Proponowane zmiany w składce zdrowotnej dla przedsiębiorców to 5 mld zł mniej w NFZ. Ale ministra zdrowia Izabela Leszczyna uważa, że to nic nie szkodzi, bo niższe daniny oznaczają więcej środków w budżecie. Sprawdzamy, czy jej twierdzenie ma jakieś podstawy
Ministra zdrowia Izabela Leszczyna i minister finansów Andrzej Domański wspólnie zaprezentowali 21 marca 2024 propozycje zmian w składce zdrowotnej przedsiębiorców. W piątek 22 marca rano Leszczyna mówiła w „Sygnałach Dnia” w radiowej Jedynce, że jest z propozycji bardzo zadowolona.
I broniła ich przed krytyką w osobliwy sposób:
„Narzekają znowu trochę wszyscy. Ci, którzy nie są przedsiębiorcami, mówią […], że przedsiębiorcy będą płacić mniej i że to niesprawiedliwe. Ale narzekają też przedsiębiorcy, którzy mówią: miał być powrót do odliczania [składki zdrowotnej] sprzed Polskiego Ładu, a nie ma” – mówiła ministra.
I tłumaczyła:
„Jeśli wszyscy trochę narzekają, to znaczy, że znaleźliśmy z ministrem Domańskim to, co wczoraj nazwałam kompromisem między ministrem zdrowia, który chce mieć jak najwięcej pieniędzy w systemie, i ministrem finansów, który rozumie, że i tym więcej też można do systemu ochrony zdrowia dołożyć”.
Im niższe daniny nakładane na przedsiębiorców, tym lepszy rozwój gospodarczy, tym większe de facto, paradoksalnie, wpływy do budżetu
Zanim przejdziemy do analizy tego twierdzenia, spójrzmy na jeszcze jeden cytat z ministry Leszczyny, który dobrze podsumowuje jej filozofię.
„Wystąpiłam razem z ministrem finansów na konferencji prasowej i oczywiście, że się podpisuję pod tym kształtem nowym składki zdrowotnej. Tak naprawdę to ja muszę tę ustawę przeprowadzić, bo składka zdrowotna jest w ustawie o świadczeniach finansowanych ze środków publicznych. […]. Ja jako minister konstytucyjny i też jako osoba z komisji finansów kiedyś i wiceminister finansów chcę najniższych obciążeń, najniższych danin publicznych, ale jednocześnie chcę najwyższej jakości usług publicznych w tym przede wszystkim ochrony zdrowia” – mówiła 27 marca ministra zdrowia w TVN24.
To wyjątkowo naiwne podejście. I typowy problem spod znaku „zjeść ciastko i mieć ciastko”. Ale w rzeczywistości tak to nie działa. Zdecydowana większość pieniędzy w Narodowym Funduszu Zdrowia pochodzi ze składek ZUS. W planie na 2023 rok NFZ miał założone 142 mld zł wydatków, z czego wpływy z ZUS to 130 mld zł. W tym roku – 153 mld z ZUS na 167 mld zł zaplanowanych wydatków.
Rząd może dotować NFZ, ale oznacza to, że musi przesunąć środki, które już przeznaczył na coś innego. Obecny pomysł rządu oznacza 5 mld zł dla NFZ mniej. Przywrócenie VAT na żywność da budżetowi około 8-9 mld zł więcej. Zamiast przekazać te środki na prorozwojowe polityki, ponad połowa będzie musiała zostać wykorzystana na ulgę w składce zdrowotnej przedsiębiorców.
„Ministra Leszczyna jest w o tyle komfortowej sytuacji, że bez względu na finansowe konsekwencje omawianych zmian budżet jej ministerstwa zostanie na podobnym poziomie, a prognozowany przez MF spadek dochodów NFZ o 5 mld zł zostanie uzupełniony z obciążenia innych grup” – mówi nam dr hab. Michał Myck, szef Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA, specjalista od finansów publicznych.
Ekspert w rozmowie z OKO.press przypomina, że Ministerstwo Nauki ogłosiło niedawno podniesienie budżetu Narodowego Centrum Nauki o 200 mln złotych.
„Planowana obniżka składek dla przedsiębiorców to każdego roku ograniczenie dochodów sektora finansów publicznych o 25-krotność tej kwoty. Patrząc w przyszłość, z perspektywy wzrostu gospodarczego w dłuższym horyzoncie, powinniśmy przede wszystkim zadbać o finansowanie nauki i edukacji”.
„Obecne propozycje dotyczące składki zdrowotnej oznaczają znaczne zmniejszenie nakładów na finansowanie służby zdrowia, co nie idzie w parze z deklaracjami o przeznaczeniu nawet 8 proc. PKB na zdrowie” – mówiła OKO.press dr Janina Petelczyc z Katedry Ubezpieczenia Społecznego Szkoły Głównej Handlowej. – „Do tej pory polityka nowego Ministerstwa Zdrowia (zwłaszcza w zakresie polityki lekowej) naprawdę napawała mnie optymizmem”.
Dr hab. Myck przekonuje, że przedsiębiorcy powinni być grupą, której najbardziej zależy na rozwoju gospodarczym.
„Może zatem poprzez wyższe składki zdrowotne powinni bezpośrednio przyłożyć się do wzrostu gospodarczego, podnosząc wydatki państwa na badania naukowe. W dłuższej perspektywie wydanie tych pięciu miliardów rocznie na naukę miałoby zdecydowanie większe przełożenie na dynamikę gospodarczą niż podarowanie ich przedsiębiorcom” – mówi specjalista.
Wróćmy teraz do sprawdzanej wypowiedzi.
Po pierwsze – ministra Leszczyna ulega logicznie ułomnemu argumentowi – skoro wszyscy krytykują, to znaczy, że robimy dobrze. To niebezpiecznie bliskie filozofii internetowych publicystów i prowokatorów spod znaku „Słychać wycie? Znakomicie!”.
Tymczasem z faktu, że rozwiązanie jest krytykowane z różnych stron, w żaden sposób nie wynika, że jest ono dobre. A niestety jest co krytykować. O wszystkich problemach z reformą składki zdrowotnej pisaliśmy szczegółowo tutaj.
Co do drugiej części wypowiedzi ministry – nie istnieje takie prawo, które mówiłoby, że im niższe podatki płacą przedsiębiorcy, tym wyższe wpływy do budżetu. Gdyby tak było, największe wpływy do budżetu mielibyśmy, gdyby przedsiębiorcy nie płacili żadnych danin i podatków.
„Zastanawiając się nad konsekwencjami dla wzrostu gospodarczego, trzeba brać pod uwagę zarówno konsekwencje obniżki obciążeń dla pracodawców, jak i podwyżki podatków płaconych przez innych podatników, by te pięć miliardów uzupełnić” – tłumaczy dr hab. Michał Myck. – „Gdyby niższe składki miały sugerowany przez ministrę wpływ na wzrost gospodarczy, to wydaje się, że ich podniesienie w ramach Polskiego Ładu negatywnie wpłynęłoby na wzrost w ciągu ostatnich dwóch lat”.
Tymczasem w pierwszym roku obowiązywania zmian podatkowych Polskiego Ładu polska gospodarka wzrosła o 5,3 proc. i był to jeden z najlepszych wyników w Unii Europejskiej. W drugim roku wynik był słabszy (0,2 proc.), ale niewiele niższy niż unijna średnia (0,4 proc.). W tym i kolejnym roku według prognoz Komisji Europejskiej znów mamy być jednym z liderów wzrostu w UE.
Dr hab. Myck: „Należałoby zatem zapytać Ministerstwo Finansów, jak z tej perspektywy wyglądają dane dotyczące aktywności przedsiębiorców w ostatnich latach. Śledząc dyskusję dotyczącą składek zdrowotnych w ostatnich miesiącach, odnosi się jednak wrażenie, że przedsiębiorcom nie chodzi wcale o poszerzenie możliwości rozwoju, tylko po prostu o niższe obciążenia i wyższe dochody”.
Patrząc na słowa ministry Leszczyny o wzroście, składkach i wpływach do budżetu, naszą hipotezą jest to, że ministra odwołuje się tutaj do teorii znanej jako Krzywa Laffera.
Odnosi się ona do podatków, ale jest często przywoływana w różnych kontekstach, by uzasadnić obniżanie wszelkich możliwych opłat nakładanych przez państwo.
Krzywa Laffera to teoretyczna koncepcja, która jest dosyć prosta: istnieje optymalna wysokość opodatkowania. Powyżej pewnej wartości podatnicy unikają płacenia daniny i wpływy spadają. Dlatego czasem warto obniżyć wysokość podatku, żeby zwiększyć wpływy do budżetu.
Amerykański ekonomista Arthur Laffer przez lata promował pogląd, że obniżka podatków stymuluje wzrost i promuje przedsiębiorczość, przez co wpływy budżetowe muszą rosnąć. Oczywiście, według tej teorii zerowy podatek to zerowe wpływy. Dlatego trzeba znaleźć odpowiednią wartość podatku, która maksymalizuje wpływy. Natomiast Laffer i jego uczniowie zawsze stosowali tę teorię do przekonywania do obniżki podatków.
Teoria żyje swoim życiem, a jedną z uczennic Laffera jest najwyraźniej Izabela Leszczyna. Problem w tym, że to wszystko zależy od wielu czynników. Z tej koncepcji może wynikać, że optimum dla wpływów budżetowych jest wyższe niż obecnie. Na podstawie Krzywej Laffera dr Paweł Doligalski z University of Bristol obliczył, że w przypadku Polski, by osiągnąć optimum podatkowe, należałoby podnieść podatki dla najbogatszych. Na to się jednak nie zanosi i najpewniej nie będzie się jeszcze zanosić przez długie lata.
W rozmowie z OKO.press dr hab. Myck nie widzi powodów, dla których wzrost gospodarczy miałby zostać pobudzony przez obniżenie składki zdrowotnej dla przedsiębiorców.
„Przedsiębiorcy i tak traktowani są pod wieloma względami preferencyjnie z punktu widzenia podatkowego. W większości przypadków obciążany jest ich dochód, a nie przychód – składka nie obciąża zatem kluczowych decyzji z punktu widzenia potencjalnego rozwoju ich firm, a dostosowanie zachowań do zmiany obciążeń podatkowych jest zwykle silniejsze wśród osób o niskich dochodach. Obniżanie obciążeń najbogatszym przedsiębiorcom ma z tej perspektywy niski potencjał do zwiększenia dynamiki gospodarczej” – podsumowuje ekspert.
Cykl „SOBOTA PRAWDĘ CI POWIE” to propozycja OKO.press na pierwszy dzień weekendu. Znajdziecie tu fact-checkingi (z OKO-wym fałszometrem) zarówno z polityki polskiej, jak i ze świata, bo nie tylko u nas politycy i polityczki kłamią, kręcą, konfabulują. Cofniemy się też w przeszłość, bo kłamstwo towarzyszyło całym dziejom. Rozbrajamy mity i popularne złudzenia krążące po sieci i ludzkich umysłach. I piszemy o błędach poznawczych, które sprawiają, że jesteśmy bezbronni wobec kłamstw. Tylko czy naprawdę jesteśmy? Nad tym też się zastanowimy.
Gospodarka
Zdrowie
Izabela Leszczyna
Ministerstwo Finansów
Ministerstwo Zdrowia
Narodowy Fundusz Zdrowia
składka zdrowotna
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze