"Nie powinien był prowadzić agitki na UW. Jako szef Rady Europejskiej złamał Traktat UE w art. 15, który mówi, że nie wolno pełnić ról publicznych" - Jacek Saryusz-Wolski, europoseł i kandydat PiS, gromi Donalda Tuska za wykład 3 maja. Ale Tusk nie łamie traktatów ani Kodeksu postępowania. Mógłby nawet występować jako "nieformalny lider opozycji"
Nie milkną echa wystąpienia Donalda Tuska na Uniwersytecie Warszawskim 3 maja 2019. Politycy PiS znowu rozgłaszają w mediach, że "urzędnicy z Brukseli" nie mogą angażować się krajową politykę a Tusk "łamie zasady" i unijne traktaty.
"Prowadzenie kampanii wyborczej w kraju członkowskim jest sprzeczne z duchem art. 15 pkt 6 Traktatu o Unii Europejskiej" - mówił Jacek Saryusz-Wolski, kandydat do europarlamentu z list PiS i nieszczęsny kontrkandydat Tuska w walce o fotel Przewodniczącego Rady Europejskiej. Jego wypowiedź przytoczyły "Wiadomości" TVP wieczorem 6 maja.
"Nie powinien był prowadzić agitki na UW. Jako szef RE złamał literę Traktatu UE w art. 15, który mówi, że nie wolno pełnić ról publicznych. Jest nieformalnym kierownikiem opozycji" - powtórzył na antenie Polskiego Radia 24 7 maja rano.
"Przywykamy do tego, że Donald Tusk łamie reguły, gdyż jako przewodniczący instytucji europejskiej nie powinien angażować się w bieżącą politykę" – 3 maja mówił szef MON Mariusz Błaszczak w "Wydarzeniach i Opiniach" Polsat News.
Czy przemówienie Tuska rzeczywiście było angażowaniem się w kampanię wyborczą Koalicji Europejskiej? Zdania są podzielone. Część polityków PiS widzi w nim niebezpieczną agitację. Ale podniosły się też głosy, że Tusk nie powiedział na UW nic wielkiego, a jego przemówienie było wręcz "za mało polityczne" lub "pełne frazesów".
Nawet jeżeli uznamy, że Tusk wystąpił w charakterze "nieformalnego lidera opozycji", to wbrew temu, co podnosi PiS, ani unijne traktaty, ani kodeks postępowania mu tego nie zakazują. Podobnie jak wiceprzewodniczącemu Komisji Europejskiej Fransowi Timmermansowi wolno wspierać polityków polskiej lewicy.
[Donald Tusk - red.] Jako szef RE złamał literę Traktatu UE w art. 15, który mówi, że nie wolno pełnić ról publicznych. Jest nieformalnym kierownikiem opozycji.
Zadania Przewodniczącego Rady Europejskiej precyzuje art. 15 pkt 6 Traktatu o Unii Europejskiej.
Wynika z niego m.in., że Przewodniczący przewodniczy Radzie Europejskiej i prowadzi jej prace, a także wspólnie z Wysokim Przedstawicielem UE ds. Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa reprezentuje Unię na forum międzynarodowym.
Przewodniczący "nie może sprawować krajowej funkcji publicznej".
Pojęcie osób pełniących funkcje publiczne w Polsce tłumaczy art. 4 ustawy o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa państwa z lat 1944–1990. Funkcje te to m.in. Prezydent RP, Marszałek Sejmu, Premier, poseł, senator, urzędnik ministerstwa, sędzia i prokurator. Żadna z nich nie dotyczy obecnie Donalda Tuska.
Wbrew słowom Saryusza-Wolskiego w Traktacie o UE nie ma natomiast mowy o tym, że osoba sprawująca funkcję Przewodniczącego nie może angażować się politycznie.
Tusk nie łamie zatem unijnych traktatów. Ale czy występowanie w roli "nieformalnego lidera opozycji" to dyplomatyczne faux pas? Także nie.
Nie powinien był prowadzić agitki politycznej na UW. (...) Jest nieformalnym kierownikiem opozycji.
Wytyczne na temat tego, co wolno Tuskowi zawiera Kodeks Postępowania Przewodniczącego Rady Europejskiej. I aż dziwne, że nikt nie używa tych argumentów.
Rozdział trzeci dokumentu dotyczy "działań zewnętrznych w czasie sprawowania funkcji".
Kodeks zakazuje Przewodniczącemu m.in. podjęcia pracy - nawet niezarobkowej. Szef Rady może natomiast udzielać wykładów, prowadzić seminaria i "inne oficjalne działania komunikacyjne". O ile nie przeszkadzają mu one w obowiązkach Przewodniczącego i nie działają na szkodę UE. Aktywności tego typu Przewodniczący nie musi nikomu zgłaszać.
Nie ma więc żadnego powodu, by Donald Tusk nie wystąpił z wykładem np. na Uniwersytecie Warszawskim czy Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Co więcej jego przemówienie może dotyczyć polskiej polityki.
Przewodniczący może bowiem nawet członkiem partii politycznej - zarówno krajowej jak i europejskiej - a także sprawować w niej "funkcje honorowe". Nie może jednak piastować funkcji zarządczej ani w żaden sposób przedkładać interesu partii nad pracę w Radzie Europejskiej.
Donald Tusk ustąpił ze stanowiska szefa PO w listopadzie 2014 roku, ale pozostał honorowym przewodniczącym partii. Jest też członkiem Europejskiej Partii Ludowej. Ma prawo do jednego i drugiego.
Po zakończeniu kadencji były szef Rady może od razu wrócić do pełnienia krajowych funkcji publicznych. W przypadku Tuska druga i ostatnia kadencja dobiegnie końca 30 listopada 2019 roku.
Politycy PiS uparcie odmawiają prawa do politycznego angażowania się także Fransowi Timmermansowi. Partii Jarosława Kaczyńskiego nie podoba się zwłaszcza, że wiceprzewodniczący KE otwarcie krytykuje m.in. niekonstytucyjne "reformy" sądownictwa Zbigniewa Ziobry.
Na początku kwietnia wziął Timmermans wziął udział w "Europejskiej Burzy Mózgów" z Robertem Biedroniem. A 6 maja uczestniczył w debacie o przyszłości UE z Włodzimierzem Cimoszewiczem i Aleksandrem Kwaśniewskim.
"Takie upolitycznienie funkcji jest nadużyciem" - komentowała dla "Wiadomości" TVP 6 maja europosłanka i kandydatka PiS do PE, była Minister Spraw Zagranicznych Anna Fotyga.
Czy rzeczywiście mamy do czynienia z nadużyciem? W świetle przepisów europejskiego prawa - nie.
"Zakazy dotyczące członków Komisji" wyliczone są w art. 245 Traktatu o Funkcjonowaniu UE. Komisarze nie mogą podejmować czynności "niezgodnych z charakterem ich funkcji" ani, podobnie jak Przewodniczący Rady Europejskiej, wykonywać innej pracy - zarobkowej bądź nie. Zobowiązują się też zachować "uczciwość i roztropność przy podejmowaniu pewnych stanowisk".
Zapis traktatu doprecyzowuje Kodeks postępowania członków Komisji Europejskiej. Czytamy w nim, że w trakcie kadencji Komisarzom wolno np. udzielać nieodpłatnych kursów "w interesie integracji europejskiej", pisać artykuły, wygłaszać przemówienia i uczestniczyć w konferencjach. Do takich aktywności kwalifikują się ostatnie wizyty Timmermansa w Polsce - na zaproszenie Biedronia i polityków SLD.
PiS krytykuje Timmermansa za "robienie kampanii" Biedroniowi i Cimoszewiczowi. Jednak wiceprzewodniczący KE - jako członek europejskiej partii Socjalistów i Demokratów (S&D), może brać czynny udział w polityce krajowej i europejskiej.
O działalności politycznej Komisarzy mówi wspomniany Kodeks postępowania - w artykułach 9 i 10. Członkowie Komisji mogą należeć do partii politycznych, pod warunkiem że nie będą sprawować w nich funkcji kierowniczych. I że obowiązki względem Komisji będą stawiać na pierwszym miejscu.
Komisarze mogą też uczestniczyć w kampaniach wyborczych w wyborach do Parlamentu Europejskiego, w tym jako kandydaci. Kodeks zezwala im także na publiczne zabieranie głosu w imieniu własnej partii politycznej.
Timmermans - jako przedstawiciel socjaldemokratów - może zatem wspierać w Polsce kandydatów mających szansę dołączyć do S&D i powiększyć skład tej frakcji w PE.
To np. Włodzimierz Cimoszewicz - jedynka Koalicji Europejskiej w Warszawie i członek SLD, którego europosłowie obecnie zasiadają w S&D. A także, prawdopodobnie, eurodeputowani z Wiosny. Partia Biedronia jak dotąd nie zdecydowała o przynależności do frakcji w PE, choć bliskie relacje z Timmermansem wskazują, że może dołączyć do socjaldemokratów. W lutym 2019 roku Robert Biedroń wziął udział w kongresie S&D w Madrycie.
Świat
Wybory
Mariusz Błaszczak
Jacek Saryusz-Wolski
Frans Timmermans
Donald Tusk
Unia Europejska
eurowybory
wybory do Parlamentu Europejskiego 2019
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Dziennikarka, absolwentka ILS UW oraz College of Europe. W OKO.press od 2018 roku, od jesieni 2021 w dziale śledczym. Wcześniej pracowała w Polskim Instytucie Dyplomacji, w Komisji Europejskiej w Brukseli, a także na Uniwersytecie ONZ w Tokio. W 2024 roku nominowana do nagrody „Newsweeka” im. Teresy Torańskiej.
Komentarze