Poseł PiS przekonywał w Sejmie, że nowa definicja gwałtu to „narzędzie do ataku na byłych kochanków”. „Zakochana powie partnerowi, że nagle się odkochała. Jeżeli pan nie będzie miał zgody pani na piśmie po upojnej nocy, to będzie problem” – mówił Grzegorz Lorek
Sejm na posiedzeniu w środę 26 czerwca 2024 roku zajął się projektem nowelizacji Kodeksu karnego zmieniającym prawną kwalifikację gwałtu. Lewica chce, by przestępstwo zgwałcenia było rozumiane jako „każda sytuacja kontaktu seksualnego (obcowania płciowego), do której dochodzi w przypadku
braku świadomie i dobrowolnie wyrażonej zgody przez jedną z osób”.
Lewica od lat walczy o zmianę w tej kwestii. Pierwszy projekt wpłynął do Sejmu w 2021 roku, ale trafił do sejmowej „zamrażarki”. Przedstawicielką wnioskodawczyń – posłanek KO, Lewicy i Trzeciej Drogi – jest Anita Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy. A autorką projektu prawniczka Danuta Wawrowska. (Obie na zdjęciu powyżej podczas konferencji prasowej w Sejmie).
Elżbieta Anna Polak, posłanka KO, przedstawiła w środę sprawozdanie komisji nadzwyczajnej. Zmiana definicji gwałtu zwiększy ochronę kobiet, które były nieprzytomne, spały i nie miały możliwości bronić się przed gwałtem. Ale też podejście do gwałtu w ramach systemu prawnego.
Od tej pory minimalna kara za to przestępstwo miałaby wynosić 3 lata więzienia (obecnie od 2 do 15 lat). W efekcie gwałt traktowany byłby jako zbrodnia, a nie jako występek.
„Projekt spełnia obowiązek Polski wynikający z Konwencji Rady Europy o zapobieganiu zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej stworzony w Stambule. Jest zgodny z Konstytucją i uzyskał poparcie Ministra Sprawiedliwości. Komisja wnosi o uchwalenie projektu” – mówiła Elżbieta Anna Polak.
Posłowie i posłanki nad zmianą definicji gwałtu zagłosują w piątek 28 czerwca 2024 roku.
Dzięki zmianie prawa śledztwo i proces w sądzie nie będzie się obracał – jak do tej pory – wokół szukania potwierdzenia, że ofiara się broniła.
„Na ten projekt od lat czeka tysiące kobiet. Prawo jest ślepe na gwałty, molestowanie i nieszczęście. Jasno wskazuje na to linia orzecznicza. Jeżeli kobieta nie wystarczająco się broniła, krzyczała, nie została pobita, nie może udowodnić przestępstwa” – mówiła Monika Rosa, posłanka Koalicji Obywatelskiej.
„Osoba pokrzywdzona nie powinna musieć udowadniać, że się broniła, kiedy jej ciało zostało wykorzystane bez jej zgody. Nowe prawo mówi jasno, że na seks trzeba mieć zgodę. Ofiary rzadko mówią o tym, że zostały zgwałcone. Mam nadzieję, że to się zmieni” – mówiła Rosa.
Teraz polskie prawo zakłada, że do gwałtu dochodzi tylko wtedy, gdy ofiara wyraziła wyraźny sprzeciw. Nie zaś wtedy, gdy nie zgodziła się wyraźnie na stosunek. Oznacza to, że według polskiego prawodawstwa
brak zgody na czynności seksualne nie wystarcza do stwierdzenia przestępstwa.
Jest nim dopiero przemoc.
„Prawo ma służyć ofiarom, ich komfort i poczucie bezpieczeństwa muszą być na pierwszym miejscu. To brak zgody na obcowanie płciowe będzie decydował o gwałcie. Wymagana jest zgoda, a nie tylko okazywanie oporu. Bo co z osobą, która przerażona, nie potrafi się odezwać?” – mówiła Barbara Dolniak, posłanka KO.
„Gwałt to jedno z największych przestępstw, jakich może doświadczyć człowiek. Trauma zostawia głębokie i długotrwałe ślady w psychice ofiary, niszczy poczucie bezpieczeństwa, godności i wartości osobistej. Zmiany są niezbędne, musimy walczyć z gwałtem i innymi rodzajami przemocy seksualnej” – mówiła Jolanta Zięba-Gzik z PSL.
Przestępstwo określa art. 197 kodeksu karnego, który mówi, że do gwałtu dochodzi wtedy, gdy „ktoś przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego”.
„Szacuje się, że w Polsce dziennie zostaje zgwałconych 30 osób. I te osoby muszą tłumaczyć się przed sądem, czy nie były ubrane zbyt wyzywająco, usta zbyt czerwone, a może biegała w zbyt krótkich spodenkach? Sama się prosiła, za cicho krzyczała, albo nie krzyczała. Czy milczenie nie jest cichym przyzwoleniem?” – mówiła Aleksandra Leo, posłanka Trzeciej Drogi.
„Obecna definicja gwałtu ma prawie 100 lat. Zgłaszany jest co piąty gwałt, to ofiary muszą udowadniać, że stawiały opór tak mocno, by zwrócić uwagę świadków. Nie ściga się więc zgwałcenia, jeżeli się nie broniła. A często jest tak, że ofiara boi się eskalacji przemocy. Tylko jedno na cztery postępowania kończy się udowodnieniem przestępstwa gwałtu. Państwo nie może pozwalać na przestępstwa wobec swoich obywatelek i obywateli” – mówiła Aleksandra Leo.
Teraz śledztwo i proces skupiają się wokół tego, jak intensywnie ofiara się broniła przed gwałtem. Nowe prawo może to zmienić. Ale nie wszyscy to rozumieją. Poseł PiS Grzegorz Lorek podczas gorącej debaty na sali Sejmowej zaczął przytaczać hipotetyczne sytuacje, które miałyby dowodzić, zmiana definicji gwałtu to narzędzie do... ataku na mężczyzn.
"Procedowane są zmiany redefiniujące przestępstwo zgwałcenia, które powodują przerzucenie ciężaru dowody na oskarżonego. Budzi to wątpliwości w kontekście zasady prawa do obrony i domniemania niewinności. Wyobraźmy sobie, że znajomy pożycza samochód, odjeżdżamy, a on dzwoni na policję, że go ukradliśmy. Przyjaciel świnia. Ale konsekwencje byłyby poważne. Jak się ustrzec? Najlepiej byłoby mieć na piśmie zgodę. Niestety zgodnie z nowym prawem lepiej, by – nawet w długoletnim związku – partner za każdym razem
zawierał umowę na seks z partnerką. Bo jak ta się po fakcie rozmyśli, to będzie miał problem" – mówił Grzegorz Lorek.
Poseł PiS stwierdził, że „nie tylko przyjaciele okazują się fałszywi”.
„W kancelarii adwokackiej mają wiele spraw, kiedy zakochana nagle się odkochuje, tylko mówi o tym partnerowi dopiero po upojnej nocy. Jeżeli pan nie będzie miał zgody pani na piśmie, w nowym prawie będzie przegrywał”.
Poseł PiS zapewniał, że „to demagogia i prezent dla bezwzględnych i mściwych kobiet, które będą mogły użyć prawa do zaatakowania byłego kochanka. Mężczyzna jest na przegranej pozycji. Przykro mi” – mówił poseł PiS.
„Młodzi ludzie na imprezie się upili. Dziewczyna dobrze się bawi i wstawia fotki na Instagram. Upija się do urwania filmu, chłopak odprowadza ją do pokoju, przytula, nie dochodzi do stosunku. Rano chłopak znajduje ją zakrwawioną, bo zaczął się jej okres. Zawiadamia policję, że została zgwałcona, a ona nic nie pamięta. Chłopak trafia do aresztu, sprawa długo się ciągnie, a on, jeżeli jest niewinny i tak się nie obroni. Prawo nie może być elementem walki damsko-męskiej” – mówił Lorek.
„Kiedy dyskutowaliśmy projekt podczas pierwszego czytania, nikt nie złożył wniosku o odrzucenie. Podczas obrad komisji nikt nie złożył propozycji poprawek. Projekt przeszedł przez komisję bez głosu sprzeciwu. W związku z tym dzisiejsze wypowiedzi traktuję jako rytualne bicie piany. I wprowadzanie sztucznego konfliktu i podziału tylko i wyłącznie na użytek medialny czy propagandowy” – mówiła Anna Kucharska-Dziedzic, posłanka Lewicy.
„Projekt i dyskusja nad nim nie odbywa się w podziale na różnice poglądu. Bo tabu dotyczące przemocy seksualnej wobec mężczyzn jest jeszcze większe niż tabu dotyczące kobiet. Na linii ateistycznego czy religijnego konfliktu. Osoby wierzące też mówiły, zgoda, że podmiotowość człowieka jest wyrazem głębokiego szacunku dla wolnej woli. Teraz próbujecie to przedstawić jako wyimaginowany konflikt między lewicą a prawicą, mężczyznami i kobietami. Nie róbcie tego. Zachowajcie się zgodnie z ogromnym szacunkiem dla tych, którzy potrzebują ochrony polskiego państwa. Państwo nie może mówić, sam sobie jesteś winien, że spotkała cię krzywda” – mówiła posłanka Lewicy.
Posłowie Konfederacji przekonywali, że Lewica proponuje brak domniemania niewinności w sprawach o gwałt.
„Gwałt to zbrodnia, a ofiary powinny być objęte opieką. Ale propozycja Lewicy nie zwiększa bezpieczeństwa kobiet i nie pomaga ofiarom. To możliwość do nadużyć. Projekt wprowadza domniemanie winy, czyli osoba, która została oskarżona o gwałt, będzie musiała zgłaszać, że nie jest gwałcicielem” – mówił Witold Tumanowicz, poseł Konfederacji.
Nie ma jednak racji. Przypomnijmy. Domniemanie niewinności to zasada określona konstytucyjnie. Według niej oskarżonego „należy traktować jak niewinnego, dopóki nie zostanie mu udowodniona wina”. Określa ją art. 42 ust. 3 Konstytucji RP, który brzmi:
„Każdego uważa się za niewinnego, dopóki jego wina nie zostanie stwierdzona prawomocnym wyrokiem sądu”.
Podobnie jest ona sformułowana w art. 6 ust. 2 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.
W OKO.press tłumaczyliśmy już, że zmiana definicji gwałtu to nie jest „barbarzyński przepis”, który eliminuje domniemanie niewinności w sprawach o gwałt:
„Osoby, które zgłaszają gwałt, muszą być szanowane przez służby mundurowe. Mężczyznom w mundurach brakuje empatii, dlatego wolą odesłać kobietę do domu niż przyjąć zgłoszenie. Musimy edukować” – mówiła Klaudia Jachira z KO.
Posłowie PiS pytali, w ilu krajach europejskich definicja gwałtu została zmieniona na taką, która zakłada brak zgody.
„To Austria, Belgia, Chorwacja, Cypr, Dania, Finlandia, Grecja, Hiszpania, Irlandia, Islandia, Luksemburg, Słowenia, Malta, Niemcy, Szwecja, Wielka Brytania. Ale też w Kanadzie i innych krajach całego świata. W Irlandii – najbliższej nam kulturowo – zmianę definicji gwałtu wprowadzono 30 la temu” – mówiła Kucharska-Dziedzic.
„W tych krajach została zrobiona ewaluacja, jak zadziałała zmiana definicji gwałtu. W żadnym z nich nie stwierdzono większej liczby fałszywych doniesień o przestępstwach zgwałcenia. Winę trzeba udowodnić, czy mówimy o kradzieży, morderstwie czy gwałcie. Jeżeli prokurator nie znajdzie dowodu, nie udowodni winy. Proste jak budowa cepa” – mówiła Kucharska-Dziedzic.
I dodała: „Zgoda to nie jest nowe pojęcie, system karny sobie z nim radzi. Jestem pełna wiary, że zachowacie się państwo tak, jak powinniście w trosce o skrzywdzonych, słabszych i potrzebujących pomocy”.
Głosowanie w piątek, 28 czerwca 2024.
Kobiety
Prawa człowieka
Władza
Koalicja Obywatelska
Nowa Lewica
Prawo i Sprawiedliwość
definicja gwałtu
kodeks karny
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.
Komentarze