0:000:00

0:00

Jak poinformował kolektyw Szpila, w nocy z 28 na 29 stycznia 2020 podczas protestu przeciwko wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji policja zatrzymała 14 osób, w tym trzy, które przedarły się na teren tej instytucji. Większość zwolniono wkrótce po zatrzymaniu, pięć z nich spędziło noc na komendach. W piątek 29 stycznia zwolniono dwie osoby, w tym Babcię Kasię.

"Zatrzymani pozostają dwaj mężczyźni i Klementyna Suchanow, czyli osoby, które zostały zatrzymane na terenie Trybunału Konstytucyjnego. Mężczyźni byli trzymani w Grodzisku i teraz mają zostać przewiezieni na komendę na ulicę Wilczą. Co do Klementyny, to nie mamy potwierdzenia o czynnościach wobec niej" - poinformował OKO.press kolektyw Szpile.
Warszawa, protest 28.01.2021
fot.: Robert Kuszyński/OKO.press

Do wszystkich zatrzymanych ubiegłej nocy dotarli obrońcy. Rozwożono ich po miastach wokół Warszawy. "Wywiezienie zatrzymanych poza Warszawę było całkowicie nieuzasadnione. W co najmniej trzech przypadkach zrobiono to tylko po to, by ustalić ich tożsamość.

Myślę, że chodziło po prostu o to, by utrudnić dotarcie do nich adwokatów z pomocą prawną i by uniemożliwić demonstracje solidarnościowe" - mówi OKO.press Karolina Gierdal, prawniczka związana z kolektywem Szpila i Kampania Przeciwko Homofobii.

Przeczytaj także:

"Rozdzielili nas, by nie było protestów solidarnościowych"

Podczas protestu policja otoczyła manifestantów kordonem. Warunkiem, by zostać z niego wypuszczonym, była zgoda na bycie wylegitymowanym. Protestujący nie chcieli się na to zgodzić.

"Punkt druga w nocy do otoczonego przez funkcjonariuszy kotła wpadli policjanci i zaczęli nas siłą wyciągać. Byłem jedną z pierwszych wyniesionych osób" - mówi OKO.press Linus Lewandowski z kolektywu Homokomando. Funkcjonariusze chcieli go wylegitymować, ale odmówił, "bo nie mieli podstawy faktycznej". W radiowozie, podczas rewizji osobistej, znaleźli jego dowód.

"Chcieli, bym podał swój adres, przekonując, żebym sobie i im oszczędził formalności, ale konsekwentnie tego nie zrobiłem, więc przewieźli mnie na komendę do Wołomina. Przewozili po jednej osobie na każdą komendę wokół Warszawy - żeby nie było protestów solidarnościowych - a mi się wylosował akurat Wołomin. W sumie szczęśliwie, bo mam z niego bezpośredni pociąg do domu (śmiech)" - mówi Lewandowski.

Na komendzie znaleziono jego stary, już nieaktualny adres. Złożył do protokołu zażalenie, bo zatrzymanie uważa za bezpodstawne.

"Przypuszczalnie policja skieruje do sądu wniosek o ukaranie z powodu rzekomego stwarzania przeze mnie zagrożenia dla życia i zdrowa oraz odmowy wylegitymowania się. Spoko, to już dwunasty, będzie umorzony jak poprzednie. Oczywiście będę na kolejnych protestach" - mów OKO.press Linus Lewandowski.

"Rzucił mną z całej siły na ścianę"

Olivia Masoja, jedna z protestujących, została potraktowana przez policjantów wyjątkowo brutalnie. Swoją relację zamieściła na Facebooku.

"Policja zrobiła kocioł i zabronili wychodzić bez spisania. Łapali kogo się dało, bez powodu. [...] Jeden mężczyzna był powalony na ziemię a wokół z 20 policjantów. Z paroma osobami staraliśmy się do niego przedrzeć. Ktoś mnie zaczął łapać i pchać, brakowało powietrza, zemdlałam. Zostałam wyniesiona poza kocioł, schowana za filarem z paroma osobami" - pisze aktywistka.

Jak sama napisała, "głośno wyrażała swój sprzeciw". Jeden z policjantów powiedział do niej, że "taka kolorowa się rzuca". "Ja do niego »a ty co, białasie j*bany« (nie obrażam nikogo poza tamtym dzbanem).

Jego kolega słysząc to rzucił mną z całej siły na ścianę. Padłam na ziemie z ogłuszającym bólem głowy i nosa. Drugi policjant do niego »co ty, do sądu pójdziesz«. Gdy pierwsza fala bólu minęła i się podniosłam okazało się, że obficie krwawię i pluje krwią" - relacjonuje aktywistka.
Warszawa, protest 28.01.2021
fot.: Robert Kuszyński/OKO.press

Medycy udzielili dziewczynie na miejscu pomocy. Odmówiła spisania, więc została zatrzymana i wywieziono wraz z dwoma innymi manifestantkami do Legionowa. Ogólnopolski Strajk Kobiet na konferencji prasowej 29 stycznia przekazał, że policja mylnie informowała, że aktywistka nie chce adwokata, co było nieprawdą.

Policja: funkcjonariusze doznali obrażeń

Swoją wersję zdarzeń przedstawiła również podczas konferencji prasowej w piątek rano również policja. Zdaniem rzecznika Komendy Stołecznej Policji Sylwestra Marczaka do momentu wtargnięcia trzech osób na teren Trybunału Konstytucyjnego protest przebiegał spokojnie.

"Potem mieliśmy do czynienia z naruszeniem nietykalności osobistej policjantów. Mamy też do czynienia z zatrzymaniem osoby, która bardzo często jest gloryfikowana, która określana jest w sposób sympatyczny, a we wcześniejszym czasie gryzła policjantkę, kopała policjantów. Wiele osób podkreśla wiek tej osoby, zapominając, że w Polsce mamy coś takiego jak Kodeks karny, który w artykule 10. mówi o odpowiedzialności karnej osób, które ukończyły 17. rok życia. Nie podaje granicy górnej. Nie daje możliwości osobom starszym, żeby zachowywały się w sposób agresywny i popełniały przestępstwo" - mówił Marczak.

Przekazał, że dwóch policjantów doznało obrażeń: jedna policjantka ma uraz barku, jeden policjant ma złamaną kość. Nie podał jednak okoliczności tych zdarzeń.

Udostępnij:

Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze