Wypuszczono Babcię Kasię, Klementyna Suchanow wciąż jest na komisariacie. Podczas wczorajszego protestu pod Trybunałem Konstytucyjnym zatrzymano 14 osób, trzy nadal są zatrzymane i nie wiadomo, kiedy wyjdą. A dziś kolejny protest przeciwko wyrokowi TK w sprawie aborcji
Jak poinformował kolektyw Szpila, w nocy z 28 na 29 stycznia 2020 podczas protestu przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji policja zatrzymała 14 osób, w tym trzy, które przedarły się na teren tej instytucji. Większość zwolniono wkrótce po zatrzymaniu, pięć z nich spędziło noc na komendach. W piątek 29 stycznia zwolniono dwie osoby, w tym Babcię Kasię.
"Zatrzymani pozostają dwaj mężczyźni i Klementyna Suchanow, czyli osoby, które zostały zatrzymane na terenie Trybunału Konstytucyjnego. Mężczyźni byli trzymani w Grodzisku i teraz mają zostać przewiezieni na komendę na ulicę Wilczą. Co do Klementyny, to nie mamy potwierdzenia o czynnościach wobec niej" - poinformował OKO.press kolektyw Szpile.
Do wszystkich zatrzymanych ubiegłej nocy dotarli obrońcy. Rozwożono ich po miastach wokół Warszawy. "Wywiezienie zatrzymanych poza Warszawę było całkowicie nieuzasadnione. W co najmniej trzech przypadkach zrobiono to tylko po to, by ustalić ich tożsamość.
Myślę, że chodziło po prostu o to, by utrudnić dotarcie do nich adwokatów z pomocą prawną i by uniemożliwić demonstracje solidarnościowe" - mówi OKO.press Karolina Gierdal, prawniczka związana z kolektywem Szpila i Kampania Przeciwko Homofobii.
Podczas protestu policja otoczyła manifestantów kordonem. Warunkiem, by zostać z niego wypuszczonym, była zgoda na bycie wylegitymowanym. Protestujący nie chcieli się na to zgodzić.
"Punkt druga w nocy do otoczonego przez funkcjonariuszy kotła wpadli policjanci i zaczęli nas siłą wyciągać. Byłem jedną z pierwszych wyniesionych osób" - mówi OKO.press Linus Lewandowski z kolektywu Homokomando. Funkcjonariusze chcieli go wylegitymować, ale odmówił, "bo nie mieli podstawy faktycznej". W radiowozie, podczas rewizji osobistej, znaleźli jego dowód.
"Chcieli, bym podał swój adres, przekonując, żebym sobie i im oszczędził formalności, ale konsekwentnie tego nie zrobiłem, więc przewieźli mnie na komendę do Wołomina. Przewozili po jednej osobie na każdą komendę wokół Warszawy - żeby nie było protestów solidarnościowych - a mi się wylosował akurat Wołomin. W sumie szczęśliwie, bo mam z niego bezpośredni pociąg do domu (śmiech)" - mówi Lewandowski.
Na komendzie znaleziono jego stary, już nieaktualny adres. Złożył do protokołu zażalenie, bo zatrzymanie uważa za bezpodstawne.
"Przypuszczalnie policja skieruje do sądu wniosek o ukaranie z powodu rzekomego stwarzania przeze mnie zagrożenia dla życia i zdrowa oraz odmowy wylegitymowania się. Spoko, to już dwunasty, będzie umorzony jak poprzednie. Oczywiście będę na kolejnych protestach" - mów OKO.press Linus Lewandowski.
Olivia Masoja, jedna z protestujących, została potraktowana przez policjantów wyjątkowo brutalnie. Swoją relację zamieściła na Facebooku.
"Policja zrobiła kocioł i zabronili wychodzić bez spisania. Łapali kogo się dało, bez powodu. [...] Jeden mężczyzna był powalony na ziemię a wokół z 20 policjantów. Z paroma osobami staraliśmy się do niego przedrzeć. Ktoś mnie zaczął łapać i pchać, brakowało powietrza, zemdlałam. Zostałam wyniesiona poza kocioł, schowana za filarem z paroma osobami" - pisze aktywistka.
Jak sama napisała, "głośno wyrażała swój sprzeciw". Jeden z policjantów powiedział do niej, że "taka kolorowa się rzuca". "Ja do niego »a ty co, białasie j*bany« (nie obrażam nikogo poza tamtym dzbanem).
Jego kolega słysząc to rzucił mną z całej siły na ścianę. Padłam na ziemie z ogłuszającym bólem głowy i nosa. Drugi policjant do niego »co ty, do sądu pójdziesz«. Gdy pierwsza fala bólu minęła i się podniosłam okazało się, że obficie krwawię i pluje krwią" - relacjonuje aktywistka.
Medycy udzielili dziewczynie na miejscu pomocy. Odmówiła spisania, więc została zatrzymana i wywieziono wraz z dwoma innymi manifestantkami do Legionowa. Ogólnopolski Strajk Kobiet na konferencji prasowej 29 stycznia przekazał, że policja mylnie informowała, że aktywistka nie chce adwokata, co było nieprawdą.
Swoją wersję zdarzeń przedstawiła również podczas konferencji prasowej w piątek rano również policja. Zdaniem rzecznika Komendy Stołecznej Policji Sylwestra Marczaka do momentu wtargnięcia trzech osób na teren Trybunału Konstytucyjnego protest przebiegał spokojnie.
"Potem mieliśmy do czynienia z naruszeniem nietykalności osobistej policjantów. Mamy też do czynienia z zatrzymaniem osoby, która bardzo często jest gloryfikowana, która określana jest w sposób sympatyczny, a we wcześniejszym czasie gryzła policjantkę, kopała policjantów. Wiele osób podkreśla wiek tej osoby, zapominając, że w Polsce mamy coś takiego jak Kodeks karny, który w artykule 10. mówi o odpowiedzialności karnej osób, które ukończyły 17. rok życia. Nie podaje granicy górnej. Nie daje możliwości osobom starszym, żeby zachowywały się w sposób agresywny i popełniały przestępstwo" - mówił Marczak.
Przekazał, że dwóch policjantów doznało obrażeń: jedna policjantka ma uraz barku, jeden policjant ma złamaną kość. Nie podał jednak okoliczności tych zdarzeń.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze