Małgorzata Manowska z jednej strony osłabia pozycję obywatela, z drugiej - ochrania administrację. O szkodliwości wniosku I Prezes SN do Trybunału Konstytucyjnego ograniczającego dostęp do informacji publicznej - pisze Katarzyna Batko-Tołuć z Watchdog Polska.
Małgorzata Manowska, I Prezes Sądu Najwyższego, złożyła w lutym 2021 wniosek do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności niektórych przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej z Konstytucją.
Zakres spraw, które obejmują te przepisy, jest kluczowy dla realizacji prawa do informacji przez obywatelki i obywateli. Jeśli dołożyć do tego kłopoty z jawnością, które mamy od dawna, to hulaj władzo, piekła nie ma - pisze Katarzyna Batko-Tołuć, dyrektorka programowa Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska, współautorka petycji o wycofanie wniosku z Trybunału, pod którą podpisało się 58 organizacji obywatelskich.
Ustawa o dostępie do informacji publicznej reguluje głównie procedury dostępu. Samo prawo do informacji zapisane jest w Konstytucji, w art. 61.
Faktycznie, można ustawie zarzucać, że czasem wykracza poza to, co powinna regulować i precyzując szczegóły tworzy różne problemy. Nie dotyczy to jednak kwestii tak oczywistych, jak to, że obywatele muszą wiedzieć, kto ma dostęp do ucha władzy, kogo władza opłaca i jak władza się prowadzi.
Tymczasem przepis dotyczący właśnie tych kwestii został zakwestionowany we wniosku prof. Manowskiej. Chodzi o art. 5 ustawy, ustęp 2, który stanowi, że
„Prawo do informacji publicznej podlega ograniczeniu ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę przedsiębiorcy. Ograniczenie to nie dotyczy informacji o osobach pełniących funkcje publiczne, mających związek z pełnieniem tych funkcji, w tym o warunkach powierzenia i wykonywania funkcji (…)”
Przedmiotem sporu jest kwestia ograniczenia prywatności osób pełniących funkcje publiczne.
Manowska uważa, że ustawa za bardzo wkracza w ich prywatność, gdyż nie precyzuje, co jest związane z pełnieniem funkcji publicznych, a co nie jest.
Nie wgłębiając się w niuanse prawne, warto przypomnieć sobie, jakie ważne fakty dotyczące osób pełniących funkcje publicznej obywatele mają możliwość poznać.
Na pierwszym miejscu nagrody wypłacane przez instytucje publiczne. Oczywiście najbardziej znana jest historia nagród, „które się po prostu należały”, czyli wypłacanych przez ustępującą premier Beatę Szydło w 2017 roku. W przypadku ministrów wynosiły one od 65 do 82 tys. złotych.
Ale jawność nagród jest już od lat tematem debaty publicznej. Jedną z ostatnich bulwersujących spraw były nagrody wypłacone w urzędzie miasta we Wrocławiu w ciągu 2018 i 2019 roku. One także były wysokie, rekordziści otrzymali około 60 tys.
Związek Zawodowy Pracowników Urzędu Miejskiego we Wrocławiu negocjował podwyżki dla pracowników. Jak donosiły media, Związek „nie zdecydował się na podpisanie porozumienia ponieważ nie obejmowało ono w ogóle ograniczenia wysokości nagród dla kierownictwa urzędu”.
Chodzi zresztą nie tylko o kwoty, ale także o to, że przyznawanie nagród jest sposobem budowania lojalności wobec władzy. W Polsce stał się to uznaniowy dodatek do wynagrodzenia.
Inną znaną sprawą są podpisy pod listami kandydatów do nowej Krajowej Rady Sądownictwa. Spełnienie procedur opierało się m.in. na zebraniu podpisów 25 sędziów. Dość długo trwały starania obywatelskie o uzyskanie dostępu do owych list poparcia.
Gdy się udało, okazało się, że jeden z członków nowej KRS - sędzia Maciej Nawacki - mógł nie mieć wystarczającego poparcia. Listę podpisał sobie bowiem także on sam, a kilkoro innych sędziów ze zdziwieniem zobaczyło swoje nazwiska na listach, choć jak twierdzili, wycofali swoje poparcie.
Warto dodać, że z wnioskiem do Trybunału Konstytucyjnego, dotyczącym właśnie tej sprawy, w grudniu 2019 roku, wystąpiła także grupa posłów. Negują oni interpretację, że wyrażanie przez sędziów poparcia dla kandydatów do KRS wiąże się z wykonywaniem przez sędziów funkcji publicznych.
Może też okazać się, że trudno będzie ustalić kiedy władza wykonuje funkcje publiczne, a kiedy nie. To paradoks.
Przypomnijmy sobie sprawę lotów marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Wydaje się, że przynajmniej część lotów marszałka, mających status HEAD, nie była wykonywana w związku z pełnioną funkcją publiczną.
Niewątpliwie wiedza o tym, że realizował prywatne potrzeby za pieniądze podatnika wkracza w jego prywatność. Ale czy rzeczywiście obywatele nie powinni tego wiedzieć?
Jednym ze szkodliwych aspektów wniosku prof. Manowskiej jest to, że z jednej strony dąży do ukrócenia prawa do anonimowego korzystania z prawa do informacji, czyli osłabia pozycję obywatela, z drugiej zaś - ochrania administrację poprzez ograniczenie sankcji wobec instytucji publicznych za nieudostępnianie informacji.
Biorąc pod uwagę kontekst – inne wnioski znajdujące się w Trybunale dotyczące podobnych spraw, jak i inne części wniosku Manowskiej - intencje są czytelne.
Władza ma pozostać bezkarna, a obywatel bezsilny.
Zresztą ten efekt już obserwujemy.
Niecały miesiąc po ujawnieniu informacji o wniosku I Prezes Sądu Najwyższego, lokalna spółka komunalna z Ustronia poinformowała Sieć Obywatelską Watchdog Polska, że informacje o które wnioskujemy zostaną przesłane nam po rozstrzygnięciu przez Trybunał Konstytucyjny zaskarżonej ustawy o informacji publicznej.
Dlatego właśnie, wraz z innymi organizacjami społecznymi bijemy na alarm , że ten wniosek – nawet jeśli nie zostanie rozpatrzony od razu, wpłynie na zachowania podmiotów zobowiązanych.
Zaraz pojawi się oferta szkoleń dla instytucji publicznych dotycząca tego, jak nie udostępniać informacji.
Tak, jak to się dzieje od lat. Napisaliśmy zatem petycję o wycofanie wniosku jako szkodliwego dla obywateli. Ale jesteśmy gotowi na debatę o prawach i wolnościach. I będziemy do tego zachęcać prawodawców.
Od lat Pierwsi Prezesi Sądu Najwyższego myślą podobnie. 4 listopada 2013 roku, Pierwszy Prezes Sądu Najwyższego Stanisław Dąbrowski złożył do Trybunału Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności z Konstytucją RP niektórych przepisów ustawy o dostępie do informacji publicznej.
To był wynik tego, że Sąd Najwyższy otrzymywał niewygodne pytania! Do wniosku, jako dowody, załączone zostały wnioski Fundacji ePaństwo dotyczące zakupienia przez Sąd Najwyższy drogich wydawnictw prawniczych i dostępów do baz z orzecznictwem.
Organizacji chodziło o to, że dostęp do prawa, w tym do orzecznictwa, powinien być szeroki i bezpłatny. Tymczasem zamiast bez problemu udostępniać orzecznictwo, Sąd Najwyższy kupuje usługi komercyjne zawierające m.in. jego własne orzecznictwo.
Fundacja była w stanie dostarczyć obywatelom produkt bezpłatny, ale musiała mieć możliwość skorzystania z dostępu do orzecznictwa.
Kolejny wniosek, częściowo zbliżony do wniosku prof. Manowskiej, złożyła I Prezes prof. Małgorzata Gersdorf. Teraz ma walor historyczny, więc jego treści nie warto poświęcać dużo miejsca.
Gdy jednak takie zagrożenie stanowił, pilnie śledziliśmy, co dzieje się z wnioskiem. Warto przypomnieć tekst Mateusza Wojcieszaka i Pauli Kłucińskiej, którzy zwracali uwagę na opinie do wniosku.
Bo dzisiejsze zagrożenie kryje się właśnie w tym, że mamy zupełnie inną sytuację, jeśli chodzi o niezależność instytucji biorących udział w postępowaniu. W tekście z lipca 2015 roku „Nie zgadzają się z Pierwszym Prezesem SN” nasi wolontariusze pisali:
„W sprawie zarzutów podniesionych przez I Prezes SN do ustawy o dostępie do informacji publicznej (…) wypowiedział się Marszałek Sejmu RP. Nie pozostawił złudzeń co do zasadności wniosku I Prezes – wniósł o stwierdzenie, że wszystkie artykuły ustawy podważane przez I Prezes są zgodne z Konstytucją i Konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności (EKPC).
Marszałek Sejmu RP w opinii z 12 czerwca 2015 roku wskazuje we wstępie, że całość wniosku oparta jest na polemice z konkretnymi orzeczeniami sądowymi oraz na postulatach uzupełniania obowiązujących przepisów. (…).
Opozycyjne stanowisko co do powołanego wniosku zajął Prokurator Generalny – Andrzej Seremet. W piśmie z 12 czerwca 2015 roku uznał wszystkie zarzuty za zgodne z Konstytucją RP oraz EKPC, odnosząc się w uzasadnieniu do każdego z nich po kolei”.
Czy dziś możemy się spodziewać stanowisk opozycyjnych do stanowiska I Prezes SN?
Już teraz wiemy, że przynajmniej jeden postulat Małgorzaty Manowskiej będzie poparty przez Prokuratura Generalnego Zbigniewa Ziobrę. Ten wyznaczony do ścigania przestępców urząd w związku ze skargą konstytucyjną dawnej burmistrz Rabki Zdrój Ewy Przybyło, ukaranej karnie za uporczywe nieudostępnianie informacji, okazał się niezwykle wyrozumiały. Poparł skargę.
A skarga dotyczy właśnie sankcji karnej za nieudostępnianie informacji. Obrończynią Ewy Przybyło, której sprawy ciągnęły się od 2012 do 2018 roku, była adwokat Małgorzata Wassermann, posłanka PiS.
Trudno przewidzieć z jaką rekcją spotka się petycja 58 organizacji społecznych i obywateli o wycofanie wniosku z Trybunału. Specjalnie jednak wybraliśmy formę petycji, żeby przyszła odpowiedź. Najlepiej merytoryczna. Ale też zrozumiała. Czy możemy się tego spodziewać?
Nie zamierzamy jednak na tym poprzestać.
Sytuacja dotycząca jawności ulega bowiem erozji od lat - nie ostatnich sześciu, a co najmniej od dziewięciu.
Wspomniany rynek szkoleniowy dla instytucji publicznych usankcjonował myślenie, że to obywatel jest męczący.
Całkowicie odwrócone zostały relacje pomiędzy suwerenem a władzą.
Dlatego i tak nie unikniemy dyskusji o problemach i poszukiwania rozwiązań prawnych zwiększających gwarancje dla obywateli. Zainteresowanie i rozumienie wagi sprawy musi stać się powszechne. Czasem coś musi runąć, żeby zbudować to na nowo.
Tak więc nawet jeśli profesor Manowska nie wycofa wniosku, lub wniosek zostanie rozpatrzony pozytywnie, to krąg osób zainteresowanych praworządnością i jakością działania państwa się zwiększy.
Wszyscy bowiem na co dzień zaczniemy ponosić konsekwencje tego, że kompletnie nie wiadomo kogo można pytać i o co.
* Katarzyna Batko-Tołuć, członkini zarządu Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska. Od 20 lat aktywnie angażuje się w działania na rzecz przejrzystości życia publicznego i ochronę praw człowieka. Zaangażowana w działania organizacji społecznych wokół wyboru społecznych kandydatów na urząd Rzecznika Praw Obywatelski - Adama Bodnara w 2015 roku, Zuzanny Rudzińskiej-Bluszcz w 2020 roku. Współautorka petycji o wycofanie z Trybunału Konstytucyjnego wniosku ograniczającego dostęp do informacji publicznej.
Wiceprezeska i Dyrektorka Programowa Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska oraz wiceprezeska Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Od kilkunastu lat zajmuje się kształtowaniem świadomości politycznej obywatelek i obywateli. Jej celem jest doprowadzenie do tego, by korzystali z własnych praw, a tym samym powodowali zmiany w instytucjach publicznych. Ukończyła Instytut Socjologii na Uniwersytecie Warszawskim oraz podyplomowe studia europejskie na Uniwersytecie w Birmingham (Wielka Brytania). Była stypendystką MSZ Wielkiej Brytanii. Jest członkinią Ashoki (organizacji innowatorów działających na rzecz dobra publicznego).
Wiceprezeska i Dyrektorka Programowa Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska oraz wiceprezeska Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Od kilkunastu lat zajmuje się kształtowaniem świadomości politycznej obywatelek i obywateli. Jej celem jest doprowadzenie do tego, by korzystali z własnych praw, a tym samym powodowali zmiany w instytucjach publicznych. Ukończyła Instytut Socjologii na Uniwersytecie Warszawskim oraz podyplomowe studia europejskie na Uniwersytecie w Birmingham (Wielka Brytania). Była stypendystką MSZ Wielkiej Brytanii. Jest członkinią Ashoki (organizacji innowatorów działających na rzecz dobra publicznego).
Komentarze