Mamy przypomnieć sobie grzechy, których dopuściliśmy się w całym dotychczasowym, to jest ośmioletnim życiu. Ksiądz ich wysłucha i przekaże Panu Bogu, ten zaś – jeśli okażemy skruchę, odpokutujemy i szczerze przysięgniemy poprawę – na pewno nam je wybaczy.
Na lekcji religii dowiaduję się, jak ten proces przebiega. Moje usta i ucho spowiednika łączy niewidzialny kabel, który z konfesjonału prowadzi ku niebu. W ten sposób Pan Jezus, siedzący na jego końcu, udziela mi rozgrzeszenia. Tak wynika z obrazka, który mamy wkleić do zeszytów. Przygotowujemy się do pierwszej komunii świętej, którą poprzedza pierwsza, obowiązkowa spowiedź. Chodzę do prywatnej, katolickiej szkoły, więc sakrament przyjmuję z całą swoją klasą.
Zakonnica, która prowadzi próby, opowiada nam o kobiecie, która świadomie zataiła jeden z grzechów przed spowiednikiem – podczas mszy zakrztusiła się i umarła. Księdza oszukasz, Boga nie.
Po spowiedzi powinnam poczuć się lekko. Choć wciąż ciążyć mi będzie grzech pierworodny. Jego się nie pozbędę – jest wieczny jak sam Bóg. Dlaczego? Bo setki tysięcy lat temu jacyś ludzie zjedli owoc, którego ten zabronił im zrywać. Jeśli to wystarczyło, by wygnać ich z raju i na wieki skazać ludzkość na życie pełne rozmaitych cierpień, to co stanie się ze mną, jeśli spróbuję oszukać Boga i zataić grzech?
A jednak zatajam. Choć czekając w kolejce do spowiedzi obiecuję sobie, że powiem całą prawdę. Przyznam, że jestem grzeszna i brudna.
W grudniu w OKO.press opublikowaliśmy relacje osób szczegółowo przepytywanych w trakcie spowiedzi z życia seksualnego. Wiele z nich przed pierwszą komunią słyszało w konfesjonale pytania o dotykanie się w miejscach intymnych i masturbację. „Spowiednik niejako wtłacza swoje brudne myśli w dziecko. To dlatego takie spowiedzi są pamiętane całe życie” – mówiła w wywiadzie dla OKO.press traumatolożka dziecięca Grażyna Lewko.
Diabelska energia, która rozpiera od środka
Książeczka komunijna, którą dostaję w szkole, czerpanie przyjemności z dotykania swojego ciała wymienia pośród takich występków, jak bicie innych, przezywanie, dręczenie zwierząt, krzywoprzysięstwo czy kradzież, wiem więc, że sprawa jest poważna, a zatajając grzech odmawiam swojej duszy oczyszczenia. Nie rozumiem, dlaczego wszechwiedzący Bóg musi uciekać się do takich sztuczek, by posiąść wiedzę o tym, co w ostatnim miesiącu wkładałam sobie do cipki. Zawracanie tym głowy komuś, kto pozwolił się przybić do krzyża, by zgładzić grzechy świata, wydaje mi się bezczelne, toteż grzech “samogwałtu” konsekwentnie zatajam. Tak to sobie tłumaczę, w rzeczywistości paraliżuje mnie strach przed potępiającą nutą w głosie obcego człowieka z konfesjonału. I poczucie, że robię coś naprawdę obrzydliwego.
Czekając w kolejce do spowiedzi jestem bliska omdlenia. O wzmagającej się, choć wciąż niewinnej i bynajmniej nie poszukującej partnera żądzy nie rozmawiam nawet z rodzicami, a i wśród koleżanek temat wywołuje zawstydzenie – jak powiedzieć o niej dorosłemu, którego nie znam, a który ma kontakt z samym Bogiem?
Chcę uciekać, ale rodzice mówią, że jeśli nie uszanuję ich wartości, oni nie będą szanować moich zachcianek (tzn. nie dostanę kieszonkowego). Wiem, że zatajenie potęguje grzech, którego dotyczy, przy czym samo w sobie jest grzechem, obawiam się więc, że jestem skazana na ogień piekielny i wieczny swąd palonego ciała.
W szkole dzieciaki zaczynają przekazywać sobie pierwszą, dość szczątkową wiedzę na temat tego, czym jest seks i “jak się robi dzieci”, a ja zastanawiam się, co począć z diabelską energią, która rozpiera mnie od środka i która każe z wypiekami na twarzy przeczesywać stosy “Bravo” i “Bravo Girl”, zaległe na antresoli w pokoju o kilka lat starszej kuzynki (oczywiście w poszukiwaniu informacji o seksie).
Wiem, że popełniam grzech, choć nie do końca rozumiem, na czym miałby polegać. Nie podważam tej niejasnej zasady, chcę jednak wiedzieć, dlaczego wszystkie pozostałe występki zakładają istnienie sprawcy i ofiary, zaś w tym wypadku zarówno sprawcą, jak i ofiarą, jestem ja. Aniołki płaczą, kiedy ludzie grzeszą, a więc również wtedy, kiedy małe dziewczynki wkładają sobie palce w cipki. Babcia mówi, że dziecięce występki są źródłem deszczu. Nie wierzę jej. Wierzę natomiast, że jestem zła, brudna i zboczona, ale nikt nie zdaje się tego domyślać.
Brudne, hańbiące myśli
Chodzę do katolickiej podstawówki, większość lekcji prowadzą zakonnice. Rano całą klasą odmawiamy różaniec w szkolnej kaplicy. Przynajmniej raz w roku jedna z zakonnic umiera, a jej ciało przez trzy dni leży w małej salce przy ołtarzu. Zwalniamy się z lekcji, by pomodlić się za duszę zmarłej, a tak naprawdę robimy zakłady o to, kto odważy się dotknąć trupa. Śmierć nie jest tabu, co innego nasza budząca się seksualność. Na WF-ie gramy w piłkę nożną. Do czasu, aż nauczycielka oświadcza, że szkoła zakazała tego sportu dziewczynkom. Piłka mogłaby uderzyć nas w brzuch, co w przyszłości może skutkować problemem z zajściem w ciążę. Na szkolnych wycieczkach wraz z jedną z zakonnic wchodzi do naszej łazienki, by sprawdzić, czy umyłyśmy się dokładnie. Nie odchodzą, dopóki wszystkie, jedna bardziej zawstydzona od drugiej, nie odkryjemy piersi i jeszcze bezwłosych cipek. Buntuję się, ale moje dziecięce argumenty nie mają siły przebicia.
W szkole uczę się, że dotykanie miejsc intymnych jest uleganiem prymitywnej i grzesznej żądzy, którą należy w sobie stłumić, a jeśli to się nie uda, trzeba ją z siebie wyspowiadać.
Mam zachować czystość, której przeciwieństwem jest brud. Moje myśli wypełnia tysiąc grzechów na minutę, muszę więc być naprawdę podłym, zepsutym dzieckiem.
Mam osiem lat i marzę, by dotykać piersi korepetytorki z angielskiego (przez jakiś czas myślę, że wolę kobiety).
Mam osiem lat i głowę pełną brudnych, hańbiących myśli.
W domu się o tym nie rozmawia, ale kiedy kończę dziesięć lat, ojciec mówi mi, że gdyby ktoś mnie kiedyś gwałcił, powinnam udawać przyjemność, czym zwiększę swoje szanse na przeżycie. Od tego momentu wiem, że muszę być na to przygotowana. Opowiada też o łatwych, nieszanujących się dziewczynach, do których w czasach jego młodości ustawiały się kolejki chłopaków. O chłopakach nie mówi nic, ale zapamiętuję, że kobieta daje, a mężczyzna bierze.
Kiedy czuję wzbierające podniecenie, wyobrażam sobie, że ktoś kaleczy moje miejsca intymne, bije do krwi i polewa octem. Czasem są to zakonnice, innym razem nieznany mi porywacz lub surowy mężczyzna w szkole poprawczej dla dzieci, które myślą i czynem zboczyły na drogę hańby.
To, co rodzi się w mojej głowie jako kara za uleganie diabelskim podszeptom, z czasem samo w sobie staje się fantazją. Nie marzę o porywie namiętności czy choćby pierwszym pocałunku. Moja dziecięca wyobraźnia pisze scenariusze pełne bólu i upokorzenia, zawsze ze strony dorosłych.
Podniecenie i wstyd
Mam od 13 do 16 lat, chodzę do publicznego gimnazjum. Z lekcji Wychowania do Życia w Rodzinie pamiętam tyle, iż należy dokładnie myć jajka, by nie nabawić się salmonelli.
Oglądam ostre porno, takie, w którym kobieta poniżana jest jak cyrkowe zwierzę w czasach, kiedy nie budziło to moralnych zastrzeżeń, a do którego dostęp ma każde dziecko (naiwni ci, którzy wierzą w skuteczność tzw. zapory rodzicielskiej).
Podniecenie nieustannie miesza się ze wstydem, pierwsze ustępuje zwykle pod wpływem drugiego.
Moje koleżanki umawiają się z chłopakami z liceum, którzy codziennie czekają pod naszą szkołą, wyłapując co ładniejsze dziewczyny. Wtedy ku swej rozpaczy, dziś wiem, że szczęśliwie, jestem pryszczata i walczę z łojotokiem, a chcąc ukryć kompleksy, stylizuję się na ostrą punkówę. Dzięki temu oraz lękom przed karą boską udaje mi się uniknąć przedwczesnej inicjacji, jak również reputacji szmaty (choć fascynują mnie dziewczyny, które ją mają).
Mam siedemnaście lat i przez Internet zamawiam swój pierwszy, różowy wibrator. Chowam go w poduszce w kształcie jednorożca z wyhaftowanym napisem “Zakopane”, wcześniej delikatnie nacinając jej róg. Używając go zastanawiam się, czy obserwuje mnie zmarła babcia i Anioł Stróż. Podważam istnienie Boga, buntuję się przed cotygodniowym udziałem w mszach (bezskutecznie), ale nie mogę wyrzucić z głowy wizji, które wtłaczano do niej od wczesnego dzieciństwa. Przyjemność z dotykania swojego ciała potrafię czerpać tylko przez kilka, kilkanaście sekund, potem paraliżuje mnie wstyd i wizja wiecznego potępienia.
Zanim narzędzie zbrodni wyląduje w śmietniku trzy domy dalej (na wszelki wypadek), drżę w obawie, że wpadnie w ręce rodziców (jakbym sprawiała im za mało problemów). Nie wyobrażam sobie większej hańby.
Fantazjuję o gwałcie. Masturbacja jest grzechem, ale nie grzeszy się będąc bierną ofiarą cudzej żądzy (choć z czasem i tego przestaję być pewna – na religii uczę się o świętych, które wolały umrzeć niż okryć się tego rodzaju “hańbą”).
W Internecie łatwo znajduję filmy, w których kobieta jest penetrowana wbrew swojej woli – nie wiem wtedy, że sceny są odgrywane (czy wszystkie – tego nie wiem do dziś). Tli się we mnie resztka pożądania, ale nie potrafię mu ulec.
Większość moich znajomych uprawia już seks, a ci, którzy tego nie robią, dzięki bujnej młodzieńczej wyobraźni doskonale to ukrywają. Mam pierwszego chłopaka, nie chcę, by zazdrościł kolegom czegoś, na co ja zupełnie nie mam ochoty. Boję się, że jestem inna, gorsza, popsuta. Znowu się wstydzę. Na domiar złego przyjaciółka żali mi się, że nie może rozebrać się przed partnerem, bo jej cipka jest zdeformowana. Nie potrafi wyjaśnić, na czym deformacja polega, w końcu sporządza rysunek, który nie przypomina tych znanych nam z podręcznika do biologii ani oglądanych pokątnie pornosów. Wargi sromowe mniejsze delikatnie wystają poza większe. Wracam do domu, biorę lusterko i uznaję, że moja cipka wcale nie wygląda lepiej. Nie dość więc, że jestem oziębła, jestem też zdeformowana. Podczas pierwszego zbliżenia nie czuję nic prócz wstydu i obrzydzenia.
Psychiczne obrzezanie
Mam od 18 do 24 lat i sypiam z mężczyznami, by udowodnić sobie, że nie jestem inna. Może za którymś razem wszystko samo wróci do normy? Fake it until you make it. Upijam się, by nie czuć wstydu, co nie znaczy, że odczuwam przyjemność. Moje ciało jest obiektem seksualnym, a ja nie chcę być rozczarowaniem.
Są miesiące, że po każdej próbie masturbacji zwijam się w kłębek i płaczę. Seksualna przyjemność nierozerwalnie wiąże się z obezwładniającym wstydem, moje ciało zamienia w narzędzie grzechu. Kiedy przeszywa je pierwszy dreszcz podniecenia, zamieniam się w kilkuletnią dziewczynkę, która żądzę kojarzy z hańbą i potępieniem, która czuje na sobie pełen dezaprobaty wzrok bliskich zmarłych. Sztukę tłumienia żądzy opanowałam do perfekcji, nie uwolnił jej żaden penis, prawdziwy czy sztuczny, nie uwolniły miłość ani wieloletnia psychoterapia. Najbliżej był alkohol, niekwestionowany mistrz walki z poczuciem wstydu, choćby tym słusznym.
Czuję się okaleczona, psychicznie obrzezana, oszukana. Przez połowę życia wstydziłam się, że ulegam swojej żądzy. Przez drugą, że nie potrafię tego zrobić.
Od lat jestem niewierząca, ale uraz jest zbyt głęboki, by wyleczyło go samo zerwanie z Kościołem i religią.
Nie jesteście sami
Piszę o tym, by wszystkim, które i którzy tego potrzebują, powiedzieć: nie jesteście sami. Tradycyjne katolickie wychowanie nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi psychoseksualnemu, zdrowiu ani szczęściu. To wychowanie w poczuciu grzechu i wstydu, w strachu i poczuciu winy.
To zohydzenie seksu, relacji z własnym ciałem i czerpania z niego przyjemności poprzez fetyszyzowanie “dziewictwa” i “czystości”, to podrzędność kobiet – widoczna tak w strukturach Kościoła katolickiego, instytucji, w której posiadanie penisa wiąże się z władzą, a waginy z niższością, usłużnością, skromnością i poświęceniem, jak i w samym Piśmie.
W Biblii najlepsze, co może zrobić kobieta, to urodzić mężczyznę lub zachować czystość, a najlepiej jedno i drugie. A wcześniej radośnie przyjąć fakt, że ów mężczyzna postanowił ją zapłodnić, by mógł przyjść na świat jako swój syn, a następnie zmusić ją do patrzenia na swoją męczeńską śmierć. Wszystko po to, by mógł odpuścić nam nasze grzechy i łaskawie pozwolić się wielbić. Kościół to zepsuta, skrajnie patriarchalna, wroga kobietom organizacja. Ale jego szkodliwe nauki na temat seksualności i ról płciowych wynikają wprost z katolickich dogmatów, a już z pewnością nie stoją z nimi w sprzeczności.
Gdybym wierzyła w Boga, musiałabym go nienawidzić.
*imię i nazwisko zmienione na prośbę autorki
To już obsesja seksu dotyka lewactwo? Seks jest chyba sprawą osobistą – po kiego swe obsesje obwieszczać całemu śwaitu?
Cytat: "Tradycyjne katolickie wychowanie nie sprzyja prawidłowemu rozwojowi psychoseksualnemu, zdrowiu ani szczęściu. To wychowanie w poczuciu grzechu i wstydu, w strachu i poczuciu winy".
To jest prawda, podobnie jak z przemocą psychiczną w czasie spowiedzi DZIECI…
"Mam od 18 do 24 lat i sypiam z mężczyznami, by udowodnić sobie, że nie jestem inna. Może za którymś razem wszystko samo wróci do normy? Fake it until you make it. Upijam się, by nie czuć wstydu, co nie znaczy, że odczuwam przyjemność. Moje ciało jest obiektem seksualnym, a ja nie chcę być rozczarowaniem."
Najwyraźniej nie za bardzo sobie te kościelne nauki przyswoiła.
Na szczęście !
Trzeba mieć niezły tupet i wybitnie niską wrażliwość, żeby świadectwo głębokiej traumy i wstydu komentować w sposób mający bohaterkę dodatkowo zawstydzić. Prawdziwie katolicka postawa.
Nie jestem pewien, czy publiczne opowiadanie o prowadzeniu hulaszczego trybu życia, jest świadectwem jakiegokolwiek wstydu. A już obwinianie za to Kościoła czy religii, to wyczyn dosyć karkołomny w swojej niedorzeczności.
Nie chodzi o hulaszczy tryb życia tylko o to, że poprzez te religijne brednie wymyślone przez jakichś starożytnych potworów, człowiek nie potrafi cieszyć się ze swojej seksualności. To KK sprawił, że seks kojarzy się katolikom z jakimś wyuzdaniem, choć potrafi być źródłem przyjemności. Jednak historia uczy, że przyjemność z niego mogą chyba czerpać tylko księża albo kardynałowie watykańscy zapraszający do swych komnat męskie prostytutki. Katolicyzm to wielkie zło, bo najpierw (w młodości) obiecuje bezwarunkową miłość jakiegoś zmyślonego bóstwa, a później młodzi ludzie dowiadują się, że jednak ta miłość nie jest wcale bezwarunkowa, a by na nią zasłużyć, należy słuchać jakichś ubranych w kolorowe fatałaszki kryptogejów, a w skrajnych przypadkach nawet pedofilów, którzy mając problem ze swoją seksualnością, wybierają się do seminariów w nadziei stłamszenia swojej seksualności. Jak to się kończy, wszyscy dokładnie wiemy, tak więc nie bredź o tym swoim kościółku, tylko przyjrzyj mu się dokładnie i przede wszystkim krytycznie. Jego zbrodnie (również te nie psychiczne) zapewne też wypierasz ze świadomości, bo bajeczka o bozince by Ci się rozpadła. Niestety jesteś zniewolony przez starożytne bajania o wyimaginowanych bóstwach i zmanipulowany przez zbrodniczą sektę, która te głupoty wciska ludziom od urodzenia.
Jak możesz takie bzdety wypisywać o KK? Jesteś głupcem na usługach szatana któremu służysz. Już wkrótce spotkasz swojego nieistniejącego pana i dowiesz się jaka otrzymasz zapłatę za swoje czyny w życiu które właśnie się kończy. Tak się składa że nie otrzymasz lekarstwa na COVID 19 bo szczepionka to tylko placebo albo coś gorszego. Tego nie wie nikt dokładnie. Gdy twój pan się ujawni będzie zbierał swoich by ich zabrać ze sobą prosto do swojego królestwa (piekła).
Gratuluję będziesz jednym z pierwszych z potępionych.
Ten tekst jest o tym, ze ona te nauki za bardzo przyswoiła. Czytać ze zrozumieniem nie potrafisz?
No, jak widać przyswoiła dość selektywnie.
Katol się odezwał !
No, jak widać nie potrafisz czytać ze zrozumieniem. Z całego tekstu dotarł do ciebie (mniej- więcej) sens jednego akapitu, który zacytowałes.
Tekst jest o tym, że autorka ma poważne problemy, ale już refleksja, szczególnie autorefleksja, nie jest jej mocną stroną. Najlepiej "winnego" znaleźć gdzieś na zewnątrz. Zapewne jej bezsensownemu sypianiu z kim popadnie (bo konia z rzędem temu, kto wyjaśni, co to znaczy "udowodnić samej sobie, że nie jestem inna") też jest winny katolicyzm lub Kościół?
To jest słaba publicystyka, zamiast uczciwej autoanalizy.
Dupek!
Dziwne jest to wywlekanie spraw intymnych. Czy oko.press ma zamiar stać się portalem erotycznym?
Naprawde? Erotyczny ? Tak to odebralas/es? To jest zycie i dramat. Nie ma nic erotycznegi e tym.
Śmiej się ze mnie, śmiej… Nie jest jedyną, którą to spotkało. Czytanie ze zrozumieniem się kłania, sam nagłówek nie wystarczy.
Jakbym o sobie czytała. Dziecięce przekonanie, że dotykanie siebie to straszny grzech (nie mówię nawet o masturbacji, samo dotknięcie się z ciekawości, co się tam się ma – bo o patrzeniu to w ogóle nie było mowy – i zaraz potem przepraszanie za to Boga w modlitwie). Jeśli fantazje seksualne – to tylko takie, gdzie jest się bezwolnym przedmiotem, bo przecież ktoś, kto jest zmuszony, nie grzeszy.
I podobnie jak u autorki – utrata wiary nic tu nie zmienia, to mentalne obrzezanie (jakie to trafne określenie!) zostaje na zawsze i skutecznie niszczy relacje seksualne i relację z własnym ciałem.
Oto moja historia. Niemal kropka w kropkę… a chodziłam do zwykłej szkoły publicznej.
Tak samo działo się w latach osiem dz iesiatych…
A mnie kościół bardzo w życiu pomógł. Z upodlonego człowieka, który żył jak chce i robił co chce wróciłem do życia. Porno też oglądałem i "te wszystkie rzeczy" też robiłem, a wolność swoją widzialem przez lata dokładnie tak jak cała lewica. Na szczescie, kiedy juz pustka wypaliła mnie od środka zacząłem szukać odpowiedzi w kościele. Kościół przez swoje nauczanie o moralności i sakramentalną spowiedź, wydobył mnie z bagna w które brnąłem przez lata życia i "róbta co chceta".
Dziś cała moja rodzina jest szczęśliwsza. Pustka egzystencjalna zniknęła, nie czuję się splugawiony niemoralnym życiem. Żona i dzieci szczęśliwe, a ja codziennie dziękuję Bogu za Kościół i mądrość zasad które ma w depozycie. Pozdrawiam i wszystkim życzę dobrego życia i zycia w prawdzie.
Gdyby nie Kościół rk ze swoim nauczaniem, nie wiedziałbym, że nie należy kraść, mordować, że należy szanować innych ludzi, że zawiść to chore uczucie.
Za to nie mogę znaleźć odpowiedzi w nauczaniu tej instytucji na pytanie czy wolno malować obrazy świętych czy nie. Oryginalne II Przykazanie zostało dziwnie przeredagowane i czuję pustkę moralną.
Doskonały trolling.
Ale przyznam, że przerażają mnie takie wywody kiedy ludzi poważnie od bycia antyludzkim i amoralnym potworem oddziela tylko cienka linia wiary i lęku przed karą z ręki wymyślonego boga.
To słabo szukałeś. Albo wcale. Wolno (KKK 1159-1162., 2129-2132).
Nie istnieje żadne Oryginalne II Przykazanie. Ani tekst z Księgi Wyjścia ani z Księgi Powtórzonego Prawa nie zawiera żadnej "numeracji" przykazań, a konkretny podział jest zależny od tradycji i zmieniał się w czasie.
Znaczy się wg ciebie nie istnieje takie przykazanie, i wszystko jasne? Pozwolisz, że się nie zgodzę i cię skieruję do ciekawego sporu z I tysiąclecia chrześcijaństwa pod generalną nazwą: Ikonoklazm, czyli obrazoburstwo.
To nie kościół Tobie pomógł, tylko zmieniłeś jeden nałóg w drugi. Trochę ludzi z terapii uzależnień poznałem. Powtarza się ten schemat – z picia/nałogowej masturbacji wpadają w klepanie pacierzy i msze zamiast libacji. Umysł nałogowca szuka oszustwa.
Tylko nieliczni przeszli ten etap dalej. Kościół katolicki i podobny styl wiary nie jest potrzebny do trzeźwości. To tylko zamiana otumaniania się chemicznego na otumanienie mentalne.
Musze byc strasznie dziwnym czlowiekiem bo nie potrzebuje zadnej religii i boga by nie kaleczyc innych. Wystarczy miec empatie i rozumiec ze drugiego boli to co i mie. A co do pornusow. No too dopiero straszny grzech:=)))))))
"Dobrymi katolikami" są momi zdaniem dwa rodzaje ludzi – ci którzy fanatycznie przestrzegają wszystkich nakazów i zakazów, oraz ci którzy nic sobie z nich nie robią i nie ciążą im przy tym ich sumienia! Kościół nie daje szans tym, których sumienia nie radzą sobie z grzechem – chcesz być uczciwy wobec siebie i boga to cię poniży i zgnoi!
Dobrymi kagiebistami są dwa rodzaje członków KGB. Ci, którzy fanatycznie przestrzegają rewolucyjnej sprawiedliwości i ci, którzy mają ja w d…
Trochę mocne porównanie KK z komuną. Zwłaszcza, że KK jednak znacznie dłużej manipuluje. I skuteczniej.
IMHO to trochę zbyt prymitywne obrażanie instytucji, która przez wieki potrafiła wyważać poziom swojej manipulacji masami.
W sensie stabilności działania KK jest bardziej jak opryszczka, a komunizm jak ebola.
Współczuję wszystkim którzy w KK szukają wartości, jakby tam były!
Jest tylko jedna wartość uniwersalna …nie krzywdzić siebie i innych.
Fakt, to smutne.
Zwłaszcza, że ludzki mózg ma silną tendencję do prostego i łatwego porządkowania. A wiara w różne rzeczy zawsze była dość skutecznym skrótem dającym uspokojenie.
Ciężko nie odnieść wrażenia, że KK realizuje poprzez tłumienie seksualności (szczególnie u kobiet) sposobu na większą kontrolę nad społeczeństwem. Ludzie skonfundowani, zlęknieni, targani przez głęboko zakorzenione poczucie winy będą łatwiejsi do kontrolowania, manipulowania, dużo bardziej ulegli, szczególnie w konfrontacji z księdzem ("ojcem"), który ma w społeczeństwie katolickim specjalny moralny status, kogoś namaszczonego, mającego kontakt z Bogiem. Chociaż niektórych ta próba zaszczepienia przekonań może w ostateczności doprowadzić do opuszczenia KK.
Tak czy inaczej trauma, która tak łatwo nie znika może być trudna do uleczenia. Sama zmiana szkodliwych przekonań może nie wystarczyć, często trzeba też zająć się nagromadzonymi, nieuwolnionymi emocjami, może nawet nerwicami, które nadal żyją w ciele i zatruwają umysł, myśli. A to nie lada wyzwanie, nawet mając wsparcie dobrego psychopterapeuty czy osobistą wiedzę jak się za to zabrać.
Nie przejmuj się tym wszystkim to nie Bóg jest winien ani ty tylko księża osoby konsekrowane które nie rozumieją jego woli. Mam nadzieję że już sobie z tym poradziłaś a jesli nie to stanie się to w najbliższej przyszłości. Myślę że kiedyś będziesz się z tego śmiała ze w ogóle zastanawiałaś się nad tym tak bardzo bo seks to tylko taki mały element życia ludzkiego. Być dorosłym znaczy postępować wg własnego sumienia. Ja kiedy byłem nastolatkiem powiedziałem księdzu ze nie żałuję że sypiam ze swoją dziewczyną a on na to że teraz się uczę i żebym miał świadomość ciąży itp. Małżeństwa i wzięcia odpowiedzialności do dziś się przyjaźnimy. Pozdrawiam i życzę odwagi
"… bo seks to tylko taki mały element …" Raczej seks to najwazniejszy element w naszym zyciu. W mlodosci jest czesto podstawa potwierdzenia wlasnej wartosci, przyczyna konfliktow i adoracji. Bez seksu sie nic w naszym zyciu nie odbywa i nie chodzi tu o stosunek. Nie na darmo widzimy w reklamach piekne postacie. I dlatego jest manipulacja religijna tego glownego aspektu naszego zycia taka perfidna. Wmawianie winy na punkcie czegos co jest po prostu naturalne jak picie wody kaleczy, krzywdzi i jest nie wybaczalne. Seks steruje nami, kto steruje seksem steruje nami.
Bardzo Pani autorce współczuję. Proszę nie rezygnować z siebie i popracować nad pozbyciem się tych szkodliwych przekonań, które zatruwają Pani życie. Proszę spróbować terapii w innym nurcie niż dotychczas, może z innym terapeutą albo terapeutką. Proszę się nie poddawać.
Nie przeczę, że autorka ma złe doświadczenia z Kościołem. Powtarzam, z KOŚCIOŁEM. A przez cały tekst przebija się tylko jedna myśl przewodnia: przez kościół i Boga, zaniedbałam swojego Boga czyli SEX. Na miłość boską, czy w życiu nie ma innych wartości jak tylko sex? Owszem jest to ważny aspekt życia. Ale tak jak autorka zarzuca chrześcijaństwu fetyszyzowanie roli mężczyzny, dziewictwa i czystości, tak sama fetyszyzuje rolę seksu. Pan Bóg stworzył człowieka i jego seksualność, jak też wiele innych zdolności. Ale tak jak z innymi zdolnościami, trzeba używać ich rozumnie i wg jakichś zasad. Ponadto Myślę, że tekst został napisany na podstawie przeżyć nie tylko jednej osoby i ma za zadanie ukazać szersze spektrum problemu. W tym kontekście spełnia swoją rolę.
Seks jako bog jest sto razy lepszy niz ten umyslowo chory z biblii. Wysmiewanie sie z seksu udowadnia tylko pana frustracje na tym punkcie bo oczywiscie nie chodzi tylko o sam stosunek a o milosc, wartosc i duzo innych zeczy ktore sa z seksem zwiazane.
Szkoda, ze nie można oceniać komentarzy. Dostałbyś ode mnie wielkiego minusa.
Przejmujące, pięknie napisane wyznanie. Robi piorunujące wrażenie. Gratuluję autorce przenikliwej diagnozy i odwagi mówienia o tak intymnych przeżyciach. Takie teksty przełamują tabu wokół mówienia o psychicznej i społecznej szkodliwości religii. Nowy ateizm, ale jakby o piętro wyżej. Dziękuję OKO.press za determinację w podejmowaniu takich tematów.
Jako kobieta całkowicie potwierdzam opisany przez autorkę artykułu wpływ wychowania w KK na stosunek do cielesności, fizyczności i seksu. Wpływ ten uważam za tragicznie negatywny. Umiłowanie cierpiętnictwa i wpajanie poczucia winy jest dla psychiki młodego człowieka rujnujące. Ale co w zamian proponuje państwo ? Postępową i opartą na osiągnięciach nauki edukację seksualną i naukę życia w rodzinie, i w społeczeństwie ? Nie, tego nie proponuje. I tu jest wielki dramat. Negatywnego wpływu Kościoła nie da się zmarginalizować bez wypełnienia tej luki w wychowaniu dzieci.
Znamienne że w komentarzach żadna kobieta nie staje w obronie Kościoła, a wręcz przeciwnie. Bardzo znamienne i świadczy bardzo dużo o Kościele właśnie (a raczej tej karykaturze, z którą mamy do czynienia od wieków).
Yidowska propaganda.Az po oczach bije.Pozdrowienia dla rebe Pacewicza.
PiSi trollu, nie wycieraj sobie gęby nazwiskiem znanego polskiego poety i publicysty, Antoniego Słonimskiego! Imię zresztą też ukradłeś Białoszewskiemu.
Przeczytałem kolejny artykuł na temat negatywnego wpływu kościelnych nauk na psychikę dzieci i młodych ludzi i zastanawiam się, czemu ja, choć chodziłem w dzieciństwie na religię i wysłuchiwałem nauk księży na temat piekła i nieba, ukrzyżowania Chrystusa, a później – gdy już byłem nastolatkiem – na temat grzechów związanych z seksualnością, nie miałem podobnych problemów? I dochodzę do wniosku, że już jako dziecko potrafiłem oddzielić świat rzeczywisty od świata z księżowskich baśni i nie przejmować się zanadto tym drugim. Czynnikiem łagodzącym było też to, że moja rodzina nie przesadzała z religijnością. A w miarę dorastania Kościół katolicki wzbudzał moje zainteresowanie już tylko ze względów politycznych – bo była to w PRL jedyna powszechna i działająca legalnie organizacja społeczna, mogąca się przeciwstawić totalitarnej władzy.
ja miałem identyczne dzieciństwo. katolicka rodzina, odkrycie masturbacji w wieku 10 lat, zatajanie tego "grzechu" przy spowiedzi, coraz większe wyrzuty sumienia, obsesja że zmarli na mnie patrzą xD, potem coraz bardziej słabnąca wiara i odejście z kościoła. moja historia skończyła się jednak ulgą. nie wiem jak bardzo dziś jestem skrzywiony, ale przez lata uważałem że jako dziecko i nastolatek byłem obrzydliwie zboczony i zepsuty. dziś mam prawie 30 lat ale uważam, że chyba jednak byłem normalny, tylko kosciol wmówil mi ze jestem zły, żeby mnie od siebie uzależnic
Polecam modlitwę do Królowej Polski. W twoim przypadku minimum znów różaniec i obowiązkowo odstaw leki.
Ja też byłem wychowywany w rodzinie katolickiej.
Nie wstydzę się że nie jestem doskonały bo nie ma takich ludzi i nigdy nie będzie.
To kiedy się okrywa swoją seksualność jest tajemnicą intymną i nigdy ksiądz ani nikt bez naszej zgody nie miał prawa o tym mówić ani pytać.
Jak można tak kłamać?
To że masz ty czy ktoś inny myśli tzw. nieczyste w rozumieniu teologii oznacza że myślisz o kimś lub o czymś jak? Niewłaściwe czyli z pogardą lub poniżeniem dla drugiej osoby.
To że ktoś chce uprawiać seks przed małżeński albo w ogóle nie planuje związku a jedynie myśli o "zaspokojeniu swoich potrzeb" jest złem samym w sobie.
Dlaczego? Bo każdy ma uczucia i różną wrażliwość. Seksualność jest częścią życia partnerów życiowych a nie prawem samym w sobie gdyż wiąże się z możliwością powstania nowego życia. Czy to nie jest oczywiste?
Jak bardzo trzeba być osobą ograniczoną by tego nie wiedzieć?
Czy każdy wie jak powstaje życie?
Było uczyć się na lekcjach a nie wagarować…
Wracając do wątku.
Seksualność to przywilej łączenia serc i dusz. Dwoje zakochanych w sobie mężczyzny i kobiety sprawia że każdemu ponad wszystko bardziej zależy na drugiej osobie niż na sobie. Poświęcenie się jest najwyższym stopniem miłości. Seks jest tylko przyjemnym dodatkiem i nie zawsze kończy się tylko wspomnieniem.
Można za to stać się chorym człowiekiem gdy nasz partner/partnerka nosi w sobie choroby typu AIDS. Czy jeszcze nie widać tego że doświadczenia seksualne mogą przynosić więcej szkody niż pożytku?
Kto z mężczyzn wziął by za żonę prostytutkę?
A która kobieta chce mieć niewiernego męża?
Myślenie nie boli ale to nie znaczy że wszystko można.
Nie pozdrawiam
Niestety artykuł jest nierzetelny.
Jestem katolikiem – ale nie jestem rzymskim katolikiem, różnica między katolikiem a rzymskim katolikiem jest jak między socjalistą a narodowym socjalistą. Czy wszystkim socjalistom należy przypisywać wady narodowych socjalistów? A to właśnie robicie.
Nigdy nie byłem rzymskim katolikiem, i oni nie są katolikami a rzymskimi katolikami – z katolicyzmem nic nie mają wspólnego (jak narodowy socjalizm ma mało wspólnego z socjalizmem).
Bardzo mnie oko zawiedliście.
A może na początek pokusi się ktoś w rzetelny sposób zdefiniować pojęcie grzechu. Bo jest to dla mnie jakiś konstrukt niezrozumiały, o mocy tak wielkiej, że zniewolił miliony ludzi. Coś co nie istnieje a jednak oddziałuje.
Nie Można tak się wszystkim przejmować…. Ja parze inaczej na to wszystko…… Jesteśmy tylko ludźmi i Pan Bóg o tym wie…. w piśmie jest napisane : "Ja Was nie potępiam Wy sami się potępiacie" i wszystko na ten temat….
Ale dziecku co innego się wmawia, budząc w nim kompleksy i poczucie winy.
Wstrząsające i bardzo dogłębnie prawdziwe. Wielkie uznanie dla autorki. Nawet pod nickiem napisać o tym i tak napisać, to duże przeżycie i odwaga.
Kościół to instytucja zła wcielonego i nieusuwalnej przemocy. To gangster chodzący w aureoli świętości, na co się zgadzają jego ofiary. Które do tego wysyłają do niego na gwałcenie własne dzieci.
Zacznijmy od tego, że religia katolicka jest to wymysł państwa kościelnego czyli Watykanu i z Bogiem ma niewiele wspólnego. Głównym zadaniem tej "religii" jest ogłupianie ludzi i zapewnienie stałego dopływu pieniędzy do Watykany. W tym celu wynajdywane są na świecie różne indywidua typu Rydzyk, aby jak najlepiej ogłupiali i szantażowali ludzi w celu wyciągnięcia od nich pieniędzy. Wiara w siły nadprzyrodzone, czyli jak kto woli w Boga jest sprawą indywidualną żadna religia nie jest do tego potrzebna. Mamy wiernych prymitywnych, dla których wszystkie średniowieczne dogmaty watykańskie są święte i mamy ludzi super inteligentnych i wykształconych, którzy zdają sobie sprawę z istnienia „niewiadomego”. Reinkarnacja, czy telepatia i szereg innych zjawisk to potwierdzają. W każdym razie żadna siła nadprzyrodzona nie interesuje się ludzką seksualnością, ani nie ingeruje w ludzkie sprawy. Polecam lekturę Homo Deus autor Harrari.
Bardzo mi Pani żal. Trzeba pójść za głosem sumienia, że ciało własne i cudze musi być szanowane, nie jest do zabawy i dawania przyjemności sobie i innym, chyba że mamy ta jedyna, kochająca osobę, poświęcona nam na całe życie. Bo dopiero to da szczęście. Pani chyba nie przestała wierzyć w Boga, ciągle się Go boi. A tu nie ma się Kogo bać. Wrócić do Kościoła, skoro umiała Pani publicznie w gazecie wylać wszystko co dręczy, może to Pani zrobićw spowiedzi przed Bogiem, który zna Pani cierpienie i księdzem, który jest obcy. Potem Pani tego ksiedza nie spotka. Można wyspowiadać się gdzieś, gdzie nikt Pani nie zna. Ksiądz czy zakonnik nie pomyśli o Pani źle, bo zna setki takich historii. Pani będzie lżej. Seks jest piękny, ale nie ze sobą i nie z byle kim. To Pani wie. Proces dojścia do pełnej rownowagi, będzie długi, ale musi go Pani zacząć nie wbijając się wkolejne historie sprzeczne z Pani sumieniem, a idąc w drugą zupełnie stronę, jako dorosła kobieta. Z artykułu winika, że nie chce Pani ulegać żądzom a szuka piękna. Trzeba oczyścić myśli i duszę i ciało będzie szczęśliwe. Porzucić myśli dziecka, pójść za myślami dorosłej kobiety pragnącej piękna i szacunku, które w Pani tkwią. Powodzenia.
Z całym szacunkiem, ale jak widzę jest Pani właśnie ofiarą religii. Proszę sobie sprawdzić, kiedy została wprowadzona spowiedź i po co. I komu ona jest potrzebna. Proszę nie poruszać się w schematach, które nawarstwiły się i spiętrzyły przez wieki.
Aż się słabo robi jak się czyta te bogoojczyźniane frazesy o pięknie i szacunku. Tyle tylko ,że to nie ma nic wspólnego z normalnym ludzkim życiem i ludzkimi problemami
Przy całej sympatii i szacunku dla autorki, na jaki potrafię się zdobyć, uważam, że jej problem jest nieco głębszy niż zdaje się zauważać. Niechęć do seksu, poczucie winy, cierpienie psychiczne – to wszystko można powiązać z katolickim wychowaniem. Ale autorka pisze też:
"Oglądam ostre porno, takie, w którym kobieta poniżana jest jak cyrkowe zwierzę w czasach, kiedy nie budziło to moralnych zastrzeżeń",
"ojciec mówi mi, że gdyby ktoś mnie kiedyś gwałcił, powinnam udawać przyjemność",
"Mam od 18 do 24 lat i sypiam z mężczyznami, by udowodnić sobie, że nie jestem inna"
to widać tu też innych winnych jej obecnej sytuacji. Powszechność i przemocowość pornografii, zła relacja z rodzicami (głównie ojcem) oraz mężczyźni, z których żaden nie rozumiał, że seks musi być konsensualny. W artykule brakuje poruszenia tych, skądinąd, istotnych kwestii. Choć przypisanie pełnej sprawczości Kościołowi ma pewien urok i przyciąga czytelników, nie jest w pełni uczciwe intelektualnie.
Sz. pani redaktor.
Wyrażam swoje ubolewanie na tekst i opisy wyimaginowanych i nieprawdziwych sytuacji opisywanych w tym paszkwilu.
Jest pani chora osobą i w moim przekonaniu powinna pani skorzystać jak najprędzej z specjalistów opieki lekarskiej. Tak się dzieje składa że znam dziesiątki osób w różnym wieku i w wielu środowiskach i nigdy nie spotkałem się z takimi sytuacjami.
Mało tego sam byłem ministrantem w jednej z parafii i znam kilka tajemnic zakrystii.
Owszem kościół składa się z ludzi a ci jak wiadomo są słabi. Jeśli kiedykolwiek bym spotkał księdza, zakonnicę albo katechetę/tkę która by mi wmawiała co jest grzechem i jednocześnie było by to sprzeczne z nauką wiary opisaną w Biblii to proszę mi wierzyć że publicznie bym taka osobę napiętnował i zgłaszał wszędzie.
To czym jest grzech jest opisane w Biblii i nie ma tam nic o masturbacji ani o nieczystym dotykaniu się. Naprawdę polecam szybką interwencję lekarską.
I tutaj się Pan myli. W skarbczykach dla dzieci jest i o masturbacji i nieczystym dotykaniu się. To co jest w Biblii to dla kościoła niejednokrotnie drugorzędna sprawa.
No dobrze to co dopiero się dzieje na takich portalach jak https://cichodajki24.pl/category/stare-cichodajki/ (wiek +21) czy https://cichodajki24.pl/category/mlode-cichodajki/ (wiek +21) gdzie mężczyźni wchodzą i umawiają się z kobietami . Uważam że seks jest normalną czynnością życiową i nic nie powinno być bronione.
Ja też tego nie neguję, zobaczcie sobie na sex ogłoszenia https://www.boonga.pl czy to źle, że ludzie szukają kogoś do spełniania się i swoich fantazji ? To chyba lepsze jakby mieli szukać czegoś na siłę, wbrew czyjejś woli? A tak to można się umawiać na sex randki i po prostu zaspokajać swoje potrzeby, bo takie mamy?
Uważam, że seks to normalna sprawa. Teraz co raz więcej osób korzysta z seks portali internetowych takich jak https://goracemamuski.pl/