Od trzech lat rządów PiS nic nie jest w stanie zatrzymać demontażu ładu konstytucyjnego, nawet opór instytucji międzynarodowych i protesty społeczne. Opozycja, choć w sumie stoi za nią większość społeczeństwa, nie potrafi tej większości zmobilizować, by powstrzymać rewolucję. Co robić? Niezwykle aktualna odpowiedź znajduje się w pismach Edwarda Abramowskiego
Był rewolucjonistą wyrzekającym się rewolucyjnej przemocy, socjalistą przekonanym o sile sprawczej jednostek, niepodległościowcem obawiającym się mocy państwa. To jedna z najciekawszych postaci nowoczesnej polskiej historii. Edward Abramowski urodził się 17 sierpnia 1868 roku, zmarł w 1918 nie doczekawszy wolnej Rzeczypospolitej.
Czy postać tak odległa, choćby o najbarwniejszej biografii może inspirować dziś, w odmiennym kontekście historycznym, społecznym i politycznym?
To właśnie jednak ten współczesny kontekst powoduje, że najważniejsze elementy myśli Abramowskiego i wynikające z nich rekomendacje są aktualne jak nigdy.
Chodzi tutaj przede wszystkim o relacje między polityką, państwem i społeczeństwem. Jarosław Kaczyński jest przekonany o autonomii polityki. Uważa, że polityczna wola realizowana przy pomocy aparatów państwa, ponad prawem, prawdą i przyzwoitością jest jedynym skutecznym sposobem uzyskiwania zmiany społecznej i budowy narodowej suwerenności.
W tej wizji nie ma zbyt wiele miejsca na autonomiczne, niezależne od państwa społeczeństwo zdolne do samodzielnego realizowania swoich celów.
Trzy lata rządów PiS, okres demontażu ładu konstytucyjnego, którego ostatnim etapem stała się likwidacja niezawisłego sądownictwa zdają się potwierdzać skuteczność projektu prezesa PiS - nic nie jest w stanie zatrzymać rewolucyjnej fali, nawet jeśli po drodze napotyka rafy w postaci oporu instytucji międzynarodowych lub protestu społecznego. Oczywiście w takiej sytuacji pytanie kluczowe dla wszystkich, którym projekt PiS się nie podoba jest pytaniem politycznym - jak zmienić władzę? Koncentrując się na tej kwestii nie można jednak zapomnieć o pytaniu programowym:
jaki ma być cel zmiany poza odsunięciem PiS od rządów? Powrót do status quo ante? Czy też nowa Rzeczpospolita na miarę XXI wieku?
Szukając odpowiedzi warto zastanowić się, dlaczego PiS jest tak skuteczny, mimo że przecież ani w chwili wyborów w 2015 roku, ani obecnie nie dysponuje większościowym społecznym poparciem. Choć zwolennicy PiS ciągle tworzą najsilniejszą grupę, to jednak nie jest to siła upoważniająca do zmian ustrojowych w ramach demokratycznego mandatu. Tym jednak większa determinacja Jarosława Kaczyńskiego, by zmieniać Polskę w trybie rewolucyjnym, zanim ujawni się skuteczny opór.
Prezes PiS ma nadzieję, że gdy zmiany pójdą odpowiednio daleko, ewentualny opór nigdy już skuteczny nie będzie.
Scenariusz ten jest czytelny od pierwszych dni rządów PiS. Jednak polityczna opozycja, mimo że w sumie stoi za nią większość społeczeństwa, nie jest w stanie tej większości zmobilizować, by powstrzymać rewolucję. Oczywiście, mamy w pamięci marsze KOD-u, Czarny Protest, Łańcuch Świateł. Polityczny bilans tych zrywów jest jednak ograniczony.
Tak jakby demokratyczna większość społeczeństwa ciągle uważała, że to co robi większość parlamentarna nie ma większego znaczenia i nie warto się angażować w obronę ładu konstytucyjnego.
Winę za taki stan rzeczy można oczywiście zrzucać na polityczną opozycję oraz mizerię oferty programowej i personalnej ugrupowań parlamentarnych i pozaparlamentarnych. To jednak nie wyjaśnia, dlaczego mimo buńczucznych zapowiedzi liderów i liderek nie okrzepły uliczne ruchy protestu dystansujące się od polityków i partii politycznych. Skoro ani politycy, ani ulica nie przyniosły na razie odpowiedzi na pytanie: co robić?, warto sięgnąć do źródeł. Edward Abramowski doskonale się nadaje na przewodnika w takiej podróży.
Autor „Zmowy powszechnej przeciwko rządowi” twierdził, że najlepszą i w zasadzie jedyną odpowiedzią na arbitralność władzy autorytarnego państwa - a także na opresję kapitału - jest społeczna autonomia.
Autonomia, czyli zdolność definiowania i osiągania zbiorowych celów poprzez mobilizację dostępnych zasobów: środków materialnych, wiedzy, kreatywności, a gdy potrzeba - ciał angażowanych do akcji strajkowych i manifestacji ulicznych. Autonomicznego społeczeństwa nie tworzy jednak masa ruszająca w pospolitym ruszeniu, lecz praca organizacyjna polegająca na budowaniu instytucji zapewniających trwałość ruchowi i bezpieczeństwo angażujących się weń jednostek.
Tak więc gwarancją bezpieczeństwa strajkujących robotników stały się Kasy Oporu; potrzeby społeczne, kulturalne i edukacyjne zaspokajały stowarzyszenia; a niezależność materialną zapewniały kooperatywy spożywców i wytwórców.
Innymi słowy, autonomiczne społeczeństwo to zbiór autonomicznych jednostek tworzących społeczną całość poprzez system kontrolowanych społecznie instytucji umożliwiających odtwarzanie tej całości w wymiarze materialnym i kulturowym.
Abramowski oczywiście rozróżniał autonomię społeczną w warunkach władzy zaborczej (to przeciwko caratowi pisał „Zmowę powszechną”) od autonomii w warunkach przyszłej demokratycznej Rzeczpospolitej, państwa, które miało zapewnić możliwość realizacji społecznych celów socjalistów. Tyle że właśnie - miało zapewnić możliwość, a nie zastąpić autonomię społeczną przez autonomizującą się strukturę państwową. Jednym z warunków zbudowania właściwej relacji między państwem a społeczeństwem tak, by nie ograniczyć, lecz wspomagać jego autonomię miał być samorząd terytorialny oparty na niezależności samorządnych gmin i miast od rządu.
Czy jednak tych wszystkich postulatów nie zrealizowała III Rzeczpospolita, której jednym z fundamentów ustrojowych jest samorządność terytorialna oraz wolność zrzeszania się? W sensie formalnym - owszem. Ba, reformę samorządową należy wręcz uznać za najbardziej udany aspekt transformacji.
Polki i Polacy, jak wynika z wszystkich badań, pokochali samorząd, ufają strukturom władzy lokalnej i bardzo wysoko oceniają jej pracę.
Decentralizacja systemu władzy jest już w tej chwili tabu, którego naruszenia nie dopuszczają ani wyborcy PO, ani PiS.
Problem w tym, że państwo liberalne - jakim była III Rzeczpospolita do 2015 roku - uczyniło zarówno struktury samorządu, jak i organizacje społeczne częścią państwa usługowego, mającego zaspokajać potrzeby mieszkańców- konsumentów w sposób jak najbardziej efektywny. Jednostki samorządu stały się dostarczycielami usług kulturalnych, edukacyjnych, zdrowotnych posługując się w swej misji organizacjami pozarządowymi z zastrzeżeniem wszakże, by zakres usług publicznych minimalizować do obszarów, których nie jest w stanie obsłużyć sektor rynkowy.
W triadzie państwo - jednostka - rynek - zabrakło miejsca na społeczeństwo, a autonomiczne jednostki zapomniały, jak tworzyć autonomiczne społeczeństwo jako alternatywę dla rynku i państwa.
Lektura Edwarda Abramowskiego to dobre przypomnienie wiedzy, jaką w Polsce posiedliśmy na początku XX wieku, gdy rozkwitał ruch stowarzyszeniowy i spółdzielczy. Zdumiewające, jak nieudolnie tę wiedzę próbujemy odkryć na nowo na początku wieku XXI. Jednak bez tej roboty, której stawką jest społeczna autonomia nie sposób będzie przechylić równowagi w obudzonej do życia triadzie polityka - państwo - społeczeństwo na rzecz społeczeństwa. Tym samym trudno będzie osiągać konkretne cele polityczne, z odsunięciem władzy autorytarnej, wypełniającej swą siłą społeczną próżnię.
Oczywiście nie można liczyć, że obecne państwo będzie realizować zamysł Edwarda Abramowskiego i wbrew sobie wzmacniać społeczną autonomię.
Doskonale jednak zadania tego mogą podjąć się struktury samorządu. Niewiele w sumie trzeba - choćby przesunięcie proporcji w finansowaniu organizacji społecznych i zwiększenie wsparcia instytucjonalnego, wprowadzanie lokalnej waluty i zwiększenie udziału spółdzielni (jednostek ekonomii społecznej) w realizacji zadań lokalnych. Za tym wszystkim musi oczywiście iść rozwój form współrządzenia z mieszkańcami.
Właśnie oficjalnie ruszyła samorządowa kampania wyborcza. Potrwa zaledwie dwa miesiące, wybory samorządowe będą jednak najważniejszym w tym roku wydarzeniem politycznym w Polsce. Ważne, kto wygra w gminach, miastach i miasteczkach. Ważniejsze jednak, by ta kampania i najbliższa kadencja stały się czasem oddolnej odnowy idei samorządnej Rzeczypospolitej, republiki tworzonej przez autonomiczne społeczeństwo. W tym dziele Abramowski może być bardzo pomocny, bo jak pisał jego biograf Wojciech Giełżyński:
„Abramowski odżywa, gdy ludzie mają nadzieję; gdy marzą o odnowieniu społeczeństwa wedle zasad, które wyznają, a nie według narzuconych prawd.”
Szerzej przedstawiam Abramowskiego na łamach „Polityki”, która ukaże się 22 sierpnia 2018.
*Edwin Bendyk, dziennikarz, aktywista społeczny, pisarz. Od lipca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Szef działu Nauka w „Polityce”. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Członek Polskiego PEN Clubu. Sympatyk alternatywnej sztuki, uczestnik wielu inicjatyw oddolnych, entuzjasta lokalnych mikroutopii.
*Edwin Bendyk, dziennikarz, aktywista społeczny, pisarz. Od lipca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Szef działu Nauka w „Polityce”. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Członek Polskiego PEN Clubu. Sympatyk alternatywnej sztuki, uczestnik wielu inicjatyw oddolnych, entuzjasta lokalnych mikroutopii.
Komentarze