Ze wszystkich organów, które mają zbadać „aferę billboardową”, szanse na skuteczne działanie ma tylko prezydent Warszawy. Jeśli uzna, że Polska Fundacja Narodowa zorganizowała promocję pisowskiej reformy sądów niezgodnie ze swoim statutem, może nakazać jej przerwanie. A jeśli PFN nie posłucha - może skierować sprawę do sądu
Rządzący sfinansowali kampanię „Sprawiedliwe sądy”, sprytnie omijając prawo. Niełatwo będzie wykazać, że ktokolwiek w tzw. aferze billboardowej złamał przepisy i pociągnąć go do odpowiedzialności.
Przypomnijmy: 8 września 2017 w całej Polsce zawisły billboardy (m.in. z hasłem „Sędziowie o sobie: nadzwyczajna kasta – czas to zmienić”), powstała też strona sprawiedliwesady.pl, w której rządowe projekty zmian w sądownictwie uzasadniane są m.in. pojedynczymi przypadkami przestępstw i błędów popełnianych przez sędziów (jak się okazało - częściowo nieprawdziwymi). Przekaz wspierają też spoty w internecie i telewizji.
Choć kampania w oczywisty sposób promuje program PiS i jego rządu, politycy tego ugrupowania nie są pewni, czy chcą się przyznać do jej zainicjowania. Najpierw na konferencji inaugurującej kampanię wystąpiła premier Beata Szydło, później posłowie PiS przekonywali, że z akcją nie mają nic wspólnego. Niedawno Ryszard Terlecki, przewodniczący klubu PiS, przyznał, że kampania powstała na zlecenie rządu, co marszałek Senatu Stanisław Karczewski skomentował: “jakoś się chyba przejęzyczył”.
Pewne jest jednak, że to nie PiS sfinansował kampanię, choć - jeśli uznać ją za kampanię partyjną - powinien zapłacić z partyjnych pieniędzy. Zorganizowała ją i sfinansowała Polska Fundacja Narodowa. Formalnie to organizacja pozarządowa, ale de facto - instytucja w pełni zależna od PiS.
Jeszcze w 2016 roku fundację założyło 17 spółek, należących w części lub w całości do państwa. Na jej start wyłożyły łącznie 97,5 mln zł. Zobowiązały się także, że w 2017 roku przeleją kolejne 97,5 mln, a przez następnych dziewięć lat - połowę tej kwoty. Według prezesa PFN - Cezarego Jurkiewicza na akcję „Sprawiedliwe sądy” organizacja wyda łącznie 19 lub (wiceprezes - Maciej Świrski mówił w mediach, że na kampanię w Polsce pójdzie 10 mln zł).
Jurkiewicz jest szefem klubu PiS w warszawskiej radzie miasta, a Świrski - założycielem fundacji Reduta Dobrego Imienia, członkiem rady nadzorczej PAP i nieformalnym doradcą Piotra Glińskiego. W zarządzie zasiadał jeszcze Paweł Kozyra, rzecznik Ministerstwa Skarbu w poprzednim rządzie PiS, ale zrezygnował z funkcji 1 września.
Za tym, że w rzeczywistości mamy do czynienia z kampanią PiS, przemawia też fakt, że za jej organizację odpowiedzialna jest spółka Solvere, założona przez byłych PR-owców premier Szydło - Piotra Matczuka i Annę Plakwicz. Spółkę zarejestrowali 8 maja 2017 roku, a stronę sprawiedliwesady.pl - 25 lipca, czyli dzień po konferencji, na której Andrzej Duda ogłosił, że zawetuje ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa i o Sądzie Najwyższym. Wykazali się przy tym zadziwiającą intuicją, bo kontrakt z PFN na przeprowadzenie kampanii dotyczącej sądów podpisali dopiero 18 sierpnia. Według Świrskiego, wynagrodzenie Solvere za przeprowadzenie kampanii wyniesie 240 tys. złotych.
W międzyczasie - 22 maja - Matczuk i Plakwicz zostali odwołani ze swoich stanowisk w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Pracę zakończyli odpowiednio z końcem czerwca i końcem sierpnia.
Co ciekawe, jak zauważył Krzysztof Brejza, poseł PO, Solvere została zarejestrowana pod tym adresem, co kancelaria prawnicza Gotkowicz Kosmus Kuczyński i Partnerzy Adwokaci, z której usług korzystają Jarosław Kaczyński i PiS. Jak pisaliśmy w kwietniu, w 2016 roku PiS zapłacił jej za usługi blisko 400 tys. zł. Księgowa PiS Teresa Schubert, wyjaśniała wówczas w odpowiedzi na pytania OKO.press, że kancelaria "świadczy na rzecz PiS kompleksową obsługę prawną".
Na kolejne powiązanie Solvere z PiS wpadli reporterzy TVN24 - 12 września nagrali Matczuk i Plakwicz wchodzących do siedziby PiS przy Nowogrodzkiej w Warszawie. PR-owcy spędzili w środku półtorej godziny. Według nieoficjalnych doniesień TVN24 byli też na naradzie, którą Kaczyński zwołał tuż po ogłoszeniu wet przez Dudę.
Gołym okiem widać, że z finansowanie kampanii „Sprawiedliwe sądy” nie odbywa się tak, jak powinno, ale czy odbywa się niezgodnie z prawem?
Partie opozycyjne zwróciły się o sprawdzenie tego do różnych instytucji. Partia Razem złożyła w tej sprawie wniosek do Najwyższej Izby Kontroli, PO - wniosek do Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Nowoczesna - zawiadomienie do prokuratury i wniosek do Państwowej Komisji Wyborczej, a prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO) z własnej inicjatywy bada, czy kampania jest zgodna ze statutem PFN.
Mogłoby się wydawać, że los kampanii Polskiej Fundacji Narodowej jest już przesądzony, ale w praktyce szanse na dowiedzenie naruszenia przez nią prawa są niewielkie. PKW oznajmiła, że nie ma podstawy prawnej do zbadania sprawy, przynajmniej do czasu, gdy dostanie sprawozdanie finansowe PiS za 2017 rok. Zapewne jednak nic w nim znajdzie, bo kampania jest przecież finansowana przez Fundację, a nie przez PiS. Jak pisała na swoim blogu Ewa Siedlecka, publicystka „Polityki”, sprawą nie może zająć się NIK, bo choć FPN zasiliły spółki Skarbu Państwa, formalnie rzecz biorąc nie wydały na to środków publicznych. Gdyby było inaczej, Fundacji nie zarejestrowałby sąd, bo ustawa o finansach publicznych zakazuje tworzenia fundacji ze środków publicznych. Na decyzję sądu mógłby jeszcze wnieść skargę kasacyjną Prokurator Generalny, ale nie ma co na to liczyć, bo jest nim Zbigniew Ziobro, czyli minister w rządzie PiS. Z tego samego powodu nie ma co liczyć na to, że zasadność wydawania pieniędzy państwowych spółek na fundację sprawdzi prokuratura (także podlegająca Ziobrze) lub minister kultury w rządzie PiS (który nadzoruje fundację), a także Centralne Biuro Antykorupcyjne podlegające Mariuszowi Kamińskiemu - też z PiS.
Jedyną szansę na wyciągnięcie konsekwencji wobec PFN za „Sprawiedliwe sądy” ma prezydent Warszawy, bo to w stolicy fundacja ma siedzibę. Hanna Gronkiewicz-Waltz zwróciła się już do niej o przesłanie wszystkich uchwał związanych z prowadzeniem kampanii.
Zgodnie z ustawą 0 fundacjach prezydent ma takie same uprawnienia do kontroli podlegającej jej fundacji, jak minister. Może zainterweniować, jeśli stwierdzi, że działania fundacji lub jej zarządu są niezgodne z celem, statutem albo przepisami prawa.
Za „działanie niezgodne ze statutem” można uznać całą kampanię „Sprawiedliwe sądy", bo w statutowych celach trudno znaleźć taki, który mogłaby realizować.
Politycy PiS próbują przekonywać, że kampania służy promocji wizerunku Polski za granicą (czyli wypełnia cel "promocja i ochrona wizerunku Rzeczypospolitej oraz polskiej gospodarki"), bo za ten wizerunek odpowiadają w dużej mierze Polacy. Możliwe, że prezydent Warszawy przekonać się nie da. Wtedy, zgodnie z przepisami, ma trzy ścieżki do wyboru. Może:
Te trzy ścieżki nie wykluczają się, prezydent może stosować je równocześnie lub w dowolnej kolejności.
Gdyby prezydent skorzystała najpierw z pierwszej ścieżki, a sąd uznał niezgodność działań PFN z prawem lub statutem, nie zmuszałoby to fundacji do niczego. Byłoby to jednak dla niej wizerunkową porażką, a Hannie Gronkiewicz-Waltz ułatwiłoby korzystanie z kolejnych uprawnień.
Jeśli prezydent wejdzie na drugą ścieżkę i sąd zgodzi się uchylić uchwały zarządu, będzie to oznaczało, że PFN musi przerwać kampanię i nie może zamawiać kolejnych billboardów czy reklam w telewizji. Być może nawet będzie musiała wycofać te już zamówione i zamknąć stronę sprawiedliwesady.pl. Może jednak się okazać, że żadnych uchwał nie było, bo według statutu fundacji każdy jej członek „może prowadzić bez uprzedniej uchwały zarządu Fundacji sprawy nieprzekraczające zakresu zwykłych czynności Fundacji”. Czym jest zwykła czynność? Tego żadne przepisy nie definiują.
Trzecia ścieżka wydaje się najbardziej atrakcyjna, bo dosłownie wspomina o możliwości wezwania do „usunięcia uchybień" w związku z pozastatutową działalnością. A to można zinterpretować jako usunięcie wszystkich elementów kampanii „Sprawiedliwe sądy”. To, że zarząd PFN dobrowolnie podporządkowuje się poleceniu Gronkiewicz-Waltz, jest jednak mało prawdopodobne. Prezydent Warszawy po wyznaczonym terminie musiałaby więc zwrócić się do sądu o zawieszenie zarządu PFN i wyznaczenie przymusowego zarządcy. Odwiesić zarząd sąd mógłby dopiero po ustaniu jego nielegalnych działań.
Trudno przewidzieć, jaką drogę wybierze Hanna Gronkiewicz-Waltz i jak zachowa się sąd. Czy sędziowie będą mieli odwagę stwierdzić, że kampania PFN nie służy wizerunkowi Polski, gdy dotyczy ona właśnie sędziów?
Za konsultację tematu nadzoru nad fundacjami dziękuję Przemysławowi Żakowi, specjaliście od prawa w organizacjach pozarządowych, szefowi programu "Dobre prawo" Fundacji Stańczyka.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.
Komentarze