0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.plPatryk Ogorzalek / A...

W czwartek 26 maja po godz. 19.00 Sejm przegłosował prezydencką ustawę o Sądzie Najwyższym. Projekt, jak wskazywał sam autor, obliczony jest na odblokowanie dla Polski pieniędzy z Funduszu Odbudowy. Spełniać ma bowiem postulaty kamieni milowych, które rząd PiS wynegocjował z Komisją Europejską. Te postulaty to:

  • likwidacja ID,
  • reforma systemu dyscyplinarnego sędziów,
  • przywrócenie do orzekania represjonowanych sędziów.

Przeczytaj także:

Co ostatecznie znajduje się w ustawie?

Projekt prezydenta likwiduje Izbę Dyscyplinarną, a w jej miejsce powołuje do życia Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Do jej składu wylosowanych ma zostać 33 sędziów Sądu Najwyższego, z których prezydent wskaże 11 członków nowej Izby. Projekt w żaden sposób nie odnosi się do kwestii osób powoływanych do Sądu Najwyższego w procedurze z udziałem wadliwie ukształtowanej Krajowej Rady Sądownictwa. Oznacza to, że w SN pozostaną tzw. neo-sędziowie, będą także mogli zatem zasiadać w nowej izbie.

Osoby orzekające do tej pory w ID będą miały możliwość przejścia w stan spoczynku z zachowaniem 100 proc. wynagrodzenia, co ma je niejako zachęcać do ustąpienia ze stanowiska. Ustawa nie przywraca automatycznie do orzekania sędziów ukaranych przez Izbę Dyscyplinarną - otwiera im tylko możliwość weryfikacji zapadłych tam decyzji przez nową Izbę Odpowiedzialności Zawodowej.

Ustawa prezydenta wprowadza jeszcze jedną nową instytucję proceduralną - test niezawisłości i bezstronności. Strony procesów będą mogły każdemu sędziemu sądów powszechnych, wojskowych, administracyjnych i sędziów SN postawić zarzut stronniczości, który ich zdaniem może wpłynąć na treść dotyczącego ich orzeczenia. Jeśli to udowodnią, to dany sędzia zostanie wyłączony z rozpoznania sprawy.

Eksperci uważają, że taki test ma odwrócić uwagę od zarzutów wobec umocowania sędziów powołanych w wadliwej procedurze przed neo-KRS. Podobny test bowiem proponowała uchwała połączonych izb SN ze stycznia 2020 r. W wersji prezydenta test taki nie może być jednak przeprowadzony tylko ze względu na okoliczności powołania sędziego.

Negocjacje z Solidarną Polską do ostatniej chwili

Do ostatniej chwili trwały negocjacje z Solidarną Polską. Ziobryści początkowo w ogóle nie chcieli zaakceptować likwidacji Izby Dyscyplinarnej. Po zmianie stanowiska, gdy rozpoczęły się prace w Komisji sprawiedliwości, zgłaszali do projektu szereg uwag. W ostatnim etapie zależało im przede wszystkim na dodaniu do ustawy preambuły (która była niejako żartem z ustawy, bo mówiła o wyższości konstytucji i orzecznictwa TK nad prawem unijnym, czyli wyrokami TSUE) oraz wyrzuceniu z niej testu niezawisłości i bezstronności w części, która umożliwiała wzruszanie zapadłych już orzeczeń. Solidarna Polska, a wraz z nią przedstawiciele KRS obecnie podczas posiedzeń, straszyli, że otworzenie możliwości weryfikacji takim testem starych wyroków, zablokuje sądy.

Podczas ostatniego posiedzenia Komisji po pierwszym czytaniu PiS nieoczekiwanie zgodził się na te poprawki, choć krytykowała je Kancelaria Prezydenta. Następnie wycofano je (czyli skasowano preambułę i ponownie rozszerzono test o zapadłe orzeczenia) podczas prac w Komisji po drugim czytaniu. Pomimo tego policzka w środę 25 maja Solidarna Polska zaakceptowała projekt w kształcie ustalonym przez PiS i prezydenta "w duchu daleko idącego kompromisu i z uwagi na trudną sytuację" (jak wyraził się wiceminister Sebastian Kaleta).

W czwartek na chwilę przed głosowaniem nad całością projektu na mównicę wszedł Ryszard Terlecki i ogłosił, że klub PiS wycofuje się z poprawek nr 24 i 25, czyli właśnie testu niezawisłości dotyczącego zapadłych orzeczeń.

"To tylko zmiana etykiet"

Kluby i koła opozycyjne zgłaszały w toku prac szereg poprawek, które miały pogłębiać reformę wprowadzaną prezydencką ustawą. Kluby Koalicji Obywatelskiej oraz Lewicy składały poprawki reformujące KRS, wskazując, że to źródło problemów z polskim sądownictwem. PSL proponował m.in. wymóg, by sędziowie w nowej izbie zajmującej się postępowaniami dyscyplinarnymi mieli co najmniej siedmioletni staż pracy w Sądzie Najwyższym. Polska 2050 chciała, by orzeczenia Izby Dyscyplinarnej były uznane za niebyłe z mocy ustawy. Wszystkie poprawki były głosami PiS odrzucane w Komisji oraz na posiedzeniach plenarnych.

Posłowie i posłanki argumentowali, że ustawa prezydenta jedynie pudruje sytuację w sądownictwie i nie uzdrawia systemu dyscyplinarnego. Jako największe mankamenty wskazywano przede wszystkim brak poruszenia problemów neo-sędziów i KRS, ale też polityczne ukształtowanie składu nowej Izby, których członków wskazywać będzie Andrzej Duda.

W ustawie znalazły się zapisy o tym, że sędziowie nie odpowiadają dyscyplinarnie za treści orzeczeń, ani za zadawanie pytań prejudycjalnych Trybunałowi Sprawiedliwości UE (to były wyraźne wskazania Ursuli von der Leyen), ale w mocy pozostają nadal przepisy tzw. ustawy kagańcowej, które zabraniają sędziom badania powołań innych sędziów. Oznacza to, że wciąż będą mogli być ścigani i karani np. za odmowę orzekania z neo-sędzią.

Czy nowy system dyscyplinarny odpowiada realnie wymogom Komisji Europejskiej przekonamy się dopiero za kilka miesięcy, gdy Polska zwróci się o płatność za realizowane projekty. Podstawą do takiej płatności będzie właśnie wypełnienie kamieni milowych.

Więcej przeczytasz w tekście:

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze