0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracje wykonała Weronika Syrkowska / OKO.pressIlustracje wykonała ...

W tym roku Sherlock Holmes kończy 170 lat. Tak przynajmniej wynika z rachub literaturoznawców i szerlokistów (jak nazywa się entuzjastów wielkiego detektywa). Zwrócili oni uwagę, że w opowiadaniu „Jego ostatni ukłon”, rozgrywającym się w roku 1914, mowa jest o Holmesie jako sześćdziesięciolatku. To wskazuje, że musiał przyjść na świat w roku 1854.

Holmesofile wykoncypowali, że urodził się 6 stycznia, nie ma jednak żadnych poważnych podstaw do uznania akurat tej daty. Równie dobrze można świętować okrągłą rocznicę w tradycyjny Sherlock Holmes Day, czyli 22 maja. To dzień urodzin Arthura Conan Doyle'a, twórcy tego literackiego bohatera, towarzyszącego nam od czasów wiktoriańskich – a dokładnie od roku 1887, gdy pojawiła się powieść „Studium w szkarłacie”.

Okładka brytyjskiego czasopisma Beeton’s Christmas Annual z 27 grudnia 1887 z powieścią "Studium w szkarłacie". Autor zdjęcia David Henry Friston. Domena publiczna.

Na kanon przygód Sherlocka Holmesa składa się 56 opowiadań i 4 powieści autorstwa Arthura Conan Doyle'a. Akcja większości z nich rozgrywa się na Wyspach Brytyjskich, aczkolwiek sporadycznie wielki detektyw zapuszczał się także w inne rejony. Nie wspominając o czarnych charakterach, którzy pochodzili z całego świata, i ich ofiarach.

Czy Polska i Polacy pojawiają się w tym uniwersum?

Przeczytaj także:

Polacy z opery

Na pierwszy rzut oka tropy są bardzo mizerne. Oto w opowiadaniu „Traktat morski” z uznaniem wymienia się jakiegoś detektywa z Gdańska. Miasto wspomniane jest jednak jako „Danzig, położony w Prusach Zachodnich”. Sam detektyw zaś określony zostaje jako Niemiec, a skoro nazywa się Fritz von Waldbaum, to raczej można zarzucić poszukiwania jego polskich korzeni.

Bardziej obiecujący trop pojawia się w zakończeniu słynnej powieści „Pies Baskervillów”. Namiętny meloman Sherlock zaprasza w nim swojego nieodłącznego współtowarzysza dr. Watsona na operę Giacomo Meyerbeera „Hugenoci”, opowiadającą o okolicznościach krwawej Nocy św. Bartłomieja.

Okładka I wydania książki "Pies Baskervillów". Autor Sidney Paget. Domena publiczna

Pyta przy tym doktora, „czy słyszał już Reszków”. Mowa o słynnych śpiewakach operowych, braciach Janie i Edwardzie Reszke, urodzonych w Warszawie. Występowali w londyńskiej inscenizacji „Hugenotów”, a także na innych wielkich scenach Europy i Ameryki. Czasem towarzyszyła im jeszcze siostra Józefina.

U szczytu sławy porzuciła jednak scenę i w 1884 roku wyszła za barona Leopolda Juliana Kronenberga – milionera, bankiera, prezesa Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej, mecenasa nauki, kultury i patriotycznych przedsięwzięć. Od czasu zamążpójścia już tylko parokrotnie wystąpiła na deskach opery – w Warszawie, do której wróciła na stałe.

„Skandal w Bohemii”

Kto wie, czy przykład Józefiny nie zainspirował Arthura Conan Doyle’a przy pisaniu opowiadania „Skandal w Bohemii”. Holmes, niczym rasowy mizoginista powątpiewający w umiejętność racjonalnego myślenia u płci pięknej, staje w nim naprzeciw kobiety, która nie tylko nie ustępowała mu intelektem, ale jeszcze go przechytrzyła.

Sherlock wręcz się nią zauroczył. Nazywała się Irene Adler, rozkochała w sobie wpływowego wielbiciela („wielkiego księcia Cassel-Felstein i króla Bohemii” von Ormsteina), a sławę przyniosły jej występy „jako primadonny w Operze Cesarskiej w Warszawie”. Nic podobnego w rzeczywistości nie istniało. Jeśli już, to obecny Teatr Wielki, funkcjonujący wówczas pod nazwą Warszawskie Teatry Rządowe.

Niestety, Irene Adler nie została przedstawiona w opowiadaniu jako Polka, lecz Amerykanka rodem z New Jersey. Nawet jeśli nie miała w sobie czegoś z Józefiny Reszke, to istniała jeszcze inna kobieta, bliska sercom Polaków, która mogła stać się inspiracją dla Arthura Conan Doyle'a.

W historii jej życia mieszały się Polska i Ameryka, wielkie sceny w Warszawie, Londynie i innych metropoliach. Piękna i utalentowana, miała fanów na całym świecie, a twórca postaci Holmesa musiał ją znać. Specjalizowała się w rolach dramatycznych i tragicznych; wystąpiła w inscenizacjach wielu dzieł Szekspira, także komediowych.

A może Modrzejewska?

To aktorka Helena Modrzejewska, znana w USA także pod skróconym nazwiskiem Modjeska. W środowisku sherlockistów tę myśl zaszczepiły Joanna Polatynska i Catharina Polatynska artykułem „A Few Words about Theatres in Warsaw or Where Sang Irene Adler” w roku 2000.

Adler oznacza po niemiecku orła. Czy to powinna być dla nas dodatkowa wskazówka? Cóż w polskich tropach w uniwersum Sherlocka Holmesa jest jeszcze inny orzeł.

Pokłosie Napoleona

Bardzo niewiele wiadomo o rodzinie wielkiego detektywa (oczywiście poza bratem Mycroftem). W opowiadaniu „Grecki tłumacz” Sherlock wspomina, że jego babka była „siostrą francuskiego artysty Verneta”.

Postacią, którą miał na myśli, był zapewne Émile Jean-Horace Vernet (1789–1863). Ten znany swego czasu twórca miał bogate związki z Polską. Będąc kierownikiem Akademii Francuskiej w Rzymie, uczył wielu polskich artystów, w tym Januarego Suchodolskiego i Józefa Brodowskiego.

Był przyjacielem Juliusza Kossaka i został ojcem chrzestnym jego syna Wojciecha (a właściwie Wojciecha Horacego Kossaka, bo otrzymał drugie imię po Francuzie). Sporo obrazów Verneta można zobaczyć w polskich instytucjach.

Także ich tematy bliskie są Polakom: „Śmierć księcia Józefa Poniatowskiego”, „Bitwa pod Somosierrą”, a zwłaszcza „Polski Prometeusz albo Alegoria pokonanej Polski”. Ten obraz, powstały po klęsce powstania listopadowego, przedstawia carskiego orła siedzącego na zakrwawionym powstańcu. Dziś wisi w Bibliotece Polskiej w Paryżu.

Obraz Polski Prometeusz. Autor Horace Vernet. Domena publiczna

Legenda napoleońska jest tak obecna na obrazach Verneta, ponieważ był on zapalonym bonapartystą.

Trzeba w tym momencie wspomnieć o opowiadaniu „Sześć popiersi cesarza”. Holmes rozwiązuje w nim zagadkę kradzieży pozornie mało wartościowych wizerunków Napoleona.

Okazuje się, że w jednym z popiersi ukryty jest cenny skarb, „czarna perła Borgiów”. W opowiadaniu błyskotka ta skradziona została „księciu Colonna”. Anglosascy szerlokiści wyszukali, że w owym czasie było takich dwóch: Fabrizio Colonna Avella oraz Prospero Colonna di Paliano.

Nie zwrócili uwagi na postać dość oczywistą dla Polaków. Księciem był od 1866 roku także Aleksander Colonna-Walewski, nieślubny syn Napoleona Bonaparte i Marii Walewskiej, kuzyn cesarza Napoleona III, minister spraw zagranicznych Francji podczas wojny krymskiej.

Czyż jego ród nie pasuje bardziej do opowiadania o popiersiach Bonapartego?

Zaproszenie do Teresina

Sherlock Holmes nigdy nie dojechał do Polski. Nie przybył nad Wisłę, by rozwiązać jakąś zagadkę kryminalną, chociaż bywał w znacznie odleglejszych miejscach: w Tybecie, w Persji, odwiedził nawet Mekkę.

Co najwyżej twórcy wyprodukowanego w koprodukcji polsko-brytyjskiej serialu „Sherlock Holmes i doktor Watson” (1979–1980) skorzystali z polskich plenerów. Londyn udawało m.in. warszawskie Stare Miasto, na ekranie pojawił się także Nieborów.

Tak się składa, że niecałe 30 kilometrów od Nieborowa leży Teresin. Jak wskazuje Peter Costello w książce „The Real World of Sherlock Holmes: The True Crimes Investigated by Arthur Conan Doyle”, w 1913 roku twórcy postaci wielkiego detektywa zaproponowano, by przyjechał do tej miejscowości i pomógł rozwiązać zagadkę kryminalną, która zszokowała opinię publiczną w ówczesnej Kongresówce.

Pisarz miał za sobą podobne przedsięwzięcia. Jego prywatne śledztwo doprowadziło np. do uwolnienia George’a Edalji’ego – błędnie oskarżonego brytyjskiego prawnika (z pochodzenia Parsa, co było nie bez znaczenia dla uprzedzeń, które wobec niego żywiono). Opisał to Julian Barnes w znakomitej powieści „Artur & George”.

Wsparł też Oscara Slatera (w rzeczywistości noszącego nazwisko Leschziner i pochodzącego z żydowskiej rodziny z Opola), który wprawdzie notorycznie łamał prawo, jednak prawdopodobnie nie popełnił zarzucanego mu morderstwa bogatej starej wdowy z Glasgow.

List z Warszawy

Broszurę w obronie Slatera-Leschzinera opublikował Arthur Conan Doyle w roku 1912. Rok później twórca postaci Holmesa otrzymał list z Warszawy następującej treści:

„Szanowny Panie, Od wielu lat należę do stałych i wdzięcznych Pana czytelników, dlatego pozwalam sobie pisać te słowa, choć jestem człowiekiem zupełnie Panu obcym i cudzoziemcem. Otóż wkrótce dojdzie w Warszawie do procesu o morderstwo, zapowiadającego się jako jeden z najbardziej sensacyjnych w historii.

Zamordowany książę Lubecki i domniemany morderca – jego przyjaciel pan de Bisping – są dobrze znani w warszawskiej socjecie. Bisping zapewnia, że jest niewinny, a wszyscy, którzy go znają, uznają za niemożliwe, by zdolny był do popełnienia takiego przestępstwa.

Jednak do chwili obecnej obciąża go wiele okoliczności, a żaden inny morderca czy podejrzany nie został znaleziony. Właśnie w sprawie rozwiązania tej tajemnicy pozwalam sobie pisać do Pana. Czy zechciałby Pan przyjechać do Warszawy i ofiarować swoją cenną pomoc i porady prawnikowi pana de Bispinga? Być może jestem w błędzie, sądząc, że podejmuje się Pan takich śledztw.

Gdyby jednak był Pan gotów pomóc rozwikłać tę zagadkę, to za jaką opłatą, wliczając w to koszty podróży i zakwaterowania? Jeszcze nie sugerowałem rodzinie Bispinga jakiegokolwiek Pańskiego wsparcia, ale w przypadku Pańskiej zgody, mogę od razu do nich napisać.

Pana nazwisko i dzieła są tak dobrze znane w Rosji i Polsce, że pewien jestem, iż Pańska pomoc spotka się z największym uznaniem. Przepraszam, że pozwoliłem sobie zająć Pana czas, ale jestem jednym z Pana wielkich wielbicieli,

Felix de Halpert".

Nadawca listu był osobą poważną, pochodził z rodziny bankierów. Arthur Conan Doyle nie musiałby zatem martwić się o wydatki. Sama sprawa była zaś wielce intrygująca.

Kto zamordował księcia?

Książę Władysław Drucki-Lubecki, wnuk dawnego ministra skarbu Kongresówki, zginął od kul w parku swojego niedawno nabytego majątku. Pierwszy pocisk ugodził go koło kręgosłupa, a drugi przeszedł obok ucha i „wysadził oko”, jak napisał lekarz po sekcji zwłok. Ciało nosiło też ślady wcześniejszego pobicia.

Książę zginął prawdopodobnie podczas próby ucieczki. Podejrzany ordynat Jan Bisping von Gallen, żonaty z hrabiną Zamoyską, wdową po jednym z Radziwiłłów, był znajomym i partnerem biznesowym ofiary. Pojawiły się podejrzenia, że obaj panowie pokłócili się o pieniądze.

Pisarz nie dał się jednak skusić i nie przybył do Kongresówki. Nie znał tej części Europy, a zdaniem Petera Costello mógł się obawiać, że sprawa ma wydźwięk polityczny i są w nią zaangażowane służby carskie.

O udziale Rosjan był przekonany Michał Radziwiłł, pasierb Bispinga. „Lubecki został zabity przez rosyjskich agentów, ponieważ z baronem de Bispingiem nabył posiadłości wokół fortu Grodno, gdzie planowano wznieść wielkie fortyfikacje i chciano pozbyć się obu partnerów, mających szczegółową wiedzę o prowadzonych pracach”, twierdził.

Procesy ciągnęły się przez lata. W pierwszej instancji Bispinga uznano winnym zabójstwa w uniesieniu i sfałszowania podpisów księcia na sześciu wekslach na poważną sumę. Jednak wkrótce zwolniono go z więzienia ze względu na zły stanu zdrowia, po czym wybuchła I wojna światowa ze wszystkimi jej konsekwencjami dla ziem polskich. Sąd apelacyjny zajął się sprawą dopiero w wolnej Polsce i po kilku latach procesu uniewinnił Bispinga w roku 1928.

„Księga przypadków Sherlocka Holmesa”

Arthur Conan Doyle rok wcześniej wydał ostatni zbiór swoich opowiadań detektywistycznych: „Księgę przypadków Sherlocka Holmesa”. Zmarł w roku 1930. Wielki detektyw nie umarł nigdy. Pałeczkę po zmarłym autorze przejęli inni. Może ktoś kiedyś sprowadzi Holmesa do Teresina w roku 1913, by rozwiązał sprawę, której wystraszył się jego ojciec?

Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.

;
Wyłączną odpowiedzialność za wszelkie treści wspierane przez Europejski Fundusz Mediów i Informacji (European Media and Information Fund, EMIF) ponoszą autorzy/autorki i nie muszą one odzwierciedlać stanowiska EMIF i partnerów funduszu, Fundacji Calouste Gulbenkian i Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego (European University Institute).
Na zdjęciu Adam Węgłowski
Adam Węgłowski

Dziennikarz i autor książek. Był redaktorem naczelnym magazynu „Focus Historia”, zajmował się m.in. historycznymi śledztwami. Publikował artykuły m.in. w „Przekroju”, „Ciekawostkach historycznych” i „Tygodniku Powszechnym”. Autor kryminałów retro, powieści z dreszczykiem i książek popularyzujących historię.

Komentarze