Majowy sondaż Ipsos dla OKO.press to ilustracja paradoksów ordynacji wyborczej. Chociaż poparcie dla Prawa i Sprawiedliwości od marca delikatnie wzrosło (o 1 pkt proc.), partia Jarosława Kaczyńskiego wirtualnie straciła szansę na utworzenie rządu po następnych wyborach. Wynik 35 proc. nie daje jej samodzielnej większości, a spektakularny zjazd Konfederacji (od marca straciła 4 pkt. proc.) powoduje, że potencjalnej konserwatywno-narodowej koalicji również brakuje kilku głosów, by rządzić.
Szczegółowe wyniki przedstawiają się następująco:
- PiS – 35 proc. (+1 w porównaniu do marca)
- KO – 26 proc. (+2)
- Polska 2050 – 13 proc. (+1)
- Lewica – 9 proc. (+4)
- Konfederacja – 7 proc. (-4)
- PSL – 4 proc. (-)
- Porozumienie – 0 proc. (-)
- Niezdecydowani – 6 proc. (-4)
Większość dla koalicji partii opozycyjnych
Taki wynik sondażu w przełożeniu na mandaty oznacza, że PiS miałby 205 posłów, Koalicja Obywatelska – 134, Polska 2050 – 61, Lewica – 36, Konfederacja – 23, a jeden mandat przypadłby Mniejszości Niemieckiej. Taki rozkład sił dawałby większość obecnej opozycji, która przy wsparciu Mniejszości Niemieckiej miałaby 232 głosy, PiS z Konfederacją – 228.
W przeliczeniu głosów na mandaty korzystamy z wzoru przygotowanego przez analityka Leszka Kraszynę. Wzór uwzględnia podział mandatów dla komitetów wyborczych na poziomie okręgów.
Majowe badanie to kolejny z serii sondaży Ipsos dla OKO.press pokazujący, że sytuacja polityczna jest obecnie relatywnie stabilna po dwóch mocnych wstrząsach: PiS-owi udało się wygrzebać z zapaści po wyroku Trybunału Konstytucyjnego, który w listopadzie 2020 de facto zakazał w Polsce aborcji, a Koalicja Obywatelska po powrocie Donalda Tuska w lipcu 2021 odzyskała pozycję niepodważalnego lidera po stronie opozycyjnej.
Co to oznacza w praktyce? Gdyby wybory odbywały się dziś, po pierwsze ich wynik bardziej od walnego starcia dwóch największych partii, zależałby od tego, co dzieje się za ich plecami: jeśli ugrupowanie Szymona Hołowni powtórzyłoby wynik lidera z wyborów prezydenckich (14 proc.), a Lewica zdobyła ok. 10 proc. głosów, wyraźnie wyprzedzając Konfederację, opozycja miałaby duże szanse na zdobycie większości potrzebnej do przejęcia władzy.
Po drugie, kluczowa byłaby mobilizacja elektoratów. W sondażu Ipsos dla OKO.press delikatnie zarysowuje się tutaj przewaga opozycji.
Wyniki badania podajemy na podstawie deklaracji dwóch grup ankietowanych:
- tych, którzy mówią, że zdecydowanie wezmą udział w wyborach (dziś to 55 proc.)
- oraz tych, którzy mówią, że raczej zagłosują (dziś to 11 proc.).
Pewniejszy jest oczywiście głos tej pierwszej grupy. Przyjrzeliśmy się więc, jaki odsetek takich zdeterminowanych wyborców występuje w elektoratach poszczególnych partii. Otrzymaliśmy następujące wyniki: u Lewicy to 91 proc., w przypadku KO – 89 proc., PiS – 85 proc., Polski 2050 – 84 proc., Konfederacji – 80 proc., PSL – 72 proc.
Innymi słowy, możemy wysnuć ostrożny wniosek, że dziś to opozycji byłoby odrobinę łatwiej zmobilizować swoich wyborców. Słabo pod tym względem prezentują się możliwości Konfederacji i PSL.
Podział na dwie Polski już z nami zostanie
Po raz kolejny uwidacznia się w sondażu Ipsos podział na dwie Polski, tak różne od siebie jak to tylko możliwe.
W pierwszej, konserwatywnej, starszej, mieszkającej na wsi i w mniejszych miastach PiS jest niepodzielnym hegemonem. Szanse, by w najbliższym czasie zachwiać jego pozycją w tej grupie wyborców, są niewielkie.
Z drugiej strony obóz rządzący nie potrafi przebić bańki i trafić do Polski młodszej, mieszkającej w średnich i dużych miastach.
Szczegółowe różnice w proporcjach poparcia ze względu na miejsce zamieszkania i wykształcenie można prześledzić na wykresach poniżej. Jak zwykle w takim wypadku zwracamy uwagę, by dokładne dane liczbowe traktować z ostrożnością ze względu na relatywnie małe próby w poszczególnych kohortach:
Dlaczego Konfederacji spadło, a Lewicy wzrosło?
Największe zmiany w naszym sondażu dotyczą Konfederacji i Lewicy.
Skrajna prawica ma w badaniu Ipsos najgorszy wynik od wyborów w 2019 roku, a od marca straciła aż 4 pkt. proc. Konfederaci po agresji Rosji na Ukrainę wybrali strategię, która dziś ściąga ich w dół: po pierwsze, mają — delikatnie to ujmując — najbardziej zniuansowany stosunek do wojny spośród wszystkich formacji na scenie politycznej. Po drugie, od początku przyjęli kurs antyuchodźczy i – by tak rzec – „ukrainosceptyczny”.
Jednym słowem, zabawili się w politycznych spekulantów, inwestując cały kapitał w bardzo ryzykowne przedsięwzięcie.
Gdyby sytuacja w Ukrainie eskalowała w stronę niebezpieczną dla Polski, a zagrożenie i strach Polaków przed wojną rosły, skrajna prawica mogłaby iść w górę. Gdyby masowy ruch uchodźczy z Ukrainy wygenerował napięcia i konflikty między Polakami i Ukraińcami, również mogliby zyskać. Żaden z tych fenomenów jednak nie wystąpił, a politycy Konfederacji nie wytrzymali ciśnienia, wikłając się w wewnętrzne konflikty i miotając między próbami racjonalnej, politycznej opowieści a tyradami Janusza Korwin-Mikkego w obronie Adolfa Hitlera.
Co im zostało, to oczekiwanie na gwałtowne pogorszenie się relacji między Polakami i Ukraińcami, wtedy Konfederacja będzie mogła zakrzyknąć: „A nie mówiliśmy!”. Ale jak wynika z majowego sondażu Ipsos dla More in Common, na razie niewiele wskazuje na taki scenariusz.
Dlaczego Lewica w ostatnich dwóch miesiącach odzyskała wigor i punkty w sondażach, powiedzieć już trudniej.
Być może procentuje jednoznaczna postawa wobec wojny w Ukrainie, uchodźców, ale również jasny przekaz dotyczący drożyzny, inflacji oraz rosnących stóp procentowych, uderzających w kredytobiorców z klasy średniej. Lewica bezkompromisowo domagając się zamrożenia WIBOR-u, ulżenia osobom, którym wzrosła rata kredytu i zmiany polityki mieszkaniowej państwa znów dała powód części swoich rozczarowanych wyborców ze średnich i dużych miast, by mogli się z nią utożsamiać.
Sondaż Ipsos dla OKO.press, 10-12 maja 2022, badanie telefoniczne (CATI), na reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków, liczebność próby 1014 osób
Lewicy rośnie, bo ludziom jest ciężej i chcieliby, aby państwo im pomogło/zajęło się nimi – podobnie zresztą jak socjalna część elektoratu PiSu, tyle że ci akurat wybierają Lewicę bo np. rządowi (obecnie pisowskiemu) nie wierzą, albo im nie po drodze z KK.
Przy okazji wojna w Ukrainie zagluszyla przekaz w nowotradycyjnym obszarze zaangazowania Lewicy, czyli uchodzcy z Bialorusi i LGBTQ+.
Nie spodziewałem się tego, ale PiS może mieć 3 kadencję. Udzielanie odpowiedzi jak ktoś zapyta: na kogo będzie osoba głosowała to jedno, a ruszenie dupska, żeby głosować zamiast np. na łykendowy wyjazd to drugie. Zwykle frekwencja wyborcza jest wyższa wśród starszych, wg -dosc starych – badan Fundacji Batorego najwyzsza, ponad 70%, dla grupy 51-60, 60% wsrod 60+, czyli tam gdzie PiS ma przewagę. Jest też to grupa liczniejsza. Mediana wieku w 2019 byla 41 od tego czasu przesunela sie w gore, a trzeba uwzglednic okolo 6mln ponizej 18 roku zycia nie posiadajacych czynnych praw wyborczych, co oznacza, ze mediana wieku potencjalnych (nie wspominajac juz o faktycznych) wyborcow jest znaczaco wyzsza.
Zreszta zwazywszy na poparcie dla Konfy wsrod mlodziezy to chyba lepiej jak nie glosuja.
Cieszy mnie wzrost poparcia dla Lewicy. Jak najbardziej zasłużony.
Nie – to efekt skrajnie demagogicznych, na drobnomieszczańtwo obliczonych sloganów, które i tak realnie zagłosuje głównie na Tuska lub Hołownię.
KO+PL'50+Lew+MN (1 poseł) = 232?
To bardzo niewielka przewaga, na granicy błędu.
Znając umiejętności PiS w zakresie:
(a) propagandy TVP-billboardowej,
(b) przekupywania elektoratu,
(c) korumpowania pojedynczych posłów . . .
przewiduję, że po 2023 PiS plus Ziobro rządzą nadal. Z poparciem prezydenta, trybunału i NBP-u, niestety.
–
26% + 13% + 9% + 4% = 52%. Teoretycznie.
Gdyby te cztery ugrupowania zgodziły się startować z jednej listy, być może na tę wspólną listę padłoby w sumie mniej niż pięćdziesiąt dwa procent. Ale premia d'Hondta spowodowałaby, że miejsc w Sejmie byłoby znacznie więcej niż 232.
No i milion głosów na podprogowy PSL nie byłby wtedy stracony.
Tylko jedna lista opozycji ma sens jeśli chcemy by pis poszedł w pi…!!!
Po pierwsze % jakie teraz mają indywidualne partie nie muszą się zsumować, część wyborców może się zniechęcić takim zblatowaniem. (Swoją drogą nie ma wielkiej różnicy światopoglądowo-programowej między PL2050 a PO).
Mniejsze ugrupowania mogą obawiać się, że głosy ich wyborców posłużą jedynie do windowania sojuszników.
Nawet w standardzie każdy głosuje na swojego/swoją mandat zdobywa ten/ta z listy co ma najwięcej głosów. Poza tym partie chyba powinny stworzyć krótkie listy i zaczną się targi ile miejsc komu.
Mrówcza praca przed nowymi ministrami oświaty. Od najmłodszych lat, od podstawówki, trzeba zwracać uwagę i kłaść nacisk na edukację obywatelską. Uczyć zrozumienia i odróżniania kretynizmów populistycznych rodem z PiS, od prawdziwej ekonomii, prawdziwego patriotyzmu, nie kościółkowo zaściankowego, pseudohistorycznego bełkotu budującego mity i kłamstwa o "bohaterach Solidarności", których nawet nie interweniowano w stanie wojennym, a historii faktów i prawdy. Trzeba uczyć, nie indoktrynować. Wtedy już nigdy w przyszłości twór PiSopodobny, szkodliwy, zakłamany, nieudaczny, niekompetentny, ciemny, złodziejski nie dojdzie do władzy. I tego życzę nam wszystkim.
Wszyscy pamiętamy, że PiS, to "zorganizowana grupa przestępcza". Należy dążyć do jej eliminacji. Wszelkimi metodami i na zawsze. Inne apele nie są potrzebne. Zdecydowanie popieram także wypowiedź p. Zawadzkiego.
Kiedyś czytałem coś o pomyśle dwóch bloków opozycyjnych: KO+PSL i L+PL50. Na pierwszy rzut oka może się to wydawać dziwaczne, dlatego że w drugim tworze partie muszą przeskoczyć inne na osi konserwatyzmu żeby się spotkać. Jednak na osi ogólnej merytoryczności w podejściu do polityki (przynajmniej wg mnie) taki układ wydaje się mieć więcej sensu. Bardzo jestem ciekaw jak wyglądałby sondaż dotyczący wyborów w takiej konfiguracji.