „Fotoreporterzy rzucali czekolady dzieciom jak psom". Gorąca dyskusja wokół skandalicznego nagrania z Michałowa”. Przytoczmy dwa jego fragmenty:

„Europoseł Lewicy Marek Balt przekonywał, że nie ma nic złego w tym, że »ludzie częstują dzieci czekoladą«. Ze stwierdzeniem tym nie zgodził się poseł Prawa i Sprawiedliwości Marek Suski. »Częstują? To jak rzucanie psom w ogrodzie zoologicznym«. »Pan tak karmi własne dzieci, jak zwierzęta?« - dopytywał Tomasz Rzymkowski”.

„Rozumiem, że pan uważa, że to zachowanie fotoreporterów było czymś chwalebnym, skoro chcieli dać te słodycze dzieciom? Panie pośle przepraszam, ale wszyscy widzieliśmy to. Mamy po tyle lat, ile mamy. Jesteśmy w stanie to zinterpretować. Jak ktoś rzuca czekoladę i za chwilę robi zdjęcie podchodzącemu dziecku, to pan uważa, że to po to, aby zrobić mu przyjemność, czy żeby zrobić dobre zdjęcie? - dopytywała Katarzyna Gójska”.

Opcji, że ktoś to zrobił po to, by nakarmić głodne dzieci po kilkudniowym pobycie w lesie, redaktor Gójska nie przewidziała.

Naczelny Wojciech Mucha: szmaciarze, wilczy bilet, splunąć na Was to max

O godz. 13:59 w niedzielę tweet Magdziarza udostępnił na Twitterze Wojciech Mucha, redaktor naczelny „Dziennika Polskiego” i „Gazety Krakowskiej”, dzienników przejętej przez Orlen spółki Polska Press. W czterech kolejnych wpisach negatywnie ocenił to, czego przecież na filmie nie widać, czym wpisał się w obowiązującą narrację.

Tweetował między innymi: „Szmaciarze powinni mieć wilczy bilet z zawodu”, „Jeśli dobrze widzę, to ci łajdacy, zamiast przekazać słodycze opiekunom, to celowo rzucają je przez kratę, wystawiając dzieci na żer foto, które tylko czyha na obrazek malucha rzucającego się po batonik między nogami @Straz_Graniczna. Splunąć na was to max”.

Redaktor naczelny dwóch dzienników napisał te słowa, mimo że na filmie słychać, jak rzucająca słodycze kobieta mówi do funkcjonariuszy: „Pozwólcie im odebrać, ludzie, przecież już podchodzili do płotu", oraz widać na nim, że strażnicy nie pozwalają nikomu podejść do ogrodzenia – dopiero na końcu nagrania zmieniają zdanie.

O godz. 14:35 Wojciech Mucha udostępnił kolejny tweet Magdziarza, ten z błędnym wskazaniem na Agnieszkę Sadowską jako na kobietę rzucającą słodycze. Dodał od siebie komentarz „O Wy dranie”.

Magdziarz i Mucha nie poprzestają na tym. W poniedziałek 4 października Magdziarz brnie dalej, na dowód swojej tezy przytaczając fragment wywiadu Agnieszki Sadowskiej w „Gazecie Wyborczej”, w którym Sadowska mówi, że w pewnym momencie pojechały z dziennikarką „GW" Joanną Klimowicz po „więcej rzeczy” dla tych dzieci. I przywiozły głównie słodycze. Mucha znów podaje tweet dalej.

Obu zupełnie umyka najbardziej oczywisty fakt – że kobieta na filmie, rzucająca słodycze, to nie jest Agnieszka Sadowska. Ani dziennikarka „Wyborczej" Joanna Klimowicz.

TVP: Podłość – to najczęstszy komentarz

Wpisy Magdziarza i Muchy zaledwie kilka godzin później wykorzystał portal TVP Info. Po godz. 18:00 pojawił się tam tekst, zatytułowany „»Traktuje dzieci jak kaczki w parku«. Jak dziennikarka »GW« robiła zdjęcia w Michałowie”. Nie zawiera w zasadzie żadnej innej treści poza wspomnianymi tweetami.

Film został, według TVP Info, „opublikowany przez greckiego internautę”, jest też zdanie: „według Magdziarza reporterką, która w takiej sytuacji zdobywała zdjęcia jest Agnieszka Sadowska z »Gazety Wyborczej«”.

Ani słowa o tym, że film pochodzi z portalu Onet.pl – i to pomimo tego, że na zdjęciu, ilustrującym tekst, będącym kadrem z nagrania, widać wyraźnie logo tego portalu.

Ten sam materiał wykorzystano też w głównym wydaniu niedzielnych „Wiadomości” TVP, w materiale pod hasłem „Opozycja gra bezpieczeństwem Polaków”.

„Dzieci migrantów stały się amunicją w walce o rozszczelnienie polskiej granicy. Najpierw użyte przez Łukaszenkę, teraz użyte przez tych, którzy najwyraźniej realizują jego plany w Polsce” – takie słowa słychać w tle, gdy na ekranie widz ogląda film z Michałowa. – „To słodycze, rzucane za ogrodzenie placówki Straży Granicznej w Michałowie tylko po to, by z bliska zrobić dzieciom poruszające zdjęcia. Podłość – to najczęstszy komentarz”.

W materiale autorstwa Krzysztofa Nowiny-Konopki ani słowa o tym, że dzieci były głodne, że przywieziono je po koczowaniu wraz z rodzicami w lesie i - co najistotniejsze - że kilka godzin później Straż Graniczna znów wywiozła je do lasu. Działanie osób, które w takiej sytuacji chciały nakarmić dzieci (nie dziennikarze ani fotoreporterzy!), oceniane jest w Telewizji Polskiej jako podłe.

Krzysztof Nowina-Konopka był już opisywany w OKO.press. To on jest bowiem autorem materiału, w którym zestawił Donalda Tuska z Hitlerem i Stalinem, oraz autorem zmanipulowanych materiałów na temat Rafała Trzaskowskiego. A w 2020 roku został on wybrany członkiem Komisji Etyki TVP.

Osłabić siłę wpływu tych fotografii

Zdjęcia dzieci autorstwa Agnieszki Sadowskiej zyskały ogromną popularność. Stały się widocznym dowodem na to, że kryzys migracyjny nie dotyczy wyłącznie młodych mężczyzn (a taką narrację próbowała kreować prawica), potencjalnie groźnych dla Polaków, lecz także bezbronnych, kilkuletnich dzieci, skazywanych przez polskie władze na wegetowanie w fatalnych warunkach, w przygranicznym lesie.

Gdyby udało się przekonać opinię publiczną, że zdjęcia dzieci to zdjęcia pozowane, ustawione dzięki przekupstwu (czekoladkami), a więc w domyśle – sfabrykowane, nieprawdziwe – siła rażenia fotografii zapewne byłaby mniejsza. Osłabić ich moc - o to chodziło w rozpowszechnianiu filmiku z Michałowa ze zmanipulowanym przekazem.

Narrację „kupili” nie tylko propisowscy użytkownicy Twittera, ale też osoby funkcyjne w dużych mediach: TV Republika, TVP, dziennikach Polska Press.

Tekst na ten temat, z tym samym przekazem, ukazał się nawet na portalu o2.pl, należącym do Wirtualnej Polski. Ten fake jeszcze długo będzie krążył w sieci: jak każda dezinformacja, ma większą siłę rażenia niż jej dementi. Ci, którzy sieją fake newsy, doskonale zdają sobie z tego sprawę. I wykorzystują ten mechanizm do własnych interesów.

Fałszywe informacje to oczywiście nic nowego w polskiej przestrzeni politycznej. Ten przypadek powinniśmy jednak zapamiętać: po raz pierwszy bowiem za podłość uznano karmienie głodnych dzieci.

Jak to wyglądało naprawdę?

Zamieszczany kilka zdjęć ze strażnicy w Michałowie, zrobionych przez Agatę Kubis, fotoreporterkę OKO.press/

wo, strażnicy pilnują dzieci po przekroczeniu granicy
Dzieci z Michałowa

Wszystkie zdjęcia z Michałowie w albumie na profilu OKO.press na FB

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Przeczytaj także:

Komentarze