Zbigniew Ziobro krytykuje KPO i rzuca wyzwanie premierowi. Wyjaśniamy, o co chodzi w zakładzie o śliwowicę. Kto powinien wygrać: Ziobro czy Morawiecki?
"Ostateczna treść znajdujących się w KPO żądań Unii Europejskiej nie była przedmiotem konsultacji rządowych ani politycznych z Solidarną Polską. Poważne wątpliwości ustrojowe budzi już sama konstrukcja tzw. kamieni milowych, jak i ich przedmiot" - to fragment z uchwały Solidarnej Polski, którą partia ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry przyjęła 11 czerwca.
Po 11 dniach od oficjalnej publikacji Krajowego Planu Odbudowy Solidarna Polska rozpoczęła swoją małą wojnę w obozie tzw. Zjednoczonej Prawicy. Partii Zbigniewa Ziobry przede wszystkim nie podobają się przepisy z KPO, które dotyczą opodatkowania kierowców samochodów spalinowych. "Unia Europejska chce w ten sposób zmusić Polaków do zakupu drogich aut elektrycznych. Solidarna Polska nie poprze wprowadzenia unijnych żądań uderzających w interesy ekonomiczne polskich rodzin" - pisze partia ministra sprawiedliwości. Sam Ziobro powtarza, że on się na takie zapisy w Planie nigdy nie godził i wcześniej o nich nie wiedział.
Debata trwa już od kilku dni, więc premier Morawiecki miał czas, żeby się w nią włączyć. W poniedziałek 13 czerwca podczas konferencji prasowej w Myszkowie mówił, że "wszystkie wskaźniki, cele i kamienie milowe, zostały przyjęte 30 kwietnia 2021 r. przez całą Radę Ministrów — wszyscy, którzy wtedy zapoznali się z dokumentem, doskonale wiedzą, co w nim jest".
Na odpowiedź Zbigniewa Ziobro nie trzeba było długo czekać. Na wtorkowej (14.06) konferencji zaproponował zakład o KPO:
"Pan premier wyraził inne zdanie, dlatego mam propozycję w konwencji honorowej, by zechciał przyjąć zakład. A stawką tego zakładu niech będzie polski dobry alkohol, znakomity, śliwowica łącka. Promujmy nasze produkty krajowe.
Jeśli okaże się, że pan premier wskaże miejsce, w którym rząd zgodził się na opodatkowywanie polskich samochodów z silnikiem diesla czy benzynowym w dokumencie przyjętym przez rząd, jestem gotów prosto z pięknego Łącka położonego nad Dunajcem postawić panu premierowi śliwowicę, i oczywiście przeprosić za błąd, jeśli czegoś nie jestem w stanie dostrzec"
– zapowiedział Ziobro.
"Ale gdyby okazało się, że pan premier nie ma racji, to też jestem gotów wypić za błędy, ale tym razem nie swoje i porozmawiać, co z tym dalej zrobi"
- dodał.
Kto ma rację?
Rząd przyjął projekt Krajowego Planu Odbudowy 30 kwietnia 2021 roku - i taka wersja trafiła do Komisji Europejskiej. Od początku było wiadomo, że KE nie przyjmie KPO bez uwag. Szczególnie, że przegłosowany dokument jest bardzo ogólnikowy.
to tylko przykłady zapisów, które Polska przedstawiła Komisji Europejskiej, a które nic nie wnoszą w tym sensie, że nie da się ich przełożyć na konkretne zmiany instytucjonalne bądź prawne.
I rzeczywiście w projekcie z ubiegłego roku nie ma informacji o opłatach dla właścicieli aut spalinowych. Co jest? W komponencie E, czyli tym dotyczącym "zielonej mobilności", mamy plany dotyczące cyfryzacji transportu. zakupu niskoemisyjnego taboru autobusów komunikacji miejskiej, remontów na kolei, wsparcia produkcji samochodów elektrycznych, walki z wykluczeniem komunikacyjnym, tworzenia stacji ładowania pojazdów elektrycznych przy blokach.
Ustalono również, że do 2050 roku organy centralne mają mieć w swojej flocie 50 proc. aut elektrycznych, a kierowcy samochodów ciężarowych mieliby płacić za przejazdy drogami krajowymi (a nie, jak obecnie - jedynie autostradami).
O podatkach dla kierowców samochodów spalinowych cisza. W KPO z 2021 roku rząd podkreśla jednak, że będzie promować i "zwiększać atrakcyjność" pojazdów z napędem elektrycznym.
"Istotny wpływ na ten obszar będą mieć planowane zmiany w sposobie amortyzacji takich pojazdów. Planowane jest wprowadzenie regulacji zgodnie z którymi pojazdy wysokoemisyjne korzystać będą z obniżonego limitu amortyzacji w stosunku do pojazdów niskoemisyjnych. (...)
Dodatkowo preferencyjny sposób traktowania pojazdów niskoemisyjnych ma na celu zrównoważenie ich wyższej ceny w stosunku do pojazdów spalinowych. Działania te przyczynią się do szybszego tempa rozwoju niskoemisyjnego transportu. Pojazdy te staną się realną alternatywą pod względem finansowym do wyposażonych w silniki spalinowe. Obecnie trwają prace nad konkretnymi rozwiązaniami" - czytamy w KPO.
W przyjętym w czerwcu 2022 roku przez Komisję Europejską KPO zapisy są już o wiele bardziej precyzyjne - choć wciąż w wielu miejscach brakuje szczegółów. I tutaj dowiadujemy się o podatkach dla kierowców. Brakuje jednak wyjaśnienia, w jaki sposób będą naliczane i jakiej będą wysokości.
Sporny "kamień milowy" z KPO po poprawkach brzmi następująco:
"Wzrost wykorzystania transportu przyjaznego dla środowiska. Wejście w życie aktu prawnego wprowadzającego podatek od własności pojazdów emitujących spaliny, zgodnie z zasadą »zanieczyszczający płaci«".
Poza tym nowe KPO wprowadza opłatę rejestracyjną, którą będzie musiał uiścić każdy właściciel emisyjnego auta.
Obie opłaty miałyby zacząć obowiązywać od 2026 roku. W KPO czytamy również, że to przyczyni się do zwiększenia liczby pojazdów elektrycznych na polskich drogach. Cele w obu wersjach KPO są więc takie same: promocja elektromobilności.
To jest moment, w którym możemy zadać pytanie: kto wygrywa zakład o KPO i komu należy się butelka śliwowicy? Ziobrze czy Morawieckiemu?
Zdaniem OKO.press: nikomu.
Podatków dla kierowców rzeczywiście nie ma w pierwszej, przyjętej rok temu wersji KPO - Zbigniew Ziobro ma więc trochę racji. Ale trudno uwierzyć, że minister sprawiedliwości nie zdawał sobie sprawy, że trwają negocjacje dotyczące ostatecznej formy dokumentu. I że niektóre zapisy mogą być bardziej szczegółowe niż przed rokiem.
Na marginesie - ciekawy jest wybór alkoholu, o który Zbigniew Ziobro chce zakładać się z premierem, aby przy okazji "promować polskie produkty".
Śliwowica Łącka, czyli 70-procentowa okowita ze śliwek produkowana w Łącku na Nowosądecczyźnie, jest nielegalna. Legalnie produkuje ją tylko jedna destylarnia, należąca do Krzysztofa Maurera, prezesa stowarzyszenia Łącka Droga Owocowa. "Wymagało to szeregu zabiegów i licznej dokumentacji"- mówił Maurer w 2012 roku, argumentując, że musiał przejść całą tę drogę, bo nie chciał dłużej czekać na zalegalizowanie alkoholu z Łącka.
Tradycję produkcji tego alkoholu przed wojną zapoczątkowała w Łącku żydowska gorzelnia, która wytwarzała śliwowicę koszerną. Po wojnie tradycja przetrwała - z tym że przejęta przez górali. Dziś chwali się nią cały region, gmina zastrzegła nazwę, a śliwowica z Łącka została wpisana na Listę Produktów Regionalnych. Mimo że jest nielegalna.
W Łącku temat śliwowicy jest gorący od dziesiątek lat. Od przynajmniej 20 lat mieszkańcy spotykają się z politykami, którzy zapowiadają, że wytwarzanie lokalnej okowity będzie legalne, a opłaty za akcyzę niższe niż dla pozostałych producentów alkoholi. Obiecywali to m.in. Jarosław Gowin i Janusz Palikot. W 2021 roku zaangażowany w sprawę poseł PiS Jan Duda w wywiadzie dla portalu Sądeczanin.info powiedział: "Projekt jest gotowy, już opracowany, ale nie ma woli politycznej, żeby nad nim pracować".
Sprawa stoi w miejscu, a mieszkańcy nadal nielegalnie destylują alkohol ze śliwek węgierek. Górale obchodzą zakazy, nie umieszczając na etykietach nazwy producenta albo dodając butelkę "w gratisie" do innych zakupów. Śliwowicę Łącką można więc kupić, ale trzeba wiedzieć gdzie.
Być może Zbigniew Ziobro, z urzędu stróż legalności, wie.
Władza
Mateusz Morawiecki
Zbigniew Ziobro
Ministerstwo Sprawiedliwości
KPO
Krajowy Plan Odbudowy
Śliwowica Łącka
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze