0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agata Grzybowska / Agencja GazetaAgata Grzybowska / A...

„Ścieki z Wisły zatruły Zatokę Gdańską! Od kąpieli możesz dostać ostrej biegunki, a nawet zapalenia opon mózgowych” - alarmuje w krzykliwym tonie jeden z tabloidów. Wszystko przez to, że na jednym z gdańskich kąpielisk w próbkach wody wykryto nieznaczne przekroczenie normy dla Escherichia coli. Rzekomo pochodzą z awaryjnego zrzutu ścieków w Warszawie.

„Ilość ścieków jest taka, że mamy zanieczyszczenie aż plaż Bałtyku. To znaczy, że ta katastrofa przetoczyła się przez całą Polskę” - wtórował medialnym doniesieniom minister zdrowia Łukasz Szumowski.

Kacper Płażyński, szef klubu radnych PiS w Gdańsku i były kandydat na prezydenta tego miasta, również mówił o „skażeniu, które dotarło również do zatoki bałtyckiej” (notabene nie ma czegoś takiego jak zatoka bałtycka), co rzekomo mają potwierdzać badania epidemiologiczne.

Jednak badania epidemiologiczne nie potwierdzają żadnego skażenia Zatoki Gdańskiej nieczystościami, które dostały się do Wisły po awaryjnym zrzucie ścieków w wyniku awarii kolektorów w Warszawie.

Politycy PiS znów manipulują danymi, by uderzyć w prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego i Platformę Obywatelską.

Ta ilość ścieków jest taka, że mamy zanieczyszczenie aż plaż Bałtyku. To znaczy, że ta katastrofa przeszła, przetoczyła się przez całą Polskę.

Polskie Radio 1,12 września 2019

Sprawdziliśmy

Fałsz. "Nieznaczne przekroczenie normy", i to tylko na jednej plaży

Uważasz inaczej?

Katastrofa w Zatoce Gdańskiej?

Pomiar, którym straszą niektóre media i politycy został wykonany przez akredytowane laboratorium Wojewódzkiej Stacji Sanitarno - Epidemiologicznej w Gdańsku. W piątek 6 września 2019 pobrano próbki wody z Zatoki Gdańskiej - z miejsc, w których zwykle organizowane są kąpieliska: plaż Gdańsk-Świbno, Gdańsk-Sobieszewo i Gdańsk-Stogi oraz miejscowości Mikoszewo i Jantar.

"Nieznaczne przekroczenie normy dla obecności bakterii Escherichia coli stwierdzono w próbce wody pobranej z miejsca, gdzie zwykle organizowane jest kąpielisko na Stogach, wynoszące 1120 NPL/100 ml (norma 1000 NPL)"

- czytamy na stronie Pomorskiego Państwowego Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego (PPWIS).

W Mikoszewie i Jantarze nie stwierdzono przekroczenia norm. W żadnym z badanych kąpielisk nie stwierdzono także przekroczenia norm dla enterokoków.

Profilaktycznie PPWIS zaapelował o unikanie kontaktu z wodą z Wisły oraz wodami Zatoki Gdańskiej od miejscowości Stogi do miejscowości Mikoszewo „w celach rekreacyjnych oraz socjalno-bytowych".

Gdzie są więc te „zanieczyszczone plaże”, o których mówił minister zdrowia Łukasz Szumowski?

Bakterie? Nie z Warszawy

Czy znalezione w próbce pobranej z Bałtyku w Stogach bakterie Escherichia coli mają w ogóle cokolwiek wspólnego z awarią w Warszawie? Zapytaliśmy dr. Sebastiana Szklarka, adiunkta w Europejskim Regionalnym Centrum Ekohydrologii PAN w Łodzi i twórcy bloga „Świat Wody".

"Gdyby to był efekt zanieczyszczeń z Wisły w związku z awarią kanalizacji w Warszawie, to problem pojawiłby się też na innych kąpieliskach i nie byłby jednorazowy - przecież to tylko jedno kąpielisko i próbka z jednego dnia" - mówi ekspert.

I przypomina, że z takiego samego powodu zamknięto w tym roku w Polsce np. kąpielisko w Darłówku. „Ponadto, gdy szukałem - w związku z tekstami dla mojego bloga - informacji dotyczących apeli o oszczędzanie wody, to wielokrotnie trafiałem na informacje o zanieczyszczeniu bakteriami Escherichia coli ujęć wody lub wody w rurach. To też efekt awarii w Warszawie?” - pyta retorycznie dr Szklarek.

Co ciekawe, w opracowaniu dostępnym na stronie Głównego Inspektoratu Sanitarnego czytamy, że „bakterie grupy coli wykrywane w wodzie mogą być zarówno pochodzenia kałowego, jak i środowiskowego. Niektóre z nich namnażają się w wodzie (szczególnie ciepłej), glebie i materiale roślinnym. Grupa ta nie może zatem bezpośrednio służyć za specyficzny wskaźnik kałowego zanieczyszczenia wody".

Przeczytaj także:

Awaria niebezpieczna (przede wszystkim) dla przyrody

Eksperci, którzy dotychczas wypowiadali się na temat konsekwencji zrzutu ścieków wskazywali, że jest to przede wszystkim zagrożenie dla przyrody, a nie dla ludzi. Niektórzy badacze spodziewali się, że może wystąpić zjawisko tzw. przyduchy - spadku zawartości tlenu - i w konsekwencji śnięcia ryb na krótkim odcinku rzeki, ale nie ma informacji, by to się wydarzyło.

Według danych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, od początku awarii kolektorów (28 sierpnia) do 10 września do Wisły zrzucono 3 mln m3 nieoczyszczonych ścieków. Nie tylko ścieki bytowe z gospodarstw domowych, ale też ścieki przemysłowe i wody deszczowe.

Nieczystości nie są widoczne gołym okiem już na wysokości Płocka, choć dwa parametry - przewodność i chemiczne zapotrzebowanie na tlen, decydujące o dobrym stanie ekologicznym rzeki, pozostają tam jeszcze przekroczone.

9 września uruchomiono w Warszawie awaryjny rurociąg do oczyszczalni ścieków „Czajka”, który poprowadzono mostem pontonowym przez Wisłę. Nie przechwytuje on jeszcze wszystkich nieczystości, ma to się stać wkrótce.

Zdaniem ekspertów, rzeka poradzi sobie z dawką zanieczyszczeń, jaką dostała i wciąż otrzymuje. A to dlatego, że Wisła na północ od Warszawy wciąż pozostaje w znacznym stopniu rzeką naturalną, nawet dziką.

„Gdyby do tej awarii doszło w sytuacji, gdy cała Wisła byłaby uregulowana – to ścieki szybko spłynęłyby do Bałtyku, bez szansy na choćby częściowe oczyszczenie” – mówił OKO.press Piotr Nieznański z WWF Polska, członek Koalicji Ratujmy Rzeki (KRR).

Czy ścieki utopią Trzaskowskiego?

Od samego początku awarii PiS nazywał awarię „katastrofą ekologiczną” i obciąża odpowiedzialnością prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego. Ale chyba bezskutecznie, ponieważ opublikowany 8 września sondaż „Rzeczpospolitej” pokazał, że Polacy w większości nie oceniają źle jego postawy w obliczu problemu.

Ponad połowa respondentów (55 proc.) jest zdania, że Trzaskowski i jego ekipa sprostali wyzwaniu, co może świadczyć, że narracja PiS nie przekonała Polaków. Źle działania władz Warszawy oceniła 1/4 badanych.

;
Na zdjęciu Robert Jurszo
Robert Jurszo

Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.

Komentarze