0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plSlawomir Kaminski / ...

Na zdjęciu: protest posłów Lewicy przeciwko powołaniu na druga kadencję prezesa Narodowego Banku Polskiego Adama Glapińskiego.

Kto jest odpowiedzialny za to, że cukier w ciągu roku podrożał o 110 proc., pieczywo i zagraniczne wycieczki o 30 proc., a opał aż o 157 proc.? To tylko kilka przykładów z najnowszego opracowania GUS za sierpień. Wszyscy mierzymy się ze skutkami wzrostu ceny — kryzys kosztów życia to główny temat codziennych rozmów w Polsce. Dlatego we wrześniowym sondażu OKO.press zapytaliśmy o winnych wzrostu cen.

Zaznaczmy od razu: lista odpowiedzi, które daliśmy do wyboru, jest dalece niepełna. To bardziej obraz tego, jak media i politycy opowiadają o inflacji. Więcej o złożonych przyczynach wzrostu cen piszemy dalej w tekście.

Jasne jest, że odpowiedź na to pytanie może mieć konsekwencje polityczne – w przyszłym roku czekają nas bardzo ważne wybory parlamentarne.

Wina Morawieckiego i Glapińskiego

Tak rozkładają się odpowiedzi, gdy można było wybrać różne odpowiedzi:

Wygląda to nieco inaczej, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko pierwszą odpowiedź:

To oznacza, że prawie połowa badanych najsilniej winą za dzisiejszą inflację obarcza rząd i Narodowy Bank Polski. A chociaż NBP jest teoretycznie niezależną instytucją, to wizerunkowo prezes Adam Glapiński (przez długie lata bliski współpracownik Jarosława Kaczyńskiego) jest sklejony z rządzącymi. A jego przewinienia idą na konto partii rządzącej.

Tylko wyborcy PiS wybierają Putina

Nie będzie niespodzianką, że jedynie wyborcy PiS nie uznają rządzących za głównych winowajców rosnących cen. W elektoracie PiS pierwsza odpowiedź (Polityka Rosji, w tym wojna w Ukrainie) zbiera 50 proc. odpowiedzi. Zwolennicy rządzących chętniej o wywołanie wysokiej inflacji w pierwszej kolejności obwiniają nierządzącą od 7 lat Platformę Obywatelską (15 proc. wskazań) niż obecny rząd (10 proc.).

Jeszcze ciekawiej robi się, gdy spojrzymy na odpowiedzi, gdy można było wybrać ich kilka. Wynik obarczający obecnych rządzących jest praktycznie ten sam (11 proc.).

Może to oznaczać, że w swoim elektoracie PiS ma grupę silnie niezadowolonych z obecnej sytuacji, którzy wciąż stoją przy PiS, ale za obecną sytuację gospodarczą obwiniają właśnie politykę tej partii. Byłaby to więc grupa osób, które potencjalnie mogą się od PiS odwrócić, albo przynajmniej stracić motywację, do wzięcia udziału w wyborach.

Wciąż jednak dużo więcej wyborców PiS widzi winowajców dzisiejszej inflacji w Platformie Obywatelskiej i rządach Donalda Tuska i Ewy Kopacz. Gdy można było wybrać więcej niż jedną odpowiedź, na PO wskazało więcej niż jedna trzecia (36 proc.) z badanych zwolenników PiS.

Przeczytaj także:

A skąd rzeczywiście wzięła się inflacja?

A jakie są rzeczywiste przyczyny inflacji? To wbrew pozorom nie jest łatwe pytanie. Ostatnio tak wysokie globalne wzrosty obserwowaliśmy ponad cztery dekady temu, a wówczas światowa gospodarka była zupełnie inna.

Bez wątpienia ważnym czynnikiem była pandemia COVID-19 i programy pomocowe dla miejsc pracy, które wymagały wpompowania do gospodarek miliardów złotych, euro, dolarów i innych walut. Pandemia spowodowała również przestoje w kluczowych fabrykach i portach przeładunkowych, a przez to braki w wielu istotnych branżach, na przykład w elektronice. Braki spowodowały wyższe ceny wielu produktów.

Mamy też w Europie szantaż energetyczny Putina i wymuszone, przyspieszone odejście od rosyjskiej energii. No i na koniec mamy banki centralne, które od dawna nie musiały reagować w ten sposób, więc siłą rzeczy popełniają błędy. Rzadko kiedy w III RP prezes banku centralnego nie skupiał na sobie tyle uwagi, co dziś Adam Glapiński. A prezes niestety na każdym kroku udowadnia, że nie jest osobą, która potrafi tą uwagą odpowiednio zarządzać. Przez to polityka komunikacyjna NBP – ważny element polityki banku centralnego – jest powszechnie oceniana jako katastrofalna. To wszystko tworzy nam krajobraz inflacyjny w 2022 roku. Ale który czynnik jest najistotniejszy?

Inflacja bazowa

Pewną wskazówkę daje nam inflacja bazowa.

Przypomnijmy w skrócie – to miara po odliczeniu wzrostów cen żywności i energii, które są najbardziej podatne na wahania sezonowe. Inflacja bazowa powinna nam mówić o tym, z jak trwałym zjawiskiem mamy do czynienia. Dzisiejsza inflacja jest jednak nieco inna niż zjawiska inflacyjne, jakie znamy z ostatnich dekad. Ceny energii wpływają silnie na czynniki spoza inflacji bazowej – usługi czy ceny wielu produktów konsumpcyjnych. Szantaż energetyczny Putina sprawia, że problemy z cenami energii trwają już długo i szybko się nie skończą

W sierpniu inflacja bazowa zbliżyła się już do 10 proc., osiągając 9,8 proc., wobec 9,3 proc. z lipca. A to spory wzrost.

Pomimo zastrzeżeń, nie jest to dziś bezużyteczna miara.

„Jeśli dojdzie do ustabilizowania/spadku poziomu cen surowców energetycznych (co będzie ciągnęło inflację w dół), zostaniemy z podwyższoną inflacją bazową, bo ona jest znacznie bardziej inercyjna i coraz bardziej będzie odzwierciedlać koszty inne niż energia (przede wszystkim płace)” – mówił nam Mateusz Urban, ekonomista z firmy analitycznej Oxford Economics.

Jeden ekonomista powie tak, drugi powie nie

Dr Wojciech Paczos z Cardiff University mówi nam, że obecnie wśród ekonomistów rysują się cztery odpowiedzi o główny charakter obecnej inflacji:

  • Inflacja podażowa – wzrost cen spowodowany wzrostem kosztów produkcji;
  • Inflacja popytowa – wzrost cen spowodowany wzrostem popytu, np. przez zwiększenie ilości pieniądza na rynku (tarcze antykryzysowe);
  • Przechodząca z popytowej w podażową;
  • Przechodząca z podażowej w popytową.

Innymi słowy, co najważniejsze dla nas w tym tekście: wskazanie jednego, głównego winowajcy dzisiejszych wzrostów cen jest trudne i ekonomiści nie mają na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi — być może taka odpowiedź nie istnieje.

"Putinflacja" nie chwyciła

Większość odbiorców mediów i jednocześnie konsumentów nie jest oczywiście ekonomistami. Niemniej inflacja to temat dominujący nasze rozmowy, a z naszego badania wynika jasno, że opinia publiczna ma sprecyzowane zdanie na temat winowajców. Tutaj Morawiecki z Glapińskim wyprzedzają Putina. I to dla rządu fatalna wiadomość. Bo inflacja nie wyhamuje, a jak widać komunikacja ze strony NBP, rządu czy rządowej tuby w postaci TVP nie pomaga przekonać Polaków, że to przede wszystkim wina Putina. Świadczy o tym chociażby to, że powtarzane często przez PiS wiosną hasło „Putinflacja” ostatnio zniknęło z przestrzeni publicznej, być może sprawdzono, że jest ono nieskuteczne.

W sondażu IPSOS dla OKO.press zapytaliśmy też: „Czy zgadza się Pan/Pani z opiniami, że Polskę czeka w najbliższym czasie poważny kryzys gospodarczy, który boleśnie odczują obywatele?”

Polacy są zgodni: będzie ciężko.

Łącznie aż 79 proc. badanych sądzi, że Polskę czeka w najbliższym czasie poważny kryzys gospodarczy. Ponad połowa badanych jest tego pewna. Optymistów jest niewielu: 14 proc. raczej nie zgadza się z opinią o nadchodzącym kryzysie, jedynie 4 proc. zdecydowanie się z nią nie zgadza.

Tylko wyborcy PiS są podzieleni, ale nawet wśród nich nie ma zgodności: 48 proc. uważa, że poważnego kryzysu nie będzie, aż 46 proc. mówi, że taki kryzys nadchodzi. W elektoratach innych partii o nadchodzących kłopotach gospodarczych przekonani są prawie wszyscy.

Te wyniki potwierdzają się w najnowszym, sierpniowym badaniu nastrojów społecznych CBOS wyniki w odpowiedzi na pytanie o to, czy sytuacja gospodarcza w najbliższym roku poprawi się, czy pogorszy, są fatalne. Gorsze były tylko na początku pandemii.

Można więc wysnuć wniosek, że inflacja jest obecnie czołowym kandydatem do pokonania PiS w przyszłorocznych wyborach parlamentarnych.

Sondaż Ipsos dla OKO.press, 6-8 września 2022, metodą CATI (telefonicznie), na ogólnopolskiej reprezentatywnej próbie 1009 osób

Udostępnij:

Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze