0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

Pani Gul: "Siedzimy między drutami Polski i Białorusi. Co mamy zrobić? Wiecie w czyich rękach jest Afganistan. Nasz kraj zabrali Talibowie i co mamy robić? Jesteśmy otoczeni drutem kolczasty. Bardzo prosimy, niech Polska lituje się nad nami. Jeśli nie chcecie nam dać ochrony, to chociaż uratujcie nas przed śmiercią. Wiecie, że nie możemy wrócić do naszego kraju. Gdybyśmy mogli, ani sekundy bym tu nie została".

Masoud: "Dajcie nam chociaż na jakiś czas schronienie, żebyśmy nie umarli. Prosimy naród polski, żeby poprosił swój rząd, żeby nam pomógł. Zabierzecie nas stąd, potem zdecydujecie co z nami zrobić. Jeżeli jeszcze 2 lub 3 dni tu zostaniemy, jestem pewien, że umrzemy. Potem zdecydujecie, czy wrócimy do Afganistanu. Żadna strona nie chce nas stąd zabrać. Jeżeli zostaniemy tu i umrzemy, to zajmiecie się naszymi trupami?".

21 września 2021 Fundacja Ocalenie ujawniła, że od 3 września ma kontakt telefoniczny z Afgańczykami z granicy polsko-białoruskiej Usnarza Górnego, ale ze względów bezpieczeństwa nie mówiła o tym: "Ostatnie komunikaty są jednak na tyle dramatyczne, że nie widzimy innego rozwiązania. Przedstawiamy nagrania z dzisiejszych rozmów", czytamy w komunikacie.

"Nie ujawnialiśmy wcześniej, że mamy z grupą kontakt telefoniczny, bo baliśmy się, że polscy strażnicy mogą ten telefon zabrać. Poza tym mieliśmy odrobinę nadziei, że któraś władza - polska lub białoruska - opamięta się w obawie, że ktoś umrze, i zakończy ten makabryczny pokaz siły. Niestety, od kilku dni wiemy już z całą pewnością, że śmierć ludzi nie stanowi przeszkody dla kontynuowania tych nieludzkich działań. Sytuacja przetrzymywanych osób jest tak dramatyczna, że musimy o niej opowiedzieć", mówi Piotr Bystrianin z zarządu Fundacji Ocalenie.

Poniżej publikujemy cały komunikat Fundacji.

19 września podano informację o śmierci trzech osób na granicy polsko-białoruskiej. 20 września oficjalna liczba ofiar wzrosła do czterech. O wszystkim, co wiadomo w tej sprawie, pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Fundacja Ocalenie od 3 września pozostaje w regularnym kontakcie telefonicznym z przetrzymywanymi w Usnarzu Górnym uchodźczyniami i uchodźcami z Afganistanu. Do tej pory, w trosce o bezpieczeństwo przetrzymywanych osób, nie ujawnialiśmy tej informacji. Ostatnie komunikaty są jednak na tyle dramatyczne, że nie widzimy innego rozwiązania. Przedstawiamy nagrania z dzisiejszych rozmów. Uchodźcy i uchodźczynie wyrazili zgodę na ich publikację.

Jeszcze przed wprowadzeniem stanu wyjątkowego, członek rodziny jednej z przetrzymywanych osób przekazał nam numer telefonu, który mieli przy sobie uchodźcy.

Dopóki przedstawicielki i przedstawiciele Fundacji mogli być na miejscu, komunikacja telefoniczna miała wyłącznie pomocniczy charakter. Po wprowadzeniu stanu wyjątkowego stała się jedynym możliwym sposobem uzyskiwania informacji o sytuacji grupy.

- Zdajemy sobie sprawę z tego, że ten kanał komunikacji najprawdopodobniej podlega kontroli białoruskiej straży granicznej - ktoś przecież ten telefon ładuje. Dlatego tak długo, jak było to możliwe, woleliśmy opierać się na kontakcie bezpośrednim. Niestety, polski rząd, wprowadzając stan wyjątkowy, nie pozostawił nam wyboru. Telefon to jedyna droga kontaktu, jaka nam pozostała - mówi Piotr Bystrianin, prezes Fundacji Ocalenie.

Uchodźczynie i uchodźcy piszą SMS-y, kiedy tego potrzebują. Rozmowy odbywają się co drugi dzień. Cała komunikacja przebiega za pośrednictwem tłumaczek, w języku dari.

- Nie ujawnialiśmy wcześniej, że mamy z grupą kontakt telefoniczny, bo baliśmy się, że polscy strażnicy mogą ten telefon zabrać. Poza tym mieliśmy odrobinę nadziei, że któraś władza - polska lub białoruska - opamięta się w obawie, że ktoś umrze, i zakończy ten makabryczny pokaz siły. Niestety, od kilku dni wiemy już z całą pewnością, że śmierć ludzi nie stanowi przeszkody dla kontynuowania tych nieludzkich działań. Sytuacja przetrzymywanych osób jest tak dramatyczna, że musimy o niej opowiedzieć - tłumaczy Bystrianin.

Ostatnią rozmowę z przetrzymywanymi w Usnarzu osobami odbyliśmy 21 września po południu. Rozmawialiśmy z Gul i z Masoudem. Podobnych rozmów w ostatnich tygodniach odbyliśmy kilkanaście.

21 września, rozmowa z Gul: "Siedzimy między drutami Polski i Białorusi. Co mamy zrobić? Wiecie w czyich rękach jest Afganistan".

Im więcej czasu upływało od rozpoczęcia stanu wyjątkowego, im dłuższe i zimniejsze stawały się noce na Podlasiu, tym bardziej niepokojące sygnały odbieraliśmy od grupy przetrzymywanej w Usnarzu.

9 września, SMS: "Czekamy na kontakt. Przeciągają przed nami drut - napisali, kiedy rozciągano drut kolczasty od polskiej strony".

Obserwowaliśmy stopniową utratę nadziei na pomoc i siły do codziennego funkcjonowania.

11 września, rozmowa z Abdulem Hafizem: "Ze względu na małą ilość przyjmowanego pokarmu osoby przetrzymywane w Usnarzu chodzą za potrzebą tylko co 4-5 dni".

- Co możesz powiedzieć osobom, które od miesiąca są przetrzymywane w nieludzkich warunkach, kiedy nie masz dla nich żadnych dobrych wiadomości? Od tygodni nie mieliśmy dla nich żadnych informacji, które dawałyby nadzieję na poprawę ich sytuacji. Jedyne co mogliśmy, to powtarzać, że trzymamy za nich kciuki - mówi Kalina Czwarnóg z Fundacji Ocalenie, która razem z tłumaczkami rozmawia z grupą z Usnarza. Staramy się rozmawiać co drugi dzień, żeby monitorować ich stan, ale też pokazywać, że wciąż w Polsce ktoś się o nich troszczy. - dodaje.

13 września, rozmowa z Abdulem Hafizem: "Osoby próbowały wspólnie śpiewać, żeby podnieść się na duchu. Wszyscy są jednak tak słabi, że nie mogli sobie przypomnieć słów żadnej piosenki".

21 września, rozmowa z Masoudem: "Jeśli zostaniemy tu i umrzemy, to wtedy zajmiecie się naszymi trupami?"

15 września, SMS: "Żołnierze białoruscy otaczają nas z 4 stron drutem kolczastym, żebyśmy nigdzie nie mogli odejść".

21 września rozmawialiśmy z Gul i Masoudem. Abdul Hafiz, który zazwyczaj brał na siebie ciężar rozmów, tym razem nie miał na to siły.

Warunki, w jakich przetrzymywane są osoby w Usnarzu, zagrażają ich zdrowiu i życiu. Wiemy o pierwszych ofiarach śmiertelnych na polskiej granicy. Nie da się tego zmienić, ale nadal można sprawić, że nie będzie kolejnych. Apelujemy do polskich władz, aby natychmiast udzieliły niezbędnej pomocy potrzebującym migrantom i migrantkom - tym z Usnarza i tym przebywającym w innych miejscach wzdłuż granicy - zanim dojdzie do kolejnej nieodwracalnej tragedii.

Sytuację osób, które utknęły na granicy obok Usnarza Górnego śledzimy od początku. Zobacz nasze teksty tutaj.

;

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze