0:000:00

0:00

Prezes Izby Cywilnej Sądu Najwyższego musi wyznaczyć nowy skład sędziowski, który rozpatrzy kasację Towarzystwa Chrystusowego - tak na niejawnym posiedzeniu zdecydował SN (dokładna data nie jest znana, wiadomo, że decyzja zapadła w ubiegłym tygodniu). O sprawie poinformowała poznańska "Gazeta Wyborcza".

We wrześniu 2019 roku SN przyjął kasację Towarzystwa Chrystusowców w sprawie milionowego odszkodowania prawomocnie przyznanego Katarzynie. Nie podziałały apele o wycofanie skargi - zakonnicy postanowili walczyć do końca, by nie zapłacić zadośćuczynienia ofierze księdza pedofila.

Sprawę miał rozpatrzyć skład sędziowski, w którym byli sędziowie wybrani przez neo-KRS, w dodatku związani z Kościołem katolickim. Sprawozdawcą miała być Joanna Misztal-Konecka, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Drugą sędzią - Beata Janiszewska, która w maju 2019 roku wydała korzystny dla jednej z parafii wyrok o zasiedzenie. Trzeci miał być Marcin Krajewski, który jednak wcześniej sam poprosił o wyłączenie ze składu sędziowskiego.

Jak tłumaczy Ewa Siedlecka w "Polityce", cały skład to sędziowie nominowani przez neo-KRS, czyli Krajową Radę Sądownictwa wybraną przez PiS i Kukiz'15. Legalność wyboru neo-KRS jest kwestionowana i była przedmiotem wyroku TSUE 19 listopada 2019 roku.

Ten właśnie argument wykorzystał we wniosku o zmianę składu sędziowskiego adwokat Katarzyny mecenas Jarosław Głuchowski.

O wyroku TSUE i wniosku o wyłączenie pisaliśmy tutaj:

Przeczytaj także:

Pod petycją aktywistki Agnieszki Ziółkowskiej o zmianę składu sędziowskiego podpisało się ponad 13 tys. osób.

"Inna szkodliwość przestępstwa"

Ksiądz z Towarzystwa Chrystusowego przetrzymywał i gwałcił Katarzynę przez kilkanaście miesięcy, gdy miała 13 lat. Nikt nie reagował, nikt nie zwracał uwagi na księdza z dzieckiem, śpiących w jednym pokoju. Ksiądz został skazany na osiem lat, potem na cztery i pół. Ostatecznie karę skrócono do czterech lat.

Jak twierdzi jeden z rozmówców Justyny Kopińskiej, sędziowie "mieli po prostu inne spojrzenie na szkodliwość przestępstwa". W 2016 roku Kopińska dotarła do księdza Romana - okazało się, że po odsiedzeniu wyroku nadal odprawiał msze i miał kontakt z dziećmi.

Od tamtej pory 25-letnia dziś Katarzyna kilkakrotnie próbowała odebrać sobie życie, kilka razy trafiła do szpitala psychiatrycznego. Diagnoza: zespół stresu pourazowego i zespół depresyjny z objawami psychotycznymi. Do końca życia Kasia będzie potrzebowała wsparcia psychologa.

Na swoim blogu na fb napisała, że w wyniku urazów fizycznych i psychicznych prawdopodobnie nie będzie mogła mieć dzieci.

Po latach Katarzyna zdecydowała się pozwać do sądu Towarzystwo Chrystusowe. W styczniu 2018 roku sąd uznał winę zakonu i zasądził milionowe odszkodowanie oraz 800 zł dożywotniej miesięcznej renty. Był to absolutny precedens:

sąd uznał winę nie tylko konkretnego księdza, ale także odpowiedzialność cywilną całego zakonu i to właśnie zakonowi kazał płacić.

Sędzia Anna Łosik uzasadniała wyrok: "Gdyby nie uczył religii, gdyby nie był księdzem, to do jego spotkania z pokrzywdzoną w ogóle nie doszłoby. Gdyby nie wykorzystał swojej funkcji księdza do zdobycia zaufania pokrzywdzonej, szkoda nie zostałaby wyrządzona".

W październiku 2018 roku wyrok utrzymał sąd apelacyjny. Więcej o tym pisaliśmy tutaj:

Gwałt, aborcja, spowiedź święta - dramat ofiary ks. Romana

„Pedofilia w Kościele. Ksiądz gwałcił 13-latkę. Nadal odprawia msze” – tak zatytułowany był reportaż Justyny Kopińskiej w „Dużym Formacie”, magazynie „Gazety Wyborczej”.

Roman B. uczył Katarzynę religii w szóstej klasie podstawówki. Poznał i wykorzystał jej sytuację rodzinną. Przekonał rodziców, żeby przenieśli ją do szkoły z internatem, a tak naprawdę to jemu powierzyli dziecko. Po raz pierwszy zgwałcił Kasię, gdy miała 12 lat.

Kilka fragmentów reportażu Justyny Kopińskiej:

Rodzina: „Tata bił mamę tak, że krew tryskała po ścianach. Mama często leżała na podłodze, zakrwawiona, w podartych ubraniach. Starałam się ich pilnować. Gdy mama chciała się powiesić, śledziłam każdy jej ruch. Czasem rodzice tak się upijali, że zapominali otworzyć mi drzwi. Musiałam spać na zewnątrz.

Pierwszy gwałt: „Któregoś dnia powiedział: »Nawet nie wiesz, jak o tym marzyłem«. »O czym, proszę księdza?« – zapytałam. »Zaraz zobaczysz, moje słoneczko«. Zasunął zasłony, mocno chwycił mnie za ręce. »Nie krzycz, bo wtedy będzie bolało bardziej« – powtarzał. Zaczął zdzierać ze mnie ubranie. To był taki strach, że nie możesz oddychać. Był silny, ważył sto kilogramów.

Krzyczałam, błagałam, by przestał. Gdy skończył, owinęłam się w koc, położyłam przy ścianie i płakałam. »Jadę. Mam mszę wieczorną w Stargardzie« – rzucił.

Kazał mi wziąć jakieś dziwne tabletki. Otworzył usta i sprawdził, czy na pewno je połknęłam. Krew spływała mi po nogach. Weszłam do wanny. Zaczęłam ją spłukiwać, ale było jej więcej i więcej. Miałam rozciętą wargę, na udach siniaki. Zaczęłam powtarzać: »Mamusiu, gdzie jesteś? Pomóż mi«. W tej chwili oddałabym wszystko, aby była przy mnie. Kilka godzin siedziałam w wodzie”.

Leki: „Przychodził, kiedy chciał. Zaczął zmuszać mnie do brania leków. Nie mówił ich nazwy. Ale działały jak psychotropy. Byłam otępiała, senna. Miałam zaburzenia równowagi. Pamiętam, że zaczął powtarzać: »Mama i tata już cię nie chcą. Oni cię nienawidzą. Nie masz w życiu nikogo oprócz mnie«”.

Próba samobójcza: „W Sylwestra przyjechał z wódką. Pozasłaniał okna. Pił i powtarzał, że to będzie mój najlepszy sylwester w życiu. Gwałcił mnie przez całą noc. Wtedy zaczęłam się ciąć”.

Reakcje kleru: „Często zabierał mnie na plebanię w Stargardzie. Jedliśmy obiad ze wszystkimi księżmi, a potem brał mnie do swojego pokoju.

Nie rozumiem, dlaczego nikt nie reagował.

Ja byłam bardzo drobną dziewczynką, wszyscy widzieli, jaka jest między nami różnica wieku, a księża się nie dziwili, że śpię u niego. Jak chciałam skoczyć z okna z ósmego piętra, to powiedział, że opętał mnie szatan. Zabrał mnie do znajomego egzorcysty w Szczecinie i nawet tam poprosił o wspólny pokój na noc”.

Aborcja: „Któregoś dnia rzucił: »Mała, przytyłaś ostatnio i wymiotujesz«. Zrobił mi test ciążowy. Krzyczał: »Nie chcę mieć bachora«.

Potem zabrał mnie do znajomej ginekolog. Zabili moje dziecko.

Długo później krwawiłam, bardzo mnie bolało. Po kilku miesiącach przestałam chodzić do szkoły, miałam lęki, myśli samobójcze”.

Spowiedź: „Kazał mi jechać ze sobą do Częstochowy. On często tam bywał, bo prowadził grupy pielgrzymkowe. Tam, w kościele, kazał mi iść do konfesjonału. »Chodź, powiesz całą prawdę i zobaczymy, jak Bóg zareaguje« – krzyknął. Opowiedziałam księdzu w konfesjonale wszystko.

A ten ksiądz zwyzywał mnie od kurew.

Powiedział, że nigdy nie dostanę rozgrzeszenia i mam się wynosić z kościoła. Pamiętam, że był taki zbulwersowany, czerwony. Wybiegłam z płaczem. Ksiądz Roman za mną. Uśmiechał się przez całą drogę powrotną”.

Udostępnij:

Magdalena Chrzczonowicz

Wicenaczelna OKO.press, redaktorka, dziennikarka. W OKO.press od początku, pisze o prawach człowieka (osoby LGBTQIA, osoby uchodźcze), prawach kobiet, Kościele katolickim i polityce. Wcześniej przez 15 lat pracowała w organizacjach poarządowych (Humanity in Action Polska, Centrum Edukacji Obywatelskiej, Amnesty International) przy projektach społecznych i badawczych, prowadziła warsztaty dla młodzieży i edukatorów/edukatorek, realizowała badania terenowe. Publikowała w Res Publice Nowej. Skończyła Instytut Stosowanych Nauk Społecznych na UW ze specjalizacją Antropologia Społeczna.

Komentarze