0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Aamir QURESHI / AFPAamir QURESHI / AFP

Imran Khan został aresztowany we wtorek przed budynkiem sądu w Islamabadzie przez National Accountability Bureau - paramilitarną agencję antykorupcyjną.

Nomen omen, bo polityk stawił się w sądzie właśnie w sprawie jednego z licznych zarzutów antykorupcyjnych. Rana Sanaullah, szef pakistańskiego MSW, podczas konferencji prasowej powiedział, że Khan został aresztowany w związku z działaniem na szkodę skarbu państwa.

Polityk miał pozyskać ziemię wartą 239 milionów dolarów od potentata biznesowego Malika Riaza. Khan tym zarzutom – podobnie, jak około 140 innym przeciwko nim samym i członkom jego partii – zaprzecza i twierdzi, że są motywowane politycznie.

Na nagraniach widać, jak Khan otoczony dziesiątkami funkcjonariuszy jest praktycznie wciągany do opancerzonego pojazdu. Pakistan Tehrik-e-Insaf, partia byłego premiera, w swoim tweecie określiła to zdarzenie mianem „porwania”.

Fawad Chaudhary, wiceszef PTI, powiedział, że Khan został zabrany do “nieznanego miejsca”. Prawnicy partii od początku próbowali zaskarżyć aresztowanie jako nielegalne, jednak po kilku godzinach Sąd Terytorium Stołecznego Islamabadu orzekł, że aresztowanie polityka było zgodne z prawem.

Z tą opinią nie zgodził się jednak Sąd Najwyższy. Sędzia główny Pakistanu Umar Ata Bandial nazwał zatrzymanie polityka „nielegalnym i nieważnym”, dodając, że takie działania będą miały „efekt mrożący”. Zwracając się do Khana, powiedział: „Po pańskim aresztowaniu doszło do aktów przemocy. My chcemy pokoju w kraju”.

Nie wiadomo jednak, kiedy Khan zostanie zwolniony ani jakie będą losy pięciu innych członków jego partii, którzy także zostali aresztowani.

"Sąd Najwyższy podjął słuszną decyzję, korygując poprzedni wyrok. Jednak mógł to zrobić już Sąd Terytorium Stołecznego, a wtedy nie doszłoby do takiego eskalowania sytuacji" – mówi OKO.press Faisal Chaudhary, prawnik PTI, który wielokrotnie reprezentował Imrana Khana.

Chaudhary dodaje, że w tej chwili stara się zakwestionować legalność aresztowania innych członków partii (należą do nich m.in. Asad Umar, były minister finansów, Shireen Mazari, byla ministra ds. praw człowieka oraz Fawad Chaudhary, wiceszef PTI). – "Mamy nadzieję, że sąd przychyli się do decyzji Sądu Najwyższego" – dodaje.

Przeczytaj także:

Od prób zabójstwa po aresztowanie

Sędzia Bandial wyraził życzenie bliskie sercu Pakistańczyków, którzy obawiają się dalszego pogorszenia sytuacji w pogrążonym w kryzysach kraju.

Aresztowanie Khana – warto dodać, że poprzedzone kilkukrotnymi przymiarkami – to ostatni akt politycznego dramatu, jaki rozgrywa się w Pakistanie od wielu miesięcy. Odkąd eksgwiazdor krykieta został odsunięty od władzy w wyniku przegłosowania wotum nieufności w kwietniu 2022, nie ustawały przepychanki pomiędzy nim, nowym rządem pod wodzą Shehbaza Sharifa i uchodzącym za wszechmocne pakistańskim wojskiem.

70-letni Khan od dawna powtarzał, że estabilishment czyha na jego życie.

Miał ku temu podstawy – podczas listopadowego wiecu w Wazirabadzie został postrzelony w nogę, co określił jako „próbę zamachu”. Obawami o swoje bezpieczeństwo motywował też niestawianie się na kolejnych rozprawach. –

Jego ostra retoryka jest częścią broni politycznej, którą się posługuje. W wywiadach oskarża obecny rząd i armię o największy kryzys w historii, twierdzi np., że „ma szczęście, że jeszcze żyje", bo władze kraju planowały jego zabójstwo – tłumaczy OKO.press prof. Agnieszka Kuszewska-Bohnert z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Podczas wiecu na początku maja w Lahore Khan rzucił poważne oskarżenia w stronę generała wywiadu wojskowego, Faisala Naseera. Według polityka to właśnie Naseer miał odpowiadać za strzelaninę podczas wiecu, a więc próbę jego zabójstwa.

Odgrażał się także, że przekaże opinii publicznej dowody, którymi dysponuje. Rzecznik armii odpowiedział na te zarzuty w ostrym tonie: „Te sfabrykowane i podłe oskarżenia są godne głębokiego potępienia i niedopuszczalne. Powtarzające się od zeszłego roku atakowanie wojska i agencji wywiadu insynuacje i obliczoną na wywołanie sensacji propagandą, są motywowane celami politycznymi”.

Do słów Khana odniósł się premier Shehbaz Sharif, tweetując, że „Jego (Khana - przyp. JG) rzucanie oskarżeń w stronę generała Faisala Naseera bez jakiegokolwiek dowodu nie będzie tolerowane”.

Gorzki romans z wojskiem

Relacje pomiędzy Imranem Khanem a armią można opisać jako burzliwą historię miłosną, targaną często przeciwstawnymi namiętnościami.

Tajemnicę poliszynela stanowi, że żaden pakistański premier nie dojdzie do władzy ani też się przy niej nie utrzyma bez cichego poparcia militarnego establishmentu – wojsko jest tak potężną siłą, że niektórzy pakistański ustrój określają jako „hybrydowy”.

Eksgwiazdor krykieta nie był w tej kwestii wyjątkiem – eksperci zgadzają się co do tego, że gdy wygrywał wybory w 2018 roku, był pupilkiem wojskowych.

"Khan zyskał popularność przy pomocy populistycznych haseł, kreował się na »kapitana«, który utworzy »nowy Pakistan«, wolny od korupcji i zorientowany na potrzeby zwykłego obywatela. To było ważne z punktu widzenia establishmentu militarno-wywiadowczego, bo poprzedni premier Nawaz Sharif – też były poplecznik generałów – próbował prowadzić politykę bardziej niezależną od armii" – mówi Kuszewska-Bohnert.

Z czasem do głosu zaczęły jednak dochodzić niewygodne cechy polityka, nadszarpując wzajemne zaufanie i obopólnie korzystny sojusz. "Nieprzewidywalność Khana, granicząca z narcyzmem pewność siebie i gwiazdorsko-populistyczne podejście do polityki, połączone jednak z dużą popularnością, sprawiło, że wojskowi decydenci stracili do niego zaufanie" – mówi Kuszewska-Bohnert.

Między Chinami a USA

Według Patryka Kugiela, analityka ds. Azji Południowej z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, istotną rolę w pogorszeniu relacji odegrały też kwestie personalne, dotyczące obsadzania stanowisk państwowych. "Khan nie zgadzał się z gen. Bajwą (byłym szefem sztabu – przyp. JG) co do tego, kto powinien zostać szefem ISI, militarnej agencji wywiadowczej. Miał też do wojska pretensje, że nie dość sprawnie działa w sprawach korupcyjnych przeciwko ówczesnej opozycji, czyli np. klanowi Sharifów".

Kolejną kością niezgody stała się polityka zagraniczna. Pakistan, choć do dawna oskarżany o prowadzenie podwójnej gry, pozostaje strategicznym sojusznikiem USA w regionie.

Rola Stanów Zjednoczonych jest w pakistańskim życiu politycznym tak znacząca, że mawia się nawet, jakoby można było je opisać przy pomocy trzech A: Allah, armia, Ameryka.

Były premier zasłynął jednak nie tylko z umizgów wobec islamskich radykałów (czym dorobił się nawet przydomku Taliban-Khan), ale i antyamerykańskich wypowiedzi. Była to nawet część jego kampanii wyborczej – przed wyborami w 2013 roku Khan, znany z krytycznego stosunku do nalotów amerykańskich dronów na terytorium Pakistanu, powiedział, że jako premier zestrzeliłby je.

Swoją polityczną sympatię kierował raczej w stronę Pekinu niż Waszyngtonu.

"Khan dokonał zwrotu w stronę Chin, co nie wszystkim w wojsku się podobało.

Jako politykowi było mu o to łatwiej, niż wojsku – Chiny są w Pakistanie obecne, mają pieniądze. Ale dla armii ważne są dostawy amerykańskiego sprzętu. Generał Bajwa pojechał nawet do Waszyngtonu, by upewnić się, że relacje między USA a pakistańską armią pozostaną nienadszarpnięte przez wypowiedzi Khana" – przypomina Kugiel.

Nie powinno zatem dziwić, że wojsko nie poparło dawnego sprzymierzeńca, gdy w kwietniu zeszłego roku parlament przegłosował wotum nieufności wobec Khana, Ani to, że Khan winą za swoje odwołanie obarczył spisek generałów wespół z USA.

"Imran Khan kreuje się na najbardziej znanego polityka Pakistanu, na człowieka, który nigdy nie złamał prawa, a którego demokratyczne prawa są łamane poprzez liczne, sfabrykowane m.in. przez byłego szefa armii, oskarżenia" – mówi Kuszewska-Bohnert. – "Podkreślić przy tym należy, że w Pakistanie jest też wielu przeciwników Khana, uznających byłego krykiecistę za słabego polityka, oskarżających go o puste, populistyczne obietnice i brak skutecznych reform".

Pakistan na nieznanych wodach

Po aresztowaniu Khana lokalne stacje telewizyjne wyemitowały nagranie, na którym zwraca się on do swoich zwolenników: „Moi Pakistańczycy, w czasie, kiedy dotrą do Was te słowa, będę bezprawnie aresztowany. Jedno powinno być dla Was jasne (...) prawa nadane nam przez naszą konstytucję i demokrację zostały pogrzebane”.

Władze partii PTI wezwały zwolenników Khana do wyjścia na ulice, blokowania dróg, masowych protestów.

Sytuacja szybko eskalowała – demonstranci wdarli się m.in. do siedziby sztabu pakistańskiej armii w Rawalpindi i rezydencji jednego z dowódców militarnych w Lahore.

Na nagraniach widać, jak przed willą płoną wyniesione z niej meble czy zestaw kina domowego. Policja w największych pakistańskich miastach, jak Karaczi, używała gazu łzawiącego i armatek wodnych, by rozpędzić tłum.

Według agencji Reutersa, w starciach pomiędzy protestującymi a służbami porządkowymi już 12 osób zostało rannych, a jedna zginęła.

Atak na armię bez precedensu

Ograniczony został dostęp do Twittera, Facebooka czy YouTube’a, a internet mobilny zablokowano. W kilku miastach, w tym w Islamabadzie, ogłoszono także zakaz zgromadzeń.

Niezależnie od decyzji sądu, wydaje się, że Pakistan wypłynął na nieznane dotąd wody.

Wielu obserwatorów określiło erupcję przemocy jako szokującą – atak obywateli na armię jest wydarzeniem bez precedensu.

"Szturm na siedzibę sztabu w Rawalpindi przez protestujących zdarzył się po raz pierwszy w historii. Jedyny przypadek, kiedy ktoś się do niego wdarł, to atak terrorystyczny w 2009 roku" – zauważył pakistański dziennikarz Amjad Ali.

Według Patryka Kugiela do tego przesilenia przyczynił się w dużej mierze sam Khan. "Armia od dawna nie straciła tak bardzo na reputacji. Nikt tak otwarcie jak Khan nie podważał jej dobrego wizerunku. Pakistańczycy nie mają dziś takiego szacunku dla wojskowych".

Nic dziwnego, że wielu pakistańskich użytkowników social mediów zaczęło określać trwające wydarzenia mianem rewolucji czy zalążka wojny domowej. Niektórzy analitycy zwracają uwagę, że atak na najbardziej popularnego polityka w kraju w obliczu kryzysów, z jakimi zmaga się Pakistan, może oznaczać, że armia tym razem mocno się przeliczyła. Kluczowe będzie następne 48 godzin.

Inny były premier, Asif Ali Zardari, miał niegdyś powiedzieć amerykańskiemu dyplomacie Richardowi Hoolbroke’owi, że Pakistan jest too big to fail – nawiązując do kryzysu finansowego w 2008 roku i potężnej pomocy finansowej, jaką otrzymały stojące na krawędzi upadku amerykańskie banki.

230 mln mocarstwo atomowe

Rzeczywiście, wizja 230-milionowego mocarstwa nuklearnego pogrążającego się w chaosie lub nawet wojnie domowej wzbudziła zaniepokojenie na całym świecie.

Europejscy dyplomaci wezwali w oświadczeniu do „opanowania i powściągliwości”, a Indie – arcywróg Pakistanu – wyraziły zaniepokojenie co do bezpieczeństwa swoich dyplomatów w Islamabadzie.

Wojskowy zamach stanu i przejęcie władzy przez armię – scenariusz, który jeszcze do dziś eksperci uważali za mało prawdopodobny ze względu na głęboki kryzys ekonomiczny, z jakim musiałoby poradzić sobie wojsko – stał się realny w obliczu rozruchów.

"Mamy potężny kryzys polityczny, z którego żadna strona nie wie, jak wyjść. Teraz wszystko zależy od ulicy. Jeśli starcia będą ostre, armia może powiedzieć, że teraz trzeba to wszystko posprzątać i ogłosić stan wojenny" – uważa Kugiel.

"Należy mocno sceptycznie podchodzić do tego, czy kolejne rządy Khana byłyby w istocie remedium na pakistańskie problemy, czy nie prowadziłyby raczej do dalszej polaryzacji pakistańskiego społeczeństwa i nieprzemyślanych politycznych obietnic i decyzji" – podkreśla Kuszewska-Bohnert.

"Nie wspominając już o eskalującym konflikcie politycznym, także na poziomie rząd-armia. Oczywiście, niezmiennym pozostaje fakt, że Pakistan potrzebuje demokratyzacji – a warunkiem sine qua non jest ograniczenie politycznej roli armii i dekompozycja establishmentu militarno-wywiadowczego jako wszechmocnego »państwa w państwie«, bo to w istocie niszczy od dekad to państwo" - dodaje.

;
Na zdjęciu Jagoda Grondecka
Jagoda Grondecka

Iranistka, publicystka i komentatorka ds. bliskowschodnich, współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Absolwentka Instytutu Stosunków Międzynarodowych UW. Doświadczenie zdobywała m.in. w ambasadach RP w Teheranie i Islamabadzie. Współautorka publikacji „Muzułmanin, czyli kto? Materiały dydaktyczne dla nauczycieli i organizacji pozarządowych”.

Komentarze