0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Natalia Sawkafot. Natalia Sawka

Zakaz zasiadania wójtów, burmistrzów i prezydentów w spółkach państwowych i komunalnych wszedł w życie za rządów PiS. Związek Miast Polskich, któremu przewodniczy prezydent Wrocławia Jacek Sutryk, chce uchylenia tego zakazu. Dla samorządowców zasiadanie w radach nadzorczych spółek to dodatkowe źródło dochodu.

Na początku listopada Jacek Sutryk spotkał się z szefem MSWiA Tomaszem Siemoniakiem i przekazał mu „pakiet zmian legislacyjnych” postulowanych przez Związek Miast Polskich.

Znalazły się wśród nich zmiany zwiększające kompetencje samorządu. Dotyczą one m.in. gospodarowania odpadami, ale też wprowadzenia śródmiejskich stref parkowania w małych miastach (do 100 tys. mieszkańców). Z działki oświaty pojawił się choćby taki postulat, by usunąć zapis, że likwidacja szkoły musi być pozytywnie zaopiniowana przez kuratora oświaty.

W ostatnim rozdziale pojawił się postulat o zniesieniu przepisu o zakazie zasiadania w spółkach.

"Proponuje się rezygnację z regulacji zakazujących zatrudnianie wójta (burmistrza, prezydenta miasta)

  • w spółkach z udziałem Skarbu Państwa lub jednostki samorządu terytorialnego
  • albo wykonywania przez niego innych czynności w takich spółkach.

Z oczywistych powodów jako odpowiedzialni za działanie administracji samorządowej, wójt, burmistrz lub prezydent miasta powinni mieć możliwość sprawowania bezpośredniego nadzoru nad spółkami gminnymi".

Jak wskazuje wrocławska „Gazeta Wyborcza”, zakaz miałby zostać uchylony w całości. Zatem propozycja dotyczyłaby nie tylko przywrócenia prawa do zasiadania w spółkach własnej gminy, ale także w spółkach Skarbu Państwa, ale przede wszystkim – w spółkach innych samorządów, często oddalonych o wiele kilometrów. „Przed zmianą przepisów do takich sytuacji dochodziło nagminnie” – pisze „Wyborcza”.

Według Jakuba Nowotarskiego, radnego miasta Wrocławia i przewodniczącego „Akcji Miasto”, Sutryk zasiadał w radach nadzorczych w spółkach komunalnych w Tychach i Gliwicach, a „włodarze tych miast zasiadali w radach nadzorczych spółek wrocławskich”.

Przeczytaj także:

Samorządowe spółki

Sutryk członkiem rady nadzorczej w Tychach został 10 czerwca 2020 roku. Dokładnie w tym samym miesiącu uzyskał dyplom pozwalający na zasiadanie w radzie.

Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, w 2023 roku w Regionalnym Centrum Gospodarki Wodnościekowej w Tychach (spółka należąca do Miasta Tychy, zajmująca się m.in. ściekami oraz prowadzeniem aquaparku) zarobił 80 tys. zł. Natomiast w gliwickim Śląskim Centrum Logistyki prawie 50 tys. zł.

Jako prezydent Wrocławia w ciągu roku zarobił 277 tys. zł, co daje nieco ponad 23 tys. zł miesięcznie.

Były prezydent Tychów – Andrzej Dziuba (dziś senator) stanowisko w radzie nadzorczej Stadionu Wrocław objął w maju 2020 roku. W tym samym roku, w spółce Stadion Wrocław, zarobił 25 tys. zł, w 2021 roku 38 tys. zł, a w 2022 roku prawie 13 tys. zł. Obecnie senator już tam nie zasiada.

Mariusz Śpiewok wiceprezydentem Gliwic jest od pięciu lat. W radzie nadzorczej miejskich wodociągów MPWiK Wrocław zasiadał w latach 2021-2024. Jest też członkiem rady nadzorczej Katowickie Inwestycje. W ramach zasiadania w obu spółkach w 2023 roku zarobił prawie 29 tys. zł, w 2022 – prawie 104 tys. zł (ale wtedy zasiadał jeszcze w Górnośląskim Akceleratorze Przedsiębiorczości Rynkowej), a w 2021 roku – z zasiadania w dwóch spółkach – ponad 113 tys. zł.

Takie obsadzanie stanowisk w spółkach miejskich zaprzyjaźnionych miast nie dotyczy tylko prezydenta Sutryka. Na Dolnym Śląsku na tej zasadzie dorabiał m.in. radny Koalicji Obywatelskiej i wiceprezydent Wrocławia Sebastian Lorenc. Nomen omen fotografujący się na spotkaniu z szefem MSZ Radosławem Sikorskim. Lorenc zasiadał od 2020 roku w wodociągach w Jeleniej Górze, a od 2021 roku w wodociągach w Zgorzelcu i z tego tytułu zarobił prawie 50 tys. zł w 2023 roku.

Dwie kadencje to za mało?

Innym z postulatów samorządowców jest zniesienie ograniczenia kadencyjności. Limit dwóch kadencji na poziomie wójtów, burmistrzów i prezydentów wprowadził PiS w 2018 roku. Mówiono wtedy o konieczności „odrdzewienia władzy” i zapobieganiu „tworzenia się lokalnych klik”, ale generalnie chodziło o zwiększenie szans tej partii na posiadanie swoich ludzi w samorządach.

O zmianie zaczęło się mówić w 2017 roku i miała ona dotknąć m.in. Pawła Adamowicza, który prezydentem Gdańska był od 1998 roku czy Hannę Zdanowską urzędującą od 2010 roku. Jednocześnie kadencje samorządowców wydłużono z czterech do pięciu lat.

Wcześniej nie było żadnych ograniczeń liczby kadencji. Zmiana obowiązuje od kadencji 2018-2023 i oznacza, że osoby zajmujące obecnie najważniejsze stanowiska w organach wykonawczych gmin, mogą starać się o reelekcję jeszcze tylko raz.

Tak więc w wyborach w 2029 roku nie będą mogli startować m.in.

  • prezydentka Gdańska Aleksandra Dulkiewicz,
  • prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej,
  • i prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

Jeśli pozostanie ograniczenie dwóch kadencji, to nowego zajęcia będzie musiał sobie również poszukać Jacek Sutryk, o ile z funkcji prezydenta nie zrezygnuje wcześniej.

O zniesieniu dwukadencyjności debatowała w środę 20 listopada senacka Komisja Samorządu Terytorialnego i Administracji Państwowej.

„Zmianę [o dwukadencyjności] wprowadzono w pośpiechu (...) przede wszystkim bez konsultacji, rzetelnej analizy powodów i skutków, wymaganej przez Konstytucję w przypadku ograniczania swobód obywatelskich” – mówił podczas posiedzenia komisji senator Zygmunt Frankiewicz z Koalicji Obywatelskiej (był prezydentem Gliwic przez 20 lat).

Z kolei według ruchów miejskich likwidacja dwukadencyjności spowoduje „zacementowanie” prezydentów i burmistrzów. “Jest to skrajnie nadużycie władzy, ponieważ w ten sposób będą u władzy na dekady” – mówiła podczas konferencji Melania Łuczak, wiceprzewodnicząca Rady Warszawy (MJN).

Samorządowcy będą jednak walczyć

Uważają, że to właśnie ich zaangażowanie w kampanię wyborczą pomogło koalicji rządzącej wygrać wybory.

Radny Wrocławia Jakub Nowotarski mówi, że samorządowcy będą naciskać na Trzaskowskiego, by ten zapowiedział zgodę na zniesienie ograniczenia do dwóch kadencji w zamian za poparcie w prawyborach w KO, a później w wyborach na prezydenta. “To jest po prostu jakaś niewyobrażalna i niezrozumiała pazerność” – mówił podczas konferencji.

“Limit czasu, w jakim jest się organem wykonawczym, to też dobra rzecz z punktu widzenia antykorupcyjnego czy nawet prewencyjnego” – komentował dla prawo.pl Szymon Osowski, prezes zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska.

Według niego dwukadencyjność przynosi korzyści nie tylko w postaci pokoleniowej zmiany wójtów, którzy nieraz rządzą po 20-30 lat. Chodzi także o pomysły nowych ludzi, którzy po raz pierwszy pełnią tę funkcję.

Za postulatami Związku Miast Polskich opowiada się PSL i część KO (np. były prezydent Sopotu, dziś poseł Jacek Karnowski). We wrześniu wicepremier Kosiniak-Kamysz lider ludowców mówił, że dwukadencyjność powinna zostać „w tej kadencji parlamentu wycofana”. Za zniesieniem dwukadencyjności opowiada się także marszałek senior Marek Sawicki.

Przeciwny tym zmianom ma być jednak premier Donald Tusk. Nie wydaje się też, by taką zmianę podpisał prezydent Andrzej Duda.

W tle są prawybory Koalicji Obywatelskiej, w których bierze udział Rafał Trzaskowski. Jako samorządowiec zapewne liczy na wsparcie lokalnych włodarzy w całej Polsce. Bez załatwienia tej sprawy może być mu trudno.

Na ich poparcie liczy także szef MSZ Radosław Sikorski, który rywalizuje z Trzaskowskim w prawyborach w KO. W środę 20 listopada w TOK FM deklarował, że gdyby ustawa o zniesieniu dwukadencyjności trafiła na jego biurko, to jako prezydent, by ją podpisał. Dodał, że byłoby to „zrealizowanie woli większości sejmowej” a „prezydent powinien wetować (ustawy) w ostateczności”.

Zatrzymanie Jacka Sutryka

W ubiegły czwartek 14 listopada cały kraj żył aferą Jacka Sutryka. Prezydent Wrocławia został zatrzymany przez agentów CBA ws. bezprawnego uzyskania dyplomu z Collegium Humanum i zarobionych z tego tytułu pieniędzy. Prezydent jest podejrzany o korupcję i oszustwa.

Zarzut korupcyjny – jak czytamy w komunikacie Prokuratury – dotyczy wręczenia korzyści majątkowej rektorowi niepublicznej uczelni Collegium Humanum Pawłowi Cz. w zamian za dyplom ukończenia uczelni. Według prokuratury Sutryk na uczelni nie studiował, a były rektor miał uzyskać 75 tys. zł jako doradca spółki Wrocławski Park Technologiczny.

Prokuratura wskazuje, że Sutryk – posługując się dyplomem Collegium Humanum – został zatrudniony jako członek rady nadzorczej w trzech spółkach samorządowych i uzyskał z tego tytułu „nienależne wynagrodzenie w kwocie 230 000 zł”.

Według “Newsweeka” Sutryk utrzymywał prywatne stosunki z rektorem uczelni. Z informacji Onetu wynika, że wśród urzędników, którym miasto pomogło opłacić studia na uczelni, znaleźli się m.in. wiceprezydent Wrocławia Jakub Mazur oraz dyrektor departamentu prezydenta Damian Żołędziewski, którego żona zajmowała się rekrutacją na Collegium Humanum. Cała lista liczy 10 nazwisk.

Prezydent Wrocławia do winy się nie przyznaje i nie zamierza podać się do dymisji.

Rachunek za studia w Collegium Humanum, z którego wynikało, że za studia zapłacił z własnych pieniędzy, opublikował w mediach społecznościowych w kwietniu, dzień po pierwszej turze wyborów samorządowych, kiedy to ledwo wygrał z Izabelą Bodnar, posłanką Polski 2050 – partii Szymona Hołowni. Różnica wyniosła wtedy zaledwie 4 punkty procentowe.

Czy w związku z zarzutami prokuratorskimi Jacek Sutryk powinien podać się do dymisji ze stanowiska prezydenta Wrocławia?

Radny Nowotarski: “Przede wszystkim powinien się wytłumaczyć przed mieszkańcami”.

To może referendum?

„Referendum też nie uda się zorganizować w najbliższym czasie, bo obowiązują terminy, które przewiduje ustawa”.

„Podpisy potencjalnie można zacząć zbierać w styczniu, ale jeśli PO będzie w tej sprawie milczeć, to takie referendum mogą na wiosnę zorganizować politycy PiS i nie będzie ich interesowało to, żeby odwołać Jacka Sutryka, tylko żeby temat skleić z Rafałem Trzaskowskim czy Radosławem Sikorskim”.

We wtorek 19 listopada Rafał Trzaskowski uczestniczył w spotkaniu z mieszkańcami Wrocławia. Na pytania dotyczące afery Collegium Humanum mówił, że on „w żadnych radach nadzorczych” zasiadać nie będzie i robi to „jako jeden z nielicznych samorządowców. Bo trzeba dawać dobry przykład”. Dodawał, że aferę powinna rozstrzygnąć prokuratura i sąd.

Ruchy miejskie zapowiadają złożenie petycji do Sejmu. Będą się domagali nie tylko zablokowania planów Związku Miast Polskich, lecz także rozszerzenia zakazu zasiadania w spółkach komunalnych na wiceprezydentów oraz radnych.

Przedstawiciele ruchów miejskich oczekują także jasnych deklaracji od Radosława Sikorskiego i Rafała Trzaskowskiego, czy sprzeciwią się postulatom ZMP.

;
Na zdjęciu Natalia Sawka
Natalia Sawka

Dziennikarka zespołu politycznego OKO.press. Wcześniej pracowała dla Agence France-Presse (2019-2024), gdzie pisała artykuły z zakresu dezinformacji. Przed dołączeniem do AFP pisała dla „Gazety Wyborczej”. Współpracuje z "Financial Times". Prowadzi warsztaty dla uczniów, studentów, nauczycieli i dziennikarzy z weryfikacji treści. Doświadczenie uzyskała dzięki licznym szkoleniom m.in. Bellingcat. Uczestniczka wizyty studyjnej „Journalistic Challenges and Practices” organizowanej przez Fulbright Poland. Ukończyła filozofię na Uniwersytecie Wrocławskim.

Komentarze