Inflacja, a zwłaszcza rosnące ceny prądu i gazu, są dla rządzących problemem. Wyborcy często przypisują winę za wzrost cen rządzącym — nawet jeśli faktyczne przyczyny drożyzny są w tym przypadku bardziej złożone.
PiS rozpaczliwie próbuje szukać innych winnych. Jednym z nich ma być Unia Europejska i jej rzekomo „ideologiczna” walka z węglem — rządzący pomijają lub, niekiedy, otwarcie kwestionują fakt, że jest to walka konieczna, by zniwelować wzrost temperatury na planecie i ograniczyć fatalne skutki kryzysu klimatycznego. Ale to nie wszystko. Unijna polityka klimatyczna ma być też dla Polski niesprawiedliwa. Dlaczego? W wywiadzie dla „Polska Times”, minister aktywów państwowych Jacek Sasin powiedział:
Jasno podkreślamy, że handel prawami do emisji to zysk dla najbogatszych, a obciążenia dla krajów, które tak jak Polska dynamicznie się rozwijają.
fałsz. W 2020 roku to Polska sprzedała najwięcej uprawnień do emisji CO2 z Unii, więc miała z tego tytuły największe zyski.
System handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU ETS) ma swoje problemy, ale Jacek Sasin – w ramach dyskredytowania Unii Europejskiej – sugeruje tutaj, że system jest zaprojektowany tak, by bogaty Zachód się bogacił, a kraje rozwijające się – w tym Polska – na nim traciły. A to zwyczajna bzdura.
Handel emisjami
Zacznijmy od podstawowej kwestii: na czym polega europejski system handlu uprawnieniami do emisji (EU ETS)?
Wyjaśniając najprościej: kto emituje – płaci. W Unii Europejskiej system ETS obowiązuje od 2005 roku. Pierwotnie miał on przybliżyć Wspólnotę do wypełnienia zobowiązań protokołu z Kioto. Jego sygnatariusze zobowiązali się do ograniczenia emisji o 5 proc. w 2012 roku w stosunku do stanu z 1990 roku. By to osiągnąć, kraje UE zgodziły się, by Unia wydawała uprawnienia do wypuszczania dwutlenku węgla do atmosfery. Na rynku uprawnień handlują nimi państwa i przedsiębiorstwa.
Jak tłumaczyliśmy w OKO.press, ma to zachęcić najbardziej emisyjne sektory do korzystania z zielonych alternatyw dla energii wytwarzanej z paliw kopalnych – węgla czy gazu. Dzięki EU ETS mają również zwiększać efektywność energetyczną – czyli „marnować” mniej prądu, pobierać go tyle, ile rzeczywiście go trzeba i próbować na nim oszczędzać dzięki nowoczesnym technologiom. Liczba uprawnień co roku się zmniejsza, a wyprodukowanie dodatkowej tony dwutlenku węgla bez „pozwolenia” kosztuje o wiele więcej, niż nabycie uprawnień. Na pierwszy rzut oka to zatem względnie proste zasady. Konstrukcję systemu EU ETS wyjaśnialiśmy dokładnie tutaj:
System ma jednak pewne wyjątki.
Po pierwsze, częściowo wyłączone z opłat są lotnictwo, ciepłownictwo i przemysł. Te branże mogą liczyć na przyznanie bezpłatnych certyfikatów uprawnień z osobnej puli.
Po drugie, część biedniejszych krajów może liczyć na kolejne uprawnienia z tak zwanego „mechanizmu solidarnościowego”. W gronie tych 15 państw jest również Polska – największy beneficjent tego systemu. Nasz rząd w jego ramach otrzymuje 39 proc. wszystkich uprawnień, które może potem sprzedawać lub bezpłatnie przekazywać firmom.
Budżet ma miliardy z handlu uprawnieniami
To nie wszystko. Wspomnieliśmy, że uprawnieniami handlują państwa — to państwa więc zarabiają.
Ministerstwo Klimatu pod koniec 2020 roku podało, że polski budżet przez ostatnie15 lat zyskał na sprzedaży uprawnień aż 20,5 miliarda złotych.
W zeszłym roku budżet państwa zakładał ponad 10 mld złotych zysku z systemu na 2021 rok. Tę kwotę przekroczyliśmy już dawno. Na 2022 rok rząd podjął niezrozumiałą decyzję, by założyć zaledwie 5 mld złotych, czyli tyle ile w 2018 i 2019 roku, gdy cena za tonę emisji CO2 oscylowała wokół 20-30 euro. Dziś to raczej 80-90 euro. Rząd zakłada w budżecie fikcyjną kwotę, która potem pozwoli pochwalić się wyższymi dochodami.
W tym roku Polska zarobi na sprzedaży około 25 mld złotych. A to oznacza, że w tym roku nominalnie do budżetu wpłynęło dzięki systemowi ETS więcej niż w latach 2005-2019.
W założeniu te pieniądze powinny zostać przeznaczone na transformację energetyczną i uwolnienie się od konieczności handlowania uprawnieniami. Nikt jednak nie sprawdza, na co dokładnie idą te środki. Brak odpowiednich inwestycji oznacza, że będziemy tkwić w węglu dłużej niż trzeba a w konsekwencji dalej za prąd płacić dużo.
Część z uprawnień jest rozdawana za darmo, ale jeśli weźmiemy pod uwagę te, które są sprzedawane, to właśnie Polska sprzedała ich w 2020 roku najwięcej. I wówczas zdarzyło się tak pierwszy raz, wcześniej liderem byli Niemcy.
Według danych Europejskiej Agencji Środowiskowej, w 2020 roku Polska sprzedała uprawnienia do 130 mln ton CO2. Drugie w Unii Niemcy – 107,5 mln, trzecie Włochy – 52,5 mln.
A to oznacza, że największe w Unii zyski z tego tytułu ma w Unii Polska i nasz państwowy budżet. Jacek Sasin powinien być zadowolony. A wówczas budżet zyskał nieco ponad 12 mld złotych. A w 2021 roku będzie to przecież prawie dwa razy więcej.
Kto płaci, kto traci
Oczywiście, kosztem tej transformacji jesteśmy pośrednio obarczeni my, konsumenci. Ceny rachunków nie zmieniają się z dnia na dzień, bo ceny raz w roku ustala Urząd Regulacji Energetyki. Nie widzimy więc tych wzrostów na rachunkach za prąd za każdym razem. Ale URE ustaliło właśnie cenę energii elektrycznej na 2022 rok i przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci ponad 20 złotych więcej co miesiąc (mniej przez pierwsze trzy miesiące, gdy obowiązuje tarcza antyinflacyjna).
Mamy zapóźnioną energetykę opartą na węglu i nie spieszy się nam do zmian. Dlatego handel emisjami wpływa dziś zauważalnie na rachunki.
Jacek Sasin mówi, że bogaci zyskują, a rozwijający się tracą. Jeśli mówi o państwach, to jest to kompletna bzdura, bo to właśnie Polska zyskuje obecnie najwięcej. Jeśli mówi o konsumentach, to też mija się z prawdą: system działa w całej Unii, za uprawnienia płacą wszyscy. Mniejsze znaczenie ma to w krajach, gdzie węgiel nie jest kluczowym źródłem energii. Ale te kraje mogą mieć inne problemy. Cena gazu wzrosła w 2021 roku silniej niż cena energii elektrycznej. W Holandii, gdzie ponad połowa energii pochodzi właśnie z gazu, też mają kolosalny problem.
Słowa Sasina, że na transformacji inne państwa zarabiają kosztem Polski to nic innego, jak zwykłe kłamstwo.
Pan Kuczyński pisał ostatnio: "I tutaj mała uwaga na temat tego, co premier Morawiecki mówi o chęci zmiany systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2 (ETS), które podnoszą ceny energii i całą inflację. Mam wrażenie, że premierowi ktoś podpowiada moje uwagi ;-). Przecież od wielu tygodni mówię o tym, że zmiana wprowadzona przez Komisję Europejską w 2018 roku była szaleństwem. Wtedy to rynek uwolniono – każdy mógł kupować uprawnienia, a nie tylko elektrownie i inne podmioty emitujące zanieczyszczenia."
Jak szybko mogą zostać wprowadzone owe zmiany??
https://www.fxmag.pl/artykul/morawiecki-o-tym-co-podnosi-inflacje-i-ceny-energii-czas-na-zmiany-w-systemie-handlu-uprawnieniami-do-emisji-co2
Absolwent Arabistyki niestety nie rozumie ani gospodarki ani ekonomii.
Handel uprawnieniami do emisji miał na celu zmusić emisyjny przemysł do zmniejszenia lub zaprzestania emisji i tu jest całkowite fiasko. Zachodnie firmy szczycą się ograniczeniem emisji – problem w tym, że uzyskano to poprzez wydzielenie najbardziej brudnej części biznesu, który przeniesiono do Kambodży czy Bangladeszu lub Wietnamu ect. I z punktu widzenie UE Europa zmniejsza emisje, tyle ze to nie prawda – Unia emisje eksportuje !
Druga sprawa – rząd dostaje uprawnienia i może je tylko sprzedać – nie można ich przekazać elektrowni czy hucie – jest to niedozwolona pomoc. Efekt jest taki, ze huta się z Polski wyniesie do Ukrainy, gdzie jest tańszy prąd, i nie ma problemu z certyfikatami – co Polska zyskuje ? nic ! Elektrownia natomiast się nie wyniesie ( jest to dużo trudniejsze) i musi kupować uprawnienia do emisji, co przekłada się w znacznym stopniu na ceny prądu. Suma summarum – licząc przychody ze sprzedaży uprawnień przez rząd, do tego co zapłacą Polskie firmy za te uprawnienia, oraz ile biznesu się wyniesie z Polski do miejsc gdzie nikt ich o to nie będzie pytał, to bilans jest mocno na niekorzyść. Sasin często gada głupoty i robi głupoty, ale tym razem ma racje !
Nie rozumiem do końca o czym tutaj się pisze i proszę o wyjaśnienie. W innych artykułach jest zgoła inna informacja, że owszem sprzedajemy uprawnienia ale również je kupujemy. I że bilans z tego handlu jest ujemny. Więc jak to jest w szczegółach??
Sam sobie odpowiem po lekkim fact checkingu. Skorygujcie mnie proszę, jeśli źle powiązałem fakty.
Otóż jak się okazuje, nasz minister dość sensownie powiedział. Owszem nasz budżet zarabia na sprzedaży uprawnień. Ale przemilczany jest fakt, że nasze przedsiębiorstwa te uprawnienia muszą… kupować! Więc co z tego, że do budżetu wchodzi kasa, skoro przedsiębiorstwa wydają jeszcze więcej na zakupy pozwoleń, kompensując wzrostami cen. Realny bilans jest ujemny. Realny bilans nas jako kraju, jest ujemny. O tym artykuł nie wspomina, jedynie podaje WYBIÓRCZY fakt, że BUDŻET ma WPŁYWY na SPRZEDAŻY uprawnień, co jest tylko skrawkiem większego obrazu.
Bardzo mnie ten artykuł zmartwił, bo do tej pory widziałem tutaj fakty. A to jest czysta manipulacja antypisowa. Rozumiem że PIS jest ogólnie kiepski, ale proszę nas do nich zniechęcać FAKTAMI i RZETELNYMI informacjami, a nie jazdą na fali emocji.
Problem jest taki, że zdanie "tracimy na handlu emisjami CO2" jest nieprecyzyjne co czyni go trudno falsyfikowalnym. No bo co jest podmiotem w tym zdaniu? "My" budżet państwa czy "my" przesiębiorstwa czy my klienci detaliczni czy my jako cały kraj?
Artykuł dość precyzyjnie wyjaśnia jaki jest cel handlu ETS. Trudno, wymagać aby przedsiębiorstwa, które nie odchodzą od węgla miały na nim zyskiwać zyskiwać. Ja się z tego cieszę. Dla mnie kwestia zmian klimatu to ważny problem i cieszę się, że jakiś mechanizm zmusza do zmian osoby, które w innym wypadku miałby prognozy naukowe w…4 literach. Ja to np odbieram jako mój osobisty zysk bo osobiście jako pojedynczy obywatel nie mam sposobu wypływania na kretynów.
Problem w tym, że w 90 % przemysł nie przestaje truć, ani nawet emitować CO2. Przemysł przenosi się do miejsc gdzie dalej robi to co robił. Bilans jest zerowy praktycznie, tyle że trujemy pod nosem Wietnamczykowi. Z tego się cieszysz ?
ETS jest całkowicie nieskuteczne, a na handlu bogacą się instytucje spekulujące.
Wniosek z tego tylko taki, że system należy rozszerzyć na cały glob a nie, że jest nieskuteczny. Być może ze spekulacji należy wykluczyć podmioty nieprodukcyjne, nie wiem…
Na kraje które nie będą chciały do niego wejść, powinny zostać nałożone cła węglowe, doliczające koszty ETS do importowanych produktów.
Zasada powinna być prosta: zanieczyszczający płaci. Obecnie jeśli wyleję ścieki do rzeki, albo narobię Ci na wycieraczkę, to poniosę konsekwencje. Z atmosferą powinno być tak samo!
Jan Kos – nie da się nałożyć ceł węglowych na kraje rozwijające się – na to się lewicowe rządy w USA czy UE nigdy nie zgodzą.
Tak. Ale państwo może zawrzeć deal. Sprzedaje uprawnienia – które to dostaje darmowe – po przysłowiowej jednej złotówce, czy też jednym euro. W zamian wymusza "zielone" inwestycje o określonej wartości na firmach energetycznych.
Pozostaje kwestia tego, że inwestycje trzeba przygotować i nadzorować.
Państwo nie może sprzedać za złotówkę ani nikomu dać tych uprawnień. Takie są zasady. A to co robi z tymi pieniędzmi to już inny temat.
W każdym razie, żeby te pieniacze przeznaczyć np na modernizację energetyki – dać zakładom energetycznym – jest wymagana zgoda UE.
Jednak może. Połowę przeznaczyć na (cyt.): "projekty obniżające emisje energetyki, transportu publicznego i na transformację energetyczną".
Kolejny cytat: "Reszta tych dochodów budżetowych może być, zgodnie z unijnymi zasadami, przeznaczana na łagodzenie skutków wysokich cen energii".
I w tym jest problemu. Z założenia pieniądze z ETS miały iść na OZE. Czy w Polsce tak się dzieje? Bardzo wątpię. I jeżeli Pinokio mówił, że ETS to jest podatek, to miał rację. Tyle że to nie UE nakłada jakiś wyimaginowany podatek na Polskę, ale nasza władza nakłada podatek z ETS na swoich obywateli.
No cóż, my tanią energię pozyskiwać będziemy z kanału przez Mierzeję Wiślaną i megalotniska. O władzę biją się 2 ugrupowania które elektrownię atomową budowały i wciąż chyba budują w zawrotnym tempie. Narzekamy na autostradę Kulczyka, ale on ją pierwszy zbudował. Może więc pierwszą polską atomówkę zbuduje właściciel Polsatu. Może trzeba na czele rządu postawić pierwszego polskiego kosmonautę, który pamięta w jakim tempie budował (do czasu Czarnobyla) elektrownię atomową jego ówczesny przełożony? Dać mu kasę z emisji CO2, nowoczesny projekt i niech tylko buduje ja w takim tempie jak generał w ciemnych okularach swoją. Przy okazji mógłby internować a potem nawet postawić przed sadem Ryśka od podróży zezłomowanym kabrioletem za przekręty w rozliczaniu kasy z europarlamentu.
Platforma tylko udawała, że będzie budowała elektrownię atomową – zyskał na tym tylko pan Minister Grad oraz kilku znajomych królika. Tajemnicą poliszynela jest, ze Niemcy były bardzo niechętne tej inwestycji. Obecnie Niemcy są jeszcze bardziej niechętne. By to się udało przynajmniej jedną elektrownię musza zbudować Francuzi – jeśli Francja nie zablokuje Niemiec w UE, to nie ma szans na elektrownię. Mam nadzieję, że jest ktoś u władzy z choć jedną szarą komórką, że to wie.
Kolejny łgarz, powtarzający za pinokiem bzdury o stratach na ograniczeniach emisji CO2, chociaż do budżetu wpadło 12 mld. Ciekawe na co ta mafia pis wydała te pieniądze? Bo na pewno nie dla dobra kraju.
Tutsi czy Hutu ?
Symetrysta czy symetrysta ?
Obiektywny – mnie wojna plemion nie interesuje. Interesuje mnie by było lepiej niż jest. Tego nie gwarantuje ani obecna władza, ani opozycja.
Porównywanie jakiegokolwiek rządu po 89’ do mafijnych zachowań kaczej szajki jest tak samo obiektywne jak wysoki jest poziom wiedzy prawniczej mgr kucharki
MM – rządy AWS przebijają wszystko – to było złodziejstwo na niewyobrażalną skalę. A Ty Tutsi – do wyznawców plemion nie da się trafić – współczuję.
Nawet za rządów AWS, które – mogę się zgodzić – były złodziejskie, były wolne media, prokuratura jakoś działała, a TK – mimo że skrajnie prawicowy – był niezależny. Trzeba być głupcem, lub celowo siać dezinformację aby porównywać PiSmafię do czegokolwiek co działo się po 89’ roku.
Kurna, przez takie artykuły OKO traci wiarygodność…
Sasin jako awangarda pisowskich psujów, manipulantów i łgarzy emituje bzdury dla ciemnego luda.
Wystarczy dwa elementy by go zdyskredytować:
1. kto sprzedaje ETS i zbiera coraz większą kasę?
2. kto jest właścicielem przeważającej większości producentów energii elektrycznej w Polsce?
Jak powinno być:
"Środki pozyskane ze sprzedaży uprawnień przez państwa są przychodem ich budżetów. Dyrektywa ETS wskazuje, że przynajmniej 50% przychodów z puli podstawowej i 100% z puli solidarnościowej powinno trafiać na cele klimatyczne."
https://www.forum-energii.eu/pl/blog/ets-reforma
A jak jest:
"Przejedzone miliardy na energetyczną transformację
Polski budżet zyskał w latach 2013–2020 ponad 34 mld zł na sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Zdaniem ekspertów pieniądze można było znacznie lepiej wykorzystać."
https://www.rp.pl/biznes/art19029851-przejedzone-miliardy-na-energetyczna-transformacje
Przeznaczenie pieniędzy na cele klimatyczne, a przeznaczanie tych pieniędzy dla zakładów energetycznych na modernizację i dekarbonizację to dwie różne rzeczy. Cele klimatyczne tak, zakłady energetyczne nie – na to wymagana jest zgoda UE – to niedozwolona pomoc państwa.
Nic nie pisałem o "zakładach energetycznych".
Sasinek kłamczuszek też pinokio jak jego szef ? Kasa przejedzona ?
Eluwina. Prośba: weźcie do pisania artykułów o tej tematyce ludzi, którzy mają choć śladowe pojęcie o rynkach energetycznych. Tego nie da się czytać.