0:000:00

0:00

Biuro Praw Człowieka ONZ (OHCHR) podało, że od 24 lutego do 1 maja 2022 w wyniku inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę śmierć poniosło co najmniej 3153 osób, w tym 226 dzieci. Rannych zostało 3316 ukraińskich cywili. Dane te obejmują wyłącznie udokumentowane medycznie przypadki, zgodnie z restrykcyjną metodologią. W swoim raporcie OHCHR zaznacza, że rzeczywista liczba ofiar jest znacznie wyższa, między innymi ze względu na opóźnienia w zbieraniu informacji z rejonów toczących się walk.

Saszko Brama i Maria Jasińska, współpracujący z OKO.press dokumentaliści, zbierają świadectwa rosyjskich zbrodni wojennych popełnionych pod Kijowem, podczas próby zdobycia stolicy.

  • W pierwszej rozmowie odpowiadają o tym, czego dowiedzieli się w Motyżynie.
  • W drugim odcinku cyklu „ŚLADEM ROSYJSKICH ZBRODNI” relacjonują wydarzenia z Borodzianki.

Ostatnia rozmowa i nagrania pokazują koszmar mieszkanek i mieszkanców Irpienia i Buczy.

Hanna Szukalska, OKO.press: Zacznijmy od miejsc i dat: w Motyżynie byliście 3 i 4 kwietnia, 5 kwietnia w Borodziance. Kiedy dokumentowaliście sytuację w Irpieniu i Buczy?

Saszko Brama, Maria Jasińska: Do Irpienia dotarliśmy 6 kwietnia. Ze względów bezpieczeństwa miasto było jeszcze wtedy zamknięte dla większości cywilów. Jechaliśmy z Ihorem, wolontariuszem, który przewozi ludzi z terenów objętych walkami na zachód. Przed wojną mieszkał w Irpieniu z żoną i synami.

Co stało się z jego rodziną?

Wywiózł z miasta żonę i dzieci. Dzień przed inwazją Rosji, czując narastające napięcie, planował wsadzić rodzinę do pociągu na zachód. Żona nie chciała się jednak z nim rozstawać. Popłakała się i namówiła go, by na dzień przełożył odjazd. 24 lutego rano obudził ich odgłos potężnych wybuchów w Hostomelu. Nisko nad domem latały wojskowe samoloty.

Ihor z żoną złapali dzieci, małą walizkę i wybiegli na drogę, próbując dostać się do samochodu. Ulica była zatłoczona autami uciekających z miasta. Dojazd do granicy z Polską zajął im kilka dni. Ihor miał nadzieję, że po wysłaniu rodziny do Polski, uda mu się wrócić do Irpienia po psa. Ale nie było to już wtedy możliwe. Miasto było okupowane.

Czyli gdy z nim jechaliście, pierwszy raz był w domu od ucieczki?

Tak. Sądził, że jego dom został zniszczony – widział nagrania bombardowania ulicy, przy której stoi. Na miejscu okazało się, że budynek przetrwał.

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Irpien_Ihor.mp4"][/video]

Zostawił w Irpieniu innych bliskich?

Babcię. Na szczęście przeżyła. Nie chciała uciekać. „Jak mam wyjechać? Mam tu tyle psów” – odpowiadała na propozycje ewakuacji. Ze zwierzętami jest zresztą dużo historii. W Buczy ludzie opowiadali nam, że pies umarł z tęsknoty za właścicielem. Przestał jeść i pić, tylko siedział i czekał. Przy nas tego psa pochowali. W Borodziance, gdzie byliśmy wcześniej, znaleźliśmy kotkę. Drapała się nam na ręce, tak chciała do ludzi. Wzięliśmy ją ze sobą i oddaliśmy osobie, która mogła się nią zająć.

[Uwaga, drastyczne treści. Mieszkańcy bloku w Buczy grzebią psa, który przestał jeść z tęsknoty za opiekunem]

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Bucza-pogrzeb-psa.mp4"][/video]

Wróćmy jeszcze do Irpienia. Kogo tam spotkaliście?

6 kwietnia poszliśmy zobaczyć tę kolumnę rosyjskiego sprzętu rozbitą na początku wojny przy ulicy Wokzalnej. Łączy ona Irpień i Buczę, ale należy już do Buczy.

Podeszła do nas kobieta i powiedziała: „to jest krew mojego męża, tutaj był rozstrzelany”.

Kobieta ma na imię Irina Abramowa. Mieszkała na rogu Wokzalnej i ulicy Jabłuńskiej. Wychodzi na róg tej ulicy rozmawiać z przechodzącymi ludźmi. To głównie dziennikarze zachodnich mediów, którzy nie rozumieją, co do nich mówi.

Maria: Myślę, że dla niej to sposób, żeby nie postradać rozumu. Powiedziała mi: „mówię do ludzi i robi mi się trochę lżej”.

Co Wam opowiedziała?

5 marca w jej dom rzucili granatem. Budynek zaczął się palić. Irina z mężem i ojcem wybiegli na podwórko. Wpadli Rosjanie. Nie chcieli słuchać, że rodzina to cywile: „Nie, jesteście winni, jesteście tu wszyscy nacjonalistami. To wszystko wasza wina. Zrobiliście Majdan. Przyszliśmy wam pokazać, jak jest w Donbasie”.

Wyciągnęli męża Iriny na ulicę, rozebrali i zastrzelili na oczach jej ojca. Irina wybiegła i krzyczała: „mnie też zabijcie, to moja najbliższa osoba”. Irina z ojcem przez miesiąc mieszkała u znajomych, bo ich dom doszczętnie się spalił. Ciało męża długo leżało na drodze, bo nie można było go pochować.

Przez trwające walki czy Rosjanie nie pozwalali?

Nie pozwalali.

Irina uważa, że egzekucje cywilów miały zastraszać ludność. Miało być je widać.

Dlatego nie zastrzelili jej męża na podwórku. Dlatego nie dawali zabierać ciała. Ihor opowiedział nam też o rodzinie z dwójką dzieci, którą wywoził z Irpienia. Parę dni siedzieli w piwnicy razem z ciałami zabitych. Nie można było wydostać tych ciał z piwnicy, bo strzelali.

Jakiś czas później Irinie, z pomocą ojca, udało się zaciągnąć ciało męża na podwórko. Już po wycofaniu się rosyjskiego wojska przyjechały ukraińskie służby. Funkcjonariusze zabrali ciało. Irina mówiła nam, że myśli teraz tylko o tym, żeby pochować męża.

Ciało zostało zabrane do badań?

Tak, chodzi o dokumentowanie zbrodni rosyjskich. Morhi (kostnice – red.) w okolicy są zajęte. Ciała wywożone są więc do innych obwodów. Ukraińscy funkcjonariusze powiedzieli Irinie, że później zwrócą jej ciało męża. Mimo tego bardzo się bała, że pogrzebią go w jakiejś zbiorowej mogile. „Zostawiłam dane, muszą mi go oddać” – mówiła.

Wiecie, czy zwrócono jej już ciało?

Tak. Udało się jej pochować męża 15 kwietnia.

[Uwaga, drastyczne treści. Irina opowiada o śmierci męża]

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Bucza-Irina.mp4"][/video]

Maria: Po naszej pierwszej rozmowie z nią 6 kwietnia, wróciłam tam na następny dzień. Przywiozłam jej leki uspokajające. Jest taki problem, że ludzie dostali leki przeciwzapalne, ale nic dla układu nerwowego.

Jak w ogóle wygląda pomoc psychologiczna?

Jest z tym szereg problemów. Zaczynając od tego, że tylko progresywna ludność, głównie z dużych miast, wie, co to jest psychologiczna pomoc i po co się po nią zwracać. W miastach można też poszukać konsultacji online, ale w mniejszych miejscowościach zniszczonych wojną dostęp do takiego rodzaju pomocy jest bardzo utrudniony. Nie ma prądu, nie wszędzie działa nawet zwykły zasięg telefoniczny.

Ale to tylko jedna strona problemu. Mam koleżankę po Instytucie Psychoanalizy. Mówi, że środowisko ukraińskich psychologów nie było przygotowane na wydarzenia o takiej skali. W wypadku działań wojennych mamy do czynienia z ciężkimi wypadkami PTSD (zespół stresu pourazowego – red). Nie każdy psycholog ma kwalifikacje, żeby pracować z takimi traumami. Często ludziom jest potrzebna także pomoc psychiatryczna. Trzeba również pamiętać, że część terapeutów ukraińskich sama przeżyła traumatyczne wydarzenia i potrzebuje pomocy. Wielu terapeutów pracuje też z rannymi w szpitalach. Sytuacja jest skomplikowana.

Ojciec Iriny, Wołodymyr, powiedział nam: „Wszyscy tu mamy głowę nie w porządku”.

[Uwaga, drastyczne opisy. Wołodymyr opowiada o okupacji]

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Bucza-Wolodymyr.mp4"][/video]

Przy ulicy Wokzalnej rozmawialiśmy też z 15-letnim chłopakiem i jego matką. Całą okupację mieszkali tam, gdzie leży ta rosyjska kolumna.

Bucza, miasto za zachód od Kijowa. 04.03.2022
Pies stoi pomiędzy zniszczonymi rosyjskimi pojazdami opancerzonymi, ulica Wokzalna w Buczy, 4 marca 2022 r. Fot. Aris Messinis /AFP

Chłopak powiedział, że bardzo szybko przyzwyczaił się do widoku ciał.

Saszko: Mówił mi, że wdrapali się z ojcem na dach stodoły, żeby go naprawiać, ale też zobaczyć, co dzieje się wokół. Zauważyli ich żołnierze rosyjscy. Ściągnęli z dachu. Chłopak bał się, że ich rozstrzelają. Położyli ich jednak tylko na ziemię, strzelili koło głowy i powiedzieli, że godzinę tak mają leżeć.

Maria: Chłopak opowiadał też, że pomagał wyciągać ciała z piwnic i widział takie pogryzione przez szczury. Ten nastolatek wydawał się bardzo opanowany… Wiesz, Hanna, to jest trudne do wyrażenia, ale ja po tej ekshumacji, którą widziałam w Motyżynie, już następnego dnia przestałam reagować na martwe ciała na ulicach. Psychika odbiera to jako fakt. Ale to, że ten chłopak mówił, że się przyzwyczaił, uderzyło mnie.

Żeby przeżyć, trzeba odciąć emocje, ale to, co się widziało, wraca. Głupio mi mówić o sobie, bo oglądam ofiary wojny tylko na ekranie, ale zauważyłam coś takiego u siebie. W ciągu dnia myślę, że przywykłam. A w nocy śnią mi się koszmary.

Maria: Tak, to w nocy zaczyna czasem wracać. Znajoma psycholożka mówiła mi, że traumatyzacja przez internet też może wystąpić. Dla mnie pierwszym momentem, w którym to poczułam, było obejrzenie relacji ze szpitala położniczego w Mariupolu i zdjęć tej ciężarnej kobiety, która później zmarła.

Saszko: Ten chłopak radził sobie, myśląc o odbudowie rodzinnej miejscowości. To było jego największe marzenie.

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Bucza-nastolatek.mp4"][/video]

Rozmawialiście jeszcze z kimś w Irpieniu?

Następnego dnia, 7 kwietnia, pojechaliśmy dalej od Kijowa, do Andrijewki. To wieś pomiędzy Makarowem a Borodzianką. Została mocno ostrzelana przez Rosjan. Stali tam koło miesiąca.

W Andrijewce mieszka ojciec i dziadek Ihora. Całą okupację tam spędzili. Ihor nie miał z nimi kontaktu i nie wiedział, czy przeżyli. Bardzo chciał zabrać ich do Kijowa i potem na zachód, ale dziadek się nie zgodził. Przed Andrijewką mieszkał w obwodzie Donieckim. Wyjechał stamtąd po inwazji Rosji w 2014 roku. Już wtedy nie chciał, ciężko mu było wszystko zostawić. Teraz powiedział, że jest stary i chory, że nie chce już nigdzie jechać.

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Andrijewka-rodzina-Ihora.mp4"][/video]

Gdy byliśmy u ojca i dziadka Ihora, przyszła ich sąsiadka Ksenia. Opowiadała o dwóch zgwałconych kobietach z ulicy, przy której mieszka. O matce i córce.

Powiedziała też, że inną kobietę próbował bronić ojciec. Zastrzelili go, a córkę zgwałcili.

Ksenia też się tego bała. Siedziała cały czas w piwnicy i nie wiedziała, czy ktoś nie przyjdzie.

[Uwaga, drastyczne treści. Ksenia opowiada o gwałtach na sąsiadkach]

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Andrijewka-Ksenia.mp4"][/video]

Planowaliście pojechać też tam, gdzie pochowano ludzi w zbiorowej mogile przy cerkwi. Udało Wam się?

Tak, 8 kwietnia. Tego dnia trwała ekshumacja właśnie tej zbiorowej mogiły przy cerkwi św. Andrzeja i Wszystkich Świętych. Mieszkańcy mówili nam, że nie mogli pochować ludzi na cmentarzu, bo okolica była ostrzeliwana. Dostali jednak zgodę na pochowanie ofiar przy cerkwi.

[Uwaga, drastyczne treści. Saszko i Maria dokumentowali ekshumację zbiorowej mogiły w Buczy]

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Bucza-ekshumacja-zbiorowa-mogila.mp4"][/video]

Ekshumacja miała być kontynuowana nazajutrz, ale padał deszcz. Przyjechali natomiast duchowni, w tym honorowy patriarcha Ukrainy, dawniej zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego, Filaret. Odprawił nabożeństwo za ofiary. Nie było tam prawie ludzi poza nimi.

Dlaczego?

Może przez konflikt z Epifaniuszem, zwierzchnikiem autokefalicznego Kościoła Prawosławnego Ukrainy. Nie udało mi się ustalić.

Byliście dłużej w Buczy?

12 kwietnia byliśmy świadkami ekshumacji spalonych ciał kobiety i dwójki jej dzieci. Matka miała na imię Margaryta, a jej synowie: Klim i Matwiej. Klim miał 4 lata, a Matwiej 9. Ta rodzina też została pogrzebana na terenie cerkwi św. Andrzeja i Wszystkich Świętych, ale osobno, nie w zbiorowej mogile.

Poznaliśmy teściową zabitej kobiety, Walentinę, jej sąsiadkę Nadieżdę i syna Nadieżdy, Oleha. To właśnie Oleh wyciągnął ciała Margaryty, Klima i Matwieja ze spalonego samochodu i pochował je przy cerkwi. Świątynia stoi przy tej samej ulicy, co dom Walentiny.

Czy opowiedzieli Wam, jak zginęła Margaryta z synami?

W 2014 roku syn Walentyny, Andriej, razem z żoną i starszym synem przyjechali do Buczy z Doniecka. Uciekli przed wojną. Zbudowali w Buczy dom. Urodził im się młodszy syn. W 2022 roku rodzinie nie udało się już ewakuować. Było trudno, bo Walentyna ma sparaliżowanego męża.

Rodzina ukrywała się przed ostrzałem w piwnicy. 6 marca Andriej, Margaryta, Matwiej i Klim razem z sąsiadami próbowali samochodem wyjechać z Buczy. Jechali bardzo powoli. Na drodze napotkali rosyjską kolumnę wojskową. BMP [rosyjski bojowy wóz piechoty – red.] otworzył ogień.

Margaryta i chłopcy zginęli. Andiejowi udało się wyczołgać z samochodu, zanim eksplodował.

Stracił nogę, była prawie oderwana. Kiedy Rosjanie odjechali, ludzie zabrali Andrieja do szpitala.

[Uwaga, drastyczne treści. Walentyna opowiada o zabitej synowej i wnukach. Saszko i Maria dokumentują ekshumację ich ciał]

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Bucza-ekshumacja-Margaryty-i-synow.mp4"][/video]

Oleh opowiadał nam, że jednego razu zatrzymali go rosyjscy żołnierze i zmusili do tłumaczenia występu Zełenskiego. Kiedy wyrzucił im, że Rosjanie zabili kobietę i dwójkę dzieci, jeden z żołnierzy spojrzał mu w oczy i powiedział „to przecież wasi zrobili”.

W inwazji brali udział żołnierze o różnym pochodzeniu etnicznym, w tym Buriaci czy Dagestańczycy. Opowiadaliście wcześniej, że Oleha z Motyżyna uratowali właśnie Buriaci. Czy z Waszych rozmów wynika jakiś wzorzec zachowania żołnierzy o różnym pochodzeniu?

Różne rzeczy słyszymy. Przykładowo, że Rosjanie są gorsi niż Kadyrowcy. Jedna pani z Buczy mówiła, że w jej okolicy stali Białorusini i oni byli dla ludzi normalni. Tylko wymagali, żeby przestrzegać godziny policyjnej i nosić na ręce białą opaskę. W innym miejscu stali Rosjanie i Kadyrowcy, i tam był koszmar.

Sądzimy, że wszystko zależy od tego, kto jest dowódcą danej jednostki. Ktoś trzyma ludzi w jakichś granicach, a ktoś robi najgorsze rzeczy. Ukraińskie służby weryfikują, które jednostki gdzie stacjonowały. To powinno dać lepsze informacje.

Jak teraz wygląda życie w tych miejscowościach? Przywrócono już wodę i prąd?

Sytuacja szybko się zmienia. Ostatni raz byliśmy w Irpieniu 19 kwietnia. Nie było jeszcze wtedy prądu, wody i gazu. Źle działał internet. Ludzie dostawali jedzenie i karmę dla zwierząt od wolontariuszy.

Od zakończenia rozminowania Irpienia i Buczy, w miastach intensywnie pracują służby komunalne i sprzątające, remontują też drogi. Dzisiaj już częściowo pojawiło się światło i woda. Ale dzieje się nie nie tylko to. Już od momentu wycofania się Rosjan rozpoczęła się potężna oddolna inicjatywa odbudowania miasta: ludzie sprzątają, sadzą młode drzewa, kwiaty. W Irpieniu tylu chętnych zgłosiło się do pracy nad odrodzeniem miasta, że władze musiały stworzyć trzy gorące linie telefoniczne, gdzie można się zwrócić.

Macie w planach dłuższy film o tym, co widzieliście w miejscowościach pod Kijowem. Myślicie też o innych dokumentach. Zastanawiam się, jak sobie radzicie i jak radzą sobie osoby, które spotkaliście?

Maria: Wydaje mi się, że jesteśmy przytłumieni. Staramy się dużo pracować, żeby nie zwariować. Na początku to było pomocne. Marzę teraz o urlopie gdzieś daleko na wsi, żeby można było pracować w ogrodzie, w ciszy.

Saszko: W takim większym budynku niedaleko kościoła w Buczy mieszkają ludzie. Razem gotują, wspierają się, dzielą jedzeniem.

[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/05/Bucza-mieszkancy.mp4"][/video]

Gdy patrzyłem na tych, którzy zbierają się przy ogniu, bo inaczej się nie dało zrobić ciepłego jedzenia, miałem skojarzenie takiej pierwotnej wspólnoty.

Chciałbym zrobić taki bardziej poetycki film o tym, jak ludzie kontynuują życie po takim koszmarze, po masakrze.

Maria: Ludzie się zastanawiali czy Rosjanie nie wycofali się z Kijowa, żeby zrzucić bombę atomową. Ale pomimo tego dużo osób do stolicy wraca. Zauważyłam, że cieszysz się, jak spotykasz ludzi, że czujesz taką radość ze spotkań z innymi – że przeżyli, że można się spotkać.

;

Udostępnij:

Maria Jasińska

Zajmuje się teatralną publicystyką, dokumentalnymi oraz teatralnymi projektami. Pochodzi z Kijowa.

Hanna Szukalska

Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.

Saszko Brama

Dramaturg i reżyser eksperymentujący z teatrem dokumentalnym. Mieszka we Lwowie.

Komentarze