Razem z politycznym transferem senatora Jacka Burego do Polski 2050 na chwilę wróciła do nas debata o programie 500 plus. Bury zadeklarował, że zmieniłby program 500 plus – chciałby go zamienić na kwotę wolną od podatku, „żeby nie zniechęcał do pracy, bo teraz zniechęca”. Szymon Hołownia odciął się od jego słów. W tej atmosferze nowa siła polityczna buduje swoją siłę w parlamencie i jednocześnie potyka się o jeden z najnośniejszych politycznych tematów czasów PiS – program 500 plus.
Senatora Burego poparł dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki. Napisał, że Bury ma rację, że modyfikacja 500 plus jest potrzebna. „Co miesiąc parę miliardów wędruje do tych, którzy tego albo nie potrzebują, albo zrobili sobie z socjalu sposób na życie”. Na tę wypowiedź zareagował poseł Adrian Zandberg z Lewicy.
„Naprawdę Pan uważa, panie Redaktorze, że rodzina z dzieckiem może sobie zrobić »sposób na życie« za 500 złotych?” – zapytał Zandberg.
„Nie wiem w jakiej żyje Pan, ale w tej pozamokotowskiej, są rodziny, które korzystając z różnych przywilejów socjalnych, w tym z 500 plus, dobrowolnie rezygnują z pracy” – odpowiedział mu Piasecki.
4 tys. z czwórką dzieci – po co pracować?
Wymiana trwała dalej, ale skupmy się na tym, co padło w tych dwóch odpowiedziach. Dotykamy tutaj bowiem kwestii, która w rozmowach o polityce społecznej w Polsce powtarza się często.
W sieci znajdziemy wiele artykułów, które tłumaczą, jak można żyć z pomocy socjalnej.
„Matka wychowująca samotnie czwórkę dzieci, może otrzymać ponad 4 tys. zł na czysto. Jest sens pracować?” – pyta jeden z serwisów internetowych. To autentyczny cytat – z dobrego serca nie podamy jego źródła. Autorzy takich analiz sumują wszystkie dostępne świadczenia, doliczają też np. wartość darmowych obiadów dla dzieci w szkole, nie biorą pod uwagę kosztów – także czasowych – samodzielnej opieki nad czwórką dzieci.
Tymczasem rzeczywistość najbiedniejszych rodzin jest najczęściej dalece mniej beztroska.
Od macierzyńskiego po pogrzebowy
Spróbujmy więc odpowiedzieć na to pytanie: czy w Polsce można przeżyć za „socjal”? Zrobimy w miarę możliwości bez moralnych założeń. Uznajemy więc, że jeżeli ktoś nie chce pracować, i woli korzystać z tego, co daje mu państwo, to również ma do tego prawo.
Dostępne w Polsce instrumenty zależą przede wszystkim od dochodu, ale także np. od liczby posiadanych dzieci, jak jest w przypadku 500 plus. Przejdźmy więc najpierw przez dostępne zasiłki i ich warunki.
Lista dostępnych zasiłków nie jest krótka. To zasiłki:
- dla bezrobotnych
- stały
- celowy
- okresowy
- wyrównawczy
- opiekuńczy
- chorobowy
- rehabilitacyjny
- przedemerytalny
- macierzyński i tacierzyński
- pielęgnacyjny
- rodzinny
- wychowawczy
- pogrzebowy
- na ekonomiczne usamodzielnienie
Niektóre z nich wypłaca ZUS, inne – ośrodki pomocy społecznej. Część z nich nie będzie nas interesować, sprawdzamy bowiem sytuację osoby, która z własnej woli decyduje się na „życie z socjalu”. Zasiłki chorobowy i rehabilitacyjny łączą się z konkretnym, niefortunnym zdarzeniem życiowym, którego nikt nie planuje. Najpewniej też nikt nie robi sobie sposobu na życie z zasiłku pogrzebowego, bo musiałby mieć liczną rodzinę, bardzo jej nie lubić i działać niezgodnie z prawem.
Na bezrobotnych wydajemy prawie najmniej w Europie
Zacznijmy od zasiłku dla bezrobotnych. Choć wciąż jest stosunkowo niski – niższy niż standardy wyznaczane przez Międzynarodową Organizację Pracy – w zeszłym roku został podniesiony do 1200 złotych przez pierwsze 90 dni. Po 90 dniach kwota spada do 942,30 złotych miesięcznie na resztę okresu przysługiwania zasiłku. To oczywiście kwoty brutto. Jest to kwota podstawowa, przysługująca przy stażu pracy między 5 a 20 lat. Jeśli staż jest niższy, kwota stanowi 80 proc. podstawowego zasiłku, jeśli dłuższy – 120 proc.
Ale nie jest to łatwo dostępny zasiłek. Najpierw trzeba oczywiście zarejestrować się w urzędzie pracy, który sprawdza, czy ma pasującą dla nas ofertę pracy. Na ogół stwierdza, że nie ma. „Po co ktoś ma iść do powiatowego urzędu pracy, jeśli przy ponad milionie osób bezrobotnych do dyspozycji jest ok 20 tys. ofert pracy?” – mówiła nam w grudniu prof. Joanna Tyrowicz. To oznacza ofertę dla około 2 proc. zarejestrowanych bezrobotnych.
Następnie musimy wykazać, że przez co najmniej 365 dni w ostatnich 18 miesiącach byliśmy zatrudnieni i otrzymywaliśmy co najmniej minimalne wynagrodzenie, od którego odciągane były składki na Fundusz Pracy. Wyklucza to wiele osób, które pracowały na czarno, dorywczo i nieregularnie, na umowach za mniejsze kwoty. Przy spełnieniu określonych warunków zasiłek należy się też:
- na podstawie umowy o pracę nakładczą,
- osobom, które świadczyły usługi na podstawie umowy agencyjnej lub umowy zlecenia,
- osobom, które opłacały składki na ubezpieczenia społeczne z tytułu prowadzenia pozarolniczej działalności,
- osobom, które wykonywały pracę w rolniczej spółdzielni produkcyjnej.
Jeśli zostaliśmy zwolnieni lub upłynął okres obowiązywania umowy i spełniliśmy powyższe warunki, wówczas przysługuje nam on od razu. Jeżeli natomiast sami się zwolniliśmy lub umowa została rozwiązana za porozumieniem stron, wówczas na zasiłek poczekamy 90 dni.
Zaporowe warunki oznaczają, że prawo do zasiłku ma mniejszość zarejestrowanych w urzędzie bezrobotnych. W 2020 roku było to 16 proc.
Widać to też w europejskich statystykach. Eurostat porównuje kraje Unii ze względu na wydatki na bezrobotnych i walkę z bezrobociem – to nie tylko zasiłki, ale też szkolenia, pomoc w poszukiwaniu pracy, zasiłki dla wczesnych emerytów. Średnia unijna to 1,3 proc. PKB. Polska jest na przedostatnim miejscu z 0,3 proc. Ostatnia jest Rumunia z 0,1 proc. PKB.
Stały, celowy, okresowy
Spójrzmy teraz na inne zasiłki. Zasiłek stały to swojego rodzaju zastępstwo dla emerytury. Przysługuje osobom, które ze względu na wiek nie są już w stanie wykonywać swojej pracy. Progi wieku są takie same jak w przypadku emerytury – 60 lat dla kobiet i 65 dla mężczyzn. Dlatego przysługuje on, jeśli nie osiągnęło się prawa do emerytury lub renty. Można go też otrzymać w wypadku całkowitej niezdolności do pracy,
W przypadku zasiłku stałego mamy progi dochodowe – otrzymuje się go w kwocie różnicy między kryterium dochodowym a dochodem danej osoby – kryterium to wynosi 645 złotych. Czyli jeżeli osoba zarabia 100 złotych miesięcznie, może dostać 545 złotych.
Zasiłek celowy może zostać przyznany jednorazowo na konkretne potrzeby – takie jak opał, żywność, odzież czy remont. Kryteria dochodowe są takie same jak w przypadku zasiłku stałego. Wysokość zasiłku nie jest ustawowo określona, ale gminne ośrodki pomocy społecznej nie są krezusami, dlatego zwykle jest to między kilkadziesiąt a kilkaset złotych. Można się o niego ubiegać welokrotnie, na różne potrzeby, ale nie jest to pomoc regularna – nie dostaniemy go co miesiąc, przez jakiś okres czasu.
Dalej mamy zasiłek okresowy. Ten jest przyznawany w przypadku trudnych sytuacji życiowych, jak przewlekła choroba czy bezrobocie. To też sygnał, że państwo wie, że zasiłek dla bezrobotnych nie działa dobrze i ma dla potrzebujących dodatkową ofertę. Kwoty nie będą jednak zawrotne. Tak jak w przypadku zasiłku celowego, o wysokości a dodatkowo także o czasie trwania świadczenia decyduje pracownik socjalny. Działa jednak w określonych ramach – kryteria dochodowe znów wyglądają tak samo, a zasiłek może wynosić między 20 złotych a 418 złotych.
Maksymalna wysokość zasiłku nie była podnoszona od – uwaga – 2004 roku.
„To skandal, że Polska należąc do grupy krajów bogatych nie jest w stanie zapewnić godnej pieniężnej pomocy społecznej” – mówił OKO.press prof. Ryszard Szarfenberg, badacz z Uniwersytetu Warszawskiego, członek Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu EAPN Polska.
Rodzinny – 124 złote na dziecko
Zasiłki wyrównawczy, opiekuńczy, chorobowy, pielęgnacyjny i rehabilitacyjny są przyznawane w wypadku choroby własnej lub osoby bliskiej, nie będziemy więc ich brać pod uwagę. Tak czy inaczej, nie są to wysokie kwoty. Np. świadczenie pielęgnacyjne – de facto wynagrodzenie dla opiekunów, którzy rezygnują z pracy, by zająć się osobą ze znaczną niepełnosprawności – to 1830 złotych. Z kolei zasiłek pielęgnacyjny dla osób ze znaczną niepełnosprawnością wynosi 215,84 złote.
Zasiłek przedemerytalny jest przeznaczony dla osób, które na niedługo przed przejściem na emeryturę straciły swoje jedyne źródło dochodów. Trzeba jednak najpierw przez 180 dni przebywać na zasiłku dla bezrobotnych i nie można odmówić żadnej propozycji zatrudnienia z urzędu pracy. Jeśli te 180 dni przetrwa się bez żadnej oferty, wówczas zasiłek wynosi 1210,99 złotych.
Zasiłek rodzinny jest przyznawany w celu wsparcia rodziny w wydatkach na wychowanie dziecka. Kwoty są następujące:
- poniżej 5 lat – 95 złotych miesięcznie,
- między 5. a 18. rokiem życia – 124 złote,
- w przypadku kontynuowania nauki lub w innych uzasadnionych przypadkach do 24. roku życia – 135 złotych.
Zasiłek przysługuje przy dochodzie niższym niż 674 złote na osobę, a w przypadku dziecka z niepełnosprawnością – 764 złote. Zasiłek wychowawczy można otrzymać przy przejściu na urlop wychowawczy. Wtedy można co miesiąc dostawać 400 złotych aż do ukończenia przez dziecko 6. roku życia, a w przypadku dziecka z niepełnosprawnością – 18. roku życia.
Zasiłek na ekonomiczne usamodzielnienie się to pomoc trudna do oszacowania. Jest jednorazowa, może być wypłacana jako pomoc rzeczowa, np. w postaci sprzętu, który pomoże danej osobie łatwiej znaleźć pracę. Ośrodek może tez takiej pomocy odmówić, jeśli wie, że osoba odmawia podjęcia pracy.
Ile można „zarobić”?
Spróbujmy teraz oszacować, ile z takich zasiłków można „wyciągnąć” miesięcznie. To trudne, bo pakiet zasiłków zależy od zróżnicowanych czynników. Przyjmijmy dwa modele – osoby samotnej i czteroosobowej rodziny z dwójką dzieci.
Żeby sprawdzić, czy będą to kwoty pozwalające przeżyć, możemy posłużyć się minimum socjalnym i minimum egzystencji. Ich wysokość wyznacza Instytut Pracy i Spraw Socjalnych. Przekroczenie granicy pierwszego oznacza zagrożenie ubóstwem, drugiego – realne zagrożenie dla życia.
Najnowsze dane średnioroczne mamy za 2019 rok. Użyjemy ich, bo dane kwartalne posiadamy jedynie w przypadku minimum socjalnego.
- W 2019 roku dla jednoosobowego gospodarstwa domowego minimum socjalne wynosiło 1212,59 złotych, minimum egzystencji 616,55 złotych.
- Dla czteroosobowej rodziny minimum socjalne to 968,25 zł, a minimum egzystencji – 533,67 złotych na osobę.
Musimy pamiętać, że obie wartości są liczone na podstawie wydatków, więc ważne są kwoty netto.
Osoba samotna – poniżej minimum socjalnego
Najpierw osoba samotna. Nie obejmuje jej oczywiście program 500 plus. Ktoś taki zacznie od zasiłku dla bezrobotnych… i na nim skończy. Zasiłek dla bezrobotnych wlicza się bowiem do kryterium dochodowego do kolejnych świadczeń, a żadne z nich nie wynosi 1200 złotych. Jeśli nasz bohater załapie się na zasiłek w podstawowej wysokości, to przez pierwsze trzy miesiące otrzyma 1025 złotych netto. Później będzie to 814,49 złotych. W obu przypadkach nie spełni kryterium do żadnego innego zasiłku. Nie spełni go nawet, jeśli staż pracy był niższy niż pięć lat. Wówczas kwota po 90 dniach wynosi 753,90 złotych brutto (660,05 złotych netto).
W przypadku stażu powyżej 20 lat, w pierwszym okresie zasiłek to 1221,40 złotych. Nawet wówczas nie przekroczyłby minimum socjalnego, bo w drugim kwartale 2020 to wynosiło 1277 złotych.
W najgorszym przypadku zbliży się natomiast do niebezpiecznej granicy minimum egzystencji.
Łatwo wyobrazić sobie, że jeżeli nasz bohater nie ma mieszkania na własność, jest w bardzo trudnej sytuacji. Można oczywiście starać się o mieszkanie socjalne lub komunalne, ale w Polsce to nie jest powszechnie dostępny zasób – według raportu NIK czas oczekiwania na to ostatnie w niektórych gminach wynosi aż 20 lat.
Rodzina z dziećmi – na granicy ubóstwa skrajnego
Przejdźmy teraz do tego, od czego zaczęliśmy tę analizę, czyli do 500 plus i rodziny z dziećmi. W najlepszej sytuacji oboje rodziców otrzymuje zasiłek dla bezrobotnych, rodzina otrzymuje również 500 plus.
Przyjmijmy, że rodzina ma dwójkę dzieci. Z 500 plus to 1000 złotych. Zasiłek dla bezrobotnych dla obu rodziców to 2050 złotych przez pierwsze trzy miesiące. Potem – 1628,98 złotych. W pierwszym przypadku to już 3050 złotych miesięcznie.
Wówczas przez pierwsze trzy miesiące średni dochód takiej rodziny wynosi 762,50 złotych, później – 657,25 złotych. (Ale warto zwrócić uwagę: 500 plus nie wlicza się do dochodu w przypadku zasiłku rodzinnego. Odjęcie 500 plus od dochodu obniża wynik na głowę do zaledwie 512,50 złotych).
Załóżmy, że nasza rodzina ma dwójkę dzieci między piątym a 18 rokiem życia. Rodzina dostaje więc miesięcznie dodatkowo 2 x 124 złote, czyli 248 złotych. Dla całej rodziny to 3298 złotych w miesiącu – na cztery osoby. Na głowę wypada 824,50 złotych (bez 500 plus – 574,50). Czyli wyłącza to z zasiłku okresowego. Do niego rodzina będzie się kwalifikowała, gdy po trzech miesiącach wysokość zasiłku dla bezrobotnych spadnie. Wtedy na konto co miesiąc wpłynie dodatkowe 418 złotych – jeśli pracownicy socjalni uznają, że sytuacja rodziny tego wymaga i przyznają maksymalną kwotę. Razem z 500 plus i zasiłkiem rodzinnym, to 2294,98 złotych. Na osobę – 574 złote. Dramatycznie blisko skrajnego ubóstwa, bo, przypomnijmy, dla czteroosobowej rodziny minimum egzystencji wynosi 533,67 złotych na osobę.
Spirala wniosków
Stereotyp mówi jednak – ludzie biorą 500 plus na kolejne dzieci i z tego żyją, dlatego nie chce im się iść do pracy. Ale każde kolejne dziecko to kolejne wydatki. Przy rodzinie z czwórką dzieci na zasiłkach dla bezrobotnych, dochód na osobę w rodzinie wyniesie 604,83 złote brutto (na zasiłku po okresie 90 dni). I znów – taka rodzina kwalifikuje się więc do różnych innych zasiłków.
Ale jak widzieliśmy, kwoty są niewielkie, kolejne zasiłki nie poprawiają całościowo sytuacji rodziny, a biorąc jeden zasiłek, często traci się prawo do innego. Wpada się więc w spiralę ciągłych wniosków o pomoc, które nigdy z biedy nie wyciągają.
Są też inne, materialne formy pomocy, jak np. darmowe obiady dla dzieci w szkole. To poprawi sytuację finansową, ale znów, nie zmieni jej diametralnie.
Na pytanie: czy można zrezygnować z pracy i przeżyć z zasiłków oraz 500 plus, odpowiedź brzmi: da się. Ale jest to życie z miesiąca na miesiąc, na krawędzi skrajnego ubóstwa.
oj nie zgodzę się z ta tezą. Mam przykład w rodzinie. Ona nie pracuje. On ma rentę rolniczą czasem coś dorywczo głownie na czarno zarabia ale nie są to stale dochody. Mają 6 dzieci z czego 500+ na piątkę. Do tego:- dodatek mieszkaniowy, stypendium socjalne na każde dziecko, zwrot kosztów ubrań na dzieci dwa razy w roku, dodatek na opał, zwrot kosztów internetu, wsparcie żywnościowe (z którego zrezygnowali bo nie odpowiadała im jakość produktów) dofinansowanie koloni, wyjazdów itp, do tego dodatki celowe a szwagierka umie o nie zadbać ( na remont łazienki, na remont kuchni , na wymianę podłóg, na wymianę pieca itp.) do tego zasiłek pielęgnacyjny na teścia i kasa za opiekę nad teściem . Mops sfinansował tez notariusza jak załatwiali formalności z przepisaniem domu teściów (spora kwota to była). Szwagierka nie pije więc MOPS chętnie pomaga bo pieniędzy nie przepije. Męża do baiłej gorączki doprowadza fakt że jego siostra nigdy nie pracowała a stać ją na kolonie dla dzieci a my z meżem harujemy od lat a do niedawna nie było nas stać na wakacje inne niż 2 tygodnie u znajomych nad jeziorem. We wsi w której mieszkali przed 500+ powszechne było dorabiania chałupnictwem- ostatnie zajęcie to był montaż obejm do rynien. Cała wieś to robiła bo opłacalniej było jak jeden transport przyjeżdżał przywoził dla kilku osób materiały i potem jednym kursem odbierał zrobione. Od kiedy jest 500+ nikt już nie bawi się w chałupnictwo.
Moim zdaniem przedstawione kalkulacje są dalekie od rzeczywistości. Problem tkwi w tym, że wszelkie bonusy socjalne często skłaniają ludzi do pracy na czarno w szarej strefie, jak i pozostawanie w związkach bez oficjalnego zawarcia związku małżeńskiego. Szczególnie tych o najniższych kwalifikacjach zawodowych. Oczywiście takie życie to żaden luksus, ale niestety rzeczywistość jest daleka od opisanej.
OPS-y nie przyznają środków na remonty. I raczej średnio cieszą się z osób uzależnionych od pomocy państwa nawet jeżeli nie piją, nie wiem w ogóle co to za argument
Ad Sliwczynska: argument Polski, katolicki – modlę się, oby mu zdechła krowa.
ja też mam obok siebie rodzine z 5 dzieci ktora od 20 lat żyje z MOPS.
Oczywiście że mopsy daja na remonty – np. dla samonej matki w tej konkretnej rodzinie aby dzicko mialo komfortowe warunki.
Pan redaktor Szymczak przeprowadził pracowite wyliczenia i chwała mu za to. Konkretnością różni się socjalistyczno – populistycznego bełkotu Zandberga, Szafernakera lub ich opozycjonistów. Bez większego ryzyka można przyjąć, że we wszystkich wariantach rozmiarów gospodarstwa domowego oraz listy możliwych do uzyskania zasiłków dochód na rodzinę lub na jej członka będzie nieznacznie przekraczał min egzystencji lub min socjalne. W całym cywilizowanym świecie te dwa minima są podstawowymi miernikami rozmiarów (efektywności, skuteczności) państwowej pomocy socjalnej. Z satysfakcją przeznaję rację redaktorowi, że przypomniał o istnieniu i użył tych mierników. Mamy więc przekroczone (nieznacznie) minima. Powstają dwa pytania: 1. czy zostały one określone zgodnie ze sztuką, prościej – uczciwie, 2. Jak daleko można się posunąć w żądaniu ich przekraczania przez pomoc socjalna, pochodząca z budżetu państwa?
To jest tło dla tematów dalszej dyskusji. Między innymi
jakie jest uzasadnienie dla żądań zapewnienia przez państwo (czyli pracujących) niepracującym warunków życia porównywalnych dla pracujących. Zwracam uwagę, że większość dyskutantów, w tym tzw polityków nie rozróżnia państwowej pomocy socjalnej od pomocy charytatywnej, świadczonej przez instytucje pozarządowe.
Ad Dabrowska: Proszę policzyć jakie w tej rodzinie są dochody na osobę i z jakich źródeł są finansowane. Nie mylić pomocy z budżetu państwa z pomocą z budżetu samorządowego i charytatywną lub z tytułu rozliczeń (zobowiazan) rodzinnych. Wydaje się, że to biała gorączka jest fundamentem wypowiedzi.
To też zależy do czego aspirujemy. Jak mieszkałam w starej kamienicy to jadąc rano do pracy widzieliśmy sąsiadów czekających pod sklepem osiedlowym na otwarcie i śmiejących się z nas że idioci z nas że do pracy idziemy a oni nigdy nie pracowali (a było to jeszcze przez 500+). Żyli. Ich dzieci miały zabawki a w lato lody. Mieli jakieś samochody i "plaskie" telewizory. Mieszkania komunalne dziedziczone po rodzinach. Ale żyli z dnia na dzień. Tkwią w tym samym miejscu gdzie byli dostajac dowód osobisty i umrą w tym samym miejscu. Tak jak ich dzieci. Jedyna rozrywka będzie plac zabaw a potem telewizor a na końcu śmierć. W ten sposób da się co najwyżej wegetować.
Jeśli głównym zadaniem artykułu była odpowiedź na pytanie „czy można przeżyć z socjalu?” to odpowiedź brzmi: można. Nie dlatego, że artykuł tak stwierdził tylko dlatego, że ludzie naprawdę tak żyją. I to jest właściwie jedyne co można stwierdzić na 100%. Reszta to już są wymysły redaktora, ponieważ jest zbyt wiele zmiennych. Podstawową jest praca na czarno. Przynosi ona jakieś niewielkie uzupełniające dochody. Czy jest to życie na wysokim poziomie? Oczywiście nie. Ale tu pojawia się problem. Czy poziom życia wynikający z wyliczeń zaproponowanych w artykule jest aż tak diametralnie rożny od wyliczeń, które przypadałyby na rodzine w której dorośli pracują? 4 os. Rodzina: 2*3000 zł netto+1000 z 500+: 7000 zł. Jeśli mają kredyt np mieszkaniowy i samochodowy to ich dochód spada do 5000 podzielone na 4: 1250 zł. Wyraźnie więcej niż z zasiłków, ale czy na tyle dużo, że wyraźnie jest zaznaczone, że praca jest lepsza niż zasiłki?
Nie, nie, nie, (póki co) tytuł sugeruje, że szukamy odpowiedzi na pytanie czy da się WYGODNIE żyć za socjal.
Panu Piaseckiemu proponuje, niech spróbuje przeżyć na zasiłku i opowie o wrażeniach. Taki dziennikarski reportaż.
Wiedziałem, że to redaktor Szymczak zanim doczytałem do końca pierwszy akapit… Dobrze Panie Jakubie, mam pare pytań, bo znowu się Pan oburza nie wiadomo na co. Zacznijmy od tytułu. "W Polsce da się wygodnie żyć za 500 plus i inny „socjal”?" Kto zadał to pytanie, oprócz Pana? Z artykułu wynika, że taką tezę stawia tylko Pan. Senator Bury pisał o zniechęcaniu do pracy, Konrad Piasecki dodał, że ludzie robią sobie z socjalu "sposób na życie". Żaden z nich nie sugerował, że za 500 plus czy inny socjal da się wygodnie żyć. Jeżeli zrobili to np. na Twitterze, to mimo wszystko dobrze byłoby wesprzeć ten tytuł/artykuł bezpośrednim cytatem. Ponadto Pana wyliczenia są zapewne słuszne, ale nie biorą pod uwagę innych przywilejów, które mogą przysługiwać konkretnej grupie ludzi (np. darmowy transport dla bezrobotnych) i (nie pierwszy raz zresztą) życia. "Sposób na życie" wsparty socjalem to np. 500 plus + praca na czarno. "Łatwo wyobrazić sobie, że jeżeli nasz bohater nie ma mieszkania na własność, jest w bardzo trudnej sytuacji." Łatwo też sobie wyobrazić, że dorabia na boku i dostaje socjal, którego dostawać nie powinien. Naiwnością jest żyć w Polsce i zakładać, że ludzie nie kombinują. Dlaczego kombinują – to już temat na odzielny artykuł, może nawet na całą serię.
Tym razem bronię red Szymczyka. Świadomie, czy nie skierował dyskusję na bardziej konkretne tory. Wbrew bełkotowi politykow, nie rozumiejących problemu i cyfr z nim związanych. Szara strefa, niejasne przepisy itd to inne problemy niż bezczelne próby wyłudzania pieniędzy od legalnie pracujących na polepszenie bytu nie pracujących. Są pewne granice świadczeń budżetowych i określają je wskaźniki minimów socjalnych. Już i tak, w wielu przypadkach różnice między sytuacja materialną obu tych grup są niewielkie.
Autor posta nie zauważył, że osoby bezrobotnej nie można eksmitować bez lokalu socjalnego. Więc wystarczy, że ten schemat zacznie mając jakiekolwiek mieszkanie i potem ma gdzie mieszkać. Poza tym może dorabiać na czarno.
Ludzie już sie specjalizują z życia na socjalu i dają sobie rade. To ich praca xd
"Spróbujmy więc odpowiedzieć na to pytanie: czy w Polsce można przeżyć za „socjal”? "
Czy są jakieś ofiary tego systemu?
Godnie może nie zawsze, ale na pewno bezstresowo.
Zasiłki są sposobem na życie wielu ludzi. Bez stresu. Kwestią nie jest tu 500+ tylko inne zasiłki i pomoc społeczna.
Ja i żona musimy mieć po samochodzie żeby dojechać do pracy ( inne miejsca i inne godziny) a transport publiczny nie istnieje.
Żeby mieszkać muszę zapłacić ratę kredytu, podatek od nieruchomości, media.
Lekarz w większości prywatnie bo publiczna służba zdrowia jest w moich godzinach pracy. A terminy są odległe gdyż rejestrują się osoby utrzymujące się z zasiłków.
Osoba na zasiłku – ubrania dostanie (nawet mnie na takie nie stać!), szambo gmina wywiezie, węgiel na zimę da, zabawki dla dzieci. A jak się zakręca w Caritasie to już pięknie.
Podsumowując koszty które muszę ponieść, wychodzi mi że gdybym był na zasilłku i pił to zostało by mi więcej niż jak pracuję. Nie był bym znerwicowany pracując, wyspałbym się i śmiał z osłów którzy dymają na moje utrzymanie.