0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Iga Kucharska / OKO.pressIga Kucharska / OKO....
  • Pod rządami PiS znacznie zwiększyła się populacja inceli. Rząd wzmacniał tradycyjny podział ról płciowych. Wśród mężczyzn firmował zachowania „troglodyckie”, przemocowe.
  • Coraz częściej zgłaszają się do mnie osoby, które od wielu miesięcy nie spotkały się z nikim nowym w realu, bo pornografia interaktywna skutecznie zaspokajała ich potrzeby erotyczne.
  • Przed rządami PiS-u panowała tendencja do akceptacji różnorodności. Za tej władzy mogłeś być jedynie grubo ciosanym Polakiem. Do mojego instytutu przychodziły osoby z zaburzeniami lękowymi, bo nie wpisywały się w rozrysowaną przez partię ramkę.

– o tym, co w męskiej seksualności zmieniła pandemia i rządy PiS, dlaczego „męskie szatnie” powinny zastąpić „męskie kręgi” i jak obalić penisocentryzm, z seksuologiem Andrzejem Gryżewskim rozmawia Jakub Wojtaszczyk.

Męski narcyzm czasów PiS

Jakub Wojtaszczyk, OKO.press: W 2017 roku Ministerstwo Zdrowia wypuściło spot z kopulującymi królikami, za pomocą którego promowało prokreację i uczyło, jak wygląda seks. Czy gdybyśmy mieli rzetelną edukację seksualną, takie spoty byłyby w ogóle potrzebne?

Andrzej Gryżewski*: Zdecydowanie tak, bo w szkole, nawet otwartej na edukację seksualną, wiele kwestii nie zostałoby poruszonych. Mówię tutaj o „nowościach”, o których rozmawiamy w „Nowych wyzwaniach”, czyli m.in. chemseksie, a więc o uprawianiu seksu po narkotykach lub dopalaczach czy o uzależnieniu od pornografii. W szkole ewentualnie powiedzieliby o granicach. Nie powiedzieliby, co zrobić, kiedy zostaną one przekroczone.

Jak rządy konserwatywnej władzy odcisnęły się na męskości, seksie i podejściu do kobiet?

Na początku podkreślę, iż jestem zupełnie apolityczny. Zajmuję się ponadpartyjną praktyką seksuologiczno-psychoterapeutyczną. Natomiast mam wrażenie, że pod rządami konserwatywnej partii znacznie zwiększyła się populacja inceli. Rząd wzmacniał tradycyjny podział ról płciowych. Wśród mężczyzn firmował zachowania „troglodyckie”, przemocowe. Mogli być przaśno-śmieszni, wulgarni… Nie bez przyczyny posłowie PiS odcięli dotację na Niebieską Linię. Kobiety straciły systemowy backup i wsparcie prawne. To też zachęciło sprawców do jeszcze większej przemocy.

Przez długi czas, bo aż 8 lat, biały heteroseksualny mężczyzna mógł się funkcjonować w rzeczywistości, w której traktowany był jak bóg, nawet jeśli był prosty, jak budowa cepa.

Masowe protesty kobiet musiały być dla nich szokiem…

Wielu moich pacjentów przyjęło narrację PiS na temat protestujących kobiet. Mówili, że są chore, że niszczą ład społeczny, promują „nazi-feminizm”, że są „nieatrakcyjnymi, niedoruchanymi buntowniczkami” albo „lesbijkami”. To dosłowne cytaty niektórych z tych mężczyzn.

Jak takie myślenie manifestuje się w sytuacjach łóżkowych?

Występuje w roli poddańczej – kobieta musi być do garów i do robienia loda. Ma obsługiwać mężczyznę. Niezależnie, czy ma nastrój czy nie, jej obowiązkiem jest być na zawołanie gotową do seksu.

Mam wrażenie, że za rządów PiS u mężczyzn zwiększył się narcyzm w relacjach damsko-męskich. Z drugiej strony faceci masowo poszli w pornografię, jak gdyby w kontrze do kobiet, które zaczęły skupiać się na sobie i swojej seksualności; zaczęły słuchać podcastów o tej tematyce, czytać książki, brać udział w kobiecych kręgach, by wzmacniać poczucie własnej wartości. W związku z tym w seksie zaczęły upominać się o dłuższą grę wstępną, uważność. Skupiały się na swoich orgazmach, wreszcie – zaczęły odmawiać zbliżenia, kiedy nie miały ochoty.

Mężczyzna zdumiony emancypacyjnym zachowaniem partnerki mówi: „Chrzanię to! Nie będę spełniał jej oczekiwań”. Wybiera pornografię, bo może decydować, jaki film włączyć i co na nim zobaczy.

Feminiści i incele

Do pornografii jeszcze wrócę. Zostańmy przy typach mężczyzn. Widzisz podział na konserwatywnych facetów i „oświeconych” feministów?

W gabinecie spotykam dwa typy mężczyzn. Pierwszych, a jest ich dość sporo, nazywam „waginosceptykami”. To incele, konserwatyści, prawicowcy, ale też faceci niepewni swojej roli, którzy czują, że męskość jest zagrożona. Charakteryzuje ich nie tylko światopogląd, ale też duży lęk w stosunku do kobiet. Kiedy te mówią o swoich prawach i potrzebach, faceci mają wrażenie, że ktoś zabiera im przestrzeń. Przestają czuć się komfortowo.

Drugi typ mężczyzn nie boi się oczekiwań kobiet i ich walki o prawa. To feminiści, którzy w relacji romantycznej negocjują swoje potrzeby, gdy coś jest dla nich niekomfortowe.

Co tak tę pierwszą grupę przeraża w kobietach?

Po kilku godzinach rozmowy z konserwatywnymi facetami mam wrażenie, że słucham opowieści science fiction. Boją się, iż kobieta ich pochłonie, zawłaszczy, zdominuje i upodli. Będzie nimi sterować, aż wreszcie – wykastruje. Mój pacjent ostatnio powiedział: „Nie bez kozery mamy przysłowie: »Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle « . Kobiety to diabły wcielone!”.

Wszystkie? A ich babki, matki, siostry, partnerki?

Na początku mężczyźni często mówią, że te „złe” to kobiety obce, a „dobre” to te znajome. Natomiast, gdy nakręcą się swoimi lękami, czyli po dwóch, trzech godzinach rozmowy, zaczynają wymieniać negatywne cechy zaobserwowane u najbliższych. Słyszę: „Moja babka nie była wcale takim aniołkiem. Wystarczy, że dziadek chciał iść na ryby, albo z kumplami napić się piwa, a ona kazała mu siedzieć w domu. Obóz pracy, mówię panu”, albo: „Moja partnerka zawsze daje mi skarpety na urodziny. W ogóle nie zwraca uwagi na moje potrzeby. Ona wie, jak mnie perfekcyjnie upokorzyć!”.

Czy w takich wypadkach seks może być chęcią rewanżu?

Może wychodzić z pozycji władzy. Dobrze obrazuje to podejście do seksu oralnego. Statystycznie kobiety odbierają go jako upokorzenie [według danych agencji badawczej TNS Polska 70 proc. kobiet nie lubi seksu oralnego – red.]. Ostatnio mój pacjent z żoną położyli się do łóżka. Patrzyli sobie w oczy, przytulali się i całowali. Po krótkiej romantycznej chwili mężczyzna powiedział: „Do miecza, suko!”. Te słowa od razu zwalają z nóg, prawda? Takie teksty pochodzą z relacji BDSM-owiej, pojawiają się za obopólną zgodą. Bez odpowiedniego kontekstu są przemocowe.

Sytuacja wygląda inaczej, kiedy mamy związek oparty na zaangażowaniu, czułości, miłości, a mężczyzna zgłosi partnerce, że seks oralny to jego marzenie. Kobieta prędzej będzie do tego seksu skora. Dla niej też będzie on podniecający. To krok w stronę mężczyzny.

Kiedy mężczyzna może wejść w przemocowe buty z pierwszego przykładu?

Teksty tego typu mogą pojawić się, kiedy facet czuje, że jego pozycja jest zagrożona. Na przykład partnerka została pochwalona w pracy, dostała podwyżkę albo awans i do tego będzie zarabiać więcej niż partner. Wtedy on chce pokazać jej miejsce w szeregu i ją zdewaluować.

Przeczytaj także:

Jak facet z facetem

W związkach hetero seks oralny jest szarą strefą, podczas gdy w relacjach gejowskich to często akt oczywisty. Czy nasze podejście do seksualności zależy od orientacji?

Wszystko zależy od jednostki. W gabinecie spotkałem się z parami homoseksualnymi, w których jedna z osób wykorzystywała seks jako próbę upokorzenia drugiej. Na pewno jednak tym, co odróżnia gejów od mężczyzn hetero, jest częstsza umiejętność wymiany emocji. Pary nieheteronormatywne otwarcie ze sobą rozmawiają, mają większą świadomość stref erogennych, a tym samym samego seksu. Wielu gejów, przez stres mniejszościowy i homofobię w społeczeństwie, ma za sobą terapię. Dzięki niej łatwiej jest im komunikować emocje.

Z drugiej jednak strony panuje wśród nich większa tolerancja anonimowości, czyli spotkań z aplikacji na jednorazowy seks. Nie ma też dbałości o zabezpieczenie, jak w heteroseksualnych relacjach.

Natomiast ciekawą grupę mężczyzn stanowią populacja MSM-ów…

czyli mężczyzn współżyjących z innymi mężczyznami, którzy uważają, że są w 100 procentach hetero.

Dokładnie. Oglądają gejowską pornografię. Sypiają z mężczyznami, a sporadycznie z żoną lub partnerką. Fantazjują o seksie z innymi facetami. Natomiast, pytani o orientację, odpowiadają: „hetero!”. MSM-ów szerzej opisaliśmy z Pilarskim w książce „Jak facet z facetem”.

Kieruje nimi zinternalizowana homofobia?

Mam wrażenie, że grupa MSM rozszerzyła się za rządów PiS-u. Gdybyśmy mieli rządy nie tak jawnie homofobiczne, tylko akceptujące i tolerancyjne, mniej osób trzymałoby się kurczowo heteroseksualnej etykiety. Nie byłoby im potrzebne alibi. Rozwarstwienie pomiędzy deklaratywnym życiem emocjonalno-erotycznym, a jego faktyczną formą w gabinecie, nie raziłoby w oczy.

W „Sztuce obsługi penisa” mówicie, że faceci są w mentalnej „męskiej szatni”. Co się w niej dzieje?

„Męska szatnia” to wirtualne, spersonalizowane gremium w mózgu mężczyzny narzucające stereotypy, według którego dana osoba ma żyć. Innymi słowy, kiedy facetowi umarł ojciec, przeżywa żałobę i chciałby popłakać, by zidentyfikować się ze stratą. Ale w głowie słyszy: „Pokaż, że jesteś niezłomny! Twardy! Przecież to baby płaczą!”. W „męskiej szatni” podąża po wąsko wytyczonej ścieżce. Jeśli wyjdzie poza nią, będzie „niemęski”, „kobiecy”, „homoniewiadomo”, „niedojrzały”.

Co te gremium „mówi” w czasie seksu?

Na przykład kiedy partnerka zaczyna spontanicznie stymulować mężczyznę w okolicy jąder i odbytu, on będzie odsuwał jej rękę, mimo że sprawia mu to przyjemność. Zbuntuje się: „Przestań, nie jestem gejem!”. Ten dotyk go obraża. Jednocześnie kobieta widzi, że stymulacja sprawia mu przyjemność. Nic dziwnego – blisko prostaty znajduje się męski punkt G. Facet wbrew sobie nie użyje dildo czy korka analnego, bo ma poczucie, iż jest to mało męskie. Tymczasem strefy erogenne są bardzo demokratyczne i są niezależne od orientacji.

Głosy w czasie seksu też dopingują mężczyznę, który zaczyna odgrywać sceny z oglądanej pornografii. Widzi, że kobieta się krzywi z bólu i dyskomfortu, ale on i tak ją ostro pieprzy. Ma poczucie, że tak stosunek powinien wyglądać, a partnerka tego wymaga.

Czy nie jest to gwałt?

To jest właśnie samogwałt, czyli gwałt na sobie, innymi słowy usilna próba doskoczenia do nieosiągalnej poprzeczki, żywcem wyjętej z pornografii.

Pułapki penisocentryzmu

Postulujesz uważność, by w seksie w 60 proc. skupić się na sobie, a w 40 proc. na osobie partnerskiej. Brzmi egoistycznie!

Bycie zdrowym egoistą nie oznacza, że olewamy przyjemności partnera/partnerki. Powinniśmy umieć to wypośrodkować. Wśród osób, które przychodzą do mojego gabinetu dominują dwie skrajności. Z jednej strony są mężczyźni o skłonnościach do egoizmu narcystycznego, czyli najważniejsze są jego potrzeby i wyobrażenia. Z drugiej są altruiści seksualni – kompletnie nieistotne są ich własne potrzeby, tylko zaspokojenie drugiej osoby.

W obu przypadkach ktoś będzie czuł się nieważny. Zrównoważenie tych proporcji wymaga wzięcia odpowiedzialność za swoją przyjemność. Aby to zrobić, należy być świadomym swoich potrzeb i pragnień, zasygnalizować je i – znowu – negocjować z drugą osobą. Liczenie na to, że partner i partnerka się ich domyśli, to myślenie życzeniowe i ślepa uliczka w relacji.

Posługujesz się terminem „penisocentryzm”, który oznacza traktowanie penisa jako słońca, wokół którego krążą seksualne doznania. Jak ten patriarchalny model przekłada się na seks?

Mężczyzna będzie mieć poczucie walidacji zewnętrznej. Według niego kobieta w seksie nie rozlicza go za uważność, czułość, zaangażowanie i wzbudzanie pożądania, tylko za centymetry. Im większy penis, tym większe ma prawo do dominacji w łóżku, tym jest bardziej męski. Utrzymanie pełnej erekcji przez kilkanaście minut jest musem, bo zbliża ich do tego, co widzieli w pornografii. Tymczasem większość facetów ma erekcję falującą, w granicach 40-80 proc. sztywności członka, która jest, według nich, jednoznaczna z byciem niemęskim.

Czy zdarza się, że kobiety hołdują „penisocentryzmowi”?

Jasne, bo zostaliśmy wychowani w patriarchalnej kulturze. Nawet jeśli mężczyzna będzie bardziej świadomy potrzeb seksualnych i powie, że chciałby dłuższej gry wstępnej, pocałunków, pieszczot, czy seksu oralnego, partnerka może chcieć specjalnie te potrzeby skracać i dążyć do penetracji. Zrobi tak przez „penisocentryczne” wyobrażenia, która każą jej myśleć, że przecież facetowi chodzi tylko „o jedno”. Nawet kiedy usłyszy: „Chcę zrobić ci minetkę”, „Zrobię ci palcówkę” – będzie odbierać to jako stymulację z litości. Przecież faceci chcą tylko o „zakisić ogóra” i „zdobyć bazę”.

Skracanie gry wstępnej może skutkować zaburzeniami erekcji. Facetowi trudno będzie do seksu startować nagle, bez kontekstu.

Penisocentryczne” zafiksowanie prowadzi do nadużywania tabletek na potencję opartych na sildenafilu, które w aptekach dostępne są bez recepty. Leżą tuż przy kasach, jak APAP…

Opowiem ci anegdotę. Kiedy farmaceutka z pobliskiej apteki na warszawskim Żoliborzu dowiedziała się, że jestem seksuologiem, zwierzyła mi się, iż największy dochód przynoszą właśnie tabletki na potencję. Kupują je mężczyźni po 20. i 30. roku życia, którzy są zadbani, wysportowani, dobrze ubrani. Traktują tabletki wiagropodobne jako talizman. Mają je w kieszeni na imprezie. Gdy kogoś poznają, mogą zapobiegawczo jedną wziąć, by stanąć na wysokości zadania. Idą na skróty, opierając się na wyobrażeniach tego, jak męska seksualność powinna wyglądać.

Jednocześnie nie dbają o swój poziom podniecenia. Przecież do uzyskania erekcji potrzeba stymulacji, czy to dłonią czy ustami. Coraz częściej jednak mężczyźni chcą, by ich penis sterczał już po ściągnięciu spodni. Ba, wielu marzy o tym, że siedząc na randce w restauracji, erekcja powinna wypełniać im spodnie.

Tymczasem tak, jak asekuracyjnie nie bierzemy antybiotyku na grypę, tak nie powinniśmy łykać tabletek opartych na sildenafilu.

Mogą prowadzić m.in. do problemów kardiologicznych, zawałów serca. To nie tik-taki! Każdy lek trzeba skonsultować z lekarzem.

Seks czasów pandemii

Libido pobudzają też narkotyki, MDM-y, kokaina, ale też popularne dopalacze. Czym jest chemseks?

To aktywność seksualna pod wpływem środków psychoaktywnych. Narkotyki obniżają poziom negatywnych emocji – lęku, wstydu, smutku czy złości; regulują uczucia i podbijają doświadczenia erotyczne.

Popularność chemseksu zdecydowanie wzrosła w czasie pandemii. Lockdown skutecznie ograniczył randki z Grindra i Tindera. Zaczęto więc korzystać z internetowych form kontaktów erotycznych – kamerek, pornografii.

Samotna masturbacja z czasem jednak przestawała stymulować. Chemseks pozwalał zabłysnąć samemu przed sobą. To kompletna nowość w seksuologii. Do tej pory brano chemseks, by w relacji dostać poklask i uznanie. W okresie pandemii ludzie byli też odcięci od wielu rozrywek, a tym samym pojawiły się braki dopaminowe. Masturbacja pod wpływem narkotyków pomogła je zrównoważyć.

Narkotyki mają to do siebie, że uzależniają. Bez nich trudno uzyskać podobne doznania. Dlatego po pandemii sporo osób zaczęła eksperymentować z chemseksem i umawiać się na niego. W aplikacjach randkowych i erotycznych często można znaleźć ogłoszenia typu: „Spotkam się na mefie” [mefedron – red.].

W pandemii, o czym już wspomniałeś, wzrosło zainteresowanie pornografią. Nie są to już tylko filmy czy zdjęcia, ale pornografia interaktywna.

W czasie pandemii okazało się, że filmiki na Pornhubie niewystarczająco wyrównują nam braki dopaminowe. Osoby często próbowały zwiększać poziom ekscytacji właśnie przez pornografię interaktywną. W praktyce wyglądało to tak, że wysyłali do kogoś z OnlyFans maila z wymagającym scenariuszem nagrania i robili przelew. Instruowali seksworkera/kę, by np. masturbowali się w określonej scenerii, używali specyficznych gadżetów erotycznych, nosili klipsy na sutkach czy ciężarki przy jądrach.

Coraz częściej zgłaszają się do mnie osoby, które od wielu miesięcy nie spotkały się z nikim nowym w realu, bo pornografia interaktywna skutecznie zaspokajała ich potrzeby erotyczne. Boją się iść na randkę, bo zatraciły kompetencje interpersonalne. Nie wiedzą, o czym miałyby w ogóle rozmawiać, a co dopiero jak budować relacje.

Ale czy OnlyFans nie jest pornografią z „ludzką twarzą”, pozostającą w kontrze do aktorów i aktorek z filmów?

Mam zupełnie inne odczucie. Na OnlyFans spotykamy się z podmiotowym traktowaniem. Jeśli nie zapłacisz za kolejne minuty, pracownik seksualny nie będzie tobą zainteresowany. Ostatnio mój pacjent zadzwonił do seksworkera, który świadczył usługi erotyczne na kamerkach. Nie chciał się masturbować, tylko dowiedzieć, ile kosztują konkretne aktywności seksualne. Po minucie rozmowy pracownik stracił cierpliwość. Zaczął go poniżać, mówiąc: „Nie stać cię na pokaz u mnie?”, „Po co mi dupę zawracasz?”.

Nie robisz przelewu, nie masz prawa głosu.

Czy kobiety sięgają po pornografię z innych powodów niż mężczyźni?

Zauważyłem, że przed pandemią wiele kobiet wybierało filmy erotyczne z realistyczną fabułą o spójnym scenariuszu. Na przykład w supermarkecie bohaterce rozsypały się cytryny, mężczyzna zaczął je zbierać; chwilę porozmawiali, a później uprawiali seks w samochodzie.

Obecnie coraz więcej moich pacjentek przyjmuje męski punkt widzenia. Oglądając, skupiają się na penetracji, poszukują ujęć wręcz ginekologicznych. Zwracają uwagę też na filmy, w których podkreślana jest wielkość penisów. To z kolei koduje się głowie i przekłada na życie.

Na terapii zapewnialiśmy mężczyzn, że nie liczy się różdżka, tylko czarodziej. Dziś coraz częściej jest odwrotnie…

Męska samotność

To, co wybija z książki to męska samotność. Masz też takie wyraźnie?

Tak! To poczucie osamotnienia wynika z przyczyn fundamentalnych. Wszystko zależy od tego, co wynieśliśmy z domu. Jeśli rodzice dbali o zdrowie, to facet prawdopodobnie szybciej uda się do specjalisty z zaburzeniami erekcji. Podobnie z emocjami – jeżeli matka z ojcem mówili o nich, syn prędzej się nimi podzieli.

Natomiast jeżeli w domu ojciec mówił, że sam ze wszystkim sobie poradzi, to raczej skazał dziecko na samotność. Jeżeli nie mogło płakać, pokazać słabości – dorosły facet będzie próbował poradzić sobie sam z zaburzeniami nastroju, depresją, stanami lękowych. Zakodował sobie w głowie, że ludzie, też ci najbliżsi, nie są zainteresowani wsparciem, wysłuchaniem. Nie może prosić o pomoc, bo to wstyd. Tym samym broni dostępu do swojego świata wewnętrznego. Nie dzieli się swoimi emocjami, lękami czy obawami.

Gdy rozmawiam z facetami na terapii, mam wrażenie, że właśnie są sami, nie tylko podczas chemseksu, na kamerkach, w tej „męskiej szatni”, ale też w związkach.

Jak z takimi osobami pracujesz?

Sprawdzam, jaki obraz męskości był pielęgnowany w domu rodzinnych. Często osobowość mężczyzny wykracza poza wąskie ramy norm społecznych, do których próbowano go dogiąć. Wtedy rozmawiamy, że może ojciec nie mówił o życiu wewnętrznym, nie pokazywał „miękkiego brzucha”, ale on, czyli mój pacjent, ma swoje życie do przeżycia i jest za nie odpowiedzialny. Jeśli nie otworzy się przez bliską osobą, w jego życiu nic się nie zmieni. A to nie wróży niczego dobrego. Przecież znalazł się u mnie nie bez powodu.

Męskie kręgi zamiast męskiej szatni

Czy masz wrażenie, że pewna część społeczeństwa daje odpór konserwatywnym wartościom?

Bardziej – że nastąpiła większa polaryzacja, którą też spowodowały rządy PiS-u. Jesteś z nami lub przeciwko nam, niezależnie od kategorii. Wydaje mi się, że wcześniej ludzie żyli bardziej po swojemu. Byłeś katolikiem? Super. Liberałem? Okej. Wspomniani przeze mnie mężczyźni z grupy MSM nie trzymaliby się tak kurczowo heteryckiej łatki. Może pojawiłaby się refleksja, że są biseksualni?

Przecież PiS nie wymyślił homofobii…

Ale PiS nie znosi odcieni szarości. Masz się opowiedzieć po jednej stronie i wtedy dostajesz łatkę – „swój” lub „wróg”. Proste. Mam wrażenie, że przed rządami PiS-u panowała tendencja do akceptacji różnorodności. Za tej władzy mogłeś być jedynie grubo ciosanym Polakiem. Do mojego instytutu przychodziły osoby z zaburzeniami lękowymi, bo nie wpisywały się w rozrysowaną przez partię ramkę. Nie dziwię się ich emocjom. Nikt nie marzy, aby zostać wykluczonym społecznie.

Piszesz, że praca nad zmianą „penisocentrycznego” myślenia mężczyzn może potrwać jeszcze z 50 lat. Nie jest to optymistyczna perspektywa… Jak pracować, by zmniejszać szkody?

Bardzo polecam męskie kręgi i bieszczadzkie watahy, które organizują Jacek Masłowski czy Wojciech Eichelberger. W takich grupach faceci od innych facetów dostają akceptację. Bez względu na to, kim jesteś, nadal jesteś człowiekiem. Możesz być sobą. To bardzo ważne doświadczenie.

Warto też takie kręgi spróbować „przenieść” na teren bardziej prywatny. Otworzyć się przed swoimi kumplami, znajomymi i przyjaciółmi. Nie stracisz, a zyskać możesz wiele. Natomiast najpierw zbudujmy sobie taką grupę, która zaakceptuje nas takimi, jakimi naprawdę jesteśmy.

Czyli zamiast „męskich szatni” męskie kręgi?

Tak, bo przecież „męska szatnia” to wyimaginowany twór pełen, najczęściej krzywdzących, stereotypów.

*Andrzej Gryżewski – psycholog, seksuolog, psychoterapeuta poznawczo-behawioralny (CBT), certyfikowany edukator seksualny oraz terapeuta schematów. Założyciel Instytutu Psychoterapii i Seksuologii „Arte Vita”. Autor bestsellerowych książek, m. in. „Sztuka obsługi penisa”, „Niekochalni. Lęk przed bliskością” oraz „Sztuka obsługi waginy”. Prowadził liczne wykłady z seksuologii i psychologii na SWPS, na UW i na WUM. Podcast „Dialogi waginy i penisa”, w którym jest ekspertem, został dwukrotnie nominowany do nagrody głównej Bestsellerów Empiku w 2022 oraz w 2023 roku. Andrzej Gryżewski jest współautorem podcastu „Męskość w przebudowie”, w którym głęboko analizuje życie wewnętrzne mężczyzn.

„NIEDZIELA CIĘ ZASKOCZY” to cykl OKO.press na najspokojniejszy dzień tygodnia. Chcemy zaoferować naszym Czytelniczkom i Czytelnikom „pożywienie dla myśli” – analizy, wywiady, reportaże i multimedia, które pokazują znane tematy z innej strony, wytrącają nasze myślenie z utartych ścieżek, niepokoją, zaskakują właśnie.

;
Na zdjęciu Jakub Wojtaszczyk
Jakub Wojtaszczyk

pisarz i dziennikarz. Autor „Cudownego przegięcia. Reportażu o polskim dragu” (Wydawnictwo Znak). Współpracuje z m.in. Vogue.pl, magazynem „Replika”, portalem Kultura u Podstaw.

Komentarze