PiS nie atakuje na ślepo I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf. To wstęp do zmian w Sądzie Najwyższym, a potem do przejęcia kontroli nad wszystkimi sądami w Polsce. To uwieńczy projekt likwidacji demokratycznego państwa prawa. O wszystkim decydować będzie centrum polityczne PiS. PiS no limits
Po przejęciu kontroli nad Trybunałem Konstytucyjnym w grudniu 2016 r., rychłym rozwiązaniu obecnej Krajowej Rady Sądownictwa oraz obsadzenia jej sędziami wybieranymi przez zdominowany przez PiS Sejm, rząd weźmie się za Sąd Najwyższy.
Zapowiedział to we wtorek na konferencji minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, który potwierdził, że w jego resorcie są prowadzone prace nad nowymi przepisami o Sądzie Najwyższym. Szczegółów nie podał. Łatwo jednak przewidzieć jakie będą dalsze kroki partii rządzącej w przejmowaniu kontroli nad wymiarem sprawiedliwości.
OKO.press odtwarza więc prawdopodobny scenariusz ostatecznej likwidacji niezależnego sądownictwa w Polsce.
We wtorek rząd przyjął nowy projekt ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa. Sejm ją rychło uchwali, a prezydent szybko podpisze. Nowa ustawa umożliwia rozwiązanie obecnej Krajowej Rady Sądownictwa, która składa się z sędziów i przedstawicieli Sejmu, Senatu i prezydenta.
KRS opiniuje akty prawne, ale przede wszystkim opiniuje kandydatów na wolne wakaty sędziowskie i występuje do prezydenta o awanse dla sędziów. W ostatnim czasie KRS postawiła się w roli strażnika niezależności sądów. Konsolidowała też środowisko sędziowskie w obronie niezawisłości. Ostro krytykowała pomysły PiS na sądy. Tym podpadła rządowi.
Dlatego zgodnie z nową ustawą obecna Rada zostanie rozwiązana, a o tym kto znajdzie się w nowej zdecyduje PiS, który ma większość w Sejmie. Dotychczas sędziów do KRS wybierali sami sędziowie, teraz PiS chce by wybierali ich posłowie. To upolityczni ten organ i pozwoli PiS-owi przejąć nad nim kontrolę.
Sędziowie stracą więc strażnika ich niezależności. A o nominacjach w sądach będą decydowali zaufani ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry i PiS, którzy zasiądą w nowej KRS.
Drugim, bardzo ważnym strażnikiem niezależności sądów jest Sąd Najwyższy. To dla niego nowe wyzwanie po tym jak PiS przejął kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym. I prezes Sądu Najwyższego w ostatnim czasie też ostro krytykowała poczynania rządu Beaty Szydło i wzywała sędziów by stali na straży państwa prawa.
Sąd Najwyższy daje dziś oparcie szeregowym sędziom, konsoliduje środowisko, jest zapleczem intelektualnym wymiaru sprawiedliwości.
Poza tym wyznacza linię orzeczniczą dla sądów i na pewno nie pójdzie na zgniłe kompromisy gdy będzie musiał wydać wyrok na polityka PiS np. byłego szefa CBA i wiceszefa PiS Mariusza Kamińskiego, obecnie koordynatora służb specjalnych. SN nie zgodzi się też na naginanie prawa.
To dlatego PiS tak atakuje Sąd Najwyższy. I dlatego kolejnym krokiem po KRS będzie przejęcie kontroli nad tym sądem.
Wystarczy prosty zabieg – obniżenie granicy wieku, w którym sędzia SN przechodzi w stan spoczynku. Dziś w wieku 65 lat, ale może okres pracy wydłużyć do 72 roku życia.
Już w ubiegłym roku pojawiły się przecieki z ministerstwa sprawiedliwości, że jest pomysł by sędziowie SN i Naczelnego Sądu Administracyjnego przechodzili na sędziowską emeryturę po skończeniu 65 lat, bez możliwości wydłużenia pracy od kolejne lata.
Dzięki temu skład Sądu Najwyższego zostałby odmłodzony – dziś na 86 sędziów, 28 ma więcej niż 65 lat. To otworzyłoby furtkę do obsadzenia tego sądu nowymi, zaufanymi sędziami.
Dziś by zostać sędzią SN trzeba mieć 10-letni staż pracy jako sędzia, prokurator, czy adwokat. O wyborze decyduje w głosowaniu Zgromadzenie Ogólne Sędziów SN, a sędziego powołuje na wniosek KRS prezydent.
Wystarczy zmienić te reguły, by „swój” kandydat miał większe szanse wyboru, a "nie swojego” może zawsze zablokować „swoja” nowa KRS.
PiS może też wcielić w życie pomysł z programu wyborczego. Chodzi o nową izbę tzw. Ludową w Sądzie Najwyższym, która miałaby szerokie prawo do kasowania prawomocnych wyroków. Oprócz sędziów zasiadaliby w niej "przedstawiciele społeczeństwa". Czyli każdy wyrok nie pomyśli PiS mógłby być skasowany. Na razie jednak z resortu sprawiedliwości nie płyną sygnały, czy jest to rozważane.
Na przeszkodzie do zmian w sądach stoi jeszcze I prezes Sądu Najwyższego. Ale dni Małgorzaty Gersdorf też mogą być policzone. Kadencja prezes kończy się dopiero w 2020 r. Więc PiS złożył już do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie, czy jej wybór w 2014 r. na prezesa jest legalny.
Julia Przyłębska (prezes TK z ręki PiS) do rozpoznania tej sprawy wyznaczyła pięciu sędziów, z czego czterech nominowanych przez PiS. Przewodniczącą składu orzekającego została sama Przyłębska, sprawozdawcą Mariusz Muszyński. W składzie są jeszcze dwaj sędziowie wybrani przez PiS: Lech Morawski i Zbigniew Jędrzejewski.
PiS ma jeszcze jednego „asa” w rękawie, którym może chcieć skompromitować prezes Gersdorf i cały SN. To stara sprawa rzekomej korupcji w tym sądzie.
W czasach pierwszego rządu PiS w latach 2005-07 CBA sprawdzało, czy można załatwić wyrok za łapówkę w sądach. Przeprowadziło akcję, w ramach której nagrało, jak były sędzia NSA radzi się jednego z sędziów SN jak napisać skuteczną kasację.
Prokuratura za rządu PO dwa razy umorzyła tę sprawę dochodząc do wniosku, że CBA złamało procedury i nie można wykorzystać podsłuchów. Śledczy w rozmowach sędziów nie znaleźli korupcji.
Sprawa odżyła w prokuraturze, gdy kontrolę przejął nad nią Zbigniew Ziobro. Śledztwo prowadzi prokuratura w Lublinie.
Jeśli dojdzie do innych wniosków, niż koledzy z innych prokuratur, będzie chciała uchylić immunitet sędziemu SN. A to na pewno będzie głośne na całą Polskę.
Media przychylne rządowi chętnie puszczą stenogramy z podsłuchanych rozmów (są dostępne w internecie), tak by „suweren” nie miał wątpliwości, kto jest winien. Miałoby to zaszkodzić wizerunkowi SN.
Ale to nie koniec. Przejęcie kontroli nad KRS i SN to dopiero wstęp do rewolucji jaka czeka sądy powszechne, czyli rejonowe (I instancja), okręgowe i apelacyjne.
To będzie najważniejsza ustawa zmieniająca wymiar sprawiedliwości, obejmie ok. 10 tys. sędziów.
Od roku się mówi, że ministerstwo sprawiedliwości ma gotowy projekt zmian w ustawie o ustroju sądów powszechnych, czyli konstytucji sądów. Ale jak dotąd nie ujawniło go.
W ubiegłym roku w wywiadzie dla publicznej telewizji minister Zbigniew Ziobro mówił, że projekt pokaże dopiero kiedy zmieni się skład Trybunału Konstytucyjnego. Można było to odebrać jako sygnał, że projekt zawiera niekonstytucyjne rozwiązania, które na pewno by zakwestionował Trybunał pod przewodnictwem Andrzeja Rzeplińskiego.
Ale dziś Rzepliński nie jest już prezesem, a PiS ma kontrolę nad Trybunałem. Dlaczego więc minister nie pokazuje projektu?
Wszystko wskazuje na to, że „dobra zmiana” najpierw obejmie KRS, a potem Sąd Najwyższy, czyli zaplecze intelektualne i moralne sądów.
Dlaczego? Bo pozbawieni wsparcia autorytetów i tzw. góry, sędziowie sądów powszechnych będą bardziej skorzy do zaakceptowania zmian. Tym bardziej, że w projekcie może być dużo kijów na sędziów.
Zbigniew Ziobro mówi, że sędziów w Polsce jest za dużo. Co może oznaczać, że po zmianach dla części z nich nie będzie miejsca w zawodzie.
Jak to możliwe? Jeśli PiS zdecyduje się na spłaszczenie struktury sądów, czyli zlikwiduje sądy rejonowe lub apelacyjne (co jest bardziej prawdopodobne, bo nie trzeba będzie sędziom z rejonów dawać podwyżek, gdy zostaną sędziami okręgowymi), to sędziów trzeba będzie na nowo powołać. A to byłaby okazja do weryfikacji, to samo zrobiono w prokuraturze.
Ci, których nie lubi PiS, mogą nie dostać przydziału do sądu.
Były też przecieki, że ministerstwo rozważa odwołanie ustawą wszystkich obecnych prezesów sądów apelacyjnych i okręgowych. Nowych powołałby już sam minister sprawiedliwości, bez konsultacji z KRS. Nominacje dostali by zapewne sędziowie „zaufani”, którzy przypilnują „porządku” w sądach.
Pewne jest to, że krnąbrnych wobec władzy sędziów czekają dyscyplinarki, czy nawet wydalanie z zawodu, bo PiS dużo mówi, że „złych” sędziów trzeba karać.
Można się spodziewać, że wszystkie te zmiany rząd będzie chciał uchwalić w tym roku.
Przejęcie kontroli nad sądami uwieńczy projekt PiS przebudowy państwa. Polska przestanie być demokratycznym państwem prawa opartym o trójpodział władzy między władzę wykonawczą, władzę ustawodawczą i niezależną władzę sądowniczą.
Jedyną autonomiczną władzą stanie się centrum polityczne PiS, które będzie kontrolować wszystkie pozostałe władze. Obywatele staną się bezbronni wobec tej takiej władzy.
Może nas czekać powtórka z historii. Poprzedni taki autorytarny eksperyment trwał prawie 45 lat.
Zbigniew Ziobro
Krajowa Rada Sądownictwa
Sąd Najwyższy
Małgorzata Gersdorf
ustawa o ustroju sądów powszechnych
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze