W Polsce 461 nowych zakażeń - drugi najgorszy dzień od początku epidemii. Dramat w kaliskim DPS: "z powodu przemęczenia ośrodek opuściła ostatnia pielęgniarka uprawniona do podawania leków". Kolejne szarże dwóch wrogów lockdownu - Trumpa i Bolsonaro. Merkel fachowo tłumaczy epidemię Niemcom (i światu)
Nocą z czwartku na piątek (16-17 kwietnia 2020 roku) w Sejmie głosowano senackie poprawki do ustawy dotyczącej tzw. pakietu antykryzysowego. Łącznie odrzucono 90 poprawek. Wśród nich była propozycja opozycji - cotygodniowe testy na koronawirusa dla personelu medycznego.
"Fakt" zapytał Ministerstwo Zdrowia o przyczyny tej decyzji. "Zgodnie z zaleceniem ministra zdrowia personel medyczny w Polsce ma szybką ścieżkę testowania pod kątem koronawirusa. Każdy, kto miał kontakt z osobą zakażoną lub podejrzana o zakażenie, ma możliwość wykonania testu w trybie pilnym" - odpowiedział Wojciech Andrusiewicz, rzecznik resortu.
Dodał, że każdy szpital może autonomicznie zlecić takie testy, a WHO, ECDC i CDC nie rekomendują przeprowadzania testów prewencyjnych. Priorytetem jest za to szybkie testowanie pracowników medycznych podejrzanych o kontakt z chorym.
PAP podał, że w czasie od 9 do 17 kwietnia w Domu Pomocy Społecznej w Kaliszu zmarło siedmiu pensjonariuszy spośród 180. Pięciu z nich jeszcze przed wykonaniem badań pod kątem zarażenia koronawirusem.
"Z powodu przemęczenia ośrodek opuściła ostatnia pielęgniarka uprawniona do podawania leków" - czytamy w komunikacie.
"Jedna osoba zmarła w szpitalu w Poznaniu. W badaniach próbek pobranych w Kaliszu miała wynik negatywny, natomiast wynik w Poznaniu wskazał zakażenie koronawirusem. Druga osoba zmarła w DPS w Kaliszu miała wynik niejednoznaczny" – poinformował Urząd Miasta Kalisza.
W tej chwili pensjonariuszami zajmują się siostry zakonne i trzy nowe opiekunki. To jednak wciąż za mało, prezydent Kalisza Krystian Kinastowski zaapelował o wzmocnienie kadry pielęgniarek. "W tej chwili znajduje się w domu pomocy społecznej 30 osób z personelu. Te osoby zajmują się ponad 160 pensjonariuszami. Od kilku dni pracują bez przerwy, cały dzień do późnej nocy, nie mają żadnej zmiany, nie są w stanie odpowiednio wypocząć" - powiedział.
Według „GW” dyrektorka placówki początkowo lekceważyła i ukrywała zakażenia wśród personelu administracyjnego. Jak opowiadają pracownice, „weszła do chorej z podejrzeniem koronawirusa bez maski i rękawiczek. Chciała nam pokazać, że się nie boi: »A co ja z tą pensjonariuszką z jednego talerza jadłam, że mam się zakazić?«. Okazało się, że i ona uległa zakażeniu. Pracownice zarzucają jej również, że nie przygotowała placówki organizując sprzęt ochronny i odizolowane pomieszczenia dla zakażonych. Decyzją Sanepidu DPS ma być zamknięty do końca kwietnia.
W piątek 17 kwietnia 2020 minister zdrowia Łukasz Szumowski przekazał premierowi Mateuszowi Morawieckiemu rekomendacje dotyczące planowanych na 10 maja wyborów prezydenckich.
"Bezpieczne wybory w tradycyjnej formie będą możliwe najwcześniej za dwa lata. Jeśli partie polityczne się z tym nie zgodzą, to jedyną bezpieczną formą są wybory korespondencyjne" - powiedział szef resortu zdrowia.
Szumowski powiedział też, że jeśli chodzi o przeprowadzenie wyborów korespondencyjnych, to "nie ma lepszych lub gorszych terminów, miesięcy". Kluczowe jest to, że "minimalizują kontakt międzyludzki i ryzyko związane z transmisją wirusa".
To kolejny sygnał, że PiS chce za wszelką cenę zorganizować wybory w maju, wprowadza w tym celu absurdalne prawo - m.in. odbiera uprawnienia PKW.
„Tak się nie robi. Taka zmiana przepisów i procedur wyborczych narusza artykuł 2 Konstytucji, który mówi, że »Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej«. Takie tworzenie prawa wyborczego jak to ma miejsce obecnie, narusza zaufanie obywateli do Państwa” – mówi OKO.press Wojciech Hermeliński, były szef PKW.
Parlament Europejski przyjął dziś rezolucję w której podkreśla, że plany rządu PiS, by mimo pandemii przeprowadzić w maju wybory prezydenckie "mogą zagrozić życiu obywateli polskich i podważyć koncepcję wolnych, równych, bezpośrednich i tajnych wyborów, o których mowa w Konstytucji RP".
Według informacji podanych przez Ministerstwo Zdrowia na Twitterze, piątek 17 kwietnia 2020 przyniósł 461 nowych i potwierdzonych przypadków zakażeń koronawirusem:
Ministerstwo Zdrowia poinformowało o śmierci kolejnych 18 osób zakażonych koronawirusem:
"Większość osób miała choroby współistniejące" - napisał resort na Twitterze.
Według danych podanych przez resort, w sumie liczba zakażonych koronawirusem to 8 379 osób, z czego 332 osoby zmarły.
Przedłużające się zamknięcie w domach doskwiera coraz bardziej i ludziom, i niektórym politykom. Ale podczas gdy państwa takie jak Dania i Niemcy planują stopniowe rozluźnienie restrykcji w kontaktach międzyludzkich, bo są już dobrze po szczycie epidemii, populistyczni prezydenci USA i Brazylii chcieliby to zrobić w samym środku zagrożenia. Gdy późnym wieczorem wrzucaliśmy ten tekst do sieci, sytuacja pandemiczna wyglądała tak:
W Stanach Zjednoczonych jest już ponad 700 tys. stwierdzonych przypadków SARS-CoV-2, liczba nowych przypadków zaczęła spadać – 4 kwietnia było to ponad 34 tys., w piątek o 4,5 tys. mniej, co jest zapewne skutkiem zastosowanego przez większość stanów lockdownu. Jednak wciąż rośnie liczba aktywnych przypadków, o prawie 20 tys. dziennie. Może to oznaczać, że epidemia osiągnęła już swój szczyt, ale większość ekspertów jest zdania, że trzeba być ostrożnym jeśli chodzi o odwołanie ograniczeń.
Prezydent Trump na swoim ulubionym Twitterze domagał się jednak w piątek, by gubernatorzy niektórych stanów już teraz zmienili politykę. „UWOLNIĆ MINNESOTĘ!”, „UWOLNIĆ VIRGINIĘ!”, „UWOLNIĆ MICHIGAN!” – napisał. W tych trzech rządzonych przez demokratów stanach, a także kilku innych odbywają się protesty przeciwko ograniczeniom wprowadzonym w związku z koronawirusem, organizowane głównie przez zwolenników prezydenta. Wirus uderzył boleśnie w amerykańską gospodarkę – tylko w zeszłym tygodniu 5 mln Amerykanów zarejestrowało się jako bezrobotni.
Jednocześnie Trump przedstawił w czwartek federalne zalecenia na temat tego, jak stany powinny się stopniowo otwierać i uzależniają one decyzje o poluzowaniu restrykcji od spadku liczby nowych przypadków w ciągu 2 tygodni i przygotowania szpitali oraz szerokiego testowania służby zdrowia – nie odbiegają więc dalece od polityki innych państw.
Bardziej radykalne działania podjął prezydent Brazylii Jair Bolsonaro, który od początku lekceważy koronawirusa nazywając go „grypką” – zwolnił w czwartek swojego ministra zdrowia Luiza Henrique Mandettę. W wieczornym telewizyjnym przemówieniu ogłosił, że minister nie rozumiał, że trzeba chronić gospodarkę i wezwał po raz kolejny gubernatorów brazylijskich stanów, żeby odwołali restrykcje w kontaktach międzyludzkich.
W Brazylii epidemiolodzy są zgodni, że kraj jest jeszcze daleko przed szczytem tej fali koronawirusa – ma 33 tys. udokumentowanych przypadków, prawie 2 tys. zgonów i jak dotychczas największy dobowy przyrost przypadków zanotował 15 kwietnia. Poza tym 6,6 tys. osób w stanie ciężkim lub krytycznym sugeruje, że osób zakażonych, ale także chorych, jest w Brazylii o wiele więcej – to trzecie, a może nawet drugie miejsce na świecie po Hiszpanii, która od wielu dni nie aktualizuje tej informacji i po Stanach Zjednoczonych. To także mniej od Francji, która zanotowała już 165 tys. przypadków koronawirusa.
Prowadzona przez gubernatorów polityka lockdownu jest popierana przez większość Brazylijczyków, a zwolniony minister zdrowia miał notowania o wiele lepsze niż prezydent – w niedawnym sondażu działalność ministerstwa zdrowia podczas epidemii oceniło „dobrze” albo „świetnie” 76 proc. Brazyliczyków, a Bolsonaro 33 proc.
Mandetta miał krótki komentarz do sytuacji: „Niech Bóg nas chroni”. Za to były prezydent Luiz Inácio Lula da Silva oskarżył Bolsonaro, że „prowadzi Brazylijczyków do rzeźni”.
Najwięcej nowych przypadków koronawirusa miała w piątek Wielka Brytania – aż 5 599, w szpitalach zmarło 847 osób. Razem przypadków jest już tam 108 tys. Jeśli ten trend będzie kontynuowany, Wielka Brytania przegoni Niemcy, które mają 139 tys. przypadków, ale liczba nowych ciągle spada – w piątek było ich 1 343. Minister zdrowia ogłosił, że od poniedziałku codziennie liczba ozdrowieńców jest wyższa niż liczba nowych przypadków.
Od ponad tygodnia spada również w Niemczech liczba aktywnych przypadków, a Instytut Roberta Kocha, który oblicza bazową liczbę reprodukcyjną dla epidemii, czyli ilość osób, które średnio zaraża jedna osoba, ogłosił, że ten współczynnik już drugi dzień z rzędu jest poniżej 1. Epidemiolodzy uważają to za znak, że epidemia wygasa, a kanclerz Angela Merkel bardzo fachowo wytłumaczyła znaczenie tego współczynnika w telewizyjnym wywiadzie.
Trend spadkowy widać również we Włoszech – choć jeszcze nie tak wyraźnie jak w Niemczech. Codziennie o ponad 100 spada liczba osób na intensywnej terapii (obecnie jest ich 2,8 tys.), a o kilkaset liczba hospitalizowanych. Szczyt nowych przypadków Włosi mieli 21 marca – 6,5 tys., a w piątek było to 3,5 tys. Wszystkich przypadków jest 173 tys., zmarło 22,7 tys. osób.
We Francji wiadomością dnia były rozmiary epidemii na lotniskowcu „Charles de Gaulle” i okrętach eskorty – według francuskiej minister obrony Florence Parly zakażonych jest 1 081 marynarzy z 2,3-tysięcznej załogi. Spośród nich symptomy ma 545, 24 jest w szpitalu, a jeden na intensywnej terapii. „De Gaulle” wypłynął w morze 16 marca, dzień przed wprowadzeniem we Francji lockdownu. Wszystkich przypadków koronawirusa jest we Francji 147 tys., zmarło 18,6 tys. osób (w piątek 761, co było drugą liczbą w Europie po Wielkiej Brytanii). Ale i tam zmniejsza się liczba osób na intensywnej terapii – w piątek było ich 6 tys.
Od poniedziałku otwarte będą w Danii salony kosmetyczne, fryzjerskie i salony tatuażu. W środę po miesiącu zamknięcia otworzono przedszkola i szkoły dla dzieci do 11. roku życia. To pierwszy kraj w Europie, w którym dzieci wróciły do szkoły, choć część rodziców jest tym przerażona. Dania ma 7 tys. przypadków SARS-CoV-2, zmarło tam 336 osób. Od tygodnia spada liczba aktywnych przypadków.
Chińskie władze, atakowane za zaniżanie liczby zgonów na COVID-19, w czwartek dodały do oficjalnych statystyk 1290 osób z Wuhanu, które zmarły w domach. To o 50 proc. więcej niż podawano poprzednio. Również liczbę zakażonych w mieście powiększono o 325. Chińczycy tłumaczą, że w początkowej, chaotycznej fazie epidemii nie było możliwości, żeby skrupulatnie rejestrować wszystkie zgony. O tym, że Chiny zaniżają dane dotyczące epidemii informował m.in. amerykański wywiad.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Miłada Jędrysik – dziennikarka, publicystka. Przez prawie 20 lat związana z „Gazetą Wyborczą". Była korespondentką podczas konfliktu na Bałkanach (Bośnia, Serbia i Kosowo) i w Iraku. Publikowała też m.in. w „Tygodniku Powszechnym", kwartalniku „Książki. Magazyn do Czytania". Była szefową bazy wiedzy w serwisie Culture.pl. Od listopada 2018 roku do marca 2020 roku pełniła funkcję redaktorki naczelnej kwartalnika „Przekrój".
Komentarze