“Ja uważam, że obywatele mają prawo dostępu do informacji o tym, w jaki sposób działa głowa państwa, na podstawie jakich ekspertyz odbywa się to, co się dzieje w kancelarii, jakie decyzje są podejmowane przez prezydenta RP. (…) Szanowni Państwo, dostęp do informacji publicznej jest jedną ze spraw podstawowych” – mówił Andrzej Duda w maju 2015 roku, podczas debaty prezydenckiej w TVP.
Atakował w ten sposób kancelarię Bronisława Komorowskiego, ówczesnego prezydenta, za nieudostępnienie zamówionych przez nią ekspertyz w sprawie reformy Otwartych Funduszy Emerytalnych.
Po jego wygranej w wyborach okazało się jednak, że wcale nie jest lepszy od swojego poprzednika.
OKO.press pyta o umowy i zamówienia
Dzisiaj musimy zaskarżyć do sądu Kancelarię Prezydenta RP oraz Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta, ponieważ ich urzędnicy unikają udostępnienia informacji publicznej.
5 marca 2020 wysłaliśmy do obu instytucji wnioski o udostępnienie wykazów zawieranych przez nie umów cywilnoprawnych (od maja 2015 roku do dnia rozpatrzenia wniosku) oraz ich skanów. Chcieliśmy sprawdzić, komu prezydencka administracja zleca usługi i ile za nie płaci.
Następnie 16 marca poprosiliśmy KP RP o udzielenie informacji o zamówieniach złożonych na podstawie specjalnych przepisów wprowadzonych na czas epidemii. Zgodnie z nimi, do zamówień związanych z walką z koronawirusem nie trzeba stosować przepisów o zamówieniach publicznych. Miało to pozwolić urzędnikom na szybki zakup m.in. środków higieny i ochrony osobistej, zanim znikną z rynku. Poluzowanie procedur zwiększa jednak ryzyko niegospodarności i korupcji.
Mieliśmy nadzieję, że Andrzej Duda spełni obietnicę, którą złożył podczas jednego z przedwyborczych spotkań w Lubartowie jeszcze w 2015 roku. Gdy został wtedy zapytany, czy jeśli zostanie prezydentem, jego kancelaria opublikuje rejestr umów cywilnoprawnych, odpowiedział:
“Nie widzę problemu. Dla mnie to jest podstawa jeżeli chodzi o transparentność funkcjonowania urzędu, wydatków finansowych. Ja nie widzę w tym problemu”.
Okazuje się, że kancelaria Dudy nie realizuje jego deklaracji. Od dnia złożenia naszych wniosków o udostępnienie list umów minęło już odpowiednio 119 i 108 dni. Do dzisiaj nie dostaliśmy tych informacji. A nie są to jedyne zapytania, na które Kancelaria Prezydenta unika odpowiedzi.
Ukryte zarobki stratega Dudy
Nasze szczególne zainteresowanie wzbudziło Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta, nadzorowane przez szefa kancelarii. Z pozoru to instytucja, która nie ma większego związku z polityką. Zajmuje się m.in. remontami, usługami wydawniczymi, transportem, zakwaterowaniem i zaopatrzeniem. Opiekuje się także prezydenckimi nieruchomościami, w tym m.in. Zamkiem w Wiśle.
Jednak jak ujawnił “Newsweek” w 2016 roku, po wygranych przez Dudę wyborach z budżetu Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta był także opłacany jego spin doktor Piotr Agatowski. Współpracowali przy poprzednich wyborach prezydenckich. Agatowski pomagał też PiS w wyborach do europarlamentu w 2014 roku.
W grudniu 2015 COKP rozpoczęło współpracę z PA-Marketing Group, działalnością gospodarczą Agatowskiego. Umowa miała opiewać na 10 tys. zł netto miesięcznie. Dodatkowo firma wystawiła COPK dwie faktury na łącznie 34 tys. zł na przełomie 2015 i 2016 roku.
Jak pisaliśmy niedawno w OKO.press, żona Agatowskiego – Aleksandra Agatowska, od 2016 roku do 2019 na stanowiskach w spółkach Skarbu Państwa zarobiła łącznie 4 mln 941 tys. zł wynagrodzenia w gotówce i świadczeniach niepieniężnych. Średnio 109,8 tys. zł miesięcznie.
A ile zarobił w tym czasie Piotr Agatowski dzięki prezydenckiej administracji i za co dokładnie mu zapłacono?
Jakich jeszcze ekspertów zatrudnia otoczenie Andrzeja Dudy, ukrywając koszty w budżecie COKP? O to także zapytaliśmy Centrum Obsługi Kancelarii Prezydenta 5 marca 2020. Do dzisiaj nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Wszystko przez COVID-19
Zwłokę w udzielaniu odpowiedzi Kancelaria Prezydenta i jej administracja tłumaczą przede wszystkim epidemią koronawirusa. Ustawa o dostępie do informacji publicznej co do zasady na odpowiedź daje dwa tygodnie. W uzasadnionych przypadkach termin można przedłużyć do dwóch miesięcy. Kancelaria i Centrum Obsługi przedłużyły terminy o maksymalny czas, powołując się na dodatkowe obciążenia związane z epidemią. Odpowiedzi na nasze pytania o rejestry umów powinniśmy więc dostać do 5 maja, czyli jeszcze przed pierwotną datą wyborów prezydenckich.
W międzyczasie, 31 marca, parlament uchwalił jednak przepisy, które wstrzymały bieg terminów procesowych m.in. w postępowaniach administracyjnych. Gdy upominaliśmy się o odpowiedzi na nasze wnioski, Kancelaria Prezydenta i jej administracja powoływały się na te przepisy, twierdząc, że odnoszą się one także do biegu terminów na udostępnianie informacji publicznej.
Tymczasem w opinii Rzecznika Praw Obywatelskich, wstrzymanie biegu terminów procesowych nie odnosi się do ustawowego terminu na udzielenie informacji publicznej.
“Jego bieg nie powinien więc być uzależniony od stanu zagrożenia epidemicznego lub stanu epidemii ogłoszonego z powodu COVID. Oznacza to, że organy publiczne nie są obecnie zwolnione od udostępniania informacji publicznej na wniosek bez zbędnej zwłoki, nie później jednak niż w terminie 14 dni od dnia złożenia wniosku” – pisał rzecznik w wystąpieniu do ministra spraw wewnętrznych z 15 kwietnia.
Odpowiada nawet Ministerstwo Zdrowia
Poza tym dla większości instytucji, do których wnioskowaliśmy o udostępnienie informacji publicznej, zawieszenie biegu terminów procesowych nie stanowiło żadnej przeszkody. W trakcie obowiązywania najsurowszych obostrzeń związanych z epidemią otrzymywaliśmy odpowiedzi m.in. od urzędów wojewódzkich, zajętych organizowaniem sprzętu dla szpitali zakaźnych. Odpowiadały nam też ministerstwa, w tym nawet ministerstwo zdrowia, którego biuro prasowe w tym czasie miało wyjątkowo dużo pracy w związku z pandemią oraz zarzutami o nadużycia ministra Szumowskiego.
Kancelaria Prezydenta i jej administracja w porównaniu z tymi instytucjami nie może narzekać na nadmiar obowiązków.
Nie tłumaczy jej trwająca kampania prezydencka, bo zgodnie z kodeksem wyborczym kampania może być prowadzona i finansowana w ramach komitetu wyborczego.
Kancelaria urzędującego prezydenta w ogóle nie powinna się do niej mieszać.
Kancelaria opóźnia odpowiedzi
Wbrew opinii RPO, Kancelaria Prezydenta i jej Centrum Obsługi stoją na stanowisku, że wstrzymanie biegu terminów procesowych umożliwiało jej ignorowanie wniosków o udostępnienie informacji publicznej aż do ich wznowienia. Zostały zawieszone 7 kwietnia, a odwieszone dopiero 23 maja.
Jeśli przyjęlibyśmy interpretację prezydenckich urzędników, dałoby to im dodatkowe 46 dni na przygotowanie odpowiedzi. Na odpowiedzi na nasze wnioski z 5 marca czekamy już jednak 119 dni.
Nawet po odjęciu 46 dni okresu zawieszenia, daje to 73 dni oczekiwania, czyli o 13 więcej niż dopuszcza ustawa o dostępie do informacji publicznej.
Zarówno Kancelaria Prezydenta, jak i jej Centrum Obsługi twierdzą, że ze względu na zawieszenie biegu terminów wciąż mają jeszcze czas na udostępnienie informacji. Nie odpowiadają jednak na prośby o wskazanie błędu w naszych obliczeniach.
Idziemy do sądu i prokuratury
Kancelaria Prezydenta używa także wielu innych sposób na opóźnienie odpowiedzi. 8 czerwca,
trzy miesiące po złożeniu wniosku oraz po przedłużeniu go z powodu związanego z nim nakładu pracy, Kancelaria poprosiła o doprecyzowanie terminu “wykaz umów”.
Z kolei 29 czerwca, po kolejnym naszym upomnieniu, kancelaria poinformowała nas, że umowy z lat 2015-2018 zostały przekazane do Archiwum Prezydenta RP, które rządzi się odrębnymi zasadami udostępniania informacji. Ponieważ według Kancelarii wydobycie interesujących nas informacji z archiwum wiązałoby się z przetwarzaniem informacji przez skierowanych specjalnie w tym celu pracowników,
poprosiła nas o wskazanie szczególnego interesu publicznego, mającego uzasadniać ten wysiłek.
Odpowiedzieliśmy m.in., że – jak przekonywał sam Andrzej Duda – w interesie publicznym jest możliwość kontroli finansów prezydenckiej kancelarii. Prawdopodobnie nie jest to jednak koniec prawnej przepychanki. Kancelaria może się z nami po prostu nie zgodzić i odmówić udostępnienia informacji.
Kancelaria nie znalazła maila
Oryginalną wymówkę Kancelaria znalazła też dla naszego wniosku z 16 marca o zamówienia związane z walką z COVID-19. Gdy 12 kwietnia upomnieliśmy się o odpowiedź, dwa dni później
Kancelaria odpisała nam, że naszego maila po prostu nie znalazła.
Choć przesłaliśmy jego skan z widoczną datą, Kancelaria stwierdziła, że datą wpłynięcia wniosku jest dopiero 14 kwietnia, a termin odpowiedzi przedłużyła do 24 lipca. Milcząco założyła więc, że bieg terminu w tej sprawie rozpoczął się dopiero 24 maja.
W ocenie OKO.press wszystkie te zabiegi Kancelarii Prezydenta i jego Centrum Obsługi noszą znamiona umyślnego utrudniania dostępu do informacji publicznej.
Z tego powodu składamy do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie skargi na bezczynność obu organów. Poza tym zawiadamiamy Prokuraturę Okręgową w Warszawie
o naruszeniu przez ich urzędników art. 23 ustawy o dostępie do informacji publicznej: “Kto, wbrew ciążącemu na nim obowiązkowi, nie udostępnia informacji publicznej, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku”.
Watchdog pyta o rejestr lotów
Kancelaria Prezydenta unika odpowiedzi nie tylko na pytania OKO.press. Podobne problemy ma także Sieć Obywatelska Watchdog Polska, stowarzyszenie walczące o prawo do informacji publicznej.
16 stycznia 2020 roku Watchdog wnioskował do Kancelarii o informację o wszystkich oficjalnych lotach prezydenta organizowanych od 1 lipca do 31 grudnia 2019 roku. Informacja miała uwzględniać datę lotu, miejsce docelowe i cel podróży.
Watchdog chciał w ten sposób między innymi sprawdzić, jak działa ustawa o lotach najważniejszych osób w państwie z 30 sierpnia 2019. PiS uchwalił ją, a prezydent Duda podpisał w reakcji na aferę z lotami marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Jak ujawniły media, marszałek korzystał z rządowych samolotów jak z taksówki, krążąc między domem i działką a Warszawą.
Czy Andrzej Duda też uległ pokusie używania rządowego transportu do prywatnych celów? Tego przed drugą turą wyborów się nie dowiemy.
Ustawa z 30 sierpnia wprowadziła obowiązek prowadzenia przez Kancelarię Rady Prezesa Ministrów rejestru lotów o statusie HEAD, w tym wszystkich lotów prezydenckich. Rejestr nie jest jednak publikowany; wgląd do niego można uzyskać tylko na wniosek. Kancelaria Prezydenta na wniosek Watchdoga odpowiedziała jednak, że informacji o lotach nie posiada, więc musiałaby zaangażować dodatkowe środki do jej wytworzenia.
Poprosiła więc Watchdoga o wykazanie tzw. “interesu publicznego”.
“3 października 2019 roku Pan Prezydent podpisał ustawę z 30 sierpnia 2019 roku o lotach najważniejszych osób w Państwie. Ustawa przewiduje utworzenie Centralnego Rejestru Lotów o statusie HEAD. Jak się zatem wydaje, na 10 dni przed wyborami parlamentarnymi, Pan Prezydent widział interes publiczny w gromadzeniu i ujawnianiu takiej informacji” – odpisał Watchdog.
7 lat czekania na odpowiedź
Kancelaria Prezydenta nie dała się jednak przekonać i odmówiła udostępnienia informacji. Watchdog zaskarżył jej decyzję do sądu administracyjnego. Na prawomocne rozstrzygnięcie w tej sprawie i pozostałych opisanych powyżej pewnie będziemy musieli poczekać kilka lat. Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego, ujawniający wszystkie informacje, dotyczące ekspertyz w sprawie OFE, którymi kierował się prezydent Komorowski, a których nie chciała ujawnić także kancelaria za prezydentury Dudy, zapadł siedem lat po złożeniu pierwszego wniosku w 2011 roku.
Ustawa o jawności działa władzy publicznej RPP jest potrzebna. A wręcz zapis w Konstytucji. Niby mamy republikę której władze mają działać dla dobra obywateli, ale to "dobro" jakoś dziwnie musi się wykuwać w tajemnicy przed beneficjentami. Tak, jakby obywatele byli głupcami przed którymi trzeba ukrywać prawdę, dla ich dobra oczywiście. Tymczasem, by nie być przez władzę traktowani protekcjonalnie, powinniśmy mieć nie "dostęp do informacji" a samą informację. Bez proszenia się, w domenie publicznej powinny wisieć, natychmiast po wytworzeniu, wszelkie dokumenty, w szczególności dotyczące obiegu szmalu. Wszelkie natomiast TAJEMNICE (wojna, bezpieka) powinny być wymienione 1:1 tak, żeby ukrywanie szwindli "w interesie publicznym" stało się nie możliwe. Szczególnie przepływy pomiędzy prywaciarzamia a budżetem powinny być w 100% jawne, bez prawa powoływania się na tajemnicę firmy. Chcesz brać szmalec z budżetu, niestety, wystawiona przez ciebie faktura będzie jawna dla wszystkich. Cd niżej
Cd
Takie roznegliżowane rządzeni byłoby oczywiście mniej rozkoszne od rządzenia w mrokach poufności, ale by uniemożliwiało kolejnym antydemokratycznym następcom PiS (oj, będą, będą) dążenie do dyktatury w imieniu prostych ludzi pracy. Natomiast wszystkie rządy byłyby chronione przed przeróżnymi katastrofami. Wszelkie głupoty ujawniałyby się zaraz na wstępie. A tak afera reprywatyzacyjna w Warszawie cichcem rozkwitała jak nie leczony syfilis i baby Śpiewak wywlókł ją na światło dnia już w pełni rozkwitłej fazie gnijących wrzodów. Co zaszkodziło całej Polsce bo afera warszawska dostarczyła PiSowi paliwo do grillowania przeciwników i napędziła mu sporo głosów ciemnego ludu. Każda prywatyzacja powinna odbywać się w świetle reflektorów. Tak samo jak korzystanie ze służbowych kart bankowych. Gdyby cymbały z PO wiedziały, że jak tylko zapłacą taką kartą za jakieś pierpolone ośmirniczki, to by za nie zapłacili z własnej kieszeni. A tak utorowali drogę do tronu faraona temu transseksualnemu bazyliszkowi z Żoliborza który jest teraz tylko o krok od stworzenia w Polsce systemu opartego na powszechnym, ślepym posłuszeństwie w obliczu jego fochów. Bez radykalnej jawności kolejni dewianci będą się co rusz pojawiać na scenie politycznej i w końcu któremuś się uda zrealizować jego chore ambicje.
Co z tego, że istniałyby odpowiednie przepisy obligujące do publikowania odpowiednich informacji? PiS już pokazał, jak głęboko w doopie ma takie przepisy – vide publikacja wyroków przez rząd Szydło.
Szanowny Bracie!
Jeżeli rewolucjoniści prowadzeni przez starego ciotę z Żoliborza uznają, że już czas, to oczywiście zrobią co będą chcielio i żadne prawo ich nie powstrzyma. Na razie stary ciota bardzo się stara o zachowanie pozorów legalizmu i to daje opozycji jaką taką przestrzeń do utrudniania mu życia. Ale moja propozycja nie jest propozycjonowana z myślą o aktualnej opresji. Może tylko o tyle, że projekt odpowiedniej ustawy, oczywiście nie do przyjęcia dla PiS dzielców, gdyby trafił do Sejmu, byłby stworzył okazję do debaty w której niewolnicy Kaczyńskiego musieliby na użytek ciemnego ludu argumentować na rzecz tajności działań rządzących. Menuda faena. Ale bardziej mi chodzi o przyszłość. To by była właściwie zmiana paradygmatu, nie jakiś jeszcze jeden legislacyjny przyczynek. Na miarę wprowadzenia powszechnych wyborów. Już do takich wyborów ludzie przywykli i nie wyobrażają sobie innej rzeczywistości politycznej. i teraz trzeba się mocno gimnastykować co chwilę i wygrywać kolejne głosowania. Zupełnie inna niż w wypadku rządów dziedzicznych czy kooptacyjnych. Podobnie z jawnością a priori. Raz wprowadzona byłaby wielką przeszkodą dla spełnienia pokusy władzy arbitralnej. Od wszelkiego zła raz na zawsze oczywiście by nas nie uchroniła, to pewne. Ale też nie istnieje żadne polityczne panaceum. Zawsze jest ryzyko, chodzi o to, żeby je minimalizować.
Tak jest w Skandynawii. Słyszałem, że obywatele mogą nawet dowiedzieć się, ile wody mineralnej zużywa król. Kto chce może sobie robić analizy, czy król stara się żyć oszczędnie i ekologicznie (tam jest przyjęte, że nawet ludzie zamożni starają się żyć bez nadmiernego przepychu). Zresztą tam jest to rozciągnięte na zwykłych ludzi i przeciętny Szwed czy Norweg może poznać dochody sąsiada i ludzie raczej nie kierują się chorą zazdrością, tylko pilnują, żeby wszyscy uczciwie płacili wysokie podatki, z których pokrywany jest skandynawski social (państwo opiekuńcze trzeba sfinansować z podatków i skandynawskie społeczeństwo to rozumie). Nie wiem, czy w tej kwestii coś się zmieniło w związku z RODO, które jak wiadomo dość restrykcyjnie traktuje nawet informacje niefinansowe, ale ułatwiające identyfikacje tj. numer telefonu, czy e-mail. Wydaje mi nie, że jest ustalona pewna granica i taki ekshibicjonizm nie dotyczy informacji tajnych (trudno ujawniać dochody choćby informatorów policyjnych, nie mówiąc o agentach czy zakupach sprzętu, o którym nawet w transparentnej Skandynawii nie mówi nie otwarcie z oczywistych względów bezpieczeństwa). Taki system może wydawać się kontrowersyjny, ale bardzo mocno utrudnia nielegalne dorabianie się kosztem państwa i obywateli, czyli utrudnia korupcję za którą są zresztą wysokie kary czyniące ją zupełnie nieopłacalną np. dla urzędnika państwowego
nie dziwi mnie to. PIS to symulacja rzeczywistości. Zamknięta, doskonale przemyślana bańka sterowana od wewnątrz przez 2 przestępców Jarosława K. oraz Tadeusza R. Tworzą oni iluzję rzeczywistości poprzez swoje tuby propagandowe. Żaden z członków tej organizacji nie udziela swobodnych wywiadów, a jeśli tak, to powtarzają jak mantrę wcześniej wyuczone i przemyślane frazesy. Bańka rozrasta się coraz bardziej i opanowuje coraz większy teren Polski. Nikt od zewnątrz nie jest w stanie tego zatrzymać. Potrzebny jest koń trojański który zniszczy ten matriks od środka
Hmm…. znam jednego posła z PiSu. W czasie studiów był normalnym kumplem, inteligentny człowiek (trudny kierunek na polibudzie), ale po przystaniu do tej zgrai pisowskiej zmienił się nie do poznania. Ta bańka tak działa na beneficjentów, większych i mniejszych, tego układu.
Taki koń musiałby był celowo wprowadzony przez przeciwników PiSu, wewnątrz tej partii chyba się nie urodzi żaden Kukliński. 🙁
Kiedyś do tego dojdzie. Wszędzie tworzą się frakcje a PiS wybitnie sprzyja podziałom, także we własnym gronie
W naszym kraju nad Wisłą prawo konstytucyjne nie przyjęło się
Bardzo dobrze. Jedynie droga sądowa obecnie daje możliwość zahamowania coraz większego bezprawia.