0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Adam Stepien / Agencja GazetaAdam Stepien / Agenc...

12 lipca 2017 PiS nagle wpisał ustawy sądowe w porządek obrad Sejmu. I natychmiast je przegłosował. To był koszmar, patrzyliśmy po sobie w redakcji, a oni głosowali. Co jakiś czas ktoś wołał - przegłosowali! Nie nadążaliśmy z pisaniem o tym, co się dzieje.

W świątecznym czasie przejścia 2017/2018 pozwalamy sobie w OKO.press na teksty bardziej osobiste. Po relacji naszego redakcyjnego "ekoterrorysty" Roberta Jurszo (o roku spędzonym z ministrem Szyszką), opowieści Daniela Flisa, o tym, jak w grudniu 2016 roku został dziennikarzem prawnym i tekście Kamila Fejfera, ełczanina, o zajściach w Ełku, Magda Chrzczonowicz opisuje komisję sejmową 19 lipca 2017 prowadzoną pewną ręką przez Stanisława Piotrowicza. Poruszająca relacja bezradnego świadka.

Budzisz się rano, a w nocy ktoś coś pozmieniał w kraju.

Tego dnia dwóch najbardziej doświadczonych redaktorów, w tym naczelny, wyjechało na urlopy. Zostałyśmy z Agatą Szczęśniak same na posterunku, w okrojonym składzie i z najgorętszym tematem od początku OKA.

Sam na sam z upadającą niezależnością sądów.

Od pierwszych protestów do domu wpadałam tylko na kilka godzin, żeby zmienić ubranie i przespać się chwilę. Z A. Ambroziak siedzieliśmy całymi dniami w Sejmie lub na protestach. Z Sejmu baliśmy się wychodzić w ciągu dnia - w każdej chwili Piotrowicz mógł zwołać komisję, ciągle zmieniał godziny.

Przeczytaj także:

Tak też było 19 lipca. Komisja zaczęła się wieczorem i nie wiadomo było nawet, czy ustawa o SN będzie procedowana. Tego samego dnia komisja rozpatrywała inne projekty i nie można było przewidzieć, jak zagra Piotrowicz.

Ok. 21.00, gdy już chcieliśmy wracać do domu zdecydowano, że SN będzie jednak procedowany. Usiedliśmy na sali obrad. Siedziałam obok Ewy Stankiewicz, reporterki TV Republika. Cały czas myślałam, że tak różnimy się poglądami, a ciągle się do siebie uśmiechamy i na zmianę ładujemy swoje komputery - w sali było bardzo mało gniazdek, trzeba się było nimi dzielić.

W końcu zaniosłam komputer do gniazdka w innej części sali. Operator, który był z Ewą Stankiewicz, widział, że się martwię, że w ferworze walki na sali ktoś mi go podepcze. Co jakiś czas dawał mi znaki, że wszystko OK.

Na sali nie było miło. Nigdy wcześniej nie byłam tak blisko tak dramatycznych wydarzeń. W ogóle OKO.press to moja pierwsza dziennikarska praca, poprzednio działałam w organizacjach pozarządowych - w Centrum Edukacji Obywatelskiej, Humanity in Action Polska, PAH. Uczyłam się demokracji w oddolnej praktyce, po angielsku mówi się grass root democracy - u samych korzeni. Tutaj zobaczyłam, jak to powstaje od samej góry.

Redakcyjny kolega A. Ambroziak, na którego mówimy Ambro, stał bliżej stołu Piotrowicza i transmitował obrady. Co chwila w różnych częściach sali wybuchały małe kłótnie i wtedy wszyscy dziennikarze rzucali się w tamtą stronę. Np. Ewa Stankiewicz chciała coś nagrać i chciała podejść bliżej stołu. Drogę zastępował jej poseł Budka i zasłaniał jej kamerę swoim tabletem. Ona ręce z kamerą w górę, on też. Ona ręce w dół, Budka też. I taka zabawa przez kilka minut, jak dzieci.

Nagle pojawił się poseł Suski. Nie wiadomo dlaczego tematem dyskusji przy jednym ze stołów stało się to, czy Suski wspiera organizacje, które "leczą homoseksualizm". Przekonywał o tym poseł z PSL Jakub Stefaniak. Nie wiem, dlaczego ten temat wypłynął właśnie wtedy. Po prostu wszyscy spierali się o wszystko, nerwy puszczały. Nam też.

Te obrady były niesamowicie emocjonujące. Byłam pełna podziwu dla opozycji, inaczej niż przez cały rok. Obrady rozpoczęły się od mnóstwa wniosków, m.in. o odroczenie rozpatrywania projektu. Zgłoszono chyba 800 poprawek. Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz wygłosiła dłuższe przemówienie o tym, dlaczego sposób procedowania projektu jest niezgodny z zasadami. Zorientowałam się, że próbują, głównie Gasiuk-Pihowicz i poseł PO Arkadiusz Myrcha, zablokować te obrady, uniemożliwić przepchnięcie projektu, nie tyle formalnie, co przedłużając, zgłaszając poprawki i milion wniosków formalnych. To była zresztą jedyna szansa. Walczyli jak lwy.

Wszedł Ryszard Petru, spoza składu komisji. Nastąpiła słynna potem przepychanka i walka o mikrofon z Markiem Suskim.

Popatrzyłam na Ambro, który kręcił to wszystko i płakał przy tym. Bo to w gruncie rzeczy było nie do zniesienia - to łamanie zasad i ten brak poszanowania dla procedur, dla opozycji, dla prawa. Dla nas.

Odebrałam sms od Bianki Mikołajewskiej, wicenaczelnej OKO.press: „Widzę was w TVN24, powiedz Ambro, żeby przestał żuć gumę, bo to widać w całej Polsce”. Strasznie mnie to rozbawiło.

Na polityków napierali z tyłu dziennikarze z kamerami i aparatami. W pewnym momencie kłótnie przy stole prezydialnym zrobiły się tak zażarte, że straż marszałkowska poprosiła media o opuszczenie sali.

Zaczęli nas wypraszać, ale opozycja zaczęła skandować „wolne media, wolne media” i pozwolili nam wrócić. Co opozycja przyjęła odśpiewaniem Mazurka Dąbrowskiego.

I wtedy nastąpiła ta niesamowita scena - posłowie PiS też wstają, śpiewają hymn i jednocześnie naciskają przyciski, głosują przeciw Konstytucji. I przegłosowali, jak wiadomo. Ten sam hymn.

Po wszystkim, ok. 2.00 w nocy wyszliśmy z Sejmu, Ambro słaniał się na nogach. Usiedliśmy na chodniku pod Sejmem. Zadzwoniłam do naczelnego i mówię „Piotrek, nie dam rady tego napisać, ledwo żyję”. Naczelny: "Pisz ile możesz".

Siedzieliśmy więc na tym chodniku i próbowaliśmy spisać to, co się działo, ale żeby było informacyjnie, bez emocji. Gapiliśmy się na te namioty KOD przed Sejmem i ludzi snujących się między nimi, i próbowaliśmy sklecić coś sensownego. Mówiliśmy urywanymi zdaniami, mozolnie: on powiedział to i wtedy ona zrobiła tamto, i wtedy te poprawki...

A miałam tylko ochotę krzyczeć, że to jakiś k... skandal był i że się nie zgadzam na takie obrady. Ale tego w tekście nie było. Dopiero teraz to piszę.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze