0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: fot. Angelos Tzortzinis / AFP)fot. Angelos Tzortzi...

5 grudnia 2022 i 5 lutego 2023 to być może najważniejsze daty w historii sankcji na Rosję. W grudniu w życie wszedł limit cenowy na rosyjską ropę, nałożony przez kraje UE, G7 i Australię. Tydzień temu zaczęły obowiązywać podobne sankcje na inne rosyjskie produkty ropopochodne.

Po dwóch miesiącach od wejścia w życie limitu cenowego na ropę widzimy już coraz wyraźniej, że jest to bardzo bolesna dla Rosji sankcja.

Przyjrzyjmy się więc dokładnie – czym jest limit cenowy, jak działa i jakie są jego konsekwencje już dziś.

Kluczowa ropa

Sprzedaż ropy i innych paliw jest podstawowym źródłem dochodu Federacji Rosyjskiej. W 2020 roku dochody z eksportu ropy i produktów naftowych stanowił 37 proc. dochodów z rosyjskiego eksportu. Firmy naftowe są ściśle powiązane z państwem, ich zarządcy są ściśle powiązani z Kremlem, nie są prywatnymi przedsiębiorcami.

Rosja przez pierwsze 9 miesięcy wojny zarabiała dziennie 600 mln dolarów na tym handlu.

Dlatego uderzenie w eksport ropy było kluczowe dla pogorszenia sytuacji finansowej państwa rosyjskiego.

Ale nie było to łatwe – wszyscy z ropy korzystamy, a Rosja była dotychczas jednym z głównych jej dostawców dla Europy. Z tego powodu decyzja o ewentualnym embargu nie była łatwa, a dochodzenie do niej trwało aż do początku grudnia.

I nie jest tak, że zakazano sprowadzania wszelkiej ropy do Europy. 3 lutego pisaliśmy, że Orlen wciąż sprowadza ogromne ilości ropy do Polski, na podstawie podpisanego wcześniej kontraktu. A sama struktura embarga z 5 grudnia jest skomplikowana.

Ale to nie znaczy, że embargo się nie udało. Wręcz przeciwnie.

Przeczytaj także:

Na czym polega limit cenowy

Spróbujmy jednak najpierw wyjaśnić, na czym dokładnie polega sankcja wprowadzona 5 grudnia.

Embargo to nie oznacza, że na całym świecie nie można sprzedawać rosyjskiej ropy. Ale grupa nakładających ograniczenia jest na tyle silna i wpływowa, że embargo ma wpływ na globalny handel rosyjską ropą.

Limit, który koalicja krajów ustaliła, to 60 dolarów. Jeżeli cena przekracza ten pułap, to firmy w krajach koalicji nie mogą jej kupować – jeśli jest to ropa transportowana drogą morską. Jeśli zakaz łamią – podlegają krajowym sankcjom. Ale to nie koniec. Zakaz obejmuje też usługi finansowe lub morskie. Czyli – jeśli Rosja chce sprzedać ropę po cenie wyższej niż 60 dolarów za baryłkę, wówczas zakazane jest też na przykład ubezpieczanie takich statków.

Żaden z krajów koalicji nie kupuje ropy drogą morską od Rosji nawet po cenie niższej niż limit. Władimir Putin szybko odpowiedział na sankcję i zakazał sprzedaży ropy krajom zaangażowanym w ograniczenia.

Rosja może więc dalej sprzedawać ropę za cenę wyższą niż 60 dolarów za baryłkę, jeśli na przykład przewiezie ją chiński tankowiec, statek ubezpieczy chińska firma, transakcja odbędzie się w juanach lub rublach.

Wielka przecena

„Poziom limitu cen ma za zadanie ograniczyć wpływy Rosji ze sprzedaży energii przy równoczesnym utrzymaniu dostaw rosyjskiego surowca na światowy rynek, a przez to uniknięcie szoku podażowego (czyli wysokich cen ropy i co za tym idzie benzyny i ogólnie podwyższonej jeszcze bardziej inflacji)” – przypomina Łukasz Rachel, adiunkt ekonomii w University College London, zaangażowany w kampanię na rzecz jak najsilniejszych sankcji ekonomicznych na Rosję. I tłumaczy:

„Z tej perspektywy sytuacja na rynku ropy naftowej jest dobra - światowa cena ropy Brent utrzymuje się na stabilnym poziomie około 85 dolarów za baryłkę. Jednocześnie, jeśli wierzyć danym, Rosja sprzedaje swoją ropę po cenie przecenionej w stosunku do ceny globalnej o około 30-35 dolarów za baryłkę”.

Łukasz Rachel podkreśla, że przecena rosyjskiej ropy nie zaczęła się 5 grudnia, a trwa od dłuższego czasu. Pomijając wahania, cena ropy Urals spada od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022. Ropa Urals to standardowy rodzaj ropy pochodzącej z Rosji, który służy do orientacji w cenach na światowych rynkach. Najbardziej popularnym standardem, najczęściej używanym jako „światowa cena ropy” jest Brent. Nazwa pochodzi od rafinerii naftowej Brent Spar, zbudowanej na Morzu Północnym w latach 70. XX wieku.

Poniżej wykres ceny ropy Urals w ostatnim roku:

Ceny ropy Urals

Przed lutym 2022 roku różnica między jednym a drugim rodzajem ropy była minimalna. W momencie ataku Rosji na Ukrainę dramatycznie wzrosła i od tego momentu utrzymuje się między 20 a 35 dolarów na baryłce.

Różnica ceny między ropą Urals a ropą Brent

Duże dochody w 2022

Niestety trzeba też przyznać, że Rosja w zeszłym roku na sprzedaży ropy i innych węglowodorów zarobiła więcej niż w ostatnich latach. Cena ropy Urals spadała od inwazji, ale w lutym osiągnęła szczyty i miała z czego spadać. W ostatnich latach cena oscylowała między 60 a 80 dolarów za baryłkę, przez dużą część zeszłego roku przekraczała 80 dolarów, czasem (szczególnie w pierwszych tygodniach wojny) osiągała ceny powyżej 100 dolarów. Dodatkowo znacznie wzrosła cena drugiego podstawowego towaru eksportowego Rosji – gazu. A Europa uzupełniała magazyny na zimę i słono za to płaciła.

Wszystko wskazuje jednak na to, że czasy wysokich cen i ogromnych dochodów Rosji już za nami. Między innymi przez europejskie embargo.

W komentarzu Ośrodka Studiów Wschodnich z 5 stycznia 2023 czytamy:

„Wprawdzie wyniki jego produkcji i eksportu, a co za tym idzie – wpływy budżetowe, pozostawały w 2022 r. na wysokim poziomie, jednak od grudnia sytuacja zaczęła się pogarszać, a negatywny trend utrzyma się zapewne w kolejnych miesiącach. Głównym powodem takiego stanu rzeczy są sankcje wprowadzone przez państwa zachodnie, a w szczególności przyjęte przez Unię Europejską embargo na import rosyjskiej ropy i produktów naftowych”.

Jak wyliczyć dobry limit

Na razie w danych widać, że sankcje nie tyle obniżyły rynkową cenę ropy Urals, ile utrzymują ją na niskim poziomie. To rodzi pytanie – dlaczego nie ustalono niższego limitu?

Łukasz Rachel: „Warto podkreślić ze sam mechanizm sankcji jest nowy i to, że został wprowadzony zgodnie przez sporą grupę krajów, jest sukcesem. Poziom samego limitu można regulować i przy obniżeniu do 40 czy 30 dolarów dochody Rosji bardzo znacznie by się uszczupliły.

Poza tym limit powoduje, że w przypadku ewentualnego wzrostu cen ropy Kreml nie otrzyma dodatkowego strumienia gotówki w przyszłości”.

W negocjacjach pułapu padały też wyższe kwoty, rozmawiano o limicie 65-70 dolarów. Problem w tym, że ówczesna cena ropy Urals była niższa niż 70 dolarów. Ostatecznie stanęło na 60. W cały mechanizm wpisana jest jednak regularna rewizja. Ma to zagwarantować, że limit będzie przynajmniej 5 proc. poniżej średniej rynkowej ceny rosyjskiej ropy.

W zbyt niskim limicie obawiano się gwałtownej reakcji Rosji. Jeśli Putin wstrzyma eksport, na rynku pojawi się dziura, a to oznaczać będzie wzrosty cen na globalnych rynkach. A wszyscy mamy już dosyć inflacji. Na szczęście po dwóch miesiącach widać, że nawet gdy Putin wstrzymał eksport do Europy, nic dramatycznego się nie stało.

Dlaczego tak późno?

W powszechnym mniemaniu sankcja jest skuteczna i pomoże obniżyć dochody Rosji na długi czas. Dlaczego w takim razie czekano na jej wprowadzenie prawie 10 miesięcy?

„Czekaliśmy zdecydowanie zbyt długo” – mówi Łukasz Rachel – „Przyczyny tego są wielowymiarowe i różne w różnych krajach i okresach od rozpoczęcia wojny. Niestety wojna nadeszła równocześnie z postpandemicznym wzrostem inflacji i w wielu krajach strach przed jeszcze wyższymi nami energii opóźnił działania idące w kierunku embarga na rosyjską energię.

W międzyczasie ceny energii poszybowały w górę i w efekcie Kreml zarobił na sprzedaży paliw 350 miliardów dolarów w roku, w którym rozpętał wojnę.

Teraz okazuje się, że gospodarki europejskie radzą sobie bez rosyjskich surowców zdecydowanie lepiej, niż wskazywałyby na to paniczne wizje niektórych biznesmenów czy polityków z marca, czy kwietnia zeszłego roku”.

Co robić, by sankcje dalej były skuteczne?

Łukasz Rachel: „Trzeba przede wszystkim rozważyć stopniowe obniżanie limitu cenowego na rosyjską ropę naftową i paliwa i prowadzić działania monitorujące luki w systemie sankcji i prowadzące do ich załatania”.

Dobra mina

Rosjanie wiedzą, że sankcja jest dotkliwa, choć nie przyznają się do tego chętnie.

W rosyjskich mediach embargo na rosyjską ropę nie jest ważnym tematem. W dniu, w którym zaczęło obowiązywać, informacją dnia w rosyjskiej TV była wizyta Putina na moście krymskim. I do dziś o problemie się mówi, ale raczej nie w głównych programach. Można go czasem znaleźć w mniej ważnych informacjach ekonomicznych czy w publicystyce.

Czasem jednak między słowami można wyczytać, że coś jest nie tak. 1 lutego na stronie agencji prasowej RIA Novosti pojawił się tekst o spadającej cenie ropy Urals. W styczniu tego roku w stosunku do grudnia jej cena spadła o 2 proc., do niecałych 50 dolarów za baryłkę — czytamy. To już 1,7 raza mniej niż w styczniu 2022 roku.

Jeszcze w grudniu rosyjski minister finansów Anton Siluanow przyznał, że deficyt budżetowy Rosji w przyszłym roku może przekroczyć oczekiwane wcześniej 2 proc. PKB, bo limit cen ropy naftowej uderza w dochody z eksportu.

Widać to już w grudniu. Według szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej w ostatnim miesiącu 2022 roku dochody wyniosły 12,6 mld dolarów. To prawie 4 miliardy mniej niż w tym samym miesiącu rok wcześniej.

Mniejsza liczba odbiorców rosyjskiej ropy oznacza też dla Rosji niekorzystne ceny w transporcie. Rosyjscy eksporterzy nie mogą bowiem przebierać w ofertach. A przez to przewoźnicy mogą żądać wyższych cen.

Reuters pisze o ekstremalnym przykładzie. Dziennikarze agencji widzieli fakturę na przewóz 700 tys. baryłek ropy jednym tankowcem z bałtyckiego portu do indyjskiej rafinerii za 10,5 mln dolarów. Rok wcześniej taki sam transport kosztowałby między 0,5 a jednym milionem dolarów.

W długim okresie — potencjalna katastrofa

A w dłuższym terminie decyzja o ataku na Ukrainę najprawdopodobniej okaże się dla Rosji bardzo kosztowna. Wcześniejsze sankcje obejmowały wycofanie się międzynarodowych koncernów z nowych inwestycji w Rosji. Sankcje na import technologii również utrudniają wydobycie. W 2022 roku udało się ostatecznie minimalnie (o 2 proc.) zwiększyć wydobycie w stosunku do 2021 roku. Ale w dużej mierze udało się to dlatego, że Rosja proponowała niektórym kupcom olbrzymie przeceny.

Chiny i Indie część rosyjskiej ropy kupowały po cenie 33,28 dolara za baryłkę.

Ale zapaść w nowej technologii i konieczność zamknięcia części projektów oznacza, że w dłuższej perspektywie wydobycie będzie spadało.

Koncern naftowy BP przewiduje, że może to być spadek w produkcji nawet o 25-40 proc. do 2035 roku. A przypomnijmy — w 2020 roku dochody z eksportu ropy i produktów naftowych stanowił 37 proc. dochodów z rosyjskiego eksportu. To samo BP przewiduje też, że globalny popyt na ropę utrzyma się na podobnym poziomie przez najbliższą dekadę. Później ma tylko spadać.

Wiele wskazuje więc, że Rosja musi albo wymyślić się na nowo, albo liczyć się z bolesnym i długotrwałym upadkiem. A na dziś pomysłów poza agresywną ekspansją, nie widać.

;
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze