Serbowie od dawna są niezadowoleni. Nie żyło im się dobrze, a teraz przestali czuć się bezpiecznie. Trwa piąty miesiąc protestów, a ich siła nie słabnie. Symbolem oporu są czerwone odciski dłoni, które symbolizują krew na rękach rządzących
Zapalnikiem protestów było zawalenie się dachu dworca kolejowego w Nowym Sadzie 1 listopada 2024. Sam dworzec został niewiele wcześniej oddany do użytku po remoncie. W katastrofie zginęło 16 osób. Ostatnia ofiara – osiemnastoletni Vukašin Crnčević – zmarł w piątek 21 marca, po ponad czterech miesiącach walki o życie.
Właśnie te mętne tłumaczenia doprowadziły do największych w historii Serbii protestów.
Serbowie od bardzo dawna są niezadowoleni. Nie żyło im się dobrze, a teraz przestali czuć się bezpiecznie. Katastrofa w Nowym Sadzie i późniejsze działania rządu przelały czarę goryczy. Protestujący nie mają wątpliwości, że ta tragedia jest dziełem skorumpowanego rządu i prezydenta, który celowo przeciągał śledztwo, by chronić prawdziwych winowajców. Interes polityczny okazał się ważniejszy od bezpieczeństwa ludzi. Serbowie mają też świadomość, że ofiarami tej katastrofy mogli być oni sami lub ich bliscy czy przyjaciele.
Pokazowa konferencja prasowa prezydenta Aleksandra Vučicia zorganizowana blisko miesiąc po tragedii rozwścieczyła studentów, którzy zebrali się przed pałacem prezydenckim. Protesty narastały i zgromadziły ludzi z różnych środowisk – w tym nauczycieli, rolników czy członków opozycji.
„Od lat mamy nieuczciwe wybory, władza znajduje się w rękach jednego człowieka. Nie ma znaczenia, jaką pełni funkcję i jakie ma obowiązki. Protestuję, bo uważam, że to mój obywatelski obowiązek. Jeśli myślisz, że coś jest nie tak, to musisz to jakoś wyrazić. Jeśli milczysz, to się na to zgadzasz”.
Fala demonstracji rozlała się na kilkaset miast i jest nazywana największym ruchem studenckim w Europie od 1968 roku.
Studenci blokują uniwersytety, organizują blokady dróg i mostów oraz przemarsze przez Serbię. Ma być to symboliczny gest odbicia po kolei każdej miejscowości i oddania jej Serbom. Rządowe próby stłumienia protestów nie powiodły się, pomimo oskarżania studentów między innymi o bycie chorwackim agentami, którzy chcą zdestabilizować sytuację w kraju.
W całej Serbii objętych blokadą jest ponad 60 wydziałów uniwersyteckich, nie działa też wiele szkół podstawowych i średnich.
W sobotę 15 marca w Belgradzie odbyły się największe w historii Serbii antyrządowe protesty. Od rana z różnych części miasta mieszkańcy wyruszali w przemarszach w stronę centrum, gdzie o godz. 16.00 rozpoczął się protest organizowany przez studentów. Główna część protestów miała miejsce na placu Slavija, gdzie odbyły się przemówienia i koncerty.
Organizacja Arhiv javnih skupowa podaje, że w proteście w Belgradzie brało udział od 275 do 325 tysięcy osób. Niektóre źródła mówią o 500 tys. a nawet o milionie osób. Natomiast według danych policji w protestach uczestniczyło 107 tys. osób.
Mówimy o państwie, które ma mniej niż 7 milionów obywateli.
Protesty wspierali rolnicy na traktorach, motocykliści i grupa serbskich weteranów, którzy obiecali chronić protestujących pod budynkiem parlamentu.
Rząd próbował różnymi metodami uniemożliwić protestującym dotarcie do stolicy. Dzień przed protestem ogłoszono strajk na lotnisku Nikola Tesla, nie kursowały pociągi w całej Serbii, odwołano większość linii autobusowych do Belgradu, a w sobotę rano przestała funkcjonować komunikacja miejska w całym mieście.
Dalsza część tekstu pod fotoreportażem
Dla uczczenia śmierci 16 osób, które zginęły w katastrofie w Nowym Sadzie, w trakcie każdego protestu odbywa się 16 minut ciszy. Podczas największego dotychczas protestu 15 marca w Belgradzie zostały one nagle przerwane. Osoby podające się za prorządowych studentów żądających otwarcia uniwersytetów zaczęły rzucać butelki i kamienie, a organizatorzy protestu zakończyli protest i poprosili studenckie służby porządkowe o zdjęcie kamizelek i powrót do budynków uniwersyteckich.
Kilkanaście sekund po ogłoszeniu końca zgromadzenia, tłum ogarnęła panika i ludzie zaczęli uciekać ze środka ulicy Kralja Milana w stronę najbliższych budynków. Na nagraniach opublikowanych w mediach społecznościowych widać, jak protestujący jednocześnie zaczynają uciekać bez widocznej przyczyny. Osoby będące bliżej Placu Slavija, gdzie odbywały się główne wydarzenia protestów, relacjonowały, że usłyszały nagle dźwięk przypominający zbliżającą się kolumnę opancerzonych pojazdów.
Uczestnicy i niezależni obserwatorzy podejrzewają, że użyto przeciwko protestującym broni dźwiękowej LRAD, która jest zabroniona w większości państw na świecie.
Po tym incydencie wiele osób wróciło do domów, a część zgłosiła się do szpitali ze strachu przed możliwymi skutkami użycia broni sonicznej.
“Bardziej to poczułam, niż usłyszałam. Bardzo przerażające uczucie, jakby coś zbliżało się za moimi plecami i bardzo mną to wstrząsnęło i nadal nie czuję się dobrze.
Nie mogę uwierzyć, że zrobili to, kiedy oddawaliśmy cześć zmarłym, kiedy najmniej się spodziewaliśmy, że coś się wydarzy” – napisała jedna z uczestniczek protestu na portalu Reddit.
Ponadto miały również miejsce inne, pomniejsze incydenty. Rzucano w tłum petardami, co doprowadzało do krótkotrwałych wybuchów paniki i interwencji policji oraz dochodziło do potyczek słownych z policją. Pomimo tych wydarzeń protest przebiegł generalnie spokojnie. Po zakończeniu protestu studenci zorganizowali sprzątanie centrum miasta, gdzie odbyły się główne wydarzenia. Studenci zapowiadają, że to nie był ostatni protest, że walka wciąż trwa.
W dzień protestu prezydent Aleksandar Vučić zdecydowanie zaprzeczył, by Serbia dysponowała bronią soniczną. W kolejnych dniach minister spraw wewnętrznych Ivica Dačić przyznał jednak, że serbska policja ma jedno urządzenie LRAD: ("jest ona w pudełkach w magazynie, mówienie, że jej nie mamy, nie było ścisłe”) oraz zaprosił media do obejrzenia go na samochodzie terenowym.
Tymczasem w mediach społecznościowych pojawiły się materiały z ćwiczeń policji, nagranych kilka dni przed protestami. Widać na nich testy broni dźwiękowej. Minister spraw wewnętrznych przyznał więc, że policja posiada więcej urządzeń, „ale z całą pewnością nie były użyte”. Natomiast na zdjęciu z dnia protestu przed budynkiem Parlamentu, widać samochód terenowy, z zamontowanym na dachu urządzeniem, które łudząco przypomina urządzenie LRAD.
Początkowo władza próbowała zastraszyć protestujących, zatrzymywała przypadkowe osoby, dochodziło do pobić na komisariatach, grożono ludziom zwolnieniami z pracy, udostępniano w mediach publicznych dane protestujących. Próbowano wmówić opinii publicznej, że protesty organizowane są przez zagraniczne służby, np. przez chorwackich agentów.
Zachęcano także kierowców do przebijania się przez blokady ulic, w efekcie czego rannych zostało kilka osób.
Doszło także do ataków na studentów przez osoby, które później zidentyfikowano jako powiązane z partią rządzącą. Wszystkie te działania, zamiast do pacyfikacji, doprowadziły do eskalacji nastrojów.
Po trzech miesiącach od katastrofy, 28 stycznia 2025 roku prezydent zdymisjonował premiera, zapowiedział rekonstrukcję rządu i możliwość przeprowadzenia przedterminowych wyborów. Nie uspokoiło to jednak protestujących. Było już zdecydowanie za późno. Serbowie uważają również, że przedterminowe wybory potwierdziłyby prawdopodobnie dominację polityczną prezydenta, który kontroluje instytucje państwowe i media, oraz dysponuje sporymi środkami finansowymi.
Protesty nie mają przywódców. Są całkowicie pozbawione hierarchii i mają charakter zdecentralizowany. Wszystkie decyzje podejmowane są w pełni demokratyczny sposób na spotkaniach plenarnych (tzw. plenum), gdzie każdy może się wypowiedzieć i brać udział w dyskusjach, kończących się głosowaniem i kolektywnym podjęciem decyzji co do kolejnych działań. Ugrupowania studenckie nie są powiązane z żadną partią polityczną. Ludzie stracili wiarę w opozycję i wzięli działania w swoje ręce.
Brak powiązań politycznych ułatwia protestującym mobilizację narodu, ale utrudnia zarazem transformację tej energii protestów w siłę polityczną, która mogłaby przejąć władzę.
Obecnie mówi się o dodaniu kolejnego postulatu – przeprowadzenie śledztwa na temat wykorzystania broni sonicznej przeciwko protestującym oraz odmowy przyjmowania w noc protestów pacjentów z objawami skutków użycia broni LRAD.
Studenci podkreślają, że do dziś żaden z postulatów nie został spełniony.
Badania z grudnia wykazały, że 61% populacji popiera protesty. Ludzie mówią, że mają dość życia w kraju przeżartym przez korupcję. Obwiniają za to prezydenta, który był ministrem w rządzie Miloševicia, a obecnie jest liderem Serbskiej Partii Postępowej i rządzi krajem od 8 lat. W 2014 roku został premierem, a w 2017 r. został wybrany na prezydenta Serbii. Zbudował władzę, która stawała się coraz bardziej autorytarna. Zwiększył presję na opozycję i rozprawił się z wieloma mediami, co pozwoliło mu uruchomić szeroko zakrojoną propagandę i kampanie dezinformacyjne.
Jak mówi student Nikola, “w naszym państwie powinien zmienić się system. Instytucje powinny wykonywać swoją pracę zgodnie z prawem i konstytucją, a nie kierowane groźbami i naciskami. Oznacza to również, że władza powinna znajdować się w rękach obywateli, a nie jednostek”.
To nie pierwszy raz, kiedy Serbowie protestują i kiedy w ten sposób zmieniają swoją rzeczywistość polityczną. Na kartach historii zapisały się protesty nazywane “Rewolucją 5 października” lub “Rewolucją buldożerów”, które doprowadziły do obalenia rządów Slobodana Miloševicia.
24 września 2000 r. odbyły się wybory, w których Milošević poniósł porażkę. Nie przyjął tego do wiadomości i nie oddał władzy, co doprowadziło do rozpoczęcia protestów i strajku generalnego w całej Serbii..
Do Belgradu z całego kraju zjechały kolumny samochodów, autobusów i ciężarówek wiozących opozycjonistów oraz buldożery na platformach, które w razie potrzeby miały przełamywać blokady policji – stąd nazwa “Rewolucja buldożerowa”. Policja jednak, wbrew rozkazom, nie powstrzymywała protestujących, którzy z okrzykami Już po nim! oraz Serbia powstała! wdarli się do parlamentu. W budynku znaleźli tysiące sfałszowanych kart wyborczych z zaznaczonym głosem na Miloševicia. Następnego dnia Milošević uznał wygraną Vojislava Koštunicy.
“Protesty zakończą się, gdy zostaną spełnione postulaty. Nie jesteśmy zmęczeni i wytrwamy do końca. Podczas naszych protestów upadł rząd premiera Miloša Vučevicia. Jesteśmy gotowi na wszystko, aby osiągnąć nasz cel” – mówi Nikola.
Serbowie są świadomi, że bez nowego lidera politycznego nie są w stanie wyjść z impasu. Nie wierzą, że mogą mieć wartościową opozycję, która może poprowadzić. Nie chcą przedterminowych wyborów, bo nie wierzą w ich legalność. Uważają, że zostałyby z pewnością sfałszowane i nic by się nie zmieniło. Serbowie nie wiedzą jeszcze, jak zmienią swoją przyszłość, ale wiedzą, że nie ma powrotu do tego, jak żyli przez ostatnie lata.
Absolwentka filologii serbskiej i stosunków międzynarodowych, prowadzi instagramowe konto o Bałkanach www.instagram.com/asiabalkanska.
Absolwentka filologii serbskiej i stosunków międzynarodowych, prowadzi instagramowe konto o Bałkanach www.instagram.com/asiabalkanska.
Komentarze