Dziś w drugiej turze wyborów prezydenckich zmierzyliby się Rafał Trzaskowski i Mateusz Morawiecki – wynika z sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM. Ale są też dobre wiadomości dla Szymona Hołowni
Pogłoski o słabnięciu politycznym Rafała Trzaskowskiego okazują się mocno przesadzone: polityk PO i prezydent Warszawy wygrałby dziś pierwszą turę wyborów na prezydenta Polski, a w dogrywce byłby faworytem w starciu z byłym premierem Mateuszem Morawieckim (PiS). Wyniki sondażu Ipsos zamówionego przez OKO.press i TOK FM przedstawiają się następująco:
Oczywiście sondaż prezydencki na grubo ponad rok przed wyborami to bardziej portret potencjałów i dzisiejszych sympatii do poszczególnych, prawdopodobnych kandydatów, a nie twarda prognoza wyborcza. I tak należy czytać nasz sondaż. Pytanie o preferencje prezydenckie zadaliśmy wszystkim badanym, 7 proc. z nich odpowiedziało, że nie wzięłoby udziału w głosowaniu.
Co przede wszystkim wynika z tego portretu? Rzuca się w oczy duża dyscyplina elektoratów partyjnych w poparciu dla przedstawicieli swoich partii (z jednym wyjątkiem, o czym za chwilę).
I wciąż mocna pozycja Rafała Trzaskowskiego, którego gwiazda wydawała się w ostatnich tygodniach mocno przyćmiona przez Szymona Hołownię.
Tymczasem prezydent Warszawy w naszym badaniu wyprzedza marszałka Sejmu aż o 10 pkt proc., wrócił też na czoło rankingu zaufania IBRiS w badaniu opublikowanym przez Onet w środę 28 lutego. Robi wrażenie mocna pozycja Mateusza Morawieckiego w elektoracie PiS – jeśli by ją utrzymał, a Prawo i Sprawiedliwość uratowało się przed rozpadem, Morawiecki będzie miał duże szanse, żeby walczyć o drugą turę.
W dogrywce szanse byłego premiera wyglądają już słabo, ale zanim do tego przejdziemy, na przystawkę przyjrzyjmy się bliżej tym potencjalnym kandydatom, którzy najsłabiej wypadli w naszym sondażu: Agnieszce Dziemianowicz-Bąk i Krzysztofowi Stanowskiemu.
Jak wyżej wspomnieliśmy, elektoraty partyjne zwarte stoją za swoimi kandydatami: 77 proc. wyborców KO wskazuje Trzaskowskiego, 81 proc. sympatyków PiS – Morawieckiego, 69 proc. głosujących na Trzecią Drogę wybiera Hołownię, a 79 proc. zwolenników Konfederacji – Bosaka.
Inaczej jest tylko w przypadku Lewicy.
Ministrę pracy i polityki społecznej Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk wskazało zaledwie 39 proc., za to Rafała Trzaskowskiego – 42 proc. lewicowych wyborców.
Ale 4 proc. poparcia w naszym sondażu to i tak w pewnym sensie relatywny sukces Dziemianowicz-Bąk: Robert Biedroń w lutowym badaniu IBRiS miał 3,5 proc., Adrian Zandberg w lutowym Pollsterze – 2,5 proc. I zarazem jest to klęska jej formacji. Odpowiedź, na czym owa klęska polega, przynosi “ranking nierozpoznawalności” na podstawie wspomnianego wcześniej rankingu zaufania IBRiS. Na czele są trzy polityczki Lewicy:
Lewica od 2019 roku miała cztery lata, żeby wypromować swoje liderki. Zamiast tego, aż do startu kampanii parlamentarnej z uporem maniaka stawiała na zgrany koncept trzech tenorów, z których jeden przybrał emploi artysty kabaretowego (Włodzimierz Czarzasty), drugi coś w miarę do rzeczy powiedział jeszcze w ubiegłej dekadzie (Robert Biedroń), a o trzecim opinia publiczna nie wie za bardzo nawet, czym się zajmuje, oprócz tego, że czasem wystąpi w telewizji, zniesmaczonym tonem komentując rzeczywistość (Adrian Zandberg).
Gorzkie owoce tego zaniechania Lewica zbiera dziś i jeśli nie otrzeźwieje, wybory prezydenckie będą dla jednej z jej kobiecych liderek ofiarnym stosem, bo nie da się uzyskać dobrego wyniku, gdy 40 proc. Polek i Polaków nie wie, kim w ogóle jesteś. A liderzy mężczyźni nie mają najmniejszych szans na przyzwoite poparcie.
Brak rozpoznawalności zwłaszcza wśród starszych wyborców to zapewne również deficyt Krzysztofa Stanowskiego, dziennikarza, szefa internetowego Kanału Zero, który o zamiarze kandydowania powiedział w rozmowie z Andrzejem Dudą na kanale YouTube.
Wahaliśmy się, czy umieścić go w zestawie kandydatów, bo trudno powiedzieć, czy jego deklaracja to żart, impuls, czy poważny zamiar. Ostatecznie jednak zapytaliśmy o poparcie dla Stanowskiego. Wniosek?
Jeśli zdecydowałby się kandydować, byłby problemem głównie dla Krzysztofa Bosaka.
Stanowski ma bowiem identyczny z nim profil wyborców: trzyprocentowy wynik zawdzięcza poparciu mężczyzn do 40. roku życia. Zamiar oddania głosu na dziennikarza deklaruje też co dziesiąty wyborca Konfederacji.
Mniemanie czegoś lub niemniemanie o potencjale Stanowskiego to dziś wróżenie z fusów – na pewno musiałby sobie poradzić z brakiem rozpoznawalności w starszych grupach i wybrać dla siebie konkretny model funkcjonowania w polityce, żeby w ogóle myśleć o poważnym wyniku. Kusić go może sukces zdroworozsądkowego na prawicową modłę kandydata buntu Pawła Kukiza, który w 2015 roku zdobył 21 proc. głosów. Dziś jednak wydaje się bardziej prawdopodobne, że sufitem politycznym Stanowskiego jest odebranie ewentualnie jeszcze kilku punktów procentowych Bosakowi, czyli wynik jednocyfrowy.
Dobrze, wróćmy jednak do głównych graczy w wyścigu prezydenckim.
Kiedy spojrzymy na poparcie dla kandydatów wg miejsca zamieszkania, zobaczymy, że głównym problemem Szymona Hołowni jest zakleszczenie w centrum.
Z jednej strony przy słabości Lewicy ma małe szanse pokonać w pierwszej turze Trzaskowskiego i w dogrywce zmierzyć się z Morawieckim, bo kandydat KO dostaje mocne “dopalenie” od lewicowego elektoratu. Z drugiej strony – przy mocnym kandydacie Prawa i Sprawiedliwości Hołowni trudno się będzie przebić w wystarczającym stopniu do wiejskiego, małomiasteczkowego i starszego elektoratu, by pokonać Morawieckiego i w dogrywce zmierzyć się z Trzaskowskim.
Jeśli w krajobrazie politycznym nie zajdą jakieś szczególne zmiany, a do wyborów zostanie już kilka miesięcy, Hołownia będzie musiał ocenić sytuację i zdecydować się jednoznacznie na walkę o elektorat jednego z dwóch swoich głównych rywali. Bo sytuując się w centrum i zajmując raz pozycje liberalne, a raz konserwatywne, marszałek Sejmu ma co prawda ogromne szanse na wygraną w drugiej turze (o tym za momencik), szkopuł tylko w tym, że może do niej zwyczajnie nie wejść.
Nawiasem mówiąc, warto zerknąć na różnicę pokoleniową, którą pokazuje nasz sondaż: gdyby głosowali tylko obywatele i obywatelki w wieku 18-49 lat wyścig byłby niemal wyrównany, a realne i podobne szanse na drugą turę miałoby czterech kandydatów: Trzaskowski, Morawiecki, Hołownia i Bosak. W grupie osób w wieku 50 lat i więcej liczy się tylko dwóch: kandydat KO i kandydat PiS.
W sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM spytaliśmy również naszych badanych, na kogo oddaliby głos w dogrywce, gdyby ich kandydat przepadł w pierwszej turze. Do wyboru daliśmy trzech polityków:
Kolejne 6 proc. nie potrafiło powiedzieć, na kogo oddałoby swój głos, a 30 proc. zadeklarowało, że w takim wypadku nie wzięłoby udziału w drugiej turze wyborów.
Jak widać, gdyby wybory odbyły się dziś, najmniejsze szanse na wygraną w drugiej turze miałby Mateusz Morawiecki, który mógłby liczyć na istotny bonus tylko od części wyborców Konfederacji i Krzysztofa Bosaka.
Największe szanse na sukces miałby natomiast Szymona Hołownia, który wtedy skorzystałby z pozycji stojącego pośrodku arbitra, na jakiego stara się kreować w roli marszałka Sejmu. W starciu z Trzaskowskim mógłby liczyć, że będzie mniejszym złem dla części wyborców konserwatywno-narodowych, a w zderzeniu z kandydatem PiS murem stanąłby za nim elektorat liberalno-lewicowy.
Zobacz również nasze poprzednie analizy lutowego sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM:
Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM zrealizowany metodą mixed mode (CATI i CAWI) w dniach 22-26 lutego 2024 roku. Badanie zrealizowano na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polaków, N=1000.
Opozycja
Władza
Krzysztof Bosak
Agnieszka Dziemianowicz-Bąk
Szymon Hołownia
Mateusz Morawiecki
Rafał Trzaskowski
Kancelaria Prezydenta
sondaż
sondaż IPSOS
sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK.FM
wybory prezydenckie
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze