0:000:00

0:00

Politycy Koalicji Obywatelskiej, na czele z Platformą Obywatelską, zapowiedzieli, że nie wezmą udziału w manifestacji "Polska przeciw przemocy", jaką w niedzielę 28 lipca organizują trzy lewicowe ugrupowania Wiosna, Lewica Razem i SLD. Dystansują się do pomysłu, krytykują inicjatywę. Ich argumenty są mieszanką wymówek, kalkulacji i trafnych zastrzeżeń. Analizujemy je po kolei.

Robert Biedroń, Włodzimierz Czarzasty i Adrian Zandberg wezwali w środę 24 lipca wszystkie partie (a nawet przedstawicieli władz) do udziału w manifestacji w Białymstoku pod hasłem „Polska przeciw przemocy”. Gdy zezwolenia na marsz odmówił prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski (PO) ostatecznie zmieniono formułę na wiec i datę z soboty na niedzielę 28 lipca, by "wspólnie zaprotestować przeciwko przemocy w przestrzeni publicznej oraz okazać solidarność z ofiarami nienawiści. Mówimy jednym głosem: nie ma naszej zgody na przemoc i dyskryminację ze względu na orientację seksualną (czy z jakiegokolwiek innego powodu)".

Organizatorzy chcieli też uniknąć ryzykownej koincydencji - w sobotę Jagiellonia Białystok gra mecz ligowy, co oznacza zgromadzenie dużej liczby kibiców (w rundzie jesiennej średnia widownia na meczach w Białymstoku wynosiła 8250 osób).

Politycy Koalicji Obywatelskiej, na czele z Platformą Obywatelską, kategorycznie odrzucili inicjatywę. Używają kilku argumentów.

Bo wystąpienie po stronie LGBT byłoby wpisywaniem się w scenariusz PiS

Taki wpis na FB umieścił 21 lipca, dzień po białostockim Marszu Równości lider PO i Koalicji Obywatelskiej Grzegorz Schetyna. Mimo tego, że w programie PO na jesienne wybory ogłoszonym 13 lipca znalazła się pierwszy raz jasna deklaracja legalizacji związków partnerskich, lider PO unikał używania nazwy LBGT.

"Nie będzie zgody na politykę nienawiści. Będziemy walczyć o bezpieczeństwo polskich rodzin, polskich dzieci, Polek i Polaków, bo to bezpieczeństwo jest dzisiaj zagrożone. Dzisiaj zwycięża polityka chaosu, nienawiści, segregacji, odtrącenia, fizycznej agresji" - mówił.

Schetyna pytany w poniedziałek 22 lipca, czy weźmie udział w solidarnościowej manifestacji w Białymstoku odpowiedział, że najważniejszy marsz odbędzie się w październiku, w dniu wyborów.

Dziś musimy codziennie protestować przeciwko zachowaniom [władz PiS], nie będziemy wpisywać się w grę i scenariusz przygotowany na Nowogrodzkiej.

Stwierdził, że "to, co się dzieje w ostatnich dniach jest elementem polityki PiS":

"Tworzenie nowego wroga, próba zbudowania kampanii wyborczej wokół szukania wroga wśród tych, którzy mają inne zdanie. Wśród mniejszości, także seksualnych".

Jak mówił Schetyna, w kampanii wyborczej PiS w 2015 roku "imigranci byli tymi, którzy mieli zagrozić naszemu bezpieczeństwu. A naszemu bezpieczeństwu zagraża polityka PiS, zagrażają ci, którzy traktują nasz kraj jako prywatną własność, którzy szukają wrogów i przeciwników, którzy odtrącają tych, którzy mają prawo tutaj mieszkać, żyć, bo są Polakami i patriotami" - dodał konsekwentnie unikając słowa LGBT.

Ta ostrożność wynika zapewne z przekonania, że jednoznaczna deklaracja mogłaby narazić Schetynę i całą koalicję na zarzut "lewactwa". Propaganda PiS pokazała skuteczność w lansowaniu absurdalnego hasła "tęczowego Władysława" [Kosiniaka-Kamysza], lidera - jak go przezywano - PSLGBT .

Kosiniak-Kamysz uległ temu szantażowi i uznał, że "skręt w lewo" był przyczyną słabszego wyniku wyborczego jego partii. Niewykluczone, że odruch ostrożności Schetyny to wyraz obawy przed podobnymi oskarżeniami ze strony PiS i jego mediów.

Analizując sondaże, OKO.press zwracało jednak uwagę, że politycy Koalicji Europejskiej, a zwłaszcza PO, nie nadążają za własnymi elektoratami, które są znacznie bardziej progresywne niż liderzy w kwestii m.in. praw dla osób LGBT (w mniejszym stopniu dotyczy to wyborców PSL). Należy wprowadzić związki partnerskie - uważało w lutowym sondażu IPSOS dla OKO.press:

  • 83 proc. elektoratu PO;
  • 80 proc. - .Nowoczesnej;
  • 78 proc. - Wiosny;
  • 53 proc. - PSL
  • a w PiS tylko – 28 proc.

Nawet w sprawie małżeństw jednopłciowych za legalizacją było:

  • 62 proc. elektoratu PO;
  • 77 proc. - wyborców .Nowoczesnej;
  • 78 proc. - Wiosny;
  • 37 proc. - PSL;
  • a w PiS – 15 proc.

Gra Schetyny na unikanie jednoznacznego poparcia praw osób LGBT, grozi Koalicji Obywatelskiej utratą progresywnych wyborców, którzy mogą przepłynąć do koalicji SLD-Wiosna-Razem.

Drastyczne akty homofobii w Białymstoku dały całej opozycji demokratycznej szansę na przejęcie inicjatywy w sporze o prawa osób LGBT i w ogóle przestrzegania praw człowieka i jakości demokracji, ale Platforma nie wykorzystała tej okazji.

Bo to lewica organizuje. Schetyna nie pojedzie na imprezę pana Czarzastego

Na pytanie, czy PO weźmie udział w niedzielnym zgromadzeniu Sławomir Neumann, przewodniczący klubu PO w Sejmie, wypalił w TVN24:

"Pewnie nie, bo marsz organizują nasi partnerzy z lewicy".

Próbował złagodzić wymowę tej wypowiedzi: "dzisiaj nie jest kwestia liczby marszów, które przejdą przez Polskę, a raczej reakcji państwa". Przekonywał, że "nikt nie ma wątpliwości, po której stronie opowiedziała się Platforma, po której stronie stoi Platforma. Powinniśmy mocno wymuszać na rządzących twarde reakcje".

Także z nieoficjalnych informacji OKO.press wynika, że PO byłaby nawet gotowa poprzeć niedzielny protest, ale kalkuluje, że oznaczałoby to dowartościowanie lewicy, która wystąpiła pierwsza z tą inicjatywą. W ten sposób opozycja demokratyczna zmarnowała szansę na wspólny głos w obronie praworządności.

Zupełnie wprost powiedziała o tym w piątek 26 lipca w Polsat News Barbara Nowacka:

"Grzegorz Schetyna nie chce jechać do Białegostoku na demonstrację, którą robi pan Czarzasty.

Jesteśmy za związkami partnerskimi i je wprowadzimy. Będziemy bronić każdego człowieka niszczonego, opluwanego przez PiS, ale nie można zmuszać ludzi szantażem do brania udziału w ich demonstracji”.

Na co Włodzimierz Czarzasty odpowiedział: "Proszę państwa z Platformy, droga Basiu. Nie wystarczy wpisać związków partnerskich do programu. Jak związki partnerskie w Białymstoku dostają po twarzy, są bite, kopane, opluwane, bite po twarzy, to trzeba je bronić".

Nie na marsz, idźcie na wybory!

Neumann dokonał też uogólnionej oceny: "Dzisiaj w Polsce jesteś albo po stronie bitych albo tych, którzy biją. Mam wrażenie niestety, że to milczenie rządu przez pierwsze godziny jest stawaniem po stronie bijących. To się niestety wpisuje w cztery lata przyzwolenia ekstremalnym grupom, bandytom, którzy nie pierwszy raz pobili ludzi na ulicach" (znowu - słowo LGBT nie pada).

Neumann wyciąga z tego wniosek:

"W październiku musimy wszyscy wyjść z domu. Nie do marszu, tylko do urny wyborczej. Zagłosować i odrzucić tę władzę, która daje ochronę takim zachowaniom".

Podobnie Nowacka: "Dla jakiej korzyści, jak nie politycznej, w kampanii wyborczej partie nagle ogłaszają taką wspólną inicjatywę i próbuje zrobić z tego temat? Dzisiaj tematem nie powinna być demonstracja [lewicy] w Białymstoku, ale to, co zrobić, żeby PiS przestał szczuć na osoby nieheteronormatywne i na każdą inną grupę, która im przyjdzie do głowy".

Zarzut "politycznego wykorzystania" przypomina rutynową krytykę (używaną zwykle przez władze) działań niewygodnych politycznie dla krytykującego.

Unik Platformy ma zostać wykorzystany do mobilizacji wyborczej, ale to zastąpienie wyrazistej reakcji na bulwersujące wydarzenie, odroczonym o trzy miesiące aktem wyborczym, może nie być szczęśliwym pomysłem.

Bo organizatorzy sobie tego nie życzą

Rzecznik PO Jan Grabiec poinformował PAP, że politycy Platformy nie wezmą udziału w „politycznym marszu w Białymstoku", bo:

Zapoznaliśmy się z oświadczeniami organizatorów Marszu Równości w Białymstoku, którzy nie życzą sobie organizacji manifestacji przez partie polityczne. Trzeba to uszanować
Tęczowy Białystok był przeciw, ale mimo wątpliwości weźmie udział w manifestacji i apeluje o liczny udział
Wypowiedź dla PAP,23 lipca 2019

Podobnie mówiła szefowa Nowoczesnej i jedna z liderek KO Katarzyna Lubnauer: "Z tego co wiem, inicjatywa lewicy jest dość niechętnie przyjęta przez środowisko organizujące Marsz Równości, bo jest podjęta jako formuła upolitycznienia czegoś, co polityczne być nie powinno".

Lubnauer poinformowała, że członkowie Nowoczesnej będą uczestniczyć w wiecach solidarności z Białymstokiem, które odbywają się w całej Polsce, a ona sama weźmie udział w zgromadzeniu w Łodzi.

Barbara Nowacka - liderka Inicjatywy Polskiej, która pozostała jako jedyna siła lewicowa w KO - ujęła to w TOK.FM szerzej:

"Czytam też wypowiedzi, również organizatorek i organizatorów marszu, rozmawiam z mieszkańcami Białegostoku i oni zwyczajnie proszą o spokój".

Opinie Grabca, Lubnauer i Nowackiej na pewno były bliskie bliskie prawdy, ale - jak wynika z kilku rozmów OKO.press - sytuacja się zmienia, a rzecz jest bardziej skomplikowana.

OKO.press: Raczej sobie nie życzą, ale głos zabiorą

Pierwsza reakcja organizatorek i organizatorek Marszu Równości na ideę solidarnościowego marszu (a potem wiecu) pod hasłem "Polska bez przemocy" była negatywna. Byli świeżo po traumie 20 lipca i uznali, że trzy lewicowe partie chcą skorzystać z okazji, by "się pokazać".

Rzeczniczka Tęczowego Białegostoku Katarzyna Rosińska mówiła OKO.press 22 lipca: "Marsz [27 lipca] jest niepotrzebny. Będę to w kółko powtarzać: właściwe wydarzenie już się odbyło, a to, że nie było na nim polityków, to inna sprawa. Marsz przeciwko nienawiści przeszedł przez Białystok 20 lipca. Koniec kropka". Rosińska sama jest zarazem działaczką LGBT i Partii Razem.

Przeciw akcji solidarnościowej w Białymstoku wypowiedziała się inna działaczka białostockiego LGBT Małgorzata Linkiewicz, a także znana aktywistka Elżbieta Podleśna.

Jak mówi OKO.press Katarzyna Paprota z zarządu Razem, która sama była na Marszu 20 lipca, "politycy lewicowej koalicji zachowali się arogancko. Zandberg, Biedroń i Czarzasty ogłosili solidarnościową inicjatywę nie pytając aktywistek i aktywistów z Białegostoku, czy po tym, co ich spotkało w sobotę, mają siły na kolejną demonstrację".

Podobnie mówi inny członek zarządu Partii Razem Maciej Konieczny:

"Środowiskom LGBT z Białegostoku należą się przeprosiny".

Włodzimierz Czarzasty z SLD nie zna szczegółów tych uzgodnień: "Organizujemy w całym kraju kilkadziesiąt wieców solidarności z Białymstokiem. Nie chcieliśmy narażać miasta na kolejny konflikt, dlatego przełożyliśmy akcję na niedzielę i nie zaskarżyliśmy do sądu odmowy prezydenta Truskolaskiego zgody na sobotni marsz, choć były powody, by to zrobić. Lepszy wiec? Może być wiec. Chodzi o to, by dać wyraz poparcia dla Białegostoku".

Rosińska powiedziała OKO.press 25 lipca, że na niedzielnym wiecu "prawdopodobnie będzie przemawiać osoba od nas". Ale podkreśliła, że "jako Tęczowy Białystok odcinamy się od całego wydarzenia".

Tę niejasną wypowiedź tłumaczy nam Katarzyna Paprota:

"Rozumiem rozgoryczenie Tęczowego Białegostoku, bo czują się zlekceważeni, ale - po rozmowach z kilkorgiem działaczy - widzę, że ich podejście się zmienia. Jak już macie przyjechać, to tłumnie. Niech to będzie duże wydarzenie".
;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze